o tym jak nabawiłem się derealizacji.
detale
raporty abc1234567
o tym jak nabawiłem się derealizacji.
podobne
W moim krótkim życiu dałem trzy szansę marihuanie. O jedną za dużo.Pierwszy raz wszystko było w porządku, ale za drugim razem miałem bad tripa w takim stopniu że trafiłem na kardiologię.
Przez następne sześć miesięcy brzydziłem się marihuaną.
Pewnego dnia mój kolega T zadzwonił do mnie czy nie mam załatwić czegoś zielonego. Oczywiście będąc dobrym kolegom szybko uruchomiłem znajomości i po 30 minutach miałem materiał w kieszeni. Oczywiście mój dostawca się zmienił od mojej drugiej przygody z marihuaną, pomyślałem że to była jakaś maczanka.
Dałem mu to ci trzeba, przeszliśmy trochę i spotkaliśmy dwóch innych znajomych nazwijmy ich K i M. Po krótkiej konwersacji dowiedzieliśmy się że też idą zapalić i mają bletki więc mogą nam skręcić. Do dziś się zastanawiam czemu wtedy nie opuściłem mojego towarzystwa.
No dobrze, mamy 3 palących i jednego nie palącego - mnie.
Miła atmosfera, park, spokój. Zapalniczki w ruch i czuję ten mdły dym. Po krótkiej chwili dałem się jakoś namówić na tego "buszka dla smaku". Skończyło się na tym że kolega który dał mi swojego lolka odpadł jako pierwszy. Rozkoszował się swoim sokiem pomarańczowym i mówił ja już nie mogę pal, nie zaszkodzi.
Zaszkodziło.
Dopaliłem ostatniego buszka, wstajemy się przejść. Widzę po oczach i tępawych minach moich kompanów że osiągnęli to co chcieli. U mnie nic.
Po chwili mój mózg zaczął się odłączać. Przeszliśmy spod parku pod moją obecną szkołę, jakieś 200 metrów a ja tylko zastanawiałem się kiedy mi to upłynęło, jakbym zaczął przesuwać się w czasie.
Przeszliśmy kolejne 200m i nagle poczułem ogromny lęk i jedyne co byłem w stanie powiedzieć to "zaraz będę mieć atak lękowy, kurwa mać" i mój ówczesny przyjaciel K po prostu mnie uścisnął i powiedział jesteś bezpieczny. Lęk osłabł. A tętno utrzymywało się na takim poziomie że słyszałem swój puls.
Trochę drogi dalej, mnóstwo zimnego potu i strachu. Efekt zaczął słabnąć.
Ucieszeni koledzy nie zbyt zdawali sobie sprawę z tego co w tamtym momencie przeżywam.
Podprowadzili mnie tam gdzie czekała moja ówczesna dziewczyna. Postanowiła zaprowadzić mnie do siebie. Podczas drogi co jakiś czas łapałem ją za ramię żeby wiedzieć gdzie jestem, żebym nie odpłynął, żeby mój mózg nie wyłączył się z lęku.
Będąc u niej jakoś wygrzebałem w swojej głowie że THC rozpuszcza się w tłuszczach, nawet nie wiem czy to prawda. Wypiłem jej całe mleko, i jakoś ponad 3L wody.
Całe szczęście że jej rodziców nie było w domu bo jak siebie wyobrażam w takim stanie i buszującego po ich kuchni..
Myślę że całe działanie psychoaktywne minęło po 2-3 godzinach, ciężko szacować czas w takim stanie.
Wyszedłem od niej i sam dałem radę wrócić do domu. Prosto do łóżka.
Rano dzień jak co dzień, myślenie co się odjebało. Ale po paru dniach nastąpiła derealizacja i depersonalizacja. Po jakimś czasie nerwica którą jest DR/DP się pogłębiła, po czasie przestałem sypiać, a dołek tej zjebanej sytuacji dopełnia depresja.
To piekło trwa 11 miesięcy i gdy myślę co ja sobie zrobiłem chce mi się płakać chociaż nie płakałem wiele lat. Czasem rozważam samobójstwo. Sam nie wiem coze sobą zrobić.
