25c nbome
detale
raporty joey93
25c nbome
podobne
17:00 - zarzucone po 1,2mg 25C wraz z R. dopalane cały czas MJ ;)
17:15 - 20mg 4-AcO-DMT zarzucone przez P. także dopalane MJ
17:20 - Wyszliśmy wszyscy z domu, żadnych efektów oprócz lekkiego upalenia.
Chodziliśmy sobie po lesie w dość głębokim śniegu co nas męczyło, bo żaden trip jeszcze się nie załadował - do czasu...
Po około 40min od zarzucenia, czyli koło 17:40 zaczynały wchodzić pierwsze psychodeliczne efekty, usiedliśmy na ławce w lesie i podziwialiśmy drzewa, które lekko falowały i wyglądały po prostu psychicznie : D. P. nic jeszcze nie czuł co było dziwne, bo AcO zawsze ładowało się szybciej, może to dlatego że zjedliśmy pizze przed tripem :P.
Szliśmy dalej, moje odczucia były coraz silniejsze, dziwnie się szło, kumple obok wydawali mi się tacy cybernetyczni - chodzące pionki. Psychodela stawała się coraz mocniejsza, ale jeszcze nie było żadnych zauważalnych wizuali - po prostu sam stan, który w sumie cięzko opisać słowami, było zupełnie inaczej!
Robiliśmy postoje - nazwaliśmy to "save" jak w grach, bo taki też klimat nam się narzucił, jak w jakiejś grze RPG, albo filmie fantasy typu LOTR. Udawaliśmy raz dobrą stronę, raz orków, darliśmy się co musiałoby być dziwne jak ktoś akurat by przechodził np. z psem. Chcieliśmy wejść na sporą górkę, ale była tak mocno zaśnieżona, a na dodatek w naszych oczach zrobiła się taka ogromna, że zrezygnowaliśmy i poszliśmy dalej drogą leśną, bardzo krętą drogą leśną :>
Kolejny postój i podziwianie wszechobecnej psychodeli, efekty bardzo przypominały mi 4-AcO-DMT, spodziewałem się nieco innych efektów, ale byłem bardzo zadowolony. Przy każdym postoju paliliśmy blanta i P. nazwał je "fajkowe ziele, najlepsze w całym Szajer" co nas niesamowicie bawiło, jak zresztą wszystko, euforia była przeogromna :).
Szliśmy dalej krętą, bardzo stromą scieżką, która na dodatek była śliska, a na dole była naprawde spora przepaść, trochę mnie to wystraszyło. Kucnęliśmy sobie i spoglądaliśmy na stadion lekkoatletyczny z bardzo wysokiej perspektywy. Drzewa falowały coraz mocniej, P. wpadł na pomysł podbicia szczytu i się wspinał niczym alpinista! Brakowało mu tylko czekana... Po chwili wrócił na dół zjeżdzając na dupie z połowy tej góry, musiało to być zajebiste przeżycie :D. Kucnelismy sobie, robiło się coraz ciemniej i zarazem coraz mocniej psychodelicznie, noc narzuca trochę potężniejszy klimat dla umysłu, przynajmniej dla nas.
Gdy tak sobie siedzieliśmy i gadaliśmy ktoś nagle zaczął iść w naszą stronę tą wązką ścieżką, trochę się wkręcaliśmy w jakieś możliwe przypały, kto to może być?! O tej godzinie w tak ciemnym lesie i to jeszcze tak wysoko!? Przeszedł obok nas, a to było dosłownie z 15cm od nas(kucających jak idioci w środku lasu), a my nie mogliśmy sie powstrzymać od śmiechu, ten człowiek musiał się bardzo dziwnie poczuć :P. Po chwili stanął, patrzy w naszą strone i zaczyna gwizdać. P. troche się przestraszył, że to do nas i mnie też tym wkręcił, myślałem, że to Policja czy coś nieprzyjemnego(koleś był w moro lub w jakims mundurze), a na dodatek R. wkręcał nam jakieś chore schizy, że zaraz przyjdzie do nas z nożem :O. Patrzymy na drogę, a tam malutki biały piesek biegnie i się nas po prostu bał, nie chciał przejśc, a widać go nie było bo był cały biały i tylko jedną łatkę miał czarną co wyglądało wtedy jak przemieszczająca się kropka.
Czas i odcinki drogi były niepojęte! Wydawało się, że przeszliśmy z 1km, a przeszliśmy 50m i co tyle mniej więcej robiliśmy postój, nazwany przez nas save'em ponieważ tak też się czuliśmy, jakby ten postój dawał nam siłe na dalszą podróż, na dodatek nie pamiętaliśmy drogi, która przebyliśmy oprócz właśnie tych postojów, nie wiedzieliśmy kiedy spaliliśmy kolejnego blanta, mega mindfuck był przez chwile.
