miksowana nocka.
detale
Amfetamina - Opcja za 20 zł, potem opcja za 15 zł. Dobry towar, wyjebanie z butów murowany - w moim przypadku, u w przypadku moich ziomków.
Amfetamina - W każdy piątek/sobotę. Nie regularnie.
Hasz - Okazjonalnie, rzadko.
raporty najabakany
miksowana nocka.
podobne
Godzina 17, kręcimy opcje. Speedzik ogarnięty, dobry towar. Jest nas trzech, a ogarneliśmy dobrę 1,5 grama, może więcej, może nawet 2, ale nie jestem ogarnięty w ocenianiu ilości władka. 18.25 walimy dosyć dobre, długie, grube krechy. Ogólnie zajebałem opcje za 20 zł, moje ziomki też coś około, zostawiliśmy coś sobie na nocke.
Godzina 19.30 - Czuję sie dobrze, jestem nieźle wystrzelony. Akurat odzywa się opcja joincika. Lecimy z buta po nią, daleko, piździ, ale atmosfera zajebista. Rozmowy, i w ogóle. Każdy jest miły, jest dobrze. 20.05 jesteśmy na miejscu, kumpel podbija do typka. Czekamy na niego z 5 minut, widzimy jak wyłania się zza bloku. Jego uśmiechnięta gęba wyjaśnia wszystko, diler nie posępił i dał dobre 7-8 szkieł, plus zero miału, srutu. Same wyjebane topki. Podkręciliśmy sobie niezmiernie, ponadto speed zaczyna działać. Czuje się wyjebany z butów. Guma podkręca faze.
20.25 - Jesteśmy pod moją klatką. Wbijamy coś dobrego, na rozluźnienie, w moim przypadku kiedy jestem nafukany maszek podkręca faze. Faze podkręca też lufa, która jest po sztuce, zajebiste soki. Dobry joincik, lekko dojebany, ale nie jest źle. Przynajmiej nie dał nam żadnego mocnego chemola, po których przeważnie łapie chujowe zwiechy. Siedzimy jeszcze z 15 minut na ławce przed klatką, gadamy, smiejemy się. Faza po speedzie jest mocna, po gibsie nawet, nawet.
20.50 - Wbijamy do mnie na chate, rodziców nie ma pojechali do babci. Wiedzą, że kumple przychodzią do mnie na noc, będą jutro pod wieczór. Dali mi kase, myśląc że to na pizze, jakies jedzenie. Został mi jeszcze dyszpoint, który kisi się u mnie w kieszeni. Przecież bym im nie powiedział, że wydam to na ćpanie.
21.15 - Rozsiadamy się u mnie w pokoju, zajebista atmosfera. Spoglądam na nich i widzę, że też się nieźle nafukani, ale mówią , że to jeszcze nie to. Ja już jestem wyjebane, latam po orbicie, oni jednak są z wyższej ligi. Rozpoczeła się gadka, a nagle ktoś wspomina o szlugach. Zaczyna się rozkmina, czy kupiliśmy. Okazuje się, że nie! Zapomnieliśmy o najważniejszy, nocka na speedzie + baku = chcica na palenie papierosków. Przynajmniej w naszym gronie. Chuj, zostawiamy sprzęt i lecimy do kiosku. Wyjmuje dyszke z kieszeni, kumpel też ma dyszke. Kupujemy 2 paczki vicków. Wolę chesterfieldy, ale chuj z tym. Oni obaj są za vickami, a że w naszych kręgach panuje demokracja wygrywają.
21.35 - Wracamy na chate, siadam na kompa, puszczam muzyczkę. Na sam początek mój ukochany zespół Paktofonika - priorytety. Ogólnie wolę klasyczny polski rap. PFK, K44, czasami HG, Grubson, Pejacz. Ziomki też lubią te klimaty, ale nie tak jak ja. Jestem prawie, że fanatykiem. Chociaż PFK zacząłem słuchać z 2 lata temu. Szkoda, że nie mogłem żyć w latach 90'. Ten klimat, ahh...
21.55 - Z głośników zaczyna lecieć Paktofonika - w moich kręgach. Zajebisty klimat, siadamy, tasujemy karty. Gramy w makao, kurwa! Podkręca faze, rozkmini, beki. Jakimś fartem kończymy ture w 10 minut, zawsze gramy dość długo, sam nie wiem dlaczego. Wbijamy koczka, ja rozpalam. Jest dobrze, zajebałem się i skopciłem pół lufy, wyjebałem chmare jak parowóz, do 3 nie doszło, pucha jak sam skurwysyn. Nic, nikt się nie obrazi, beczka. To chuj, żeby było sprawiedliwie wbijam kolejnego topa. Petara, zero przelotu. Podaje kumplowi, który dostał puche. Rozpala, podaje kumplowi, następnie rura trafia do mnie. Dobry maszek, ale pucha już pucha.
22.30 - Jest dobrze, czuję faze po białasie, i po joincie. To lubie. Kumpel kładzie na stół fotke z zielonym. Oceniamy ile nam zostało. 4-5 dobrych, byczych głów. Uświadamiamy sobie, że dostaliśmy zajebista opcje! K44 - film, poetycka nuta, o paleniu blantów. Nuta podkręca nas do zapalenia w jakiś inny sposób. Hmm, wiadro, butla, lolas.. Wiemy! Fontanna, o taaak. Wbijam sobie dobrego topka, ale nie za dużo. Rozpalam, kurwa nie jestem wstanie spalić lufy na macha. Zasłaniam dziure wypuszczam chmure. Akurat z głośników zaczyna lecieć zajebisty bit. Kwadrat skład - Zamotasupłany. Tak, kurwa! W zajebistym momencie, myślę sobie jednocześnie wypuszczając chmare, los mi sprzyja. Dopalam lufe, wciągam w płuca jeszcze dym z butelki. Jest dobrze, wchodzi mocna faza, ale speedzik nadal działa. Ziomeczki robią to samo, zostały nam 2 głowy.
23.45 - Siedzimy, gadamy, beczka, śmiechy. Nagle kumpel wyjmuje lufe z butli chcąc ocenić soczki. Lufa niespodziewanie wystrzeliwuje z butelki, ło kurwa! Odbija sie od dywanu i spada na ziemie. Jest cała, o kurwa. 2 minuty beki, nie moge wytrzymać.
0.55 - Wysypuje sobie resztke speedziocha, mam opcje za dyszke, nie jest źle. Kumpel ma jeszcze dobrą połówe, a trzeci opcje też około za dyszke. Walimy, mocno drapie w gardło, ueee. Popijamy lekki spływ zimną herbatą, zupełnie zapomnieliśmy o 3 kubach z herbatą, które zdążyły wystygnąć.
1.55 - Siedzimy, w tle leci 3xklan - Zielona Reakcja. Nagle czuje, jak zaczynają mi się trzaść dłonie, ogólnie czuje jakbym miał zaraz zajebać hafta, kurwa w takiej chwili!? Jakby nigdy nic ide się odlać. W kiblu spoglądam w lustro. Oczy wystrzelone, lekko przekrwione. Jestem cały blady, odruch wymiotny. Rzygam? Nie, nic nie wyrzygałem. Nagle poczułem się znacznie lepiej, ah. Wróciłem do grona, usiadłem, postanowiłem posiedzieć w spokoju z 20 minut.
2.35 - Wszystko wraca do normy, kumpel wbije głowe, palimy, kolejną (ostatnią). Jest zajebiście. Zaczynają się rozkminy, najarałem się tak mocno, że zapominam o czym mowiłem przed chwilą. I kończe zdanie po 5 minutach, o kurwa, nieźle.
4.00 - Widze zbicie, już prawie rano. Faza po joincie już schodzi, speedzik jeszcze działa, ale lekko. Puszczam Paktofonika - Dejot rusza czarne puyty. Zabieramy się do opalenia lufki. O kurwa, faza wchodzi ciężka. Zostawiamy sobie dobrą krople, na rano, albo popołudnie.
9.15 - Ogólnie nic się nie działo, było śmiesznie gadaliśmy, pograliśmy trochę w cs'a. Chłopaki zbierają sie już na chate, nie mają daleko. Odprowadzam ich na dół. Gadamy chwile, ustawiamy się na później i żegnamy się.
Podsumowanie - Było zajebiście, lekko zbiło mi to, że dostałem lekkich dragawek, i w ogóle. Dobra nocka, jedna z lepszych. Ale na przyszłość postanawiam nie mieszać gibona ze speedam w takich ilościach.
Pozdro.
- 23012 odsłon
Odpowiedzi
Ładny flow opowieści, w
Ładny flow opowieści, w połączeniu z nienaganną polszczyzną i interpunkcją, czytanie było prawdziwą przyjemnością. Tripraportu niby nie ma, ale... jest atmosfera.
Tak jak powyżej - niby nic
Tak jak powyżej - niby nic ciekawego się nie stało, ale wieczór spędziliście bardzo miło. A o takich rzeczach miło się czyta.
szybko
Dobry trip. Miło, fajnie, szybko się czyta. Widać że mj + amfa = dobry fun :p
kurna,przyjebałabym co z Tobą aż
dobry tripik nie jest zły, bardzo klimatycznie:D
vz