Niestety na derealizację nie ma żadnego skutecznego leku, po prostu życie i czekanie, bo podobno przechodzi samo.
Idę się przespać, mój mały pamiętniku. W końcu nie śpię druga noc.
Z, 4 lip. 2018.
- 40602 odsłony
Odpowiedzi
Przejdzie
Mi przeszło po kilku latach, z tym, że ja waliłem do tego psychodelików dużo, a zioła eeeee... od kiedy się obudziłem (joint przed wyjściem z łóżka) do kiedy zasnąłem (a bywało, że budziłem się na kilka buszków). Nie ćpij to przejdzie.
Rzuciłem wszystkie używki
Rzuciłem wszystkie używki poza nikotyną i okazjonalym alkoholem :)
DR/DP nie działa na mnie pod wpływem więc np. na święta w grudniu waliłem ciąg alkoholowy ile tylko się dało żeby tylko nie czuć tego ale to tylko uciekanie od problemu.
Niedobrze jest wstrzymywać
Niedobrze jest wstrzymywać emocje. Jeśli chce Ci się płakać, to nie tłum tego! Płacz jest w porządku, jest naturalny, a łzy bardzo oczyszczają i robi się lżej.
To tylko sen samoświadomości.
Uwolnisz się od tego
Witaj! Specjalnie założyłam konto, żeby Ci odpowiedzieć. Z tego się wychodzi. Najważniejsze to zająć się czym możesz i przestać o tym myśleć. Gdy zaczniesz czuć jakąkolwiek radość i bezpieczeństwo to po jakimś czasie zorientujesz się,że jesteś od tego wolny. Nie czekaj bezczynnie. Próbuj żyć aktywnie-rób tak wiele ile dasz radę. Przeżyłam to samo co opisujesz, też rozważałam już najgorsze. Lekarze, psycholodzy, psychiatrzy... żaden mi nie pomógł z tym czymś. Leki tylko otumaniają. Pomożesz sobie sam z pomocą bliskich. Najważnejsze to oderwać się od codzienności, tych myśli i wszystkiego co pogłębia ten stan. Ten stan jest chyba najgorszy na świecie, wrogom go nie życzę. Kiedyś przeczytałam na jakiejś stronie, że najlepszym lekarstwem na DP i DR to starać się zapomnieć, że się to ma. To jedyny sposób. Trzymam za Ciebie kciuki, wiem, że i Ty sobie dasz z tym radę.
dzieki,
dzieki,
z czasem jest coraz lepiej. Generalnie nie chce budzić paniki, jestem już po dłuższych przejściach z depresją i innymi zaburzeniami dlatego nie chcę nikomu mówić. Moja rodzina była by jednostronna: "kolejny pojeb w rodzinie"
Powoli coraz częściej łapie się na tym że zapominam o dr/dp, mam świadomość że z czasem gaśnie ona we mnie ale tak kurewsko wolno...
Napisałem to ku przestrodze, może ktoś to kiedyś przyczyta i będzie stronił od tej lufki jeśli zauważy jakieś lęki u siebie, ja się niestety zawiesiłem. Nigdy nie spotkałem się z osobą która miała by takie czapy po trawie..
Rzadko tu bywam aby nie przypominać sobie o derealizacji, a teraz przyzwyczaiłem się do niej i faktycznie jest coraz lepiej.
Jeszcze się nie zabiłem, a myślę o tym od czasu do czasu.
Po burzy przychodzi słońce, prawda?
Tu dalej wonsz, po utracie
Tu dalej wonsz, po utracie hasła do starego konta. Dobrze, że rzadko tu bywasz,by nie wspominać problemu,a ja nie powinnam ożywiać tego wątku, jednak...
Twoja sytuacja tak bardzo przypomina mi moją. Z tą wzmianką o bliskich nie miałam na myśli tego, żebyś wszystkim o dp/dr opowiadał, tylko starał się o niej zapomnieć przebywając jak najwięcej wśród ludzi. Niestety, nieważne jak bardzo szczegółowo i emocjonalnie byś o tym komukolwiek bliskiemu opowiedział, nikt kto tego nie przeżył nie jest w stanie tego piekła zrozumieć.
