Znowu widzę pułkownika B. — olbrzymia kupa płynnych świń wylała mu się z lewego oka, które zniekształciło się przy tym w sposób potworny. Scena teatralna — na niej potwory sztuczne. Ohydny świnio ryj w zielonej konfederatce z piórkiem. (Witkacy, Peyotl)
Kanał RSS neurogroove

historia mojego upadku po acodinie

detale

Substancja wiodąca:
Apteka:
Dawkowanie:
Do 900 mg
Rodzaj przeżycia:
Set&Setting:
Różne
Wiek:
22 lat
Doświadczenie:
Dxm wiele razy, marichuana sporo razy, amfetamina kilka razy, alkochol sporo razy, parę razy tramadol, kodeina, pseudoefedryna

historia mojego upadku po acodinie

Historia mojego upadku po Acodinie.

 

Raport z ponad 6 lat ćpania.

 

 

 

Witajcie, dzisiaj a dokładnie dnia 17 stycznia 2019 roku spisuję ten raport. Jest to bardzo dziwny okres mojego życia i w związku sam raport może wyjść mi dosyć chaotyczny ale na pewno nie będzie bezwartościowy. Będzie to też dość intymne ale mam ogromną chęć podzielenia się swoimi doświadczeniami.

 

Postaram się tutaj opisać ostatnie 6 i trochę lat mojego życia. Stosunkowo niedawno skończyłem 22 lata więc jestem dość młody ale niech was to nie zrazi. Przez te kilka lat zdążyłem zwiedzić przedziwne zakamarki mojej psychiki i czuję, że cienka linia dzieli mnie od samego dna.

Postaram się to zrobić dość zwięźle i zależy mi aby ten raport był przestrogą dla osób które jeszcze nie wpadły w silne uzależnienie psychiczne od tych magicznych tabletek.

 

Zaczęło się u mnie dość niewinnie chwilę przed tym jak wybiło mi 16 lat. Szukałem czegoś w internecie i tak trafiłem na hyperreal’a a tu z kolei przeczytałem o dxm. Spróbowałem na pierwszy raz 150mg i już wiedziałem, że na jednym razie się nie skończy ale jeszcze wtedy wierzyłem, że na pewno nie dam się uzależnić.

 

I tak wpadłem od razu w swój pierwszy ciąg dexowy który trwał około 6 miesięcy(1 klasa technikum). Brałem maksymalnie do 5 razy w tygodniu praktycznie co tydzień. Bardzo powoli zwiększałem dawki. Zacząłem, jak już wyżej wspomniałem, od 150 mg i średnio po kilku tygodniach podnosiłem ilość o 5 tabletek aż doszedłem do ilości 30/35 czyli do ok 500 mg.

Takich cugów było jeszcze wiele ale o tym później.

 

W tamtym okresie brałem w przeróżnych okolicznościach. Chodziłem naćpany do szkoły nawet po 300-450mg. Do dziś nie rozumiem jak osoba ważąca w okolicach 53kg mogła bez żadnych przeszkód funkcjonować w szkole w takim stanie. Wtedy jeszcze nie wiedziałem o dorzucaniu które niweluje wymioty więc często też w szkole chodziłem wymiotować do toalety.

 

Naćpany chodziłem do kumpli, naćpany nawet byłem u babci. Chciałem w tym stanie zwiedzać i doświadczać. Nie chciałem być trzeźwy.

 

Zmiana jaka pojawiła się w moim zachowaniu na pewno była zauważalna ale i tak nikt z początku nie interweniował. Dopiero po 6 miesiącach gdy już nawet nie sprzątałem opakowań po tabletkach z pokoju moi rodzice zobaczyli, że coś jest nie tak i skończyło się na poważnej rozmowie, moim płaczu i na obietnicach poprawy.

Poza dxm próbowałem też marichuany parę razy więc poza opakowaniami rodzice znaleźli też fifki ale skupię się tu tylko na acodinie bo to on zdominował moje życie.

 

Doświadczyłem wtedy wielu dziwnych mistycznych dla mnie wydarzeń. Zdarzało mi się w miejscach publicznych wychodzić z ciała i obserwować wszystko z góry. W moim mniemaniu wychodziłem z jakiegoś matrixa ale możliwe po prostu, że traciłem kontakt z rzeczywistością.

 

Gdy wspominam tamte czasy mam wrażenie, że to był najpiękniejszy okres mojego życia.

Jeśli ktoś zastanawiałby się skąd miałem na to ćpanie tyle pieniędzy to odpowiedź jest bardzo prosta. Od wielu lat oszczędzałem jakbym podświadomie wiedział, że pieniądze do czegoś będą mi potrzebne. Na tabletki wydawałem wszystko. Przez te wszystkie lata wydałem na nie lekką rękom wiele tysięcy, które pochodziły także z moich późniejszych pracy zarobkowych.

 

Stopniowo miałem coraz mniejszą motywację do zewnętrznych aktywności i coraz bardziej się izolowałem. Interesowałem się duchowością, rozwojem i chciałem poznać odpowiedzi na dręczące mnie pytania. Acodin miał mi w tym pomóc.

 

W czasach technikum miałem jeszcze kilka takich już mniejszych prób zażywania gdzie dużo lepiej się kryłem tak, aby nikt się nie zorientował. Jednak były to tylko jakieś pojedyncze razy. Więc miałem wrażenie, że nałóg mnie opuszcza, aż do podjęcia moich pierwszych studiów gdzie przypomniałem sobie o moim kochanym leku na kaszel.

 

Na mojej pierwszej sesji popłynąłem i zacząłem znów regularnie brać i wpadłem tym samym w stan jakiejś dziwnej manii(oczywiście jest to tylko moja autodiagnoza).

Olałem studia całkowicie i przez jakiś miesiąc oszukiwałem rodziców, że radzę sobie okej gdy ja w tym czasie traciłem poczucie realności. Rzuciłem studia, rodzice się dowiedzieli, ja zacząłem szukać pracy.

Znalazłem ją i w międzyczasie oddawałem się wielu nowym pasjom, o których nigdy nie miałem pojęcia. Oczywiście cały czas przy tym będąc pod wpływem dxm.

 

Muszę wam powiedzieć, że zanim spróbowałem tego leku byłem dość nieśmiałą i skrytą osobą. Jednak dzięki niemu nabywałem pewności siebie i przełamywałem schematy w swojej głowie.

