przedawkowanie marihuany
detale
raporty młodyproblemowiec
przedawkowanie marihuany
podobne
Zawsze byłem piątkowym uczniem,zawsze był ten pasek na świadectwie,mimo,iż zawsze po najmniejszej linii oporu.Byłem zawsze matematycznym świrem(w dobrym tego słowa znaczeniu) i ogólnie było fajnie.Porządna i wysoko wykształcona rodzina,nawet bardzo.Umiałem sobie radzić,taki mały cwany mózg ze mnie,w wieku 16 lat miałem już na interesy 1kg zielonego miesięcznie nawet.Po co to wszystko? Żeby jarać za darmo,nawet coś ponad to wpadało,ale nie wiele,większość pieniędzy zostało strawionych w płucach,nie zależało mi na pieniądzach,bo nie miałem na nie ciśnienia,nie brakowało mi ich,liczyło się tylko jaranie.Ale żeby więcej jarać,trzeba było więcej dilować itd.Przechodząc do sedna.
Opuściłem się w nauce,mimo,że połowe czasu w liceum byłem zjarany.Nie było tak tragicznie,ponad 4 średnia,zawsze byłem takim mózgiem,ale nie piszę tego,żeby się pochwalić,tylko pokazać,że przez to bezkarnie mogłem mieć wyjebane na szkołe i czego najbardziej żałuję,ten swój potencjał niszcyłem i marnowałem.Niestety czasu nie cofniemy.Całym moim życiem stało się jaranie i dilerka,aby sobie jarać 'za darmo'.Jarałem ciągle,dzień zaczynałem od porannego bonga,jakieś tam śniadanko i do szkoły,po szkole bongo i obiad.Do wieczora palenie i wylatywanie z tematem,weekendy zdarzało się co godzinę 1 puszczać z dymem,nic poza oglądaniem seriali i graniem w gry,czasami jakaś impreza,gdzie siedziałem jedynie mega zjarany i myślałem tylko,za ile znowu zajarać.Stałem się młodym wrakiem człowieka,wyalienowanym ćpunem.Nie wyobrażałem sobie dnia bez paru przypaleń,nic poza paleniem nic się tak na prawdę nie liczyło.Dlaczego przestałem palić?
Niedługo 18 latek,sobota jak zawsze,siedzie i jaram od rana,oglądając filmy i grając.Jak nie zapaliłem byłem okropnie nerwowy,naprawdę potężnie zeschizowany,depresyjne paranoje,dlatego ciągle musiałem być zjarany,troski momentalnie przechodziły po 1 z bonga,mogłem normalnie funkcjonować.Siedząc sam w domu akurat w sobote,postanowiłem,że dziś to się ujebie jak jeszcze nigdy.Koło 13 zjadłem 2 ciastka(na każde koło 0.5g było wcześniej przeznaczone przy pieczeniu),a po około godzinie,jak poczułem wchodzenie ciasteczek zjarałem +- 4 z vapo,na więcej mi płuca nie pozwalały,mimo,że z vapo.No i spoko,byłem mega porobiony,jednak gdy chciałem wstać z łóżka,nie dałem rady po prostu.Pojawił się ucisk w płucach,można to przyrównać do włożenia rury od odkurzacza do przełyku,jakbym chciał płuca wypluć.Zacząłem okropnie schizować,było mi strasznie niedobrze.Przewróciłem się na brzuch i chciałem wywołać wymioty,ale nie mogłem.Paranoje i wizja śmierci stanęły mi przed oczami,serducho zaczęło bić tak mocno,że miałem wrażenie,jakby z zewnątrz ktoś uderzał młotkiem o moją klatkę piersiową.Miałem odczucia jakbym zapadał się w samym sobie,coś na model czarnej dziury.Bardzo szybki i niesamowicie płytki oddech,płuca dodatkowo masakrycznie bolały,strasznie się pociłem,nie mogłem przełknąć śliny.Mimo w miare dużej pewności siebie i skłonności do niepanikowania,nie mogłem się uspokoić,to wszystko mnie przerosło.Byłem przekonany,że umrę,że są to moje ostatnie chwile.Budzę się 6 godzin licząc