Napisałeś, że nie spotkałeś osoby, której by po paleniu tak odwalało. Jak wiadomo na każdego dana substancja działa inaczej. Ja mam też bardzo nieciekawe po niej doświadczenia, choć znajomi wtedy czuli się lepiej niż wspaniale. Tak samo, depresje i inne historie mam za sobą, a mój mózg reagował podobnie co Twój.
Już wiesz jak to działa na Ciebie, tym samym wiesz czego unikać. Liczę, że za jakiś czas nawet, jeśli trzeba będzie go liczyć w latach dasz znać, że już jest wszystko ok.
Wyjdzie nie tylko słońce, ale też ukaże się tęcza ;) Trzymaj się!
to pewnie niewiele Ci pomoże
to pewnie niewiele Ci pomoże ale powodzenia, trzymam za Ciebie kciuki
dzięki, napewno się przyda!
dzięki, napewno się przyda!
Ahh, współczuję Ci.
Ahh, współczuję Ci.
UPDATE: Po roku czuje sie
UPDATE: Po roku czuje sie definitywnie lepiej, można powiedzieć że wszystkie lub większość symptomów ustało. Problem jest jeden - mianowicie nie pamiętam jak to jest być zdrowym :)
Dziękuje wszystkim za miłe komentarze.
Jeśli ktoś to czyta w podobnej sytuacji, obiecuje ci że będziesz czuć się lepiej, za miesiąc, pół roku czy za dwa lata. Po prostu będzie lepiej :)
Przeczytaj dokonca
Witam wszystkich zebranych poszukujących pomocy w internecie, ze względu na borykanie się z DD. Jeżeli chcecie dowiedzieć się coś więcej myśle, że jestem w stanie pomóc dużej części forumowiczów. Jestem 18-letnia dziewczyną z silną derealizacją, której nabawiłam się przez królową narkotyków/złotą roślinę/leczniczy cud natury, każdy użytkownik będzie nazywał ją swoim sposobem. Zaczęłam ją użytkować 3 lata temu dość intensywnie. Nabawiłam się nerwicy lękowej (oczywiście wszystko przychodzi z czasem:) Warto zrozumieć skąd bierze się DD, jest to stan, w którym wasza adrenalina jest na zbyt wysokim poziomie, organizm czuje zagrożenie, przez to wyostrza wzrok, słuch, jesteśmy bardziej czujni i doznajemy dość dziwnego obrazu przed oczyma, coś jak gra w filmie:D Należy jeszcze dodać, że stan jest o tyle dziwny ze jesteśmy w stanie logiczne myśleć. Wasz mózg (mój też) po prostu się ‚zmeczyl’ ‚przegrzał’ odłączył pewne funkcje. Na ogół wszystko dzieje się automatycznie- nie myślimy o tym co widzimy, czy gdzie stawiamy krok, tak jak przy DD. Pierwsze DD było STRA SZNE nie wiedziałam o co chodzi, myślałam ze to początki schizofrenii albo innego gówna. Co prawda stan utrzymuje się dopiero od 2 miesięcy, ale zatem czas byłam u psychiatry, próbowałam leczyć się SSRI, oraz brałam przeciwlękowe leki znane forumowiczom:D xanax, relanium w najgorszym wypadku pół clonazepamu. Powiem wam tak- jeżeli zaakceptujecie swój stan, pogodzicie się z tym ze was to dopadło, a nie obwiniać się za to co nas spotkało (trzeba płacić za swoją głupotę i błędy:D albo palić ziółko prosto z krzaczka) będzie o niebo lepiej, starajcie się przebywać w gronie najbliższej osoby bądź osób, czujcie się bezpiecznie, śmiejcie się, bądźcie pozytywni, i teraz najważniejsze- MUZYKA jest zbawienna zwłaszcza w najgorszych momentach. Jeżeli chodzi o benzo tez jest bardzo pomocny, zwłaszcza na początku. I pamiętajcie- to nie schizofrenia, nie jesteście pojebami, ograniczajcie kofeinę, wysypiajcie się jak najwiecej (czasami chodzimy jak we śnie bo mózg właśnie go pragnie:D) jak widać po komentarzach jest nas tu całkiem sporo, nie jesteśmy tu sami!! Głowa do góry!
Niechodzetylkolatam