Poszliśmy dalej, mrok nocy stawał się coraz silniejszy, drzewa wyglądały jak wielkie grzyby, niebo było bardzo mocno różowe i wszystko wyglądało pięknie, bardzo psychodelicznie, P. zaczynał łapać dziwnego BT, ogarniały go przeróżne lęki i paranoje. Cały czas powtarzałem mu, że to tylko trip i za parę godzin przejdzie. Przed tripem powiedziałem mu słowo "STOP" co miało oznaczać powrót do świadomości i zdanie sobie sprawy, że to trip i po to wzięliśmy te substancje, żeby się dobrze bawić :). Bardzo dobrym pomysłem było to słowo, bo dawało mu ukojenie chociaż na krótką chwilę, mi zresztą też. Był to taki włącznik trzeźwego myślenia podczas tej całej psychodeli :)
25C nie wywołało u mnie tylu przeróżnych rozkmin co 4-AcO-DMT, ale że P. był pod wpływem tejże substancji to u niego rozkminy gościły dośc często na przeróżne tematy, dlatego też nas trochę "zaraził" rozkminami :>.
Zabraliśmy się za powrót do domu, P. nie czuł się za dobrze w lesie, ja też już chciałem wracać. Na szczęście nie czułem jakiegoś mocnego nacisku, żeby bać się wejść do domu(rodzice), mogłem na tyle ogarnąć myśli żeby udawać trzeźwego i wejść niezauważonym! (Przy 4-AcO-DMT musieliśmy czekać aż trochę zejdzie, bo było za mocno żeby wrócić : O). W domu byliśmy o 19:20.
Czas jak już wspominałem był dla nas czymś obcym. P. co chwila pytał która godzina, dosłownie co minute, wszystkie te przeżycia go trochę przerosły. Cały trip w lesie trwał 1,5 - 2h, a my odczuwaliśmy to jak 5 - 6h! W pokoju jednak co chwile łapałem schize, że jesteśmy za głośno i ktoś wejdzie do pokoju z zarzutami, a ja nie będe wiedział co odpowiedzieć lub ktoś pozna, że jestem pod wpływem po mimice twarzy czy coś :D. Cały czas się smialiśmy, było strasznie komicznie, najmniejsza rzecz doprowadzała nas do brechtu. Moja psychodeliczna tapeta z laptopa była takaaaaa innaa, wszystko się wyginało, zmieniało kolory lub chociaż intensywność barwy, ale też znowu nie było to tak mocne jak przy 25mg AcO. Muzyka była przepiękna, ale nie mogliśmy włączać zbyt mrocznych kawałków, bo odrazu odczuwaliśmy cały ten klimat w każdym centymetrze swojego ciała.
Rozkminy trochę zaczęły atakować naszą głowę, ja nie wiedziałem co ze sobą zrobić, nie wiedziałem do czego mi komputer, co możemy wsólnie zrobić, trochę to przykre bo bez psychodeli zawsze mamy pomysł na siebie, a na dodatek podczas tripu R. i P. znowu sie troche spinali ze sobą, co nie ma nigdy miejsca na trzeźwo czy podczas picia/palenia. Trzeba przed tripem wymyślić jakieś kreatywne "zabawy" lub po prostu dłużej być poza domem ;). Dodam jeszcze, że mieliśmy uczucie innych wymiarów, jakbyśmy byli w zupełnie innych miejscach, innymi osobowościami. Przykładowo naszła faza "żydowska", tak ją nazwaliśmy po tym jak R. i P. byli dla siebie mega, megaa skąpi! np. P./R. częstował się chipsami, to drugi odrazu z wyrzutem, dlaczego je te chipsy!? (Przykładowo P. się częstuje, a R. - aaa!! i co?! całe zjesz tak? no jedz, zjedz ostatniego, zjedz!) Chora sprawa.
Po około 5-6h od zarzucenia efekty minęły przynajmniej mi i R. bo P. cały czas odczuwał efekty 4-AcO i strasznie się bał, że tak mu już zostanie. Mówił, że chce juz myśleć normalnie, nie chce już tyle rozkmin, nie wiedział co ma ze sobą zrobić :/ Pocieszaliśmy go, że minie mu za parę godzin całkowicie, a to tylko trip!
Podsumowując, trip uważam za bardzo udany, aczkolwiek spodziewałem się troche innych efektów, a okazały się bardzo podobne do psylacetyny. Napewno jeszcze spróbuje 25C oraz innych z grupy NBOMe i napiszę kolejne raporty :)
PS. dodaje w załączniku zdjęcie, na które spoglądaliśmy podczas tripa :)
- 16974 odsłony
Odpowiedzi
co to jest w ogóle?
co to jest w ogóle ta substancja? Pierwszy raz słyszę o niej.
Uszy toną w raju dźwiękach,
Psychodela jak piosenka...
Moje oczy widzą dalej -
Psychodela i fraktale...
Kocham Życie i Naturę,
kocham Radość i Spełnienie
kocham się narkotyzować,
nigdy tego już nie zmienię!
Psychodeliczna fenka, tu masz
Psychodeliczna fenka, tu masz cały wątek o tej substancji --> http://talk.hyperreal.info/25c-nbome-t29776.html