oderwanie od rzeczywistości
detale
raporty szpak123
oderwanie od rzeczywistości
podobne
Witam!
Pare dni temu w moje posiadanie weszło 240mg substancji zwanej metoksetaminą, w skrócie MXE. Woreczek z substancją był ładnie opakowany w kartę charakterystyki. Od razu po przyjściu do domu wysypałem magiczną zawartość na biurko i podzieliłem(na oko) na 5 w miare równych części, dawkę startową zostawiłem troszke mniejszą(z racji mojej przesadnej ostrożności do nieznanych mi substancji). Kilka dni później(czyli wczoraj, tj. 23.12.2012) dane mi było przetestować MXE.
Godzina 23 z hakiem:
Byłem w sumie zmęczony dniem, ale co mi tam. Postanowiłem sobie spróbować odsypaną mniejszą dawkę. Ok. 23:25 zlizałem 40mg magicznego proszku i trzymałem pod językiem jakieś 30 min.
Godzina 23:50:
Po odczuciu delikatnych efektów, postanowiłem zapić wszystko co mi zostało w ustach sokiem pomarańczowym, ciągle czekając na rozwój akcji(mając oczywiście świadomość, że 40mg to jest mała dawka).
Godzina 00:05:
Postanowiłem zażyć ~25mg substancji donosowo. Proszek bardzo delikatny, wręcz nie odczuwalny w śluzówce. Spływ(nastąpił co prawda po jakiś 30 minutach) gorzko-kwaśny.
Godzina 00:20:
Zacząłem na serio czuć to dociągnięcie. Uderzyło tak z nienacka. Ciągle jednak mi było mało, więc postanowiłem spalić 2 lufki MJ w oknie w moim pokoju. Następnie położyłem się do łóżka, nie spodziewając się zbyt mocnej "fazy", w końcu miała być to tylko próba uczuleniowa i oswojenia się z substancją.
Godzina 00:45:
Efekty przybierały na sile. Zachciało mi się iść do toalety. Czułem już lekko zmienioną grawitację, muzyka brzmiała troszku inaczej. Taki stan nieważkości w sumie, z każdym krokiem miałem wrażenie jakbym miał się unieść nad ziemie. Po powrocie do łóżka odpaliłem swoje MP4 i włączyłem album The Clientele - Strange Geometry. No i się zaczeło.
Godzina 01:05:
Wyraźnie było już czuć dysocjację. Stan ten mogłem bez problemu porównać do jakiś 450-550mg DXM. Jednakże MXE wchodzi bez takiego kurewskiego BODYLOADU, jaki występuje na DXM w moim przypadku(są to bóle brzucha, nudności, niemożność oddania moczu, które były bardzo uciążliwe ale mniejsza o tym). Słuchałem piosenki. Czas spowolnił. Wraz z każdą kolejną sekundą, czułem jakiś wir(ciężko to określić), który wciągał mnie do tego muzycznego świata, występowały delikatne CEVy - nie były zbyt trwałe, pewnie dlatego, że wystąpiły małe odstępy między dawkami. Miałem wrażenie jakby minęła godzina, albo nawet i półtorej, chociaż minęły dopiero 2 minuty od włączenia piosenki. Czas więc spowolnił. Oddech był spłycony. Rozkoszowałem się swoim stanem.
Godzina 01:35:
Efekty ciut przybrały na silę. Dysocjacja pełną parą. Rozkoszowałem się dźwiękami i dumałem o swoim życiu, co jakiś czas oddając się zupełnie muzyce. Myśli na prawde miałem pozytywne. Czułem się lekki, rześki, wesoły, pogodny. Chciałem czynić dobro. Miałem wrażenie takiej jedności z galaktyką, nie umiem tego dokładnie określic, ale czułem to jakby wewnątrz siebie. Czułem jak powoli łącze się z gwiazdami, z planetami(tutaj miałem głównie CEVy o kosmosie, o jakiś statkach kosmicznych i podróżach, na prawde fajnie to wyglądało). Natłok myśli, ciągłe kminy. Wszystkie problemy, zmartwienia wydawały się być takie łatwe do rozwikłania, mało istotne. Liczył się tylko ten stan, a trwał on kilka godzin nawet, chociaż minęło dopiero 10 minut.
Godzina 02:00:
Zachciało mi się iść do toalety, czułem na prawdę potrzebe. Otworzyłem oczy, zdjąłem słuchawki i szok. Oczy rozjeżdżały się, ciężko było skupić uwage na 1 punkcie. Średnio czułem swoje ciało, byłem kompletnie znieczulony. Postanowiłem wstać. Bum. Zaburzona równowaga, stan nieważkości, troche robo-walk, nie pewnie stawiałem kroki. Troche zajęło mi dojście do toalety. Patrze w lustro - twarz jak u jakiejś chorej osoby, źrenice jak szpilki. Stojąc tak nad tym sedesem załatwiając potrzebę miałem wrażenie jakby cały pokój się kręcił i jakbym tam siedział kilkadziesiąt minut. Po powrocie do pokoju oddałem się spowrotem muzyce.
Godzina 03:00:
Efekty zaczynały ustawać, jednakże ciągle czułem spowolnienie czasu. CEVy znikły, muzyka brzmiała już mniej magicznie, włączyła się tak jakby "zwała". Czyli w sumie to co na początku, rozjeżdzające się oczy, zaburzona równowaga, lekki misz-masz w żołądku. Zajebiście się leżało. Jak kolwiek bym sie nie położył, było wygodnie. Ciało było super lekkie i ciągle lekko znieczulone. Jakieś 30 minut później zasnąłem.
Jest teraz 13:50 dnia 24.12.2012, piszę ten TR, ciągle odczuwam lekkie efekty - rozkojarzenie, leciutkie zawroty w głowie. Ale za to dopisuje mi świetny humor. Czuje się na prawde dobrze, psychika jest jakaś taka naładowana. Zostało mi jeszcze jakieś 180mg tej świetnej substancji, następnym razem myśle wziąć dawke koło 80mg. Polecam metoksetamine wszystkim akodyno-żercom i ogółem ludziom gustującym w dysocjantach. Jest to substancja na prawde warta uwagi. Nie potrafię opisać słowami wszystkiego co czułem, a efektów było na prawde wiele. Fajnie komponuje się z THC, myśle, że miks z DXM też jest godny uwagi.
Pozdrawiam wszystkich podróżników. Wesołych świąt.
- 10992 odsłony