od momentu zajarania vapo,cała klatka piersiowa boli nieprawdopodobnie,mdłości,zawroty głowy,napiłem się,zjadłem jakiegoś batona,witaminki i leżałem.Około 2h godzin ostrych jazd,później całkowita nagła amnezja(tu akurat śmieszne,bo akurat amnesia z vapo poleciała,jak kogoś interesuje w ciastkach K-train) jakby w sekundzie prąd odcieli,tak to pamiętam przynajmniej i moment przebudzenia po tym 'doświadczeniu'.Resztę dnia jadłem i spałem,zbijałem ból i uczucie bycia gównem apapem i alprazolamem(po tabsie każdego tylko raz),na drugi dzień wyrzuciłem wszystko co miałem(dla zdenerwowania ganjamanów pewnie koło 300g) do rzeki(chciałem się pozbyć z otoczenia,bo bym pewnie znowu sięgnął po to,uznając to za nieszcześliwy jednorazowy wypadek).Wszystko miało miejsce 14 X 2k17,od tego czasu nawet na oczy nie widziałem mj i mam się dobrze,wróciłem już prawie zupełnie do normalności,chociaż było momentami bardzo ciężko,miałem wrażenie,że jak nie zapale to mnie chuj strzeli,może się nawet dziać to co wtedy,ale muszę zapalić.Na szczęście jakoś przebyłem to wszystko i już trzeźwo pełen energii planuje życie :D.No czasami bym zapalił,ale nie skręca mnie z tego powodu i twardo stoję przy abstynencji.Smutno mi tylko,że w tak młodym wieku takie szkody zarówno fizyczne jak i psychiczne sobie wyrządziłem i żeby sobie uświadomić,że źle postępuje,musiał mnie diabeł za nogi chwycić.
Czytelnikiem hajprila jestem od +- 2 lat i teraz postanowiłem założyć konto i przedstawić swoją historię po tym jak koło tydzień temu w pełni doszedłem do siebie,może jakimś innym młodym łebkom uświadomie,że mj wcale nie jest najważniejsze w życiu i da się bez tego żyć,nawet dużo lepiej i wcale nie jest takie bezpieczne,o czym oczywiście sam byłem święcie przekonany :).Może się komuś spodoba opowieść młodego już detoxiarza,troche extremalnego,pis joł :D.
PS.Trochę nieskładnie i w ogóle miejscami masło maślane,ale też moje wrodzone lenistwo i dusza matematyka,nie humanisty(no wiadomo,wysłowić się nie umie bo matematyk xD),ale może komuś się będzie przyjemnie czytało i też może morał jakiś z tego wyciągnie.Nie redagowane,pisane na raz jak myśli leciał.
- 16044 odsłony
Odpowiedzi
Też jestem, że tak to
Też jestem, że tak to delikatnie ujme mlodym fanatykiem mari ale z tego co piszesz to jarasz jak Snoop i wcale mnie nie dziwi tak ostra reakcja po spaleniu takich ilosci i to pewnie bez dnia fresza, sam tez pale od jakiś 6 lat dzień w dzień( zdaży się mały detoxik) ale nigdy nie mialem podobnych doświadczeń.. Widać Tobie detozik pomógł
PS: Trzymaj sie i szczęścia na nowej drodze życia ;)
To fathom Hell or soar Angelic just take a pinch of psychedelic, piekny cytat :)
Super, naprawdę super
Z jednej strony Ci zazdroszczę, że miałeś takie luzowe życie i bakałeś ile chciałeś, z drugiej współczuję tego, że faktycznie trochę zmarnowaleś na to czas, ale fakt faktem czasu nie cofniemy, doświadczenie z pewnością ciekawe, stanowisz pewnego rodzaju inspirację (również dla mnie, bo zamierzam rzucać bakę XD), wyszedł z tego dobry raporcik, nie taki matematyk straszny jak go malują, fajnie się czytało :D Pozdrawiam!
Miłość ma tyle form, a tak trudno je rozwinąć.
Umierała stokroć, wciąż nie może zginąć.