Zacząłem chodzić na imprezy, kontakty z ludźmi mi się polepszały. Wszystko szło do góry. Malowałem, pisałem książkę i opowiadania, uczyłem się nowych rzeczy, czytałem masę książek, trenowałem tak jak nigdy wcześniej. Acodin był moim lekiem na wszystko. Czułem się jak bohater filmu „Jestem Bogiem” albo bohaterka „Lucy”. Latałem ponad ziemią.

Flirtowałem z kobietami. Nie czułem kompletnie żadnych ograniczeń.

 

Czułem się coraz silniejszy, aż do wakacji, kiedy to wszystko runęło.

W pracy było coraz gorzej,parę razy byłem tam na afterglow po dxm i miałem dziwne schizy. Znów mentalnie byłem na dnie. . W końcu rzuciłem pracę, zacząłem mieć myśli samobójcze i w końcu targnąłem się na swoje życie.

 

I tak trafiłem do psychiatry i psychologa gdzie zacząłem terapię indywidualną. Najlepsze jest to, że od czasu tej sesji na studiach praktycznie dxm towarzyszy mi wciąż i nawet podczas terapii ćpałem. Oczywiście nikt się tego nie domyślił, a brałem ilości trochę większe niż kiedyś. Podchodziły one już do 900 mg co na moją masę ciała która podczas ćpania spada do 50 kg to jest sporo. Brałem takie ilości często. Stwierdzono mi zaburzenia osobowości ale to nie jest ważne ponieważ i tak gadałem jakieś pierdoły, ponieważ kłamanie wychodzi mi bardzo łatwo. Chyba nabyłem jakiegoś rodzaju niewrażliwości i mogę mówić cokolwiek komukolwiek patrząc się prosto w oczy i nawet nie mrugnąć. Przypominam że kiedyś byłem tak nieśmiały, że nie potrafiłem w ogóle patrzyć się ludziom w oczy.

 

Mam za sobą np. miesiąc ćpania dzień w dzień znacznych ilości bez ani dnia przerwy. Takie cugi to dla mnie normalna rzecz.

 

Moją ówczesną terapeutkę wspominam bardzo miło ale wiedząc, że raczej mi ona nie pomoże załatwiłem sobie miejsce na terapii grupowej. W sumie przerobiłem 6 intensywnych miesięcy takiej terapii(po 5 dni w tygodniu) i tam również oddawałem się swojemu nałogowi. Podczas tej terapii poznałem wiele interesujących osób i stałem się jeszcze bardziej śmiałą i komunikatywną osobą.

Zrozumiałem wiele schematów swojej psyche i na pewno trochę mi ta terapia pomogła.

 

Nikt mnie nie nakrył na braniu ponieważ bardzo się wycwaniłem. Nie brałem już w ciągu dnia, tylko w większości nocami. Bardzo dbałem o to aby sprzątać po sobie wszystko i, żeby nie zostawić ani jednego dowodu. W pewnym sensie śmieszy mnie to jak wszyscy wokoło są zaślepieni i jak nikt wciąż tego nie zauważył. Chyba złapałem też jakieś zaburzenie obsesyjno-kompulsywne ale to w sumie bardzo mi się przydaje.

 

Jestem przekonany, że bardzo duże znaczenie w tym wszystkim ma fakt, że ćpałem w okresie gdy dojrzewał mój organizm i z pewnością jakoś musiałem zaburzyć cały ten proces. Jestem tego pewien ponieważ to czuję i widzę. Widzę jak z osoby wrażliwej i ludzkiej stałem się osobą która praktycznie wszystko i wszystkich ma gdzieś. Stałem się osobą której w życiu bym nie zaufał.

 

Podczas ostatnich lat ćpania zacząłem dochodzić do bardzo dziwnych wniosków. Mam głębokie przekonanie, że żyjemy w jakieś symulacji. Zwiedzałem bardzo dziwne astralne miejsca i widziałem dziwne istoty.

Pod wpływem dxm podpisywałem pakty z szatanem, które oznaczałem własną krwią(piszę poważnie), bawiłem się tabliczkami ouija. Robiłem dziwne rytuały.

Często miewałem halucynacje i wrażenie, że ktoś jest przy mnie. W tym momencie mam silne wrażenie, że naprawdę zrobiłem coś czego robić nie powinienem ale nie cofnę czasu.

 

W tym momencie wciąż zażywam ten środek i w żaden sposób nie jestem w stanie przestać. Jestem na kolejnym kierunku studiów który prawdopodobnie także porzucę. Mam w planach spakować plecak i zostawić wszystko za sobą. Ten raport jest swego rodzaju próbą zamknięcia pewnego etapu. Już zacząłem się szykować do podróży więc prawdopodobnie skończę nie wiem gdzie. Nie wiem co się będzie ze mną działo ale wiem, że nie czuję się już zdolny do życia w tym systemie.

 

Być może zniszczyłem sobie psychikę, a być może w końcu przejrzałem na oczy.

Wczoraj po dxm poszedłem pod prysznic i dostałem dziwnych drgawek. Słyszałem głosy dochodzące ze ścian mówiące coś o tym, że jedzie pogotowie. Wkręciłem sobie, że zaraz umrę. Nic takiego się nie stało. Robotycznym krokiem wróciłem do pokoju. Usiadłem i kolejne głosy rozbrzmiały w mojej głowie.

Nie wiem czy to się często zdarza aczkolwiek już gdzieś obiło mi się o oczy, że nie tylko ja mam takie schizy po acodinie.

 

Myślę, że prawdopodobnie skończę jako jakiś kryminalista okradający apteki w poszukiwaniu kolejnych opakowań tego ścierwa. Czuję się po części oszukany, że dałem się nabrać na coś takiego. Że dałem się omamić tabletkom. Ale wiem, że to ja jestem za to odpowiedzialny.

Mam nadzieje, że kogoś zainspiruję tym raportem do zmiany swojego życia.

 

Wstępnie zaplanowałem, udać się na północ polski pieszo/autostopem. Wiem, że może to być kolejna nastrojowa górka gdzie czuję się nie wiadomo kim i po której może przyjść dół. Ale czuję, że jest to mi dość obojętne.

 

W tym momencie piszę będąc trzeźwym, ale za niedługo dorzucę 600 mg dxm i być może coś dopiszę. Na ten moment to tyle. Dziękuję za uwagę.

