powiedzmy, że to była randka
detale
raporty perliczka1
powiedzmy, że to była randka
podobne
Akcja dzieje się w pokoju w hotelu, zmęczona po imprezie w stanie upojenia alkoholowego kładę się do łóżka. Dobrze wiem, co mnie czeka - wiele razy rozmawiałam o tym z chłopakiem, który kokainy kosztował z 5 razy w zyciu i chciał zapoznać mnie z działaniem białej królowej. Lekko bełkocząca próbujac pokonac senność podnoszę się do pozycji siedzącej, czuję niepokój - w końcu to twardy narkotyk, a ja jestem narkolaikiem. Ale okej, ufam mu, opisałam mu, czego się spodziewam - mówię - nie lubię, jak mnie "popierdala". Lubię się po prostu dobrze czuć. K. odpowiada, że to idealne oczekiwania. Sypie trochę na ekran telefonu, formuje ładną linię - wciąga. Moja kolej. Wciągam swoja dawkę, czuję gorzki spływ. Popijam wodą, jest okej. Gadamy. K. zaczyna trochę odchrząkiwać, mówi, że chce mu się od spływu rzygać. Wzruszam ramionami - "w sumie duzo wypiłeś dzisiaj, chcesz to rzygaj - będzie ci lżej." Jak powiedziałam tak zrobił. Ide za nim do łazienki, on siada na brzegu wanny. I wtedy poczulam to, co każdy nazywa "nie da się tego opisać". Poczulam się tak błogo, tak cudownie i.. trzeźwo. Odwróciłam głowę w strone K i nie musiałabym nic mówić - miałam wrazenie, że to, co chcę mu przekazac on doskonale wie po jednym moim spojrzeniu (a przynajmniej tak mi się wydawało :P). Ale odzywam się, dotykam jego ramienia i mowię - "teraz doskonale wiem o czym mówiłeś" - mając na mysli to, jak przyjemnie jest po kokainie. Łapie go za rekę, prowadzę do łóżka. Zaczynamy rozmawiać, o wszystkim, o niczym, muzyka puszczona cicho z telefonu pasuje idealnie do nastroju rozmowy. Śmieje się, mówię, ze w takim stanie mogłabym wygłaszać najważniejsze przemowy świata. Po około godzince błogostan troszkę spada, zarzucamy resztę.
Okolicznosci sprzyjające romantycznej atmosferze sprawiają, iż zaczynam miec ochote na seks, bo pocałunki w odczuciu sa wspaniałe, dodatkowo ja czuje się mega pociągająca. Przecież podobno po koksie jest cudownie. Cóż.. tu się jednak zawiodłam - checi może i były, ale nasze możliwości fizyczne mocno nas ograniczyły. No trudno.. rozmawiajmy dalej. Po czasie K chce sie spać. Ja zaś spragniona przedłużenia uczucia błogostanu mokrym palcem przejeżdżam przez zaśniezony ekran telefonu i wmasowuje w dziąsła to, co udało mi się zebrać. Okazało się iż było tego całkiem sporo, bo potem, kiedy K smacznie spał mi całą noc towarzyszyła bezsenność. Pomógł dopiero joint.
Ogólnie kokaina jest przepięknym narkotykiem, ale cholernie trudnym do ograniczenia (przynajmniej dla mnie). Jeśi miałabym dostęp i tyle kasy - wjebałabym się w to na pewno. Dlatego ofc - powtórzę z nią przygodę, ale nie po zakrapianej imprezie (jakos mam wrazenie, ze fakt, iz byłam nawalona obnizał działanie narkotyku) i nie częściej niż raz na rok. Amen.
Nie czułam sie tez najlepiej po zjeździe - na tyle, że pytałam K, czy zrobiłam wczoraj coś złego i czy powinnam sie czuć tak przybita, dodatkowo kołatało mi trochę z nerwów serce. Wyspałam się i przeszło;)
- 8422 odsłony