w ofierze bogom...
detale
raporty unknown
- Jak zostać G-łupawym B-ambrem L-unatycznym (krótki poradnik)
- Zoologiczno spirytualny trip na benzydaminie
- Do czego służy otwieracz???
- Podróż barką
- DXM - moja miłość skończyła się tragedią.
- To chyba Bóg...
- DOI - SROI (Pyndolowe Stany Po Umyciu Pach)
- Tramal wciąga.. 500mg
- Jak się nie nudzić, czyli DXMowe wagary.
- Tramadol test trip
w ofierze bogom...
podobne
Kilka dni temu przydarzyl mi sie taki trip.
Najpierw opowiem o dawce. Wieczorem zarzucilem jakies duza ilosc haszu
(moze 100mg - zawsze odmierzam analogowo, scyzorykiem)
- taka dawka, ktora wywoluje dosc psychedelicznego tripa. POzwala mi
przemieszczac sie w czasie ale tez daje bardzo ciekawe wizje jesli sie
zamknie oczy. O odczuwniau muzyki i podsmiechujkach nawet nie wspomne.
Uwielbiami tez kompletne zalamanie sie czasoprzestzeni.
Haszyk dzialal - przypomnialem sobie pare swietnych
wydarzen z mojego zycia, naogladalem sie reklam, billboardow i innych
ciekawych tekstur generowanych przez moja glowe. Potem zasnalem.
Sny byly tez ciekawe - wychodzenie z ciala, podrozowanie i tak dalej.
Niestety z reguly bardzo malo pamietam z tego co mi sie sni...
Gdzies okolo piatej nad ranem obudzilem sie i nie mogle juz zasnac.
Krecilem sie z boku na bok przez jakies pol godziny i dalem spokoj.
Wstalem wlaczylem sobie kompa, zapuscilem muze na sluchawki i bawielm
sie Corelem. Zeby lepiej mi sie sluchalo wrzucilem jedna extaske.
Po jakims czasie x wjechala - tekstury Corela staly sie strasznie
ekscytujace, czulem si coraz lepiej.
Nagle poczulem sie dosc dziwnie. Trudno mi to opisac, ale czulem cos
jakbzm sie rozdwajal. Jakbym skladal sie z dwoch osob. Jednej siedzacej
przed kompem i drugiej. Zdjalem sluchawki, zamknalem oczy i skupilem sie
na tej drugiej. Odchylilem sie na krzesle maksymalnie do tylu.
I poczulem to - trudno to opisac w ulamku sekundy moja swiadomosc
znalazla sie gdzie indziej:
Lezalem nagi na golej ziemi, bylo strasznie cicho, byla noc. z daleka
slyszalem
jakby spiew, albo zawodzenie. Bylem wodzem, lub kims bardzo waznym.
Bylem zdecydowany, czulem ze robie dobrze, moj lud dotknelo nieszczescie
albo cos mu zagraza.
Teraz skladalem siebie w ofierze bogom, by ich przeblagac. Lezalem, bylem
spokojny, poczulem mrowki, ktore oblazly moje cialo, by je oczyscic,
czasami ktoras mnie ugryzla nie mialem do niej zalu.
Czekalem na smierc. Poczulem powiew wiatru i uslyszlem huk pioruna.
W tym momencie sie urwalo, umarlem. Nie wiem czy zabil mnie piorun,
czy ktos kogo nie widzialem.
Wrocilem do swego ciala. Wszystko trwalo moze piec minut. I mysle sobie ze
byl to raczej twor mojej wyobrazni, mojej pamieci niz jakies doznanie
podrozy transpersonalnej.
Nie musze dodawac, ze zrobilo to na mnie wrazenie, ale nie takie glebokie
jakiego moglbym sie spodziewac. Po prostu dane mi bylo poczuc cos co mialem
poczuc, czulem zupelny spokoj. To wlasnie najbardziej mnie zdziwilo.
To tyle. Moze dodam, ze w koncu zrozumialem krola Artura, Agamemnona,
ktorzy zrobili to samo. Jest mozliwe ze to fleszbak mojej fascynacji
legendami arturianskimi, ale to inna bajka.
- 7704 odsłony