marihuana dobra także w samotności
detale
marihuana dobra także w samotności
podobne
Zamierzam opisać tutaj moje któreś z rzędu spotkanie z marihuaną. Postanowiłem tym razem zapalić porcję samemu w domu, bez udziału osób trzecich. Byłem ciekaw różnicy w przeżyciach, chociaż słyszałem wiele negatywnych opinii o paleniu w samotności.
Tego dnia postanowiłem poczekać do godziny 16.00 i dopiero wtedy przystąpić do działania. Kiedy nadszedł czas, wyjąłem uprzednio ubitą lufkę z mj i podszedłem do okna aby nie zadymić pokoju. Zazwyczaj paląc mj zdarzało mi się robić wielkie buchy, przez co ziele szybko się kończyło. Tym razem postanowiłem robić mniejsze i wyszło mi ich dokładnie 9.
Wiele czytałem o mj i dowiedziałem się, że przetrzymywanie dymu w płucach w celu uzyskaniu mocniejszej fazy, jak czyni wielu użytkowników, jest tylko mitem. Thc dostaje się do płuc bardzo szybko i niepotrzebnym jest wstrzymywać powietrze. Ja jednak robiłem to z przyzwyczajenia.
Po całkowitym spaleniu działki już odczuwalny był efekt spowolnienia rzeczywistości i ogólnego rozluźnienia jak to zazwyczaj bywa. Postanowiłem usiąść przed komputerem i delektować się tym, co mnie czeka. Komputer był tylko losowym zajęciem, nie robiłem przy nim nic specjalnego tylko starałem się skupić na fazie.
Oprócz wspomnianego wcześniej rozluźnienia pojawiły się także ciężkie powieki (kolejny znak rozpoznawczy po mj). Zawsze mam odczucie pieczenia, jednak nie jest to nieprzyjemne. Jeśli mowa już o fizycznym aspektach tripu, to niemalże za każdym razem po wypaleniu mj miewam drgawki na całym ciele. Występują bardzo nierównomiernie i raczej zachwycają, a nie niepokoją.
Teraz przejdę do bardziej psychicznych odczuć. Dla klimatu zgasiłem światło, miałem pod rękoma colę i chipsy, bo z doświadczenia wiem, że apetyt po zielu jest nieziemski. Biorąc do ust jednego chipsa potrafiłem delektować się nim przez 15 minut, tak samo z łykiem napoju. Zjadłem wszystko i wciąż było mi mało, ale do dalszej części gastro przejdę później.
W pokoju panowała ciemność, bo godzina czasu zleciała mi na jedzeniu chipsów i gapieniu się w ekran. Doświadczyłem wtedy wielu ciekawych przeżyć. Kiedy przez cały czas towarzyszyło mi uczucie 'pływania w przestrzeni' potrafiłem wmówić sobie wiele rzeczy, które uznawałem za prawdziwe. Przykładem może być yeti, który przez kolejne godziny chodził po moim domu. Nie dostrzegałem go jednak wierzyłem w jego istnienie i bałem się wyjść z pokoju. Włączyłem więc wikipedie i odruchowo wpisałem układ słoneczny ( nie mam pojęcia czemu ). Otworzyłem zdjęcie tegoż układu i dosłownie widziałem rozgrywające się tam bitwy kosmiczne. Później doszło do tego opanowanie wszechświata przez kolonie psów z innej planety (bodajże Marsa). Tego typu przedziwnych sytuacji było sporo, a ja wciąż śmiałem się z głupoty moich działań.
W końcu postanowiłem opuścić pokój nie zważając na czychającego w ciemnościach yeti. Kiedy gwałtownie wstałem zauważyłem lekkie zachwianie obrazu, zakręciło mi się w głowie, jednakże było to przyjemne uczucie. Idąc miałem wrażenie, jakbym płynął powoli do przodu. Nie nękały mnie żadne złe myśli, a często takie miewam. Schodząc na dół po schodach czułem, że sprawia mi to ogromną przyjemność. Byłem najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi. Jeden krok za drugim stawiany bardzo powoli dawał niesamowitą radość. W końcu dotarłem do kuchni gdzie spędziłem chyba godzinę, a planowałem iść tylko na 5 minut przekąsić coś na szybko.
Wspomnę tu o dalszym gastro, jednak nie chcę się rozpisywać. Zrobiłem sobie 6 grzanek. Posmarowałem masłem, posypałem wszystkimi dostępnymi w kuchni ziołami, na to ser, szynka, keczup, musztarda, parówki i jakiś sos znaleziony w lodówce. Wyśmienicie smakowało jednak na codzień nie jadam takich rzeczy. Później dołożyłem jeszcze 2 grzanki, tym razem polałem je sosem toffi, co było jeszcze smaczniejsze. Po takiej potężnej dawce smaków wróciłem do pokoju i siadłem przed komputerem. Rozpierała mnie radość, wszechogarniająca euforia. Umysł był czysty od wszelkich myśli, jednak ciężko było mi się na czymkolwiek skupić, a także zauważyłem lekkie pogorszenie pamięci ( czasem nie pamiętałem co robiłem dosłownie przed chwilą )
Mimo, że nie jestem żadnym malarzem, grafikiem ani artystą to nagle dopadła mnie chęć tworzenia sztuki. Naszykowałem więc kartkę papieru, ołówek i zacząłem coś rysować. Czułem się wtedy potężny, miałem wrażenie, że tworzę drugą rzeczywistość. Wszystko co rysowałem było bardzo realistyczne, jednak teraz patrząc na te rysunki stwierdzam, że są na poziomie dziecka, które w życiu nie miało styczności z ołówkiem. Schowałem je na dnie szafki i zacząłem robić coś przy komputerze. Szczyt całej fazy już minął i teraz tylko moje ciało ogarniało błogie uczucie radości.
Wszystko trwało około 3-4 godziny, nie doznałem żadnych negatywnych skutków mj. Ogólnie polecam głodnym nowych doświadczeń, gdyż wszystkie 'przygody' były warte swej ceny. A myśli występujące na 'haju' są niezapomniane.
- 21138 odsłon
Odpowiedzi
Back to past
Dobry trip report- Taki sensualny powrót do miłej "psychodelicznej" przeszłości. Ładnie opisany, lekko, bez lania wody