termogen + mj = orgazm głowy i dywan masażysta (czyli jak przeżyłem swoje 4 w życiu palenie)
detale
termogen + mj = orgazm głowy i dywan masażysta (czyli jak przeżyłem swoje 4 w życiu palenie)
podobne
Marihuana to zadziwiająca roślina... nie mogę wyjść z zachwytu do niej. Paliłem 4 razy i za każdym razem zupełnie inny stan. Dzisiaj opiszę wam jeden z ciekawszych przypadków. Zrobię to starannie, ponieważ mam świeże wspomnienia i liczne nagrania wideo, czy też głosowe, których celem było, jak zwykle, jak najlepsze uchwycenie skutków przygody narkotykowej i zapamiętanie szczegółów. Można więc stwierdzić, że będzie to bogaty w filozoficzne pytania, zabawne cytaty zjaranego, ekspresyjne opisy i niecodzienne sytuacje opis.
Warto na początek podać dane podstawowe: Waga 84 kilo, wzrost 185 cm, 3 lata spędzone na siłowni, budowa ciała nawet nie najgorsza, zainteresowanie psychologią, teologią, filozofią, dietetyką, anatomią, fitnessem. Natura flegmatyczna, umiarkowany introwertyk. Nie posiadam traumatycznych wspomnień, patrzę na życie przez pryzmat różowych okularów.
No więc zaczynajmy: Przypomniałem sobie wczoraj (niedziela), iż mogę wykorzystać swoje pozostałe mniej więcej 0,70 grama trawki w dużo efektywniejszy sposób, ponieważ istnieją takie tableteczki jak Nieistotny Product Placement (wspominałem o nich w trip raporcie zwanym „Słaby towar + suplement diety...”), które ewidentnie zwiększają efekty palenia. A nawet nie zwiększają- zmieniają na lepsze. NPP ma z natury pomagać spalać nadmiary tkanki tłuszczowej, co przydaje się, aby latem lepiej wyeksponować sześciopak, ale widocznie któryś z zawartych w nim licznych roślinnych wyciągów bardzo lubi towarzystwo kannabinoidów. Dziś po szkole wpadłem więc do sklepu sportowego i zakupiłem blister zawierający 30 tabletek za 25 złotych. Początkowo miałem konsumować przez 6 dni po 2 dziennie, aby w sobotę na pełnym nasyceniu substancjami roślinnymi z NPP, uraczyć się liśćmi MJ. Mój najlepszy przyjaciel, z którym najlepiej mi się zazwyczaj dzieli wędrówki drogami szerszej percepcji, nie mógł jednak dołączyć do planu, co mnie zmartwiło. Pomyślałem jednak „No nic, najwyżej poczekam jeszcze kilka dni z zaczęciem powolnej realizacji diabelskiego planu, do czasu, aż przyjaciel będzie mógł ze mną. Bo co to za faza tak w samotności?!” Chciałem być przede wszystkim zrozumiany, a przecież ze swoim alter ego rozmawiać już nie będę. Kleofas (imię zmienione przez redakcję ;)) powiedział, abym nim się nie przejmował i spokojnie spalił to, co mam. Miły gest ze strony przyjaciela.
Wracając autobusem do domu, zażyłem jedną kapsułkę (pisze, żeby brać 30 min przed posiłkiem) w głębi ducha mając jednak nadzieję, że Kleofas nagle zmieni zdanie i będzie mógł ze mną na tygodniu pokopcić. Kiedy wróciłem do domu, od niechcenia zapytałem wujka (23 lata, wie co to zabawa), kiedy mogę spodziewać się w miarę wolnej chaty. Ten rzekł:
-A widzisz teraz kogoś w domu cymbale oprócz mnie? Co chcesz robić?- zapytał z ciekawą miną, na co odpowiedziałem:
-Oooo to super! A nie i tak nie mam lufki...
-To zostało ci coś jeszcze do przyjarania?! Tak się złożyło, że lufkę mam ja!