 

Jednak już was pożegnam. Cześć.

Substancja wiodąca: 
Rodzaj przeżycia: 
Wiek: 
22 lat
Set and setting: 
Różne
Ocena: 
Doświadczenie: 
Dxm wiele razy, marichuana sporo razy, amfetamina kilka razy, alkochol sporo razy, parę razy tramadol, kodeina, pseudoefedryna
Dawkowanie: 
Do 900 mg

Odpowiedzi

Piękne. 

Dzięki, pisałem to pod dziwnym natchnieniem jakby nie z tego świata.

Czytając Twój raport poczułem ulgę, jakby zostało powiedziane to, co męczy mnie od dobrych paru lat. Chciałbys umówić się na jakimś chacie? Bardzo zależy mi, żeby z Tobą popisać. Czuję, że to będzie niesamowicie wartościowa rozmowa.

Doświadczenie: Marihuana, MDMA, MDA, Ecstasy.

Wysłałem ci wiadomość prywatną. 

Też mam problem z dxmem i z kodeiną. W kółko rzucam jedno drugim... Miałeś kiedyś takie uczucie jakby Cię raził od środka i takie spięcie na nerwach po ciągu deksowym? 

Aktualnie rzucam obie substancje naltreksonem. Już próbowałam wziąć dxm po pominięciu dawki, ale to był jakiś koszmar. Jakby krew mi płonęła, żyły i serce. "Prąd" był nie do wytrzymania. To tak, jakbyś się kiedyś zastanawiał jak rzucić najskuteczniej. 

A co w ogóle z jakością fazy? Bo ja aktualnie praktycznie nic nie czuję, ale to mnie jakoś nie powatrzymywało... A przy większej ilości staje mi serce. 

Weź lsd, może ci pomoże przełamać uzależnienie i pokazać, że są ciekawsze i bezpieczniejsze alternatywy dla dxma.

lsd wcale nie jest takie bezpieczne... poza tym wątpie, żeby ktoś kto lubi deksa gustował w typowych psychodelikach. dysocjacja to coś innego, zupełnie innego 

Kolega jeszcze nie próbował żadnych psychedelików, więc sam nie wie, czy woli dysocjanty (dyso to takie ruskie wino musujące w porównaniu do prawdziwego szampana, jakim jest sajko). Patrząc na doświadczenie raczej apteczne + pospolita wszem i wobec Marihuanina + uliczne białe ścierwo, powątpiewam w możliwość organizacji LSD, chociaż na pewno warto się postarać. Jedynym niebezpieczeństwem przy LSD jesteś Ty sam, bo substancja sama w sobie jest bezpieczniejsza od kakao. Co nie zmienia faktu, że LSD jest puste. Grybki lepsze, a i rzadziej mogą zrobić kuku.

To tylko sen samoświadomości.

A napiłeś się kiedyś tego ruskiego wina, że masz porównanie? Jeśli wyjebałeś calą butlę, a potem sie zrzygałeś, to nic dziwnego, masz o owym winie takie a nie inne zdanie. Z resztą, samo porównanie sajko a dyso jest bezcelowe, bo to zupełnie inny rodzaj przyjemności i doświadczenia. Jakbym miał wybierać, co teraz zajebać (LSD czy kaszlaka) to szczerze mówiąc w chuj bym się wahał. Możesz się śmiać, Panie Specjalisto, ale to, co na deksie zwiedziłem, to moje ;D A dalekooo da się popłynąć. Nie mówię, że na LSD się nie da, ale to zupełnie inna podróż. 

 

Poza tym "kolega jeszcze nie próbował psychodelików" - a marihuaninka? ;D

Miłość ma tyle form, a tak trudno je rozwinąć.
Umierała stokroć, wciąż nie może zginąć.

Życie jest zbyt krótkie, by pić tanie wina. 

Tak - co zwiedziłeś to Twoje, a czy da się daleko popłynąć na deksie? :-D Hehehe Wybacz mi Aksamicie, że to napiszę, ale brak Ci skali, by zgadnąć, jak niedaleko da się polecieć na DXM. Lubisz dyso i ok. Poznałeś chociaż ketaminę? 

Ja mając do wyboru kwasa, albo kaszlaka wybrałbym trzeźwość. Jedno i drugie nie jest dla mnie warte zachodu. Jebał pies te wstęgi i fraktalki. Zjedz Grybki, to będziesz podziwiał wzory. Sięgniesz rdzenia (z daleka, bo z daleka, ale sięgniesz).

Są ludzie, którzy nie widzą różnicy między sajko, a dyso, bo jedno i drugie powoduje wizje. Dyso działa anestezyjnie i ogłupiająco, gdyż odcina sygnały z mózgu do ciała i ciała do mózgu - powoduje zanik synaps (usypia neuroprzekaźniki). Sajko pobudza synapsy (powoduje wzrost neuroprzekaźnika), więc przy sajko masz większy wgląd, odkrywasz to, co jest ukryte. Mówiąc po ludzku: dyso = czujesz mniej, sajko = czujesz więcej. 

Zresztą. Ja nic nie wiem i jestem tu tylko na chwilę. Nikogo nie chciałem urazić. Idź swoim tempem.

To tylko sen samoświadomości.

Szamanie jestem pod wrażeniem. Nie spodziewałem się po tobie takiego progresu, thumbs up!

Nie mogę zgodzić się, że dyso działa ogłupiająco ale yyyy AAAA eeee kij w to.

Nadal czekam na twoje raporty :( A przynajmniej jeden, z nas.

Miło, że czekasz. Mało mam czasu na pisanie obecnie, więc cierpliwości;-)

To tylko sen samoświadomości.

Przeczytałem całość. Uważam, że powinieneś poszukać pomocy. Pomocy u profesjonalisty. Nie słuchaj się ludzi, ktorzy pisali, abyś wziął lsd, by przełamać nałóg. To idiotyzm. Tego musisz dokonać na trzeźwo, a nie uciekać w inną używkę.

