oblicze 2c-b, którego jeszcze nie znałem
detale
raporty szoteqodeine
oblicze 2c-b, którego jeszcze nie znałem
podobne
Set&setting: Godzina ~17:00, na 20:00 byliśmy umówieni na imprezę u znajomego (ja i moja dziewczyna – S., której w substancjach doświadczenie jest nieco mniejsze, chociaż nie jest laikiem, z 2c-b nigdy do czynienia nie miała), planowaliśmy zarzucić trochę w nos około 17:30, przejść się nieco razem, porozmawiać, odpocząć i dojść na imprezę, by tam dokończyć fazę i upoić się alkoholem oraz znacznymi ilościami nikotyny.
Produkt: mocna tabletka od sprawdzonego handlarza, całość miała w sobie 24mg 2c-b w postaci bromowodorku – taka forma sprawia, że substancja jest przyjemna i akceptowalna do wciągania, w przeciwieństwie do 2c-b w postaci chlorowodorku, którego wciąganie jest opisywane jako "ból 11/10".
Pigułę wprawnie podzieliłem na pół, starłem na różowy proszek, rozgniatając ją mocno w samarce i posypałem dwie ślicznie różowe kreski, mniej więcej równej długości – sprzedawca zapewnił nas, że w takiej formie również przyjemnie się przyjmuje substancję, toteż zastosowaliśmy się do jego rady.
Godzina 17:30, wzięliśmy proch w nos zdecydowanymi pociągnięciami i wybyliśmy na dwór.
T+00:10
Przeszliśmy kilkaset metrów od domu i stwierdziliśmy, że czujemy się "dziwnie". Podekscytowanie ustąpiło miejsca lekkiemu niepokojowi i odrobinie nudności w naszych żołądkach. Postanowiliśmy schować się do naszej kryjówki, by tam nieco odpocząć, pomyśleć i kontynuować wycieczkę. Mój zmysł równowagi momentalnie lekko przestał istnieć – położyłem się na ziemi, a miałem wrażenie, jakbym nogami zwisał z jakiegoś wysokiego klifu. Nie było to nieprzyjemne, mój żołądek zdążył sobie poradzić z nudnościami, zapaliłem e-papierosa i napiłem się wody. S. niestety poszło trochę gorzej – nudności nie chciały jej dać spokoju przez dłuższą chwilę, więc zostaliśmy w naszej kryjówce nieco dłużej, niż planowaliśmy na początku.
T+00:30
Zaczęliśmy odczuwać mocniej oznaki rozpoczynającej się fazy. Pierwsze spostrzeżenie – przez dłuższą chwilę było "prawie nic" i znikome efekty, jak te wspomniane wyżej, po to by nagle zaczęło się wszystko na raz. Wizuale (mocno zauważalne OEVy i lekkie CEVy) – były "kropliste", miałem wrażenie, jakbym nosił okulary, na które spadło kilka kropel dziwnego deszczu, który zmienia kształt przedmiotów w moich oczach w niektórych punktach. Ponadto zaczęła się stymulacja lekko amfetaminowa/pseudoefedrynowa – ciało jest w kondycji "bieganie, chodzenie, spacerowanie" są fajne, fizycznie odczuwaliśmy coraz mocniejszą lekkość. Temu wszystkiemu towarzyszyła masa śmiechu i czerstwych żartów, którymi wzajemnie się obdarzaliśmy. Odruchowo oboje zaczęliśmy chodzić w kółko po to, żeby nieco ogarnąć stymulację.
T+00:45
Opuściliśmy naszą kryjówkę i udaliśmy się na spacer do lasu – S. w dalszym ciągu skarżyła się na nudności i możliwość zwymiotowania, a takie coś by było niezbyt dobrze widziane w centrum miasta, do którego chcieliśmy się udać, więc zostaliśmy w nieco bezpieczniejszej przystani. Spacer był bardzo przyjemny, źrenice mieliśmy wyraźnie rozszerzone, stymulacja pchała nas lekko do przodu, ale nie tak natarczywie, jak na amfetaminowym haju – czuliśmy się jak na psychodelicznym spacerze, w którym ziemia sama przesuwa się pod naszymi nogami po to, by nas popchnąć do przodu w kolejny etap przygody. Zauważyłem przy okazji mocne uczucie współczucia przejawiające się w stronę mojej niewyrabiajacej z bólu brzucha dziewczyny, miałem ochotę ją wyprzytulać i pogłaskać po głowie, ale nie chciałem jej otaczać swoim ciałem po to, by nie wywołać u niej duszności ani żeby nie ścisnąć jej nieumyślnie w czuły żołądek.
