pierwszy taki mindfuck
detale
raporty jezus
pierwszy taki mindfuck
podobne
Zaczynamy:
Przychodzi do mnie V.
12:00 leci połówka papiera zapijana na pusty żołądek zdrową ilością coli i pierwsze dwa nabicia palenia
12:40 odrobina zmiana płynności postrzegania obrazu - a może tylko wkręt?
13:00 idziemy do apteki po aco i do sklepu po browar
13:30 wrzucamy aco - przez pierwsze kilkanaście minut wrzucam 10, potem dochodzi w międzyczasie (przez ok. godzinę) kolejne 10 czyli w sumie 300 mg
13:40-13:50 - ewidentne drobne haluny - ruchy firanek delikatne poruszanie się przedmiotów na które się nie patrzysz
14:00 wrzucam 3 / 4 papiera i wychodzę na chwilę na dwór - a tam inny świat
wszystko żyje i oddycha - nawet ciepłe letnie powietrze które leci mi na twarz jest pełne pozytywnej energii i życia - spotykamy się z panem S. Pan V mówi że ja już jestem zajebany i że to dopiero początek. Wracamy do mnie.
~międzyczas
przychodzą dwaj jeszcze dwaj kumple K i R - raczej żeby posiedzieć niż cokolwiek wrzucać - wypijają piwo i gadają z nami - póki co w mojej głowie jest cisza przed burzą pełną napięcia i niezdrowego podniecenia z oczekiwaniem co dalej
15:00 nabicie albo dwa później - totalny rozpiździel myślowy - powoli zaczynam się gubić w halucynacjach. Mieszkanie zatraciło proporcje - niektóre pomieszczenia są większe albo dłuższe. Każde ma inny klimat - w jednym jest włączona tripująca muzyka w drugim otwarte na świat okno, w innym siedzą ludzie i palą. Wszędzie jest pełno życia. Obraz zaczyna się totalnie deformować - za oczami pozostają smugi i powoli zaczynam generować halucynacje - na razie jednak nie są na tyle silne abym mógł się nimi bardziej zainteresować - więc pogrążam się w zakamarkach umysłu
16:00 efekty wciąż przybierają na sile - halucynacje powoli zaczynają dominować we wszystkim co widzę.
Beznadziejny brak kontroli - siedząc w jednym pokoju myślę że warto by wpaść do kuchni - zastanawiam się nad tym kilka sekund i po chwili jestem w kuchni, nawet nie wiedząc kiedy wstałem ani kiedy wyszedłem z sąsiedniego pokoju.
W głowie zaczynają mi się robić dziwne okna - przy zamkniętych oczach widzę niby "okna" jak w Windowsie i każde z nich to oddzielne pomieszczenie u mnie w domu - taki monitoring we łbie xD
17:00 ku memu przerażeniu wszystko wciąż przybiera na sile a ja jestem coraz bliższy zatraceniu się w tym wszystkim... Nie mogę znaleźć sobie miejsca.
Wg relacji osób które mnie obserwowały w tym czasie byłem idealnym pacjentem nadającym się do psychatryka - łapałem się za głowę szeptałem coś do siebie i gadałem dziwne rzeczy - jednak cały czas wiedziałem co się dzieje dookoła. Przy świadomości trzymała mnie paranoja że jak zasnę to coś się stanie w chacie i będzie jakiś przypał.
Między godziną 18-19 - przebłyski tego co się działo - kolejne palenie - pan S i V zmontowali wiadro i szykują się do ściągnięcia tłoka - zaciekawiony wchodzę do łazienki poobserwować co robią
Kumple R i K wyszli po piwo. Kilka minut po ich wyjściu dzwoni dzwonek do drzwi. Patrzę przez wizjer i widzę moich 2 kumpli jak wychodzą od sąsiadki. Zadaje więc sobie pytanie " co oni robią u mojej sąsiadki" a potem kolejne jeszcze ciekawsze, "jak oni zadzwonili do drzwi będąc jeszcze u sąsiadki??"
