mka, czyli jak wywołać w sobie zachwyt
detale
raporty oddballondrugs
- Miałem się ogarnąć... Kryształ, benzo, trawa, oxy, koda, feta, MDMA, metkat, pregaba
- Spowiedź narkomana, czyli moje 6 lat uzależnienia
- Mka, czyli jak wywołać w sobie zachwyt
- Stymulacja z innej beczki
- Diazepam nie na własne życzenie
- Domowe zacisze z diazepamem
- Pani Stymulacja
- Miłe doświadczenie z na senem
mka, czyli jak wywołać w sobie zachwyt
podobne
Jak się zabieram za pisanie tego reportu jestem w szczytowym działaniu Mki po dorzuceniu.
No jest po prostu zajebiście. Masakra! Super muzyka na słuchawkach, wszystko jest takie jaskrawe, intensywne, chcę mi się skakać i krzyczeć z radości. Nie zrobię tego niestety, bo bym obudził sąsiadów, na 100%, tak bym się rozkręcił, że policja zaczęła by pukać do drzwi. A propo hałasu, bo w słuchawkach mam rozpierdol, zapodam wam nutkę, w którą się wkręciłem i zapętlam: https://youtu.be/wiOA2vglto4 .
W tym tygodniu w ogóle było u mnie ćpuńsko dość mocno, bo jarałem zielsko i waliłem mete drugi raz w życiu. W sensie mete, ale zielska, też paliłem tak mało razy w życiu, że można by policzyć na palcach dwóch dłoni. Byłem mega zaskoczony działaniem marihuany, bo byłem zjarany ostatnim razem w 2017 XD
Mniejsza, wracając do działania MDMA, które zapodałem dzisiaj, opiszę trochę głębiej jak to wyglądało wszystko. Pojechałem do Kato jak wiecie z mojego trip reporta jednego, mieszkam niedaleko i tam ogarniam towar. Ogólnie waliