cudowne drzewa z mackami
detale
dwa jointy light zrobione w sumie z nie więcej niż 0,4 grama
lsd - raz pół roku wcześniej, doświadczenia mieszane z ciężarem na negatywne
raporty eutanazjusz
cudowne drzewa z mackami
podobne
Jak podałem w set 'n' setting nastawienie i anturaż były cudowne. Dzień z dawna oczekiwany i bardzo dokładnie zaplanowany (park, kino, koncert...).
10:30
Inauguracja, po kartoniku.
Następnie wyruszyliśmy do parku by pierwsze efekty uderzyły w naturze. Jeszcze przed natarciem zmian usiedliśmy na ławce i oglądneliśmy na Youtube "Cilit Bang techno remix". Polecam zapoznać się, ktoś kto próbował kwasu będzie mógł sobie wyobrazić jakie mogły być następstwa po wpadnięciu w trip. Pojawiły się pierwsze efekty. Totalne rozluźnienie i śmiechawka. Twarze ludzi zaczęły się robić jakieś takie dziwne. Każdy liść i źdźbło trawy zaczęły mieć bardzo wyraźne kontury, wszystko wyglądało jak na ekspresjonistycznym obrazie. Światło było niezwykle intensywne. Ruszyliśmy dalej po parku. Na następnej ławce każdy z nas wyciągnął swoją muzę na słuchawki. U mnie było to "Les Toreadors" z opery "Carmen" Bizeta. Słuchałem tego przez godzinę w kółko (utwór ma nieco ponad 3 minuty...). Odczuwanie temperatury się zmieniło. Pojawiła się lekka synestezja (np ciepła od słońca noga wydawała się jakaś "metaliczna"). W pewnej chwili poczułem potrzebę oddalenia się by następnie rozpędzić się i przeskoczyć ławkę na której siedzi kolega). Tak też uczyniłem co obojgu wydało się niezwykle spektakularne. Po chwili oddaliliśmy na krakowskie błonia - jeden z głównych punktów dnia.
13:00
błonia.
Najpierw zasiedliśmy na kolejnej ławce. Obserwowaliśmy przez chwilę dziwne twarze ludzi i pokraczne dla nas kształty samochodów. Każdy dalej z muzyką na uszach. Udaliśmy się na środek polany jaką są błonia i odpaliliśmy uprzednio przygotowanego skręta :) łączenie tych dwóch substancji (maria z kwasem) było dla nas nowością. Dla mnie kwas zwiększył odprężające działanie lola. Położyliśmy się na trawie i przez chwile rozmawialiśmy, zadzwoniło nawet kilka osób więc prowadziliśmy dość rachityczne rozmowy (obsesyjnie wszystko nagrywalismy jako wspomnienia). Następnie ponownie z muzyką (u mnie teraz Michel Camilo) zalegliśmy na plecach by podziwiać chmury. Tu nastąpiła u mnie faza kulminacyjna. Chmury przybierały niesamowite kształty. Drzewa otaczające nas zewsząd w dużej odległości od nas wyglądały jak armia wielkich twarzy składających się z fraktalów i z mackami wokół głowy. Coś na kształt Latającego Potwora Spaghetti składającego się z nieustannie zmieniających położenie lodowych kwadracików. Było to niesamowicie przyjemne. Leżeliśmy tak około 2,5 - 3 godzin po czym udaliśmy się do kina na film "Iluzja". Strasznie popierdolone doświadczenie. Po drodze musieliśmy często przystawać żeby odpocząć. Miasto zdawało się takie "brudne" i zakurzone. Synestezja - kurz smakiem brązu). Miałem dziwne uczucia w brzuchu.
17:00
Galeria Handlowa i film
W galerii stwierdzilismy, że może warto było by coś zjeść żeby nie zdechnąć (nic w ustach od dnia poprzedniego z wyjątkiem drobnych ilości wody). Kupiliśmy po sałatce (grecka i jakaś jeszcze). To był błąd. Już z poprzedniego kwasu pamiętalismy, że jedzenie jest bardzo trudne w tym stanie. W tej chwili było to niewykonalne. W przeciągu pół godziny zjadłem jedną ćwiartkę pomidora, plasterek ogórka i dwa skraweczki sałaty. Kolega podobnie. Dlatego też praktycznie cały nasz lunch w kuble na śmieci.
Ludzie mieli okropnie dziwne twarze. Nie lubie tłumu więc czułem się przytłoczony taką ilością ludzi. Wszędzie głośno, dużo światła i huku, nieciekawie. My sami nie mogliśmy wyglądać za dobrze w dziwnej kolorystyce ubrań jakie nałożyliśmy na ten dzień, w ogromnych ja czarnych, kolega cytrynowych okularach przeciwsłonecznych, totalnie spaleni słońcem, dziwnie rozglądający się po ludziach. Przed kinem nabyliśmy kilka kinderbueno i skittlesy. Skittlesy były nieziemskie, każdy wywoływał inną feerię barw.
Sam film zawierał masę efektów świetlnych więc pamiętam tylko jeden wielki, kolorowy chaos. Po filmie zamierzaliśmy udać się na koncert jednak po drodze na kazimierz otrzymaliśmy telefon od znajomego co siedział na błoniach z dziewczyną i pytał czy nie dołączymy. Wzięliśmy więc taksówkę (przedziwny zdawał nam się ten stary merc z brązową tapicerką w środku). Podróż była niesamowicie ekscytująca, odbywałą się w kosmicznej niemal prędkości. Potem niesamowite efekty substancji zaczęły puszczać. Przestało być tęczowo, nie było synestezji.
20:00
rozbudowane grono towarzyskie oraz solo
po krótkich pogaduchach przerwanych przez atak hordy komarów udaliśmy się taksówką do mieszkania znajomych gdzie słuchaliśmy muzyki oraz zapaliliśmy kolejnego skręta. Było bardzo przyjemnie. Siedzieliśmy tam dłuższy czas gadając i patrząc się zdumionym wzrokiem po wszystko. po około może 3 godzinach rozeszliśmy się, każdy w swoją stronę. Ja wróciłem do mieszkania gdzie od około godziny 23:30 do około 5:00 buszowałem po internecie. Następnie poszedłem spać. Następnego dnia czułem się leniwie i przyjemnie.
Podsumowanie:
Trip wspominam jako pozytywny. Pozostawił niemal same pozytywne uczucia. Połączenie kwasu i marii uważam za fenomenalne. Polecam.
eutanazjusz
- 7101 odsłon