Ale skąd wiesz, że nie mam skali? Skąd wiesz, jak daleko bylem? To, że w Twojej opinii nie da się daleko wyjebać na deksie, nie znaczy, że się nie da. Bo przypominam- opinia jest nadal opinią. Nie byłeś w mojej głowie, a ja nie byłem w Twojej, więc żaden z nas nie ma prawa mówić drugiemu, ze był dalej. Twoja niewiara w moc dexa mi w chuj schlebia, szczerze mówiąc, tak samo jak Tobie by schlebiał kto by mówił, że NIE DA SIE I CHUJ wyjść z ciala po DMT, ale Ty wyszedles, to wiesz, że się da. 

Naprawdę po człowieku o tak szerokim horyzoncie myślenia spodziewałem się tego, że zrozumie wiele rzeczy, które innym wydają się nieprawdopodobne. I przede wszystkim, że nie będzie szufladkował. Ale szufladkujesz jak skurwysyn. Deks nie może tego, nie może tamtego, bla bla bla... Skąd wiesz? XD po prostu nie możesz wiedzieć, co on może. Tak samo jak ja nie wiem, coś przeżył na DMT, bo nie jestem Tobą. To bardzo proste do zrozumienia- nie byłeś w Austrii, nie mów ludziom, jak jest w Austrii. Nie byłeś w Holandii, nie mow im, jak tam się żyje. Nie byłeś w Szwecji, nie ogłaszaj, że jesteś znawcą Szwecji. 

 

Mam na tyle pokory, że nie mówię nikomu, czego LSD nie może, bo brałem jego relatywnie małe dawki i daleko mnie nie poniosło. Miej również te pokorę, żeby chociaż w temacie dxm się nie wypowiadać. Samo stwierdzenie, że po dxm się czuje mniej, czy że ogłupia, sprawiło, że miałem ochotę Ci odpisać na ten komentarz "XDDDDDDDDDD" . Znam mechanizm jego działania. Wyłącza mózg. W pewnym sensie. Ale pewnie zgodzisz się ze mną, że nie jesteśmy tylko mózgiem. Tak przynajmniej uważam. Bo właśnie wtedy, gdy on się wylacza... Para kurwa doksalnie czuję najwięcej. 

Szamanie, z chęcią spróbuję kiedyś grybków, tak samo jak DMT. Nie zmieni to jednak faktu, że deksa zawsze będę uważał za mocarny związek, bo potrafi tak "pokomplikować" odczuwanie (psychiczne głównie, bo już chuj z fizycznym) świata i siebie, że (inaczej tego w słowa nie ubiorę), to, co się odczuwa po tamtej stronie, nie ma absolutnie nic a nic wspólnego z tym, co znamy na trzeźwo. Wszystko staje się jakby jednym wielkim prądem. Falą? Może jedną myślą? Chuj wie, jak Ci to nazwac. DXM ma dla mnie wiele wspólnego z fizyką kwantową. 

Nie próbowałem ketaminy i nie chcę. Jeśli uważasz, że ilość uzywek, jakie człowiek sprobowal (lub ich jakość) sprawiają, że jest bliżej prawdy, albo że no nie wiem, jest mądrzejszy, to jest to, eufemizując, niemądre. Nie muszę mieć skali porównania. Nie muszę brać ketaminy, żeby wiedzieć, że kaszlak jest potężny. Tak samo jak nie muszę lecieć w kosmos, żeby lecąc samolotem i tak wiedzieć , że jestem w chuj wysoko nad ziemią.

 

Nie ma obiektywnego sposobu spraedzenia, która używka potrafi Cię wyjebać dalej. Twoim zdaniem sajko, bo aktywują neuroprzekaźniki. Moim dyso, bo mózg jest uśpiony i czujesz się samą duszą. No i spoko, niech każdy ma to swoje zdanie. Ja nie neguję Twojego stanowiska, że psychodeliki potrafią wiele, a to, że Ty negujesz moje, sprawia, że mam Cię za człowieka aroganckiego, wręcz butnego, o zamkjietym umyśle, który widzi jedynie czubek własnego nosa. Wybacz, że to napiszę, ale jesteś dla mnie takim samym typem osoby, jak mohery, które widząc marihuanen mówią, że to zło, że po tym się skacze z dachu i zabija. Dopiero gdy ktoś zapozna się z mj lepiej, wie, że prawda jest zupełnie, zupełnie kurwa inna.

Życzę Ci dużo szczęścia i zrozumienia w zyciu, a także otwartego umysłu. Trzym się.

Miłość ma tyle form, a tak trudno je rozwinąć.
Umierała stokroć, wciąż nie może zginąć.

Ale co Ty mi tu chrzanisz w ogóle? Nawet nie udało mi się tego przeczytać. Dosłownie jeden akapit. Naćpałeś się dziecko i tyle. Myślisz, że nic nie wiem o dragach? Przećpałem tyle kwasu i dexa, że nie masz pojęcia. Mówię Ci raz jeszcze, młody człowieku. Szukaj pomocy, skończ z chorą fascynacją "poszerzenia horyzontu i otwierania umysłu. Tyle lat ćpasz i co? Pomogło Ci to w życiu? Jesteś na lepszej pozycji, niż byłeś zanim zacząłeś niszczyć swoje życie? Sam tytuł tekstu "upadek" chyba mówi co sobie robisz.

 

Również życze szcześcia i naprawdę otwartego umysłu. Ale przedewszystkim siły aby w końcu zmienić swoje życie.

 

Po pierwsze to nie ja jestem autorem tego postu. Po drugie nie pisałem do Ciebie, a do Szamana ;D Po trzecie- ja już nie ćpię xD

Miłość ma tyle form, a tak trudno je rozwinąć.
Umierała stokroć, wciąż nie może zginąć.

No cóż. Jeżeli myślisz, że skoro nie było mnie w Holandii, to nie mogę stwierdzić, że to mały kraj, no to nic nie poradzę. 

Dla mnie to Twoje gadanie o deksie wygląda mniej więcej tak, że ja Ci mówię o winie Bordeaux, a Ty mi wyjeżdżasz z siarą za 5 zł. No wybacz.

 

"Tak samo jak nie muszę lecieć w kosmos, żeby lecąc samolotem i tak wiedzieć , że jestem w chuj wysoko nad ziemią." - No tak. Natomiast dla kogoś, kto lata po Kosmosie, lot samolotem nie jest lotem dalekim od Ziemii, no ale to tak, jak pisałem kwestia skali. Ach i w ogóle nie chodzi o to, żeby Cię wyjebało. W ogóle.