Bang - kolejny urywek - siedzę w kuchni - coś piję, Bang korytarz - słyszę dźwięk lejącej się wody w łazience - paranoja i kolejny wkręt - woda leje się do sąsiadów oni wkurzeni przychodzą do mojego mieszkania i dobijają się - mam dwa wyjścia - nie otworzyć i wezwą psiarnie albo otworzyć i zobaczyć ładnie zrobioną ekipę i zadymioną chałupę - w natłoku tych myśli które przeleciały przez moją głowę w kilka sekund prawie usłyszałem dźwięk dzwonka do drzwi.
Fang - kolejny wkręt - ktoś dzwoni do domofonu - podchodzę do niego i zamiast go odebrać zaczynam od razu nawijać - "nie dziękuję - do widzenia" czy coś w ten deseń
Bang - pan R zabiera torbę ze śmieciami i mówi że musi cisnąc gdzieś tam - pan K chyba nieźle się bawi i zostaje z nami.
Mam takie chwile przebudzenia - niby cały czas zrobiony tak samo, lecz mam chwile paniki i psychoz oraz chwile chilloutowe w których sobie odpoczywam. Te nastroje zmieniają się co kilka sekund.
Wychodzę na korytarz - jest potwornie długi i wąski (kurwa przecież ma 3 metry długości i normalnie przechodzi nim luźno dwie osoby biorąc pod uwagę szerokość)
Dostaję się do kibla. Spoglądam w głąb muszli o czuję jakbym wyskoczył z siebie. Moje myśli spadły gdzieś w głąb muszli a oczy cofnęły o metr do tyłu - obraz jakbym patrzył z kamery podwieszonej pod sufit w kiblu + totalnie zatracona perspektywa. Nagle tapeta w kiblu ożywa i wszystkie wzorki na niej zaczynają płynnie poruszać się wokoło mnie. Wszelkie płaszczyzny odkształcają się - kibel przechyla się w prawo cała podłoga nachyla się w lewo. Półka wisząca na ścianie jeszcze pod innym kątem. Łapię się ściany, lecz tylko na chwilę by odzyskać równowagę i otwieram drzwi od kibla. Między podłogą w kiblu a korytarzem zrobiła się niezła wyrwa - zauważam - istotnie pojawił się pewien stopień którego z pewnością nie było wcześniej. Tak jakby cała toaleta opadła z ćwierć metra w dół - zastanawiam się tylko - "co powiem rodzicom jak wrócą?! " i po chwili wszystko wraca do normy.
Pan S musi wracać do siebie - pan V na chwilę wychodzi aby go odprowadzić na peron. Zostaję w domu z panem K. Zaczynam opowiadać mu o swoich odczuciach, ale chwilę potem rezygnuję - stwierdzam że są zbyt złożone i nie znam słów aby wyrazić to co się ze mną dzieje. Faza powoli zaczyna mnie męczyć. Jedynek z zadowoleniem zauważam że efekty w końcu przestały przybierać na sile (ooo jak fajnie! po 6-7 godzinach siekiery xD)
Powoli zaczynamy ogarniać w chacie. Nawet nie wygląda tak źle jak myślałem brak zniszczeń
Wraca Pan V. Wszyscy siedzimy w pokoju. Oglądamy film. Po kilku minutach zejdę sobie sprawę że to "epoka lodowcowa" którą już kiedyś widziałem. Jednak nie mogę sobie przypomnieć o co tam chodziło. Wszystkie sceny wydają się znajome - po kilku chwilach zaczynają się powtarzać (tak mi się przynajmniej wydaje)
Po kilku kolejnych minutach mimo ciągłego braku zrozumienia filmu oddaję się w całości oglądaniu go i zdaję sobie sprawę że wszyscy ci bohaterowie opowiadają ważną historie - a co najważniejsze - opowiadają ją bezpośrednio mi
Po 19 zaczynają się jakieś półtorej godziny nieustannych efektów deja'vu - wszystko co się dzieje już było. Odzyskuję spokój - jestem świadom że ze wszystkim sobie poradzę i że nic złego się nie stanie.