Spojrzeliśmy na siebie porozumiewawczo i uzgodniliśmy niemalże bez słów, że dzisiejszy dzień będzie bardzo udany ;)
Izydor (zmienione imie wujka) nabił lufkę o godzinie 14:31. NPP był w moim organizmie od około 25 minut. On odmówił łykania tabletki, bo nie wierzył, jak zwykle, w moc moich sztuczek. Pierwszy haust dymu dość mocno powiększył jego klatkę piersiową. Potem kolej na mnie... wziąłem 2 buchy, z czego jeden zakończył się kometą. Ponowne nabijanie lufki... dwa buchy wujka i jeden mój. Udałem się do swego pokoju, gdzie oczekiwałem pierwszych objawów. Izydor chyba siedział wtedy w kuchni i przygotowywał mega porcję jedzenia, bo gastro zawsze go rozpiera.
Pierwszy mój filmik-relacja zaczyna się słowami: „Czekając na fazę” i przedstawia moją mordę patrzącą się w obiektyw i co jakiś czas śmiejącą się bez powodu. Czyli objaw pierwszy jest. Do tego miałem jak zwykle dreszcze. Minęło spokojne 2 minuty. Potem mówię sam do siebie „Stary, bierze cię!” po czym lekko się śmieje. W moich oczach widać jednak rozczarowanie- za pierwszym razem palenia efekt przyszedł już po 3 minutach, a tu ciągle nic szczególnego... Powiedziałem do siebie w końcu „No, 5 minut i dalej czekam... marihuana?! Nie polecam! Oj, dobrze wiesz, że polecasz! Jakbyś nie polecał, nie paliłbyś!” Po czym zaczynam się coraz mocniej śmiać. Siadam na łóżku i rozglądam się na boki. Potem za wołaniem wujka idę do kuchni. Kończę filmik. Na szczęście mam pamięć.
-„Damian, wzięło cię?” -„Nieszczególnie, a ciebie?” -„Ja już mam nogi niesprawne!” rozśmiesza mnie to. Idę do kuchni z Izydorem, który zaczyna mylić słowa i bełkotać, a to wywołuje następną wspólną tym razem śmiechawę. Wujek wyciąga ciśnieniomierz, mówi powoli i myląc się, że ciekawi go, jakie ma ciśnienie. Chciałem coś odpowiedzieć, ale z ust wydostało się kompletne seplenienie, co nas ubawiło niemiłosiernie. 4 próby mierzenia zakończyły się fiaskiem. Żartowaliśmy, że on już nie żyje. Następnie ja zakładam ciśnieniomierz na rękę. Przychodzi mi to stosunkowo łatwo. Zaczynam filmik.
„Rewa lęka... lewa ręka... żyła wrotna... mierzę...”. W tle wujek śpiewa sobie coś w stylu „Łapie mnie gastro, się czuję jak w „Ewa gotuje”” Znowu śmiech. Kiedy ciśnieniomierz pita, ja stwierdzam: „O Jezu, cała twarz mi się...” chodziło pewnie o to, że strasznie mnie mrowiła i tak jakby przyjemnie pulsowała. Ciśnieniomierz pokazuje wynik: „Jak zwykle- arytmia (tak naprawdę jej nie mam), 108 pulsu... ciśnienie 190... nie, nie, ciśnienie 135 na 90.” Potem mówię: „Oooo ta twarz... przeszywa mi dreszcz!” na co Izydor: „Yyyhyhyhyhy a ja trę żółty ser!”- śmiech na sali. Następnie chodzę po kuchni i przeszukując szafki, mówię: „A ja chciałbym... kulinarny majstersztyk!” Jako że nic wegańskiego w lodówce za bardzo nie ma, daję sobie spokój i idę z powrotem do swego pokoju. Przez kilka minut na odległość rozmawiam o czymś nieistotnym z Izydorem. Potem skupiam się na obserwacji otoczenia.