 

Chcesz spróbować Grybków i DMT, to spróbuj. Umówmy się, że wtedy pogadamy. Nawiasem, dziwne, że nie chcesz ketaminy, skoro to dysocjant podobnie, jak DXM, a chcesz tryptamin... Czyli dobre sajko.

To tylko sen samoświadomości.

No cóż, po chwilowym miłym zaskoczeniu okazało się, że jednak umysł zamknięty tak jak był. Taki zadufany, taki pewien swego, tak stawiający się na piedestale. 

Ehh co za obrzydliwy manipulant, a fe... aż mi się odechciało psychodelików jak sobie pomyślałem, że mógłbym znów stać się takim potworem.

Administratorze, bana mu! To niebezpieczne indywiduum, które skrzywdziło i prawdopodobnie nadal krzywdzi ludzi :(

Cóż za absurdalnie niewiarygodne wnioski! Ja tylko uważam, że są lepsze rzeczy, niż DXM (nie ja jedyny) i z tegoż to powodu uważasz, że stawiam się na piedestale? Hmmmm. No nie wiem, może dla Ciebie nie ma znaczenia co człowiek w siebie wrzuca (w końcu nie widzisz różnicy między sajko, a dyso), ale są ludzie, dla których substancja jednak znaczenie ma. 

Ależ Cię poniosło, że napisałeś, iż krzywdzę ludzi. Heh. Niesamowite. Widać, że totalnie mnie nie znasz i piszesz jedynie o swoich chorych wyobrażeniach. A z ciekawości, skąd takie wnioski? Uzasadnij proszę.

Nie wiem co prawda o jakim potworze piszesz, ale skoro boisz się, że ZNÓW się nim staniesz, to (nie wiem, czy wiesz), ale mówisz tylko o sobie.

Co do manipulacji (o której piszesz w co piątym komentarzu), to przypomnisz nam kto najgłośniej krzyczy "łapać złodzieja"?

To tylko sen samoświadomości.

No fajnie, ale w przypadku Holandii masz mapy, na których opierasz swoje wnioski. A w przypadku doświadczeń na dxm co masz? XD Subiektywne opisy. 

 

Wytłumaczę prościej- wielkość Holandii to rzecz, którą da się obiektywnie zmierzyć. Natomiast doświadczenia nie zmierzysz obiektywnie. Gdzieś chyba nawet na ten temat z Grybym dyskutowaliście, że to jest jak jazda na motorze xD 

 

Ok, dla Ciebie gadanie o dexie wygląda jak tanie wino. A wiesz jak dla mnie ty wyglądasz? 

 

Jak francuski piesek, który raz zjadł szate le flą filą leblą fransua i mówi, że tylko to danie jest smaczne, a kopytka babci Gieni to już chujnia xD Po prostu koneser od siedmiu boleści, który musi dobie podbudować ego tym, że ćpie fajniejsze rzeczy niż my. No i gdyby faktycznie Dex miał zerowy potencjał to bym trochę rozumiał, że możesz się czuć wywyższony, żeś se DMT zajebał w płuco a ja nie. Ale że Dex potrafi dać taką dysocjacje, że jesteś dosłownie pewien, że właśnie jesteś w jakimś lepszym świecie, to dziwi mnie, że tak go lekceważysz. Podaj mi jeden logiczny powód, dla którego jest gorszy. No czekam. Bo? Bo nie może tego i tego? Powtórzę- nie wiesz, co kaszlak może. Po prostu nie wiesz. Tak jak ktoś, kto nie był na Jowiszu, nie wie, jak Jowisz wygląda z bliska. Możesz się jedynie sugerować opisem tych, którzy już byli na Jowiszu (metafora jak coś) ale sam tej planety nie zbadałeś. Nikt do końca nie zbadal. Więc mówienie, że nie ma na niej posążka z gówna w kształcie smoka bez sprawdzenia tego, to szczyt ignorancii. Posążek z gówna to oczywiście metafora doświadczeń, ktore Dex może dać, a Ty mówisz, że nie może. I załóżmy, że ja byłem na Jowiszu (wysoka dawka dexa i doświadczenia dysocjacji specyficznej dla tegoż związku) i widziałem posazek z gówna (ten "inny świat" w którym jesteś po kaszlaku) a Ty i banda francuskich pieskow mi mówicie, że tam nie ma posążka z gówna xD no wybacz, ale jest.

 

Ty żeś se Panie Szaman był na Neptunie i Saturnie (DMT i grzyby) i ja Ci nie mówię, czego na tych planetach nie ma. rozumiesz? Nie mowie, bo nie wiem. Mam te pokorę żeby się nie wypowiadać na tematy, w których brak mi rzetelnych punktow odniesienia.

 

 

 

A no tak, zapomniałem że byłeś w kosmosie xD Problem w tym, że ja również mogę se tak powiedzieć, że bylem i chuj. Powtórz ę- nikt nie ma metody, by sprawdzić, kto był wyżej. Beka by była, gdyby po śmierci jakieś jebane ufoludy zbeształy Cię za to, że wolałeś jakieś tam DMT od dexa XD

 

Nie oburzaj się, to tylko taki zarcik. DMT jest (jak mniemam) cudowne i kiedyś sprobuję, ale jak na razie nie muszę sobie ani nikomu udowadniać, że jestem Kozak, bo jadłem szate le flą filą parle wu franse. Kopytka babci Gieni też są spoko. 

Miłość ma tyle form, a tak trudno je rozwinąć.
Umierała stokroć, wciąż nie może zginąć.

Mi nie chodzi o to Aksamitny, że jestem jakiś lepszy od kogoś, bo wziąłem coś, czego ktoś nie wziął. Bo nie jestem i nie w tym rzecz.

Prześledź jeszcze raz tę całą dyskusję. Odnoszę się tylko do LSD i dysocjantów jako takich, i tego, co napisali ST i bishojo. A zdanie o deksie mam takie, ponieważ to dysocjant słabszy od ketaminy, którą znam. Być może niepotrzebnie wprowadzam stopniowanie, że coś jest lepsze od czegoś, ale jakoś tak uważam, że amfetamina nie ma podjazdu do LSD, a DXM do Grybków. Popatrz na raporty z Grybków, czy LSD. Żadnego o uzależnieniu, marginalne o "katastrofie", a DXM?

