holandia to stan umysłu, nie tylko państwo.
detale
Okoliczności: Spotkanie z kilkoma znajomymi J., mała impreza z okazji przyjazdu do Holandii, oraz planowania nowej drogi życia.
Otoczenie podczas głównego tripu: Mały pokoik, łóżko, obok J. stojący na straży mojej bani, pilnujący aby nic się nie stało, Las Vegas Parano lecące w tle, dodam, że J. nie jadł ze mną grzybów.
raporty takbardzokon
holandia to stan umysłu, nie tylko państwo.
podobne
Witam wszystkich bardzo serdecznie.
Długo zastanawiałam się, czy to co miałam w głowie nadaje się wgl do opisania, i przede wszystkim czy będę potrafiła to opisać w sposób należyty. Obiecuję, że będę się bardzo starać :)
Zakochanie działa na człowieka jak narkotyk. Szczególnie kiedy dochodzi do tego jeszcze substancja jaką jest mefedron. Po dodadniu tych dwóch składników wychodzi nam ''KRYSZTAŁOWA MIŁOŚĆ'', piękny stan kiedy dla człowieka nic, ani nikt się nie liczy. Myślę, że takie coś chociaż przez moment chciałby przeżyć każdy z nas, nawet jeżeli trzeba wrócić do szarej rzeczywistości.
22.06 wyruszyłam w drogę do Holandii, poziom ekscytacji oraz adrenaliny dawał się we znaki. W końcu po 10h jazdy ujrzałam upragnioną tablicę z napisem ''TILBURG''. Kilkadziesiąt minut później byłam już w objęciach J. , szybki sex i lecimy dalej. Pojechaliśmy do jego znajomych, tam standardowo po holendersku zostałam ugoszczona pięknym bluntem. Po spaleniu J. pojechał po kokaine. Mieliśmy z J. taki niepisany zwyczaj, że zawsze kiedy się widieliśmy witał mnie białą kreską. Tym razem padło na obiecany wcześniej koks. J. wrócił po niecałej godzinie. Jak na polską gościnność przystało panowie uraczyli mnie największą kreską, jako, że był to mój pierwszy raz. Panowie w sumie połechtali sobie tylko dziąsła ''co by było na smaczek''. Zapodałam piękną, grubą kreskę na jeden raz. Położyłam się na sofie, rozmawiałam i czekałam. Nagle poczułam ogarniającą mnie błogość. Wszystko do okoła było mi tak obojętne i liczyło się tylko to, że J. był obok. Ten stan wyjebania na wszystko, totalnego chillu był piękny. Nie jestem w stanie opisać ile to trwało, wiem, że J. się świetnie bawił, a dla mnie liczyło się tylko to, że mogę oprzeć głowę na jego nogach i leżeć. Po pewnym czasie zaczęły do mnie docierać głosy ze świata rzeczywistego. Zaczęło się drętwienie warg i nosa. Za oknem przestało padać, J. powiedział, że jedziemy do domu. Szczęśliwi, lekko przygaszeni ale uśmiechnięci wsiedliśmy na rowery. Po drodze złapała nas ulewa, która nie pozostawiła na nas suchej nitki. Po dotarciu do domu, ja poszłam pod ciepły prysznic a J. w tym czasie zrobił mi grzybową herbatkę. Dodam, że grzyby były domowej hodowli, którą J. prowadził na swojej szafie. Weszłam w ręczniku do pokoju, ubrałam jego koszulkę napiłam się herbaty. Niestety nie byłam w stanie pogryźć, a tym bardziej przełknąć gąbczastej faktury grzybów. J. zszedł na dół i zrobił mi magicznego tosta z serem i szynką. Zjadłam 1,5, włączyliśmy film, i leżeliśmy. Dobór tytułu filmu nie był przypadkowy. J. ma dostęp do wielu magicznych specyfików w Holandii, dlatego też zapodaliśmy Las Vegas Parano. J. powiedział: ''Kochanie, oglądaj uważnie, potem mi powiesz co z tego co oni mieli mam pochytać''. Po 20 min od zjedzenia magicznych tostów i wypiciu herbaty zauważyłam, że zasłonki, które wiszą w oknie zaczynają falować. I po tym spostrzeżeniu zdążyłam tylko powiedzieć do J. patrząc mu w oczy: ''Magu, czarodzieju coś ty mi kurwa zrobił?'' i padłam na łóżko. Zaczynając nie panować nad swoimi ruchami. Raz przytulałam się do J. raz do ściany. Raz siadałam po czym nagle kładłam się, i tak ciągle i ciągle i ciągle...