<<<NO I ZACZYNA SIĘ JAZDA>>>
Następny filmik (wedle szczegółów nagrany o 14:56) przedstawia moją dużo bardziej wesołą twarzyczkę, kiedy mówię: „Faza jest już dużo bardziej wkręcona... ooo... czuję, jakbym dostał w głowę jakiś przepływ energii. Jakby mi mózg się...” Przez większą część filmiku (4 minuty) zamulam, łapię się za głowę, kręcę nią z podziwem, uśmiecham się i wzdycham jak zakochany. Potem nagle jest „Oooo w pizdę! Zatrzymał się wszystko!”- chodziło mi o to, że czas zdawał się tak jakby czasem zatrzymywać. Obraz też. Dalej mamy mnie machającego ręką i patrzącego na nią jak na coś dziwnego. Wrażenie pozostawania smugi po uchu ręki- to jest to, co mnie zaintrygowało. Następnie moje podniecone oczy wodzą w tę i z powrotem. Wstaję i zaczynam mieć koncepcję (wyrażę ją teraz bez tego dukania i zatrzymywania się, które na filmiku były): A może z marychą to jest tak, jak z herbatą? Czyli różne odmiany się robi właściwie z tych samych liści. Znaczy, chodzi mi o to, że zielona herbata i czarna mają dużo inne właściwości, ale to przecież to ten sam gatunek rośliny. Tylko że czarną się fermentuje. Co, jeżeli marycha też jakoś fermentuje, co nadaje jej innych właściwości po czasie, mimo iż to wciąż te same liście? Znaczy lepiej brzmi: wietrzeje. Każda faza jest inna dzięki temu, że wietrzenie zmienia liście.
„Zachwyt wszystkim! Każda rzecz jest piękna!”- na filmiku widać, jak dotykam mebli, szkła i drzwi, czerpiąc z tego satysfakcję.
15:01- Kładę się na dywanie i leżenie na nim sprawia mi niesamowitą frajdę. Na nagraniu słychać: „Jak tak się skupiasz na jednej rzeczy, to reszta wydaje się znikać!”. Pamiętam, że zamykając oczy i obracając głowę w lewo na dywanie, wydawało mi się, że dywan się podnosi i zaczyna lecieć, a do tego nie ma już prawej strony. Byłem całkowicie zdezorientowany przestrzennie, tzn. po skupieniu się na myślach przez minutę (wciąż z zamkniętymi oczami) wyobrażałem sobie mój pokój a łóżko w nim stało z tyłu mnie, a kiedy otwierałem w końcu powieki, okazywało się, że łóżko stoi naprzeciwko, mimo iż byłem święcie przekonany, że leżę w odwrotnej pozycji względem pokoju.
Słychać jak się śmieję i wzdycham z rozradowaniem: „Każda rzecz jest przyjacielem naszym... i po drugie to takie mam.... jakbyś był... gdzieś zniknięty w strukturze świata i postrzegał... tylko to, co chcesz postrzegać...”
Odwracam się plecami do dywanu i zaczynam się o niego ocierać, co sprawia mi nieziemską przyjemność. To jedno z tych uczuć, które po fazie zapamiętam do końca życia: Jakby dywan przesyłał ci energię, jakby masował ci plecy. Bardzo przyjemne uczucie, prawie że orgazmiczne. „Tak jakby dywan powiedział mi „Połóż się!” a ja się położyłem! Oooo to tak jakby mi wszystko dawało energię... pić mi się chce, ale tak fajnie się leży...” Potem dodaję do tego: „Drugi raz w życiu czuję się dosłownie, jak byłbym w raju...”
„Taki orgazm w mikroskali.... tylko że jakby by....by by... jakby był rozłożony w czasie i zamiast taki długi... znaczy zamiast kótki to jest długi i... ja bym chciał...”- po tym wyznaniu na nagraniu znów słychać, jak wzdycham i się cieszę. Po dwóch minutach względnej ciszy rzekłem wspaniałe słowa: „Jedna wielka... dobro! Wszystkim! Nawet choinka, haha!”