Znam wizje dysocjacyjne i psychedeliczne i reakcje ciała na jedno i drugie. Wpływ na psyche i połączenia nerwowe. Zaburzenia mowy i w zasadzie myśli, utrata motoryki, długie powroty i to nieswoje uczucie nie są dla mnie. 

 Dla mnie sprawy mają się tak, a nie inaczej, ale rozumiem, że każdy musi swoje przejść i samemu się o pewnych rzeczach przekonać, dlatego też powiedziałem Ci, byś szedł swoim tempem. 

To tylko sen samoświadomości.

DXM nie jest typowym dyso. Dlatego właśnie uważam, że jego działanie nie jest tak płytkie, jak wielu uważa. Bo na pewnym poziomie odkrywasz, że doświadczenie po nim ma nie tylko wymiar fizyczny, w sensie że wyszedłeś z ciała, nie tylko optyczny, że masz wizje, ale przed wszystkim właśnie psychiczny. Czujesz się jak jedna wielka myśl rozpuszczona niejako we wszystkim, co Cię otacza. Coś jak chmura energii, jak subtelnie i bardzo, bardzo przyjemnie zlany z otoczeniem kłębuszek miłości, albo jak pustka, piekna i wyrafinowana pustka. Albo jak muzyka. Albo jak swoja wyobraźnia, jak ruch. No nie wiem jak mogę to opisać, ale gwarantuję Ci, że doświadczenie na deksie może być naprawdę piękne. 

 

I chodzi mi tylko o to, że czasem tak jest, ze np jak widzisz brzydka/zaniedbaną osobę, to masz do niej awersję. Albo jak ktoś Ci nagada, że ta osoba jest zjebana. Od razu się tym chcąc nie chcąc w pewnej mierze sugerujesz. Tym bardziej jak poznasz tą osobę z wierzchu j faktycznie jest dziwna- wtedy Twoja ocena na jej temat jest jeszcze gorsza. Ale jak ją poznasz bliżej, okazuje się, ze to bardzo mądra istota o pięknym charakterze (ja tak miałem z naprawdę wieloma ludźmi, których zbyt szybko oceniłem np. na podstawie tego, czego słuchali, tego, od czego byli uzaleznieni, albo tego, czym się interesowali, jaki tryb życia prowadzili...) I chodzi mi o to, że jak się tak odcinasz od wszystkich osób, które w jakiś sposób uważasz za gorsze, to strasznie dużo tracisz. Poznajesz tyylko kilka typów ludzi (tych, których uważasz za fajnych), a całej reszty nigdy nie będziesz miał okazji poznać i wyciągnąć od nich jakiejś mądrości (bo nawet największy debil może nas czegoś nauczyc- choćby tego, jakich błędów w zyciu nie popełniać)

 

Tak samo jest z deksem. Nie mówię, że masz go brać żeby się wzbogacić. Nie musisz. Nikt nie musi. Chodzi tylko o to, że są ludzie, którym jednak branie go sprawia jakąś frajdę i czegoś ich uczy. Więc mówienie o nim, że jest tanim winem, to trochę przesada. Tym bardziej, że piszesz to tak, jakbyś uważał się za nie wiadomo kogo. Dobrze, że tak nie jest (a przynajmniej tak piszesz w swoim poprzednim konentarzu), dobrze, że rozumiesz, że każdy idzie swoją drogą- dzisiaj mało kto tak naprawdę potrafi to pojąć. 

 

Ale jednak trochę brak Ci pokory w pochopnym stawianiu werdyktów. Jesteśmy tylko ludźmi. Każdy się czasem myli, każdy jest do czegoś niepotrzebnie uprzedzony. I po prostu im mniej mamy uprzedzeń, tym większą część świata ogarniamy.

 

Z jednej strony śmieszą mnie ludzie, którzy pisali komentarze pod moimi raportami "kurwa chłopie, to tylko dysocjant, w tym nie ma nic głębszego niż slina na ziemi" albo pod tripem z mj "haha niedługo ludzie beda wstawiać trip raporty ze szluga" bo to świadczy tylko o ich ignorancji i niewiedzy.  Z drugiej jednak- nie ukrywajmy- sprawia mi to małą przykrość, bo nikt nie lubi, gdy ludzie go lekceważą. A sugerowanie mi, że sobie wymyślam swoje tripy, jak to niektórzy robili, jest po prostu nie w porządku. Wiem, to tylko ludzkie oceny, na to się ma wyjebane, ale sami rozumiecie- zawsze w jakimś stopniu te oceny będą wpływać na obraz nas samych. Były momenty, że sam nie wierzyłem, że to co się działo, faktycznie się działo. Bo ludzie pisali, że nie mogło xD A ja byłem podatny na wpływy. Ale potem jak się położyłem w ciszy, przypominałem sobie chociaż urywki tych stanów, gdzie jedyną myślą było "kurwa, to jest zbyt pojebane. Nigdy więcej deksa. Nigdy więcej. To jest tak popierdolone... Że ja pierdole", a reszta "mnie" miała formę "falująco-drgającej informacji przestrzennej", to uświadamiałem sobie, że jednak to faktycznie miało miejsce. I jednak możliwe jest to, co ludzie uważają za niemożliwe. 

 

Deks ma ogromną moc. Mógłbym tłumaczyć i tłumaczyć, ale słowa to chuj. Nic tego nie oddaje. Nic. Tak samo jak Ty mi nie powiesz, jak jest po DMT (ale wierzę, że zajebiście) tak ja Ci nie powiem, co to znaczy być na zajebiście wysokim locie kaszlaka. Masz dwa wyjscia- albo mi nie wierzyć, albo wierzyć . 

 

Wierz w co chcesz. Ale jeśli nie masz informacji o danej rzeczy, nie mów o niej nic. Po prostu warto mieć pokorę. To wszystko do czego zmierzam. Bo strasznie nie lubię, gdy ktoś mimo braku danych uważa, że wie najlepiej.

 

Zaburzenia mowy, motoryki, czy mysli- tak, występują. Dlatego podróż na deksie musi mieć formę leżenia w łóżku i słuchania muzyki. Wtedy się dzieje. Wczuwasz się w fazę jakieś pół godziny, a reszta to już magia.