Siedzimy w milczeniu pochłonięci filmem. Gdy nadchodzi śmieszny moment, zamiast się samemu śmiać odwracam się popatrzeć jak się śmieją moi znajomi - po ok. 10 odwróceniu się zaczynam się zastanawiać czy śmieszą ich te same momenty co mnie bo na ich twarzach nie ma ani śladu uśmiechu.
Powoli zaczyna się zbierać pan K więc żegnamy go i zaopatrujemy w kolejną porcję odpadków - na drogę
Zastanawiam się na możliwością wytrzeźwienia chociaż odrobinę. Decyduje się na prysznic. Wchodzę do łazienki potem pod prysznic. Nagle myśl "Kur!@ co ja robię pod tym prysznicem?! Wychodzę. Zarzucam ręcznik na plecy i znowu - przecież chciałeś wytrzeźwieć. No to wracam do wanny. Potem powtórka dokładnie to samo - wychodzę i po chwili wchodzę z powrotem już bardziej zdecydowany
Przed wyjściem z łazienki spoglądam w lustro - już z da lego widzę zaćpany ryj i powiększające/ pomniejszające się co chwilę źrenice (ten efekt trzyma mnie jeszcze jak to piszę czyli ok. 32 h po wrzuceniu)
Nagle orientuje się ze mogę generować haluny - tzn mogę dowolnie i wg uznania deformować swoje odbicie. A więc bawię się przez chwilę w ten sposób. Najciekawiej było gdy zmieniłem całego siebie w takie wielkie karczycho napakowane ale po chwili wszystko wróciło do normy. Zdecydowałem się wrócić do pana V i skończyć oglądać film.
Ok. godziny 22 zaczynam być mocno zmęczony psychicznie - mam ochotę na chwilę zapaść w sen, lecz nie po to aby odpocząć ale po to by na chwilę wyłączyć myślenie - aby przez kila chwil we łbie nie roiły mi się psychiczne myśli.
Zaczyna się robić ciemno, decyduję się na próbę zaśnięcia - po chwili rezygnuje jednak - bezsensu - bez fizycznego zmęczenia nie dam rady zasnąć.
Jednak godzinę później wyłączamy TV i decyduję się pójść do łóżka bez znaczenia czy zasnę czy nie. Przez kolejne godziny (przez jakieś 8 - 9 h) męczę się walcząc z psychozami i marząc aby mi zeszło... Już nie miałem siły.
Znośnie zaczęło się robić od 4 nad ranem.
Podsumowanie:
Nie żałuję, ale nie spieszy mi się z wrzuceniem tego ponownie. Trip bardzo męczący, jednak warto zobaczyć jak można nagiąć rzeczywistość.
Ponadto mija właśnie 40 godzina od wrzucenia a ja wciąż mam delikatne efekty
Przepraszam za nieco chaotyczny opis ale Trip był spisany bezpośrednio na zjeździe, i mimo tego że wydaje wam się niesamowity to to wszystko prawda xD
Czytaj więcej na: http://talk.hyperreal.info/300mg-dex-dragonfly-thc-t14217.html#ixzz1JxY3Tlnw
- 22304 odsłony
Odpowiedzi
Uuuuch, że też się nie boicie
Uuuuch, że też się nie boicie brać jeszcze tego dragonflaja...
To jest akurat bardzo stara
To jest akurat bardzo stara przygoda, ale zdarza mi się jeszcze czasem bdf jeść, ostatni raz we wrześniu :)
[br][br][br][br][i]"Czuję się gwiezdnie"[/i] [br][br]
Fajniutki Trip. Podobał mi
Fajniutki Trip.
Podobał mi się motyw z lustrem. 40 godzinny trip to jednak przesada. Dla mnie 12 jest już za dużo. Najbardziej podobają mi się substancje działające 3-6.
Czy przy kolejnych przygodach z BDF też miałeś takie nieprzyjemne wkręty?
Jadłem bdf tylko dwukrotnie,
Jadłem bdf tylko dwukrotnie, następny raz 2 lata później i tak - były mięsne wkręty, ale ograniczone alkiem, kodą i duuuużą ilością marihuany
[br][br][br][br][i]"Czuję się gwiezdnie"[/i] [br][br]