Po krótkim czasie: „Im jesteś sam... znaczy, im mniej osób, to mniej się śmiejesz. Jak jesteś sam to zamulenie konkretne... ale za to takie szczęście... mogę się skupić na ciała...wiecie, totalnie wyje**ne! Wszystko takie... lajt! Bo ogólnie... jest wszystko super, wiem, że nic mnie nie skrzywdzi! Znaczy jakby płomienie tu się... ten... zrobiły... by mnie skrzywdziły... ale nie...”
Następne nagranie: „Dlaczego ta każda faza jest inna? Na pierwszej była lekkość głowy, na drugiej dociążenie... a teraz mam mrowienie na mózgu.” Nadchodzi czas na rozkminy: Doszedłem do wniosku, że mam wielopoziomowe zamulenie. Aluzja: Załóżmy, że masz w głowie bezpieczniki i każdy z nich jest odpowiedzialny za inną funkcję procesu myślowego. I po THC wydaje mi się, że ktoś te bezpieczniki odłącza, raz jeden, raz drugi. To sprawia, że wydaje mi się, że raz jeden, a raz drugi proces poznawczy zwalnia. Jakby jedna myśl prześcigała drugą.
„Zrozumiałem, że pozory mylą. Siedzę teraz jak smutny emos i mówię głosem osoby... chcącej zabić się... wyglądam, jakbym był w najgorszym nastroju na świecie, a czuję się, jakbym był w raju. I ludzie, którzy wyglądają na bardzo wesołych, mogą... maskować tylko smutek... bo jak się ktoś skupia tylko na zabawie, to krótkofalowe szczęście... ma... a jak przystopujesz i zamulisz na chwilę, to myślisz. I dając dojść do głosu myślom, poznajesz świat i to ci daje długotrwałe szczęście."- zamulenie dla mnie jest odkrywczym stanem, bo wtedy mogę dosłownie mieć wyrąbane na świat. Zazwyczaj jestem i tak trochę zamulony, filozofuję i bujam w obłokach, ale jednak trochę na świecie muszę się skupić. A po MJ wbiegam tylko w myśli, świat przestaje mieć znaczenie. Aspołeczność jednak ma swoje mocno dobre strony. Aspołeczni siedzą w swoim własnym towarzystwie i skupiają się na myśli, bo po prostu ich uwagi nie zajmują kontakty społeczne. Zaczynają rozgryzać pytania filozoficzne. Im więcej myślisz, tym więcej rozumiesz. Ładnie powiedziane: „Szczęście to nie jest takie błahe gówno, które możesz zdobyć ot tak. Szczęście to stan, w którym leżysz na łóżku i wiesz, że możesz czerpać z tego satysfakcję, bo umysł... wszystko działa świetnie. Tak, jak chcesz.” Kolejny cytat: „Istnieje kilka rodzajów świadomości: Świadomość bycia sobą, świadomość bycia świadomym, świadomość świadomego postrzegania czasu, wiadomość nieświadomości pewnych aspektów i świadomość procesów obecnych, a do tego świadomość jawy. I to jest teraz takie uczucie... jakby świadomości grały ze mną w kotka i myszkę, co chwilę jedna się włącza, druga wyłącza. I powstaje fajny mix!”
„Myślisz sobie o swoim stanie... i nie wierzysz, że to się z tobą naprawdę dzieje. A potem zaczyna się dziać coś jeszcze dziwniejszego. Myślisz o sobie sprzed kilku chwil i pytasz: „Co ja właśnie powiedziałem? To nie miało sensu!”, a potem jednak ten sens rozgryzasz. Czuję się, jakbym tonął w idealnej pustce próżni...”
Do pokoju wbija wujek Izydor, mówi mi, że trzeba nanieść drwa na opał. Oznajmiam:
-Ale ty jesteś mniej jjjjzrrrjrrrrr!
-Hyhyhyhy tttt chbbb (dokładnie tak brzmiała nasza rozmowa :D)
-No yyyyy... ale ja...
-Ja nie czuję nóg! Ja pie**olę! Przyniesiesz?
-Nooo z wielką przyjemnością...