 

Rozumiem, że deks nie jest dla kazdego, nie kazdy to polubi. Ale po prostu chce jednego- zebyscie na tej stronie nie mieli takiego ostrego podejścia do deksowiczy. Bo ich często jedziecie za sam fakt używania deksa. Ja to tam chuj- nauczyłem się nie brać tego do siebie. Ale ktoś inny, jak się domyslacie, może być wrazliwy, a takim gadaniem obniżanie jego poczucie własnej wartości i będzie chciał za wszelką cenę zdobyć "lepsze narkotyki" zeby samemu sobie (lub wam) pokazać, że już nie jest "gimbo-ćpunem" i rzuci się na coś, na co gotowy nie jest (jak ja na Salvię xDD). I go zmiecie za bardzo (ja sobie jakoś dałem radę ale nie każdy da)

 

 

Albo co gorsza weźmie coś z niesprawdzonego zródła. I lipa. Po prostu szanujmy się nawzajem, OKE? ;D

 

Pozdrówki i niech dobry trip będzie z wami.

Miłość ma tyle form, a tak trudno je rozwinąć.
Umierała stokroć, wciąż nie może zginąć.

DXM nie jest typowym dyso. Dlatego właśnie uważam, że jego działanie nie jest tak płytkie, jak wielu uważa. Bo na pewnym poziomie odkrywasz, że doświadczenie po nim ma nie tylko wymiar fizyczny, w sensie że wyszedłeś z ciała, nie tylko optyczny, że masz wizje, ale przed wszystkim właśnie psychiczny. Czujesz się jak jedna wielka myśl rozpuszczona niejako we wszystkim, co Cię otacza. Coś jak chmura energii, jak subtelnie i bardzo, bardzo przyjemnie zlany z otoczeniem kłębuszek miłości, albo jak pustka, piekna i wyrafinowana pustka. Albo jak muzyka. Albo jak swoja wyobraźnia, jak ruch. No nie wiem jak mogę to opisać, ale gwarantuję Ci, że doświadczenie na deksie może być naprawdę piękne. 

 

I chodzi mi tylko o to, że czasem tak jest, ze np jak widzisz brzydka/zaniedbaną osobę, to masz do niej awersję. Albo jak ktoś Ci nagada, że ta osoba jest zjebana. Od razu się tym chcąc nie chcąc w pewnej mierze sugerujesz. Tym bardziej jak poznasz tą osobę z wierzchu j faktycznie jest dziwna- wtedy Twoja ocena na jej temat jest jeszcze gorsza. Ale jak ją poznasz bliżej, okazuje się, ze to bardzo mądra istota o pięknym charakterze (ja tak miałem z naprawdę wieloma ludźmi, których zbyt szybko oceniłem np. na podstawie tego, czego słuchali, tego, od czego byli uzaleznieni, albo tego, czym się interesowali, jaki tryb życia prowadzili...) I chodzi mi o to, że jak się tak odcinasz od wszystkich osób, które w jakiś sposób uważasz za gorsze, to strasznie dużo tracisz. Poznajesz tyylko kilka typów ludzi (tych, których uważasz za fajnych), a całej reszty nigdy nie będziesz miał okazji poznać i wyciągnąć od nich jakiejś mądrości (bo nawet największy debil może nas czegoś nauczyc- choćby tego, jakich błędów w zyciu nie popełniać)

 

Tak samo jest z deksem. Nie mówię, że masz go brać żeby się wzbogacić. Nie musisz. Nikt nie musi. Chodzi tylko o to, że są ludzie, którym jednak branie go sprawia jakąś frajdę i czegoś ich uczy. Więc mówienie o nim, że jest tanim winem, to trochę przesada. Tym bardziej, że piszesz to tak, jakbyś uważał się za nie wiadomo kogo. Dobrze, że tak nie jest (a przynajmniej tak piszesz w swoim poprzednim konentarzu), dobrze, że rozumiesz, że każdy idzie swoją drogą- dzisiaj mało kto tak naprawdę potrafi to pojąć. 

 

Ale jednak trochę brak Ci pokory w pochopnym stawianiu werdyktów. Jesteśmy tylko ludźmi. Każdy się czasem myli, każdy jest do czegoś niepotrzebnie uprzedzony. I po prostu im mniej mamy uprzedzeń, tym większą część świata ogarniamy.

 

Z jednej strony śmieszą mnie ludzie, którzy pisali komentarze pod moimi raportami "kurwa chłopie, to tylko dysocjant, w tym nie ma nic głębszego niż slina na ziemi" albo pod tripem z mj "haha niedługo ludzie beda wstawiać trip raporty ze szluga" bo to świadczy tylko o ich ignorancji i niewiedzy.  Z drugiej jednak- nie ukrywajmy- sprawia mi to małą przykrość, bo nikt nie lubi, gdy ludzie go lekceważą. A sugerowanie mi, że sobie wymyślam swoje tripy, jak to niektórzy robili, jest po prostu nie w porządku. Wiem, to tylko ludzkie oceny, na to się ma wyjebane, ale sami rozumiecie- zawsze w jakimś stopniu te oceny będą wpływać na obraz nas samych. Były momenty, że sam nie wierzyłem, że to co się działo, faktycznie się działo. Bo ludzie pisali, że nie mogło xD A ja byłem podatny na wpływy. Ale potem jak się położyłem w ciszy, przypominałem sobie chociaż urywki tych stanów, gdzie jedyną myślą było "kurwa, to jest zbyt pojebane. Nigdy więcej deksa. Nigdy więcej. To jest tak popierdolone... Że ja pierdole", a reszta "mnie" miała formę "falująco-drgającej informacji przestrzennej", to uświadamiałem sobie, że jednak to faktycznie miało miejsce. I jednak możliwe jest to, co ludzie uważają za niemożliwe. 

 

Deks ma ogromną moc. Mógłbym tłumaczyć i tłumaczyć, ale słowa to chuj. Nic tego nie oddaje. Nic. Tak samo jak Ty mi nie powiesz, jak jest po DMT (ale wierzę, że zajebiście) tak ja Ci nie powiem, co to znaczy być na zajebiście wysokim locie kaszlaka. Masz dwa wyjscia- albo mi nie wierzyć, albo wierzyć . 

 

Wierz w co chcesz. Ale jeśli nie masz informacji o danej rzeczy, nie mów o niej nic. Po prostu warto mieć pokorę. To wszystko do czego zmierzam. Bo strasznie nie lubię, gdy ktoś mimo braku danych uważa, że wie najlepiej.

