[n2o] co w tym fajnego?
detale
Plus wiele innych wynalazków.
raporty anon
- [N2O] Co w tym fajnego?
- [Synaptolepis Kirkii] Średniej mocy zioło snu
- [Helinus Integrifolius] Ubhubhubu nie kopie
- [Silene Capensis] Narzędzie do sennych podróży
- [Entada Rheedii] Działanie z dużym opóźnieniem
- [Aceton] Gra nie warta świeczki cz.1
- [N2O] Rzut okiem na ulotny świat psychoaktywnego gazu
- [Calea Zacatechichi] Okropny smak, lipne działanie.
- [Szałwia Wieszcza] Nieplanowana wizyta po innych wymiarach
- [HEX-EN] Subiektywne spostrzeżenia na temat działania
[n2o] co w tym fajnego?
podobne
Myślę że z kilku moich poniższych opisów łatwo wyłapać charakterystyczne efekty działania podtlenku azotu. Żeby wyciągnąć fun z tej substancji najlepiej zamiast crackera używać syfonu i naboi do bitej śmietany, przy crackerze trzeba bardzo uważać bo można sobie pomrozić ręce od bardzo niskiej temperatury podczas wypuszczania gazu a czas ładowania balona jest długi oraz proporcjonalny do stanu w jakim się jest. Syfon za to nie robi żadnych problemów przy używaniu i można ładować nim nabój za nabojem w bardzo szybki sposób.
a) Euforia Biegacza – 4 naboje
Do realizacji pomysłu doszło w ciągu kilkudziesięciu minut od jego powstania. Sporo biegam, wiadome jest, że organizm na bardzo wysokich obrotach po treningu aerobowym wchłania wszystkie substancje o wiele szybciej. Jak bardzo kopnie mnie balon tuż po bieganiu? Domyślać się mogłem, że będzie tak jak po balonie na przetańczonej imprezie w klubie, ale nie byłbym sobą gdybym tego doświadczalnie nie sprawdził.
Rozgrzewka, wychodzę na dwór i biegnę około 3,5km lajtowym tempem. Jakieś 20min potem wchodzę z powrotem do pokoju, mam dobry nastrój, jest mi gorąco, mam wyraźnie wyższe tętno oraz głębiej oddycham. Wycieram twarz od potu, biorę syfon do gazu i ładuję nabój z N2O. Robię dwa głębokie wdechy z powietrza po czym robię pełny wydech aby tuż po nim wpuścić do płuc większość zawartości syfonu, tyle ile zmieściłem. Natychmiastowo odczułem jak wjeżdża na mnie uczucie przytłoczenia ze wszystkich stron, przytłoczenie jest wymieszane z delikatnym rozmyciem odczuwania ciała w otoczeniu. Nigdy tak mocno nie zareagowałem na jeden niepozorny nabój, więc nie trzeba było długo czekać a załadowałem syfon kolejnymi trzema nabojami robiąc między czasie kilka głębokich wdechów z powietrza. Złapałem największy wdech jaki mogłem z syfonu i dopchałem jeszcze na ful powietrzem. Uczucie rozmycia w powietrzu wzrastało coraz bardziej a ja pomyślałem: „ Sprawdzę co się dzieje jak wstanę?” Wstałem, ale mnie już nie było. Z pozycji stojącej złożyłem się na podłogę niczym domek z kart, lądując na dywanie opierając się o łóżko. Anestezja po gazie to dla mnie stan w którym mnie fizycznie wycina na moment ze świata. Cały fun w działaniu gazu zaczyna się dla mnie w momencie gdy z tego stanu powoli wracam, znajduję się wtedy w stanie świetnego nastroju wymieszanego z niesamowitym wewnętrznym spokojem. Stan ten trwa przez kilka minut, podczas których codzienność jest oddalona a odbiór dźwięków dopiero co wraca do normalności. Gdy ogarnąłem że jestem na podłodze, wstałem i położyłem się na łóżku, wdychając z syfonu resztę gazu. Od momentu tamtego nokautującego wdechu miałem audio jazdy w formie słyszenia jednostajnego rytmicznego buczenia w tle. Za to głosu mojej dziewczyny która siedziała obok mnie nie słyszałem wcale i usłyszałem go jakby z oddali dopiero po chwili, mówiła do mnie kilka razy to samo i dopiero po chwili zawieszenia odpowiedziałem.
Całość działania to było kilka rozciągniętych w czasie minut.
b) Anestetyk – 12 naboi
Leżąc na łóżku wspólnie z dziewczyną postanowiliśmy porobić się gazem.