Zakładam kurtkę. Było to najprzyjemniejsze ubieranie się w moim życiu. Kurtka wydaje się milsza w dotyku, taka pozytywna i wesoła...
Kolejne nagranie: „Ewidentnie wszystko wydaje się obojętne i mniej możliwe na świat... wszystko, na przykład... założyłem kurtkę i wydawało mi się, że jest zaje**sta!”
Wychodzę z domu i udaję się do szopki z drwami. Zaczynam nakładać do koszyczka po jednej sztuce, cały czas mówiąc do włączonego dyktafonu:
„Cały czas wydaje ci się, że kątem oka... coś widzisz, ale potem nie ma tego... nie ma to, jak zjaranym wchodzić po drwa.... ale nic, trzeba opału na drwa... drew na opał... wszystko jest takie miłe dla siebie... ciemno... wszystko jest takie po prostu... oooo... nikt już nie odczuwa żadnych strat, bo czegoś takiego nie ma! Jesteśmy wybrani do tego, by żyć sobie o tak, jak chcemy, a chcemy, co możemy i możemy to, co chcemy... i wszystko, nawet coś z pozoru błahego, jest dla nas taką pocieszną, małą... substancją! Daje ci ona... że jakbyś nią władał i wszystko mógł! Normalnie przy tym nie wiesz gdzie świadomość mieć! Raz to tak myślisz sobie „O cholera!”, a potem myślisz, że w ogóle zapomniałeś o tym pomyśleć... czy coś w tym stylu... a i jeszcze takie coś jest... że w ogóle wszystko takie... no ku**a, jakbyś sobie był we własnym świecie i myślisz, że jak chcesz zamienić kawałek drzewa w colę, to się uda!” - potem próbuję zmienić kawałek drzewa w colę... no nie udaje się ;D Następne słowa z nagrania: „Halucynacji i przywidzenia nie było, ale wiesz... tak jakbyś był ograniczony jednak w pewnym stopniu materią, ale być nie wiedział o tym i w ogóle... jakie prawa fizyki? Nie ma praw, hahahaha! Fizyka jest rzeczą względną i nie musimy jej odczuwać. I zaraz sobie może pomyślę, że prawa fizyki nie istnieją i ch*j, odlecę! A w ogóle to ja mam nad tym władzę. Chyba ja wymyśliłem prawa fizyki, bo są takie porypane! Nie muszą istnieć... prawa fizyki nie muszą istnieć, bo nic co świadome nie musi być fizyczne... w ogóle jak ktokolwiek mógł pomyśleć, że świadomość jest fizyczna? Hahaha! To tak jakby powiedzieć, że świadomość można zmierzyć albo zobaczyć haha.”
Wtem... na nagraniu słychać jak część stosu z drewienkami się przewraca! Moja reakcja: „Ooo co to? Nie wiem, ale jak jest coś niespodziewanego, to już... już jak coś niezależnego ode mnie, to śmieszy mnie! Hahaha antropocentryzm i ciul, jedyna słuszna wersja... wszystko jest od człowieka...”
Wtem, kolejna niespodziewana rzecz! Słychać krzyk w tle:
-Damian, co tam tyle robisz!?
-Nakładam drewna powoli, Jezu nie strasz mnie, bo myślałem... że jakiś typ! Że krzyknął!
Dalej mówię: „Wszystko, co się dzieje niespodziewanie... okazuje się, że... zakłócenie! A jak się dzieje spodziewane to jesteś panem... A jakbyś umarł i jakbyś zaznał, że masz wolną duszę od ciała... wolną świadomość, to nic cię już nie hamuje! Nic nie przeszkadza, możesz zaznać... a teraz hamuje mnie fizyka i kurde wpływ na moje życie... a tak to nic... Teraz czuję namiastkę tego braku fizyki... a po śmierci pewnie czujesz się nieograniczony... narkotyk to namiastka śmierci, jakbyś większą wolność zyskał od ciała czy coś w ten deseń.”
