amsterdam adventures
detale
raporty unknown
- Jak zostać G-łupawym B-ambrem L-unatycznym (krótki poradnik)
- Zoologiczno spirytualny trip na benzydaminie
- Do czego służy otwieracz???
- Podróż barką
- DXM - moja miłość skończyła się tragedią.
- To chyba Bóg...
- DOI - SROI (Pyndolowe Stany Po Umyciu Pach)
- Tramal wciąga.. 500mg
- Jak się nie nudzić, czyli DXMowe wagary.
- Tramadol test trip
amsterdam adventures
podobne
Wczoraj wróciłem z miasta rozpusty i niekończącej się rozkoszy. Opowieści o tym mieście wysłuchiwałem od kilku lat i w końcu postanowiłem sam się przekonać co jest grane :).Opowiem o jednym z dni który spędziłem razem z paczką znajomych w Amsterdamie.
Ranek, ok godziny 10, pobudka, jakieś śniadanko i oczywiście dobre palonko (Jack Harer). Zaczyna się jazda bez trzymanki he he.... Ruszamy spacerkiem z kempingu w kierunku centrum. Oczywiście wszyscy mają bardzo dobre humory i zapowiada się zajebisty dzień :))). Dotarliśmy do promu (przewozi za friko do centrum) i tam pierwsza akcja - będziemy płynąć po morzu =) Załoga do żagli hi hi, wszyscy tak się nakręcili że przez kilkuminutową podróż promem czuliśmy się jak załoga statku wojennego z 18 wieku.
Mamy ze sobą footbolówę i po opuszczeniu promu zaczynamy grać na ulicy... wow wszyscy są mili i grają z nami w piłę. Docieramy do pierwszego z niekończącej się serii coffeeshopów i kupujemy po Space Cake`u (ciasto pieczone z marijuaną). Wcinamy i ruszamy dalej. Po jakiejś pół godz. stwierdzamy że ciastko kiepsko działa (tak nam się wydawało :) i zapalamy dobrą faję (Sensymilia) W baaaaardzo dobrych nastrojach ruszamy do muzeum Van Gogha (zajebiste - bardzo polecam) W środku dużo turystów i oczywiście kupa obrazów. Zwiedzamy sobie a tu nagle bum bum bum odzywa się ciasteczko :))) Muszę przyznać że kop był niezły... tak się nakręciliśmy że prawie zaczęliśmy grać w piłę w muzeum he he he. Spoko spoko, nie doszło do tego ale były niezłe jaja.
Późne popołudnie, ok 17, siedzimy w coffeeshopie Baraka słuchamy Reagge i palimy jointa wszyscy są nieźle ujarani i mają niezłe jazdy he he he. Powoli nakręcamy się na Red Light District (Czerwona Dzielnica) i w końcu ruszamy tam (bardzo ciężko było opuścić Barakę) WOW To po prostu trzeba zobaczyć. Laski stoją lub siedzą na wystawach i uśmiechają się do ciebie jak by chciały powiedzieć że zrobią ci dobrze za darmo. Ale niestety nie ma lekko, im ładniejsza tym droższa :( za 100 Gld można już się nieźle zabawić z bardzo fajną laską Łazimy tu i tam i oceniamy towarki, jeden z kumpli wypatrzył jakąś niezłą sztukę i tak się podpalił że wchodzi do środka :))) Wszyscy czekamy z niecierpliwością, po ok 10 min wychodzi i ... zapala faję he he. Mówi że to był jego najlepszy numerek, jest bardzo nakręcony. Zapalamy jointa i biegamy jak szaleni po czerwonej dzielnicy w poszukiwaniu odpowiednich towarów.
Noc, ok 2, jesteśmy zrąbani, przepaleni i chcemy luli :) Wracamy do bazy, jeszcze ostatnia faja przed snem (tym razem Northern Light) którą zapalamy przy promie. Przyłącza się do nas jakieś towarzystwo (chyba z Niemiec) 3 laski i jeden koleś. Wyciągają jointy i każdy z nich zapala jednego, po chwili jest już niezła impreza i rezygnujemy z powrotu do namiotów (fuck jestem już nieźle zmęczony) po jakiś 2 godz zabawy (niewiele z niej pamiętam:) docieramy na kemping i regenerujemy siły na następny dzień jazdy.
Tak właśnie wyglądają dni w Amsterdamie (jak dla mnie zajebiście). Wszystkim polecam wizytę w tym mieście. Jak drugować to tylko w Amsterdamie.
- 11122 odsłony