T+1:30
Po spacerze po lesie (który właściwie skończył się na staniu w środku lasu i śmianiu się z wszystkiego) wyszliśmy z powrotem do ludzkich osiedli po to, by zaopatrzyć się w gumy do żucia i wodę. Gdy byliśmy w sklepie, zadzwoniła do mnie moja matka – nie odebrałem, bo bałem się odbierać porobiony telefonów, ale wyszedłem ze sklepu i zdumiewająco łatwo przywołałem do siebie stan trzeźwości po to, by napisać do niej SMS-a. Po ogarnięciu sprawy postanowiliśmy udać się w końcu na docelową imprezę, nieco przed czasem, ale z tego, co się zorientowaliśmy, to cała ekipa zdążyła zebrać się wcześniej przy jakimś małym browarze.
T+2:00
Dołączyliśmy do nich w parku, usiedliśmy wszyscy w kole i wymienialiśmy się e-papierosami, wprawiając się w stan lekkości nikotyną z e-papierosów i przygotowując się mentalnie na alkohol, który mieliśmy do spożycia. Rozmawiało nam się lekko, żartowaliśmy, śmialiśmy się, czuliśmy synergię z tymi ludźmi. Spotkaliśmy starszą panią, z którą również wszyscy porozmawialiśmy, było wspaniale, cały świat nam sprzyjał. Wraz z S. i jednym znajomym udaliśmy się do jego domu celem skorzystania z toalety. Gdy znajomy był w łazience, poskarżyłem się S. na słabnące wizuale, a ta mi odpowiedziała "spójrz na tę kurtkę" i włosy mi dęba stanęły, bo kurtka cały czas wywijała swoje charakterystyczne fikołki w moich oczach. Uśmiechnąłem się do S., zgarnęliśmy znajomego i wróciliśmy do reszty kolegów, którzy udali się do monopolowego.
T+3:00
Narkotyk wyraźnie odpuścił, S. skarży się na opadające poczucie humoru, ja sam zaś zauważyłem, że znacząco się wyciszyłem w ciągu ostatnich pół godziny. Poświęciłem na to kilka myśli, ale po chwili dałem się porwać grupie znajomych do zabawy i poziom hormonów szczęścia - już bez substancji psychoaktywnych - udało się przywrócić do odpowiedniego poziomu. Wypaliłem razem z S. kilka papierosów w krótkim czasie, uspokoiło mnie to do końca i nastroiło pozytywnie do życia.
T+3:30
Godzina 21, dotarliśmy w finalne miejsce imprezy, otworzyliśmy szampana, przynieśliśmy ze sobą pizzę. Nie miałem problemów z jedzeniem, wręcz byłem bardzo głodny, gdyż przed samym ćpaniem nic nie jadłem przez kilka godzin z uwagi na nieprzyjemne żołądkowe fikołki związane z braniem 2c-b. Zjadłem kilka kawałków pizzy, S. ograniczyła się do zjedzenia dwóch. Widać było, że jej wyraźnie nastrój zjechał Wziąłem ją na balkon i porozmawialiśmy przy papierosach przez chwilę, powiedziała, że chce się dobrze nawodnić – ogarnąłem jej dużo wody i widocznie poczuła się lepiej po jej wypiciu. W ruch poszły pierwsze kolejki wódki i otwarto pierwsze piwa, impreza poczęła się rozkręcać.
T+5:00
Alkohol już szumi w głowie, towarzystwo równie wstawione, jak ja, a S. ma już swój podpity nastrój. Reszta imprezy – standardowa, dużo tańca, śpiewania i rozmawiania, jak to zwykle po alkoholu bywa...
Podsumowując:
- substancja brana donosowo (koniecznie w formie HBr!!!) działa dość szybko, intensywnie i stosunkowo krótko, chociaż podobno dorzutki robią robotę
- narkotyk bardzo przyjemny w tych dawkach - być może niedługo ukażą się tripraporty z większych ilości/dawek oralnych, ponieważ zaopatrzyłem się w znaczącą ilość tego bromowodorku :P
- ma dość zabawny wjazd, ale gdy się z nim uporasz, świat robi się piękniejszy
- substancję (w tych dawkach) łatwo kontrolować; łatwo było mi przywołać stan trzeźwości, łatwo było mi dostrzec wizuale i łatwo było mi się ich pozbyć w sytuacji towarzyskiej. Proszek, można by rzec, "uniwersalny"
- wszystkiego ma po trochu, ciężko określić jego dokładny profil
- nie wchodzi w jakieś mocno niekorzystne interakcje z alkoholem (przynajmniej gdy faza zejdzie), nie wywołało żadnego kaca (chociaż to mogły być moje predyspozycje, bo nawet potężniejszej zwały po fecie nigdy nie miałem:P)
Moja ocena substancji: 7/10
- 11624 odsłony