 

Zaburzenia mowy, motoryki, czy mysli- tak, występują. Dlatego podróż na deksie musi mieć formę leżenia w łóżku i słuchania muzyki. Wtedy się dzieje. Wczuwasz się w fazę jakieś pół godziny, a reszta to już magia.

 

Rozumiem, że deks nie jest dla kazdego, nie kazdy to polubi. Ale po prostu chce jednego- zebyscie na tej stronie nie mieli takiego ostrego podejścia do deksowiczy. Bo ich często jedziecie za sam fakt używania deksa. Ja to tam chuj- nauczyłem się nie brać tego do siebie. Ale ktoś inny, jak się domyslacie, może być wrazliwy, a takim gadaniem obniżanie jego poczucie własnej wartości i będzie chciał za wszelką cenę zdobyć "lepsze narkotyki" zeby samemu sobie (lub wam) pokazać, że już nie jest "gimbo-ćpunem" i rzuci się na coś, na co gotowy nie jest (jak ja na Salvię xDD). I go zmiecie za bardzo (ja sobie jakoś dałem radę ale nie każdy da)

 

 

Albo co gorsza weźmie coś z niesprawdzonego zródła. I lipa. Po prostu szanujmy się nawzajem, OKE? ;D

 

Pozdrówki i niech dobry trip będzie z wami.

Miłość ma tyle form, a tak trudno je rozwinąć.
Umierała stokroć, wciąż nie może zginąć.

W teorii oglupia a w praktyce oobe i death experience. Bardzo mistyczne doświadczenia które mają mało wspólnego z oglupieniem

Wy ćpuny, pseudo-filozofia się wam załącza.

koneserzy substancji psychoaktywnych :)

Cała historia kierunkiem i esencją przypomina mi pewien okres mojego życia gdy też bawiłem się przeżywanie na haju, z tym, że chciałem zachować niezależność i rzadko pozwalałem sobie na ciągi podobne do tych, o których wspominałeś, ale zawsze starałem się odlatywać jak najdalej i doświadczać najlepszych wrażeń jakie  tylko dało się uzyskać. I nie brałem dexa tylko paliłem grass. Izolowałem się od ludzi bardziej niż niektórzy sobie wyobrażają ( przez to m.in. pozostawiam teraz dużo nieporozumień i jestem dla wielu zagadką ) żeby pozostać sam na sam ze światem aby móc jak najprzejrzyściej doświadczać i poszukiwać prawd. Ale to nie znaczy, że nikogo bliskiego nie miałem.

Zmierzam do tego, że największym twoim problemem jest samotność i brak zaufania do siebie. Zostałeś sam we własnym prywatnym wszechświecie, który wymknął się z pod twojej kontroli. Widzisz, gdybyś teraz miał bratnią duszę, kogoś kto by cię wsparł ewentualnie człowieka, w którym znalazłbyś swoje odbicie albo ogoś kto rozłożyłby twoje spaczone ziewolone instynkty i wzorce. A tak? Nie wiesz na czym stoisz. Tracisz swoją tożsamość, grunt pod nogami, otchłań dekstometorfanu zdaje się ciebie pożerać i rozrywać rzeczywistość na strzępy. A w myślach ciągła niepewność o przyszłość i shizy po shizach shizami szyte.

"Zbyteczność: był to jedyny związek jaki mógłbym ustalić pomiędzy tymi drzewami, ogrodzeniem, kamieniami (...) A ja wiotki, osłabiony sprośny, trawiący, chwiejący się od ponurych myśli - ja także byłem zbyteczny."

J.P Sartre "Mdłości"

Czy wy naprawde mając kurwa parę osób co trochę ogarniaja temat, mnóstwo materiałów w internecie, szeroki wybór specjalistów a wy chcecie rozwiązywać swoje osobiste problemy z psychika za pomocą kaszlaka ja pierdole XD powiem Ci kolego że ten kto ci powiedział o zaburzeniach osobowosci mial racje. Miałeś je od dawna, a kiedy miały ujawnić się w wieku dojrzewania to ty napierdalales kaszlaka XD jak czytam o uzaleznieniu od substancji która alkoholików wjevanych ostro to jestem rozjebany w tym momencie. Znajdź speca psychiatre od uzależnień behawioralnych i od zaburzeń osobowości, mogę się założyć że większość tego tutaj napisanego o ile jest prawda jest indukowane przez samego ciebie. Jeżeli poza tym co pisales jaki byłeś zanim zakaszlales byles strachliwy, miałeś mało kontaktów z kolegami, strach przed napisaniem do dziewczyny bo bales się szyderstw a objawy podobne do zaburzeń obaesyjno kompulsywnych przewijaly ci się w dzieciństwie to weź ten komentarz na serio bo właśnie naprawiłem ci życie 

Dxm to nie jest zabawa i łatwo można nadużyć. Mi kilka tripow na miesiąc bardzo pomagało poukładać sobie cele w głowie i pomyśleć nad życiem. Na dxm psychika jest łatwiejsza do programowania u mnie takie kontrolowane tripy płynęły pozytywnie na pewność siebie i fobie społeczna. Na pewno jest to potencjalne narzędzie choć samemu siebie nigdy nie powinno się leczyc

Dzięki wam za wszystkie komentarze. Chcę tylko coś wyklarować.

Od ponad miesiąca gdy napisałem ten raport wszystko zaczyna mi się układać. Przynajmniej tak mi się wydaje. Diametralnie zmieniam swoje życie, polepszają mi się relacje z bliskimi, wziąłem tylko 2 razy i chyba przestało mi się to podobać. Zacząłem stawiać konkretne kroki w stronę spełnienia swojego największego marzenia w życiu. Każdy dzień jest dla mnie dniem produktywnym. Czuję, że idę w dobrą stronę a co najważniejsze na trzeźwo. Oczywiście nie piszę żadnych konkretów. 

Myślę, że branie dxm było dla mnie formą samoleczenia. Było mi to potrzebne bo żyłem tak jak chcieli tego inni, teraz zaczynam żyć tak jak naprawdę chcę. I nie czuję już potrzeby brania czegokolwiek. 

Strony

Zawartość serwisu NeuroGroove jest dostępna na licencji CC BY-SA 4.0. Więcej informacji: Hyperreal:Prawa_autorskie
© hyperreal.info 1996-2024
design: Metta Media