Wracam do domu, odstawiam kosz z opałem pod piec i spadam do pokoju ogrzać palce u dłoni. Fala gorąca dosłownie wstrząsa ciałem, jest to bardzo przyjemne. Kolejny cytat: „ A teraz moje palce wyraźnie odbijają się od ekranu dotykowego. Akcja- reakcja i tak dalej... czuję oddziaływanie zwrotne ekranu na palce, że ja go dotykam i on dotyka mnie!”
Potem mam rozkminę mówiącą, iż palenie jest jak zwiedzanie nowych krajów- z każdym krajem odkrywasz coś nowego. A jeżeli byłoby nieskończoność krajów, które moglibyśmy bez liku wymyślać? A jakbyśmy mogli zwiedzać światy stworzone przez wyobraźnię innych? Porównałem mój stan do zwiedzania światów z innymi prawami fizyki. Być może tym właśnie jest palenie mj? Być może dostajesz namiastkę wejścia w dowolny, stworzony swoim umysłem świat? Zauważyliście, że każdy na mj ma z lekka inne efekty? Mój wujek Izydor nie należy do ludzi najinteligentniejszych i odczuwa głównie fizyczne objawy, śmiech i luz. Mój kumpel Kleofas z kolei jest mocno inteligentny i ma wiele przywidzeń, synestezje (opiszę jego najlepszego tripa niedługo, też używał NPP), taką dezorientację jak ja, czy też podróżowanie do innych stanów umysłu. Być może im inteligentniejszy człowiek i im abstrakcyjnej myśli, tym lepsze stany ma? Nawet fazy bez NPP są u mnie i Kleofasa lepsze niż u Izydora i naszych eufemizując „mało rozumnych” kolegów. Na samym MJ (bez NPP) oczywiście ciężko o coś mocno nietypowego, więc ja się żywię tym wspaniałym spalaczem przed paleniem :)
Kolejne nagranie głosowe ukazuje moją rozmowę z Izydorem. Wchodzi on do pokoju i zajmuje moje łóżko.
-Czemu mi się tu władowałeś?!
-Bo masz ciepłą pościel, wypie**laj!
-Ale kurde...
-W co grałeś?
-No w nic
-Ale widziałem! Grałeś w coś!
-Nie, na gg pisałem do Kleofasa!
-Grałeś w jakieś motorki!!
-Haha spizdgałeś się, jaja se robisz czy co?
-Jaja? Jeść mi się chce, gastro masz?
-Nie.
Potem czytam 4 kawały, dwa z nich niemiłosiernie mnie śmieszą, a pozostałe 2 zarówno mnie, jak i Izydora.
Następnie stało się coś, co nadaje mojej fazie ocenę 10/10, a mianowicie: Złapałem się za włosy i pociągnąłem lekko. Całą głowę przeszedł fenomenalny dreszcz przyjemności. Potem przez 5 minut ciągnąłem się za włosy i ze łzami szczęścia w oczach mówiłem: „Jezu jak orgazm głowy!” O tak, było to uczucie wspaniałe, nawet lepsze niż orgazm, bo nowe :D Centralnie ośrodkiem przyjemności stała się czaszka, po niej przepływał strumień cholernie przyjemnego doznania, którego niestety nie opiszę. Mogę to jedynie nazwać „Orgazm głowy”. Kręciłem głową, drapałem się po włosach, skubałem kosmyki... no po prostu każda czynność angażująca włosy powodowała odczucia rozkoszy. Teraz czas na dialog z wujem:
I:-...i tyle ryżu, jeszcze kurczaka dodałem, warzywka... normalnie najadłem się, ale dalej chcę jeść, chociaż jestem pełny!
Ja:- Nie do uwierzenia.... Ej weź się pociągnij za włosy i zobacz...
-Nie słuchałeś mnie teraz?!
-Yyyy, ale co?
-Spier**laj!
-Ale jakbyś miał takie na głowie....
-Weź ty się je**j w tę głowę i ci przejdzie! Ej kici kici! (woła kota)
-Nie ma tu kota...
-Przeszedł tu...
-To tylko poświata wytworzona... przez umysł ku**a! Ha ha!
