czyściec
czyściec
podobne
Zaczęło się, gdy kolega zadzwonił na telefon. Ubrałem się w miarę ciepło, żeby móc przeczekać fazę na dworze. Zwykle po dwóch lufkach upchanych na maksa miałem wyostrzone zmysły i potężny chillout. Tym razem wszystko miało być inaczej.
16:20 - cztery wiadra gotowe do konsumpcji, po dwa na łeb.
Staram się trzymać tak długo, jak tylko mogę - ledwo nie zemdlałem. Czekam kilka minut i zaczyna wjeżdżać faza. Przez chwilę czułem się jak w innym wymiarze, śmiałem się przez co najmniej 7 minut non-stop. W pewnym momencie kolega zaliczył glebę i postanowiliśmy opuścić jego mieszkanie. Przed wyjściem z domu moja ręka zmieniła się w rękę ludzika lego, a otoczenie dookoła stało się czymś w rodzaju mechanicznego labiryntu. Widziałem rzeczy czując, że już kiedyś je widziałem. Wtedy rozpoczął się terror.
Pojawił się okrąg, który jakby penetrował moją głowę. Doszliśmy wtedy do lasu, w którym położyłem się, aby odpocząć. Poczułem wtedy, że umieram; serce waliło mi jak po kosmicznej dawce adrenaliny.
Nie mogłem walczyć z uczuciem, iż jest to tylko faza. Zostałem pochłonięty przez mój własny umysł. W pewnym momencie uświadomiłem sobie, że najpewniej umarłem i pomyślałem o bliskich osobach, które będą cierpiały przez moją śmierć, widziałem ziomka, który zgonował nieopodal mnie; najpewniej nie przeżywał tego, co ja. Cały czas widziałem jakieś dziwne kręgi oraz znaki zmierzające przez ciemność do mojego mózgu. Później przyszła myśl iż jestem w piekle i wszystko to, co widziałem, jest w pewnym sensie cierpieniem, które będę doświadczał przez wieki.
Starałem się przemóc tę myśl, wyobrażając sobie, że jakimś cudem muszę się zestarzeć, więc najprawdopodobniej jeszcze nie umarłem. Później ziomek postanowił, że schowamy się w bunkrach zrobionych w środku lasu. Poczułem wtedy, że muszę wrócić i zasnąć w domu, bo w bunkrze nie jestem bezpieczny...
Na drugi dzień nie miałem zamuły czy czegoś w tym rodzaju, ale wspomnienia z bad tripa zostaną już na zawszę w głowie.
- 4844 odsłony