To co słyszałem po przyjęciu pierwszych 3 naboi porównać mogę jedynie do rytmicznego dudnienio – buczenia świata wokół mnie. Audio zmiany wychwyciłem tuż po efekcie przytłaczającego jakby rozpłynięcia się w otoczeniu. Tak jakby bariera powierzchni mojego ciała i powietrza wokół się rozmyła. Nagle dociera do mnie że znowu zostałem odcięty i właśnie wraca do mnie czucie, przez bliżej niezidentyfikowany okres czasu zabrakło mnie na tym świecie a teraz patrzę w kołdrę i wracam do życia w sensie ciała. Stan wycięcia po gazie jest jak dla mnie najbliższy do klasycznego osłupienia po DXM gdzie oszołomiony użytkownik siedzi i paczy na ścianę. Z perspektywy użytkownika jazda, z perspektywy trzeciej osoby warzywo, z perspektywy ściany dzień jak co dzień. Jedziemy dalej, syfon syczy dziurawiąc kolejne naboje a my czujemy się jak na gazowej chmurce. Faza wzmacnia się powoli, ale wydłuża się konkretnie. Miękkie gazowe odurzenie wciąga swoimi delikatnymi efektami. Byliśmy zawieszeni w tym stanie wydłużającego się i skracającego na przemian czasu, polepszonego słuchu i dobrego humoru. Trwało to i długo i krótko. Z naboju na nabój robiliśmy się obydwoje coraz bardziej rozluźnieni fizycznie i senni. Leżąc tak na łóżku kilka minut po ostatnich nabojach z zamkniętymi oczami po prostu usnęliśmy. Godzinkę później, po obudzeniu byłem ładnie zaskoczony tym całym uśpieniem – tego się nie spodziewałem. Jeszcze bardziej zaskoczeni byliśmy oboje w nocy bo tej nocy mieliśmy bezsenność porównywalną do zjeba po stimsach z tym, że bez walenia stimsów! Nie pomagało na nią kompletnie nic, w ciągu nocy przespałem ze 20minut. Moja dziewczyna miała ten sam scenariusz. Od bardzo dawna jedyny stim jaki stosujemy to kawa lub energy drinki a jeśli już to mało i rzadko także wychodzi na to że był to pośredni efekt gazowej śpiączki w ciągu dnia. Efekt dla mnie niesamowicie negatywny, bezsenność zabija, a nie miałem na nią żadnego lekarstwa typu benzo czy haszu.
Już po całej akcji podliczyłem na ziemi 24zużyte naboje, wychodzi więc że przyjąłem ich 12, podczas działania nie liczyłem bo ich ilość tak naprawdę nie miała dla mnie znaczenia.
Całość działania to było kilkanaście minut które przeszły w drzemkę.
c) Zielone kropki – 4 naboje
Ładuję do syfonu jeden nabój, wdech, trzymam, wydech, dwa szybkie i głębokie wdechy powietrza, drugi nabój i ten sam rytuał aż do łącznie 4 naboi po kolei. Technika ta okazała się wyjątkowo skuteczna, faza zaskoczyła mnie jak zima polskich drogowców. Zanim ogarnąłem o co chodzi obraz dokoła stał się jakby przytłumiony, zacząłem widzieć w polu widzenia jasno zielone i fioletowe małe kropki w kształcie rombów wkoło mnie które miały wręcz neonowe kolory. Wszystko wyraźnie zwolniło a grawitacja jakby osłabła. Oszołomienie było solidne, siedząc na łóżku kiwałem się z lekka w boki, wstając i idąc po pokoju równowaga podobna do tej po wódzie. Czułem ścisk w głowie i lekkie stępienie zmysłów. Dźwięki które tworzyłem poruszając się po pokoju odbierałem jakby na większym zakresie częstotliwości. Zmiany wizualne osłabły jeszcze zanim przeszedłem po pokoju. Efekty przeszły w spokojny czill, puściłem sobie muzykę klasyczną, słuchając i czilują efekty z chwili na chwilę mnie opuszczały by po niedługim czasie zniknąć całkowicie. Jakieś pół godziny przed tą akcją piłem kawę, jaki miała ona wpływ na działanie tego nie wiem.
Wszystko to trwało ledwie kilka minut ale dylatacja czasu zrobiła swoje.
d) Wkurw – 4 naboje
Dwa naboje w syfonie, przyjęte na gazowy hejnał, przekładka z dwóch wdechów powietrza i kolejne dwa naboje. Działanie gazu to zdystansowanie się od codzienności. Kopnęło standardowo, tego też oczekiwałem bo byłem akurat naprawdę zdenerwowany tym że nie dostałem wypłaty na czas z zaniedbania osób które to mają o takie rzeczy dbać w mojej pracy. N2O zadziałał niby tak jak tego chciałem, odsuwając silnie złe emocje na bok ale w całym kilkuminutowym działaniu nie było nawet śladowych ilości poprawy humoru. Byłem zdysocjowany więc miałem wyjebkę ale już po kilku minutach od tego jak efekty minęły zły nastrój zaczął wracać. Przez chwilę było neutralnie ale wcale nie było lepiej. Odsunięcie problemu w czasie to żadne rozwiązanie, tak wiem. Paręnaście minut później wyszedłem na dwór pobiegać, biegłem aż się konkretnie zamęczyłem i to pomogło. Mocny wysiłek fizyczny najlepszy na rozładowanie emocji.
Całość działania to kilka minut, odczułem je względnie krótko porównując do pozostałych opisanych sytuacji.
- 16343 odsłony