-Ej czuję się taki zlodowacony jak era zlodowacenia!
-A ja ciepły jak... gorąco!
-A mi tak napuchła głowa!
-Mi też!
-A i jeszcze wszystko w środku mi urosło!
-No ja też!!
Kolejne nagranie: Przypominam sobie skrótowo całego tripa, wyrażam swoje szczęście, piję sobie koktajl truskawkowy... wydaje mi się mocno kwaśny.
„A może bym teraz pograł w CSa? (oczywiście nie mam dobrych zdolności, więc gram na boty :D) Maks 2 zginięcia, bo nie chcę marnować fazy na granie. Jest godzina 16:41, a faza zaczęła się około 14:50... za dziesięć minut minie dwie godziny, zostało mi półtora godziny maks.” chwila przerwy, po czym: „Bardzo dobry ten szejk! Nie to, że typowo słodki, ale taki wzmocniony, odświeżający! Co ja tu jeszcze jadłem... a, masło orzechowe! Było tak zaje**ście dobre i kremowe... no cud!”
I tu kończą się nagrania. Resztę fazy spędzam w łóżku słuchając „Epic uplifting motivational music mix” na YT i z zamkniętymi oczami starając się wczuć w klimat muzyczki. Jest podniosła, pozytywnie pobudzająca i piękna w brzmieniu. Wyobrażam sobie różne wersje mnie, różne wersje przyszłości i kreuję wyraźny jak nigdy świat marzeń. Bardzo podoba mi się takie bujanie w obłokach. Podczas normalnego życia czas mnie goni, wszędzie presja i oczekiwania, muszę coś robić... a po zjaraniu się czas spowalnia, wszystko jest obojętne i świat spokojnieje. Już nie czuję setek stresujących myśli... mogę po prostu mieć wyrąbane. Dlatego też zapewne moje wyobrażania były tak dokładne i miłe- nic mi nie przeszkadzało w kształtowaniu ich. Końcówki faz po Cannabis zawsze są dla mnie okazją do lekko depresyjnych, aczkolwiek pozytywnych przemyśleń i oddalenia się w świat marzeń.
Okresy post-tripowe są jak dla mnie męczące. Nie mam po powrocie do stanu normalnego na nic ochoty, czuję się zmęczony i smutny. Niemniej całość tripa podsumowuję jednym krótkim słowem: BOMBA!
- 21404 odsłony
Odpowiedzi
Super!
zajebisty trip report stary ! ;). Sam chciałbym poczuć się tak jak kiedyś za czasów pierwszego palenia... Gdzie dokładnie dostać takie tableteczki? muszę je wypróbować
To nie zczaiłeś że cały ten
To nie zczaiłeś że cały ten trip raport to po prostu reklama tabletek?
?
to po co zatwierdzacie reklamy?
Żart. Choć, czy ja wiem?...
Żart. Choć, czy ja wiem?...
Haha
Może i brzmi jak reklama, niemniej nią nie jest xD Jak ktoś chce, to kupi TS, jak nie, to nie. Ja tylko dostarczyłem wam wiedzy o ich działaniu, choć nie mówię, że na wszystkich zadziała. Pewne jest, że jakiś procent z was napewno poczuje różnicę :P
https://youtu.be/0_h4wFXMazk
Zapomnij
Jakoś tak wydaje mi sie że te tableteczki mają tu najmniejszy wpływ na faze, a już napewno nie poczujesz sie po nich jak przy pierwszych paleniach. To siedzi w głowie i tylko dłuuuuga przerwa może pomóc.
Kiedyś sie tak naćpam że wytrzeźwieje
Tableteczki
Możesz je kupić w sklepie sportowym, napewno jakiś w mieście masz. Jak nie wiesz gdzie, spytaj kolegę amatora siłowni (każdy pewnie takiego zna) i on Ci powie :) Są też na allegro i w innych sklepach internstowych. Trzymam kciuki, oby i Tobie pomogły zawyżyć doznania na paleniu :D
https://youtu.be/0_h4wFXMazk