atak serca
detale
raporty unknown
- Jak zostać G-łupawym B-ambrem L-unatycznym (krótki poradnik)
- Zoologiczno spirytualny trip na benzydaminie
- Do czego służy otwieracz???
- Podróż barką
- DXM - moja miłość skończyła się tragedią.
- To chyba Bóg...
- DOI - SROI (Pyndolowe Stany Po Umyciu Pach)
- Tramal wciąga.. 500mg
- Jak się nie nudzić, czyli DXMowe wagary.
- Tramadol test trip
atak serca
podobne
Bardzo dawno temu wybrałem się na obóz żeglarski nad Wdzydze (to takie duże jezioro koło Kościeżyny - woj. gdańskie). Oczywiście na obozie ponowały jasne zasady: żadnego alkoholu, fajek, nie mówiąc już o dragach. A że organizator był trochę pojebany to przestrzegał tych zasad, w każdym razie trzeba było strasznie uważać. Do wyjazdu długo się przygotowywałem i ostatecznie zabrałem kilka lufek i ze 4 gramy dobrego skunika. Jedengo wieczora uznałem, że czas już iść przypalić. Było już ciemno i niepostrzeżenie mogłem się oddalić z obozu. Wcześniej zrobiłem rundkę i zapytałem czy ktoś jeszcze reflektuje. Ponieważ nie było chętnych poszedłem sam.
Paliłem dosyć dużo i długo, będzie pare lufek. W końcu postanowiłem wracać (do obozu bylo z 300m). Najpierw wydawało mi się, że idzie szef obozu więc się schowałem w krzakach. Siedziałem tam z 20 minut. Potem maskując się dotarłem jakoś do namiotu. Bałem się, że kierownik wezwie mnie i zapyta gdzie byłem i co robiłem a tego testu już bym nie przeszedł. Byłem zbyt nafazowany by coś powiedzieć. Na szczęście znalazłem się w środku namiotu w ciepłym śpiworze.
Ale wtedy zaczeła się dopiero jazda...Właczyłem walkman`a. Słuchałem głośno muzyki, w pewnym momencie gwałtownie ściszyłem. Poczułem paralizujący ból w okolicach serca. Skumałem, że to przez tą muzykę. Walkman działał jak respirator, ponieważ go wyłączyłem to już po mnie. Próbowałem dać muzykę głośniej, nie pomagało. Wtedy zrozumiałem - to zawał serca...
Czułem jak powoli tracę kontakt z rzeczywistością. Jak zamykają mi się oczy. Byłem pewien, że już nigdy ich nie otworzę. Oczami wyobraźni widziałem karetkę, która następnego ranka zabiera mnie sztywnego z namiotu. Widziałem płaczących rodziców. Sąsiadów, który mówili "kto by pomyślał, że takie pożądne dziecko może być narkomanem". Nauczycieli, którzy opowiadali o mnie dziennikarzom. I wreszcie znajomych płaczących. Niektórzy obwiniali siebie o wprowadzenie mnie w dragi. Czułem, że to już koniec mojego życia, że nie zdążyłem nic konkretnego osiągnąć. Ciało moje zostało w namiocie a ducha zaczął się gdzieś rozpływać...końca nie pamiętam...
Następnego ranka odziwo obudziłem się....pomyślałem "o, qrwa, ja żyję".
- 9552 odsłony