pierwsze kroki na zielonej ścieżce
detale
raporty unknown
- Jak zostać G-łupawym B-ambrem L-unatycznym (krótki poradnik)
- Zoologiczno spirytualny trip na benzydaminie
- Do czego służy otwieracz???
- Podróż barką
- DXM - moja miłość skończyła się tragedią.
- To chyba Bóg...
- DOI - SROI (Pyndolowe Stany Po Umyciu Pach)
- Tramal wciąga.. 500mg
- Jak się nie nudzić, czyli DXMowe wagary.
- Tramadol test trip
pierwsze kroki na zielonej ścieżce
podobne
Juz od dawna planowalem zapalic MJ...pierwszy raz. Bez zadnych obaw czy
wahan, po prostu bylem zdecydowany aby w koncu to zrobic. Jednak prawdziwym
uzywkowiczom zawsze wiatr w oczy...po wysluchaniu wszelkich rad co do
pierwszego razu, postanowilem zapalic w samotnosci, jednak jeszcze nie
wiedzialem kiedy przejde ten chrzest. Wczesniej mialem wiele problemow z
zalatwieniem ziela, ale tak to juz jest, kiedy nie ma sie zbyt duzych
znajomosci...juz prawie dawalem za wygrana, gdy nagle przyjaciolka
zaproponowala, ze moze zalatwic co nieco i wtedy razem zapalimy. W koncu
dostalem maly woreczek z zielonkawa zawartoscia...inicjacja miala odbyc sie
nastepnego dnia zaraz po lekcjach, ale...poprzedniego dnia wieczorem,
postanowilem sam sprobowac. 2 machy, tak tuz przed snem. I nic. Poczulem
delikatny zamet w glowie i dziwne "przytkanie w plucach". Pomyslalem, nie to
nie, moze THC mnie dzisiaj nie lubi. W koncu zazwyczaj za pierwszym razem
nie zawsze sie cos poczuje. Poprawie jutro. W koncu nadeszla upragniona
chwila. Po lekcjach pojechalismy do mnie do domu w celu odurzenia sie. W
sumie 5 osob (3 - MJ, a 2 - alkohol). Siedzimy, ogladamy TV, muzyka
gra...lufa juz nabita. Jeszcze chwila i juz...pierwszy mach. Siedze
nic....drugi...nic.....trzeci....nic...W tym momencie zobaczylem, ze wszyscy
sa juz rowno upaleni, a ja nadal nic...nawet nie zwrocilem uwagi, ze reszta
dalej pali. Wszyscy sie smieja, a mnie nic nie bierze. Postanowilem troche
odczekac. Nagle moj kumpel zaczal wkrecac jakies paranoje, ze zaraz ktos
przyjdzie itd...i nagle slysze dzwonek do drzwi. Poszedlem, ale nie
zobaczylem nikogo. Pozniej slyszalem dzwonek wiele razy, to jakies pukanie,
ale juz nie zwracalem na to uwagi. Poniewaz atmosfera robila sie dosyc
nieprzyjemna, wiec postanowilismy zmienic miejsce i pojechac do pubu.
Wsiedlismy do taksowki i jedziemy, oni z tylu, a ja z przodu. Slyszalem, ze
o czyms rozmawiali (jak sie okazalo mieli rozne zwidy i omamy), ale ja nie
zwracalem na to uwagi. Jechalismy przez centrum miasta (ok. 30 km/h), a mi
sie wydawalo jakby to bylo 160. Widzialem tylko migajacy asfalt i jakies
dziwnie ostre zakrety, choc w rzeczywistosci droga byla prosta. Nagle
poczulem dziwny cieply punkt, gdzies w okolicy brzucha, ktory zaczal sie
przemieszczac po calym ciele. Zaczalem myslec o tym punkcie, ale w koncu
dojechalismy na miejsce. Co dziwne, palilismy to samo. Wszyscy mieli
niepohamowana smiechawe, a ja nie. Po 2 godzinach wszystko minelo, a ja
uznalem, ze nadal nie przezylem chrztu. Punkt kulminacyjny mial nastapic
nastepnego dnia na koncercie. Zaczelo sie lajtowo - piwo...2....3...bawilem
sie swietnie. Z czasem faza alkoholowa przeszla, a poniewaz nie chcialem juz
wydawac kasy na piwo, postanowiem zapalic. Wzialem 2 machy gdzies w lazience
i wrocilem na swoje miejsce...usiadlem. Po okolo 2 minutach poczulem TO.
Tak - poczulem spotegowane dzialanie alkoholu. Powoli zaczalem osuwac sie z
krzesla. Podobno zrobilem sie blady...ogolnie tez czulem sie paskudnie.
Dziwna sila przyciagala mnie do ziemi i nie pozwolila sie ruszyc. Po jakims
czasie kierunek sily zmienil sie. Teraz cos mnie pchalo, abym wstal, a
najlepiej od razu odlecial. Niestety zapewne to samo czula moja tresc
zoladkowa, wiec szybko wrocilem do lazienki. Po drodze poczulem jeszcze raz
ta znajoma sile, ktora teraz atakowala mnie ze wszystkich stron, jakby chcac
obrocic. Oczywiscie w lazience stalo sie to czego sie spodziewalem. Bomba.
Jednak wcale to nie polepszylo mojego samopoczucia. Pamietam, ze gdy
siedzialem w lazience, zadzwonil telefon w mojej kieszeni. Nie odebralem, w
koncu przestal dzwonic...jednak sam dzwiek dzwonka otaczal mnie przez caly
czas. Poniewaz koncert nam sie znudzil, postanowilismy zmienic lokal.
Po drodze wyjatkowo fascynowaly mnie swiatla samochodow. Pamietam ze
przygladalem sie im uwaznie. Dopiero w piatym pubie znalezlismy jakies wolne
miejsce. Od razu usiadlem i spuscilem glowe...tamtejszy klimat jakby mnie
przytlaczal. Nie mialem ochoty na rozmowe z nikim. Troche chcialo mi sie
spac. Wylaczylem sie od reszty towarzystwa i myslalem, niestety nie pamietam
o czym. Dopiero gdy wszyscy wyszlismy na otwarta przestrzen, poczulem sie
lepiej. Jakby po wiekszej ilosci alkoholu, wiem ze szedlem niezbyt prosto.
Gdy wrocilem do domu, bylem strasznie zmeczony. Jeszcze tylko cos zjadlem i
padlem na lozko...i tak minela moja pierwsza przygoda z marihuana...i na
pewno nie ostatnia.
- 7384 odsłony