Kwestia seksu w takim stanie. Może z całą pewnością powiedzieć, że takich stanów, emocji nigdy z nikim, na niczym nie przeżyłam i nie przeżyję. Zero zahamowań, zero skrępowania (chyba, że związene ręce), zero jakichkolwiek problemów. Ciągle było mi wszystkiego ZA MAŁO! Nie ważne czy to było podduszanie czy bicie, ciągle miałam ochotę na więcej, na nowe doznania na coś czego jeszcze nigdy nie czułam. Bardzo chciałam w tamtym momencie stracić przytomność, stety (niestety?) nie było mi to dane. Na zajutrz zobaczyłam tylko w lustrze sine wybroczyny na mojej szyji. J. doszedł 4x ja nie jestem w stanie tego zliczyć.
W tle ciągle leciał film, w czasie kiedy on jeszcze leciał miałam świadomość, że to co dzieje się w mojej głowie jest tylko zajebistą banią, i że skończy się za kilka godzin. Niestety film się skończył. W tamtym momencie spojrzałam na J. i patrząc mu w oczy wiedziałam, że on mnie pinuje, i że dalej mimo braku filmu w tle to co dzieje się ze mną jest tylko narkotykową fazą. Po kilku minutach zaczęłam się zastanwiać czy ja sobie tego wszystkiego nie wyobrażam, że to gdzie jestem, w jakim stanie się znajduję, oraz to co czuje to nie jest tylko moje wyobrażenie. Zaczęłam się zapętlać. Moje myśli biegły w kółko tworząc incepcję pt. ''wyobrażam sobie, że sobie wyobrażam, że sobie wyobrażam''. Nie byłam w stanie nad tym zapanować. Zamykałam oczy i wszystkie myśli, wszystkie problemy wychodziły z mojej głowy na wizualizacje jakie miałam przed oczami. Zaczęłam się zastanawiać nad sensem wszystkiego, nad naszym bytem na tej ziemii. W między czasie gdzieś w drugiej części mnie układałam ten trip raport, który teraz piszę. ''To jest ten stan, który wszyscy, którzy ćpają cokolwiek chcą przeżyć.'' ''Holandia to nie tylko państwo ale stan ćpuńskiego umysłu, który każdy chce przeżyć''. Te dwa zdania zapamiętałam, bo utkwiły we mnie głęboko. Po jakimś czasie znowu spojrzałam w oczy J. i miałam wrażenie, że przeniosłam się do jego podświadomości, że dokladnie wiem o co mu chodzi, i że jestem jedyną osobą na świecie, która może i jest w stanie to pojąć.
Zbliżała się godzina wyjścia J. do pracy, niestety nie poszedł do niej. Powiedział, że nie zostawi mnie, bo nie jest pewny mojego zachowania. Wtedy też powiedział, że nigdy w życiu nie dostanę z jego rąk kwasów. Moja wyobraźnia go przeraża. Było już całkiem ciemno, J. próbował mnie uspokoić, żebym chociaż na chwilę zasnęła. Pamiętam tylko, że podkuliłam nogi pod siebie i oparłam się plecami o ścianę, wtedy chyba przyszedł upragniony sen.
- 28096 odsłon
Odpowiedzi
Fajne podejscie - kwasu Ci
Fajne podejscie - kwasu Ci nie da, ale koke mozesz wciagac na kilometry. No coz. Po ile gram w Holandii?
kurwa
lsd to psychodelik a kokaina to już inna bajka, nie widze związku. Jakbyś wziął LSD to czułbyś różnicę
Mind shot into space!
Mialam na mysli to, ze LSD
Mialam na mysli to, ze LSD jest mniej szkodliwe, a bardziej konstruktywne, no chyba, ze jestes niepelnosprawny umyslowo. Raczej jest roznica...
LSD bardziej działa na
LSD bardziej działa na psychikę i świadomość, kokaina na pewno nie w takim stopniu. Ryzyko ze po LSD zlapiesz bad tripa jest wieksze niz po kokainie
Mind shot into space!
Bad tripy bywaja bardziej
Bad tripy bywaja bardziej konstruktywne niz cokolwiek innego :)
Ostry TR😂
Ostry TR😂