najpiękniejszy sylwester życia- ecstasy.
detale
raporty kotokurwapies
najpiękniejszy sylwester życia- ecstasy.
podobne
Będzie to dość osobiste, jeśli ktoś nie lubi lekko smętnego, za przeproszeniem, pierdolenia, niech sobie odpuści.
(Po 21 piszę czas "na oko", miejsca i osoby pamiętam, gorzej z chronologią i umiejscowieniem w czasie)
Zawsze byłem raczej typem osoby zamkniętej, pierwszego przyjaciela miałem w wieku 16 lat, 2 lata starszy, poznaliśmy się dzięki Mary Jane. Jaram moim zdaniem dość często, alkohol od święta. Nigdy jakoś nie potrafiłem rozmawiać z ludźmi, o dziewczynach to nawet nie wspomnę. Często myślałem o ogarnięciu psychodelików aby zmienić dzięki nim swój "zepsuty" mózg, niepotrafiący porozumiewać się z innymi. W końcu trafiłem na ecstasy. Przyjąłem je wraz z kolegą (nie przyjacielem) który tak jak ja zawsze miał zamiłowanie (mimo nie próbowania) do psychodelików. Zakupiłem 4 "Bentleye", lub też "Maski balowe", jak kto woli. Pierwszy kotakt z mdma, i w sumie fetą w tym krążku (kolega próbował jedno i drugi, tyle że osobno)
Godzina 20, sylwester 2015r. Po pół cukierka na głowę, popite desperadosem. Idziemy szukać jakiegoś pubu lub baru aby napić się piwka. Ok. 20:40- pijemy piwo, podchodzi jakaś dziewczyna. O dziwo nawet coś tam się uśmiecham, rozmawiam, kolega bajeruje.
Około 21 przyjęliśmy następne pół. Robi się przyjemnie, alkoholu tak mocno nie czuć. Gadamy dalej z dziewczyną, pewnie o 22 wychodzimy do znajomego kolegi na mieszkanie. Idzie się zajebiście, gadamy jak nigdy, otwarcie, bez skromności czy tematów tabu. Dla mnie to coś nowego. Po drodze podwiozłą nas koleżanka, nieważne. 22:30- spotykamy znajomych od mieszkania, znałem tylko 1 z 3, ale rozmawia się z nimi super. Szybko nas z tamtąd wyjebali bo mieliśmy bakę. Wracamy ok. 1km z powrotem do pubu, sunie się pięknie bo naspedowani, po drodze się nawet uścisnęliśmy (ale wiecie, jak to tacy (chyba) jeszcze lepsi znajomi, nic więcej). Barman nas wypierdala bo impreza zamknięta, już nam nie naleje. Znajdujemy następny bar, pijemy piwko i gadamy, otwarcie, szczerze, piękna sprawa. O 24 wiadomo, szampan, fajerwerki, miły barman z nami rozmawia.
Następnie nie wiem co się działo, to co pamiętam to wizyta na mieszkaniu u następnego kolegi kolegi (jaka incepcja). Palimy po chyba 2 wiadra, gadałem do niego od rzeczy i pytałem po 4 razy o tą samą rzecz, ale to było piękne. Zjedliśmy u niego następnego pixa na pół, nowo poznanemu też dałem pół, więcej nie chciał. Pamiętam że dzwoniłem 2 razy do ciotki (za drugim mnie wyśmiała, wiedziała w jakim jestem stanie, ale zawsze tylko się śmieje, super osoba, co najwyżej mówi mi żebym mniej bakał). Rozmowa z przyjacielem też piękna, nie pamiętam jej ale wiem że było super. Koło 3:30 mama tego kolegi podwiozła mnie kawałek, on pojechał do domu. Pisałem do niego coś po drodze, żeby podziękował mamie i takie tam bzdety. Koło 4:00 jestem w domu, kładę się spać.
Był to chyba jeden z najpiękniejszych dni w moim życiu, żałuję że trwał tak krótko. Jedyne czym się martwię to to, że nazbyt mi się ten stan spodobał, bo w końcu po ecstasy mogę być taki, jaki zawsze chciałem. To już chyba koniec, może ktoś aż tutaj dotarł. Pozdrawiam was serdecznie, i życzę sobie więcej takich historii. Cześć!
- 11883 odsłony
Odpowiedzi
Trochę to za krótkie. Jak
Trochę to za krótkie. Jak rozwiniesz i poprawisz, to pewnie się nada.