Znowu widzę pułkownika B. — olbrzymia kupa płynnych świń wylała mu się z lewego oka, które zniekształciło się przy tym w sposób potworny. Scena teatralna — na niej potwory sztuczne. Ohydny świnio ryj w zielonej konfederatce z piórkiem. (Witkacy, Peyotl)
Kanał RSS neurogroove

czasu nie cofniesz - kokaina

czasu nie cofniesz - kokaina

nazwa substancji : kokaina


poziom doświadczenia : alkohol, amfetamina (raz i nigdy więcej ), marihuana.


set&setting : 4 piwa




200 zł w portfelu bo dziś na bogato się bawię. Alkohole, taksówki, kluby, nowe miejsca, nowi ludzie ale bez narkotyków bo nie lubię, wole mieć czysty umysł nie zmącony żadną substancją. Bawię się. Dalej piwa ,drinki, rapy ,znajomi. Jest fajnie. Ale mogło by być lepiej. Wiem o tym. I wiem że chcę czegoś nowego. Eksperyment. Telefon. Cześć, przyjedź z jedną torbą. Czekam. 20 minut. Jest. Toaleta, karta, usypana kreska, zrolowany banknot. Wciągam. Spływa po gardle, odchylam głowę do tyłu i czuję wyrzuty sumienia, bo nie mam silnej woli, bo wiem że na jednym razie nie skończe. Chwila. I nie mam już wyrzutów sumienia, i wiem, że na tą chwile czekałam tyle czasu. Czuje się najlepiej. Śmieje się. Śmieją mi się oczy. Szczęscie. Tysiąc myśli na minute. I bynajmniej nie pustych. Podchodze do każdego cieszę się, czuje przepełniona miłością. Rozmowa. Ksiązki, filmy, świat ,życie, etyka, wszytsko. Taka elkokwenta nie byłam nigdy. Nowe trafne spostrzezenia, wszystko stało się jasne, gładkie, przejrzyste. Jak ja mogłam tego wcześniej nie wiedzieć zastanawiam się. Muzyka szumi mi w głowie podśpiewuje sobie, tańcze. Drinki. Czuję się troche gorzej, dobry humor powoli mija. Więc jeszcze raz wycieczka do toalety i replay. I znów. Jest pięknie kocham życie, jest najlepiej. Myśli. Załuję że nie mam kartki długopisu, niewykorzystany potencjał twórczy. To rozmawiam. Mówię. Przedstawiam poglądy, wszyscy kiwają głową ze zrozumieniam. Choć wypiłam już dużo pijana się nie czuje. Koniec imprezy. Idziemy na jakiś after. I nagle widze jego. Mój kolega zamienił się w mojego księcia. A dziś problemu z oczarowaniem go nie mam. Roztaczam swój naturalny wdzięk wzmociony kokaina razy 100. I skończyło się tak jak skończyć sie musiało. Łóżko. Dotyk. Jak porażenie prądem. Wyginam się. Jeszcze. Gorące ciała, szał ciał. Sex. Coś pięknego. Ekstaza. Potem moje spocone ciało i zimna ściana. Tyle wrażeń, bodzców, każdy taki wyraźny ,przyjemny. Sen. Jest mi dobrze. Rano. Budzę się i patrze gdzie ja jestem. Obok on. Myśle co ja kurwa zrobiłam najlepszego. W głowie film. Wczorajszy wieczór, noc. Wszystko w zwolnionym tempie. W lustrze nie moja twarz. Nie wierze że to byłam ja. I mówie nigdy więcej. Aż do następnego razu.




PS.Gdybym miała możliwość cofnięcia czasu nie wziełabym. Bo nawet po jednym razie człowiek na całe życie pozostaje narkomanem.

Ocena: 
chemia: 
Zawartość serwisu NeuroGroove jest dostępna na licencji CC BY-SA 4.0. Więcej informacji: Hyperreal:Prawa_autorskie
© hyperreal.info 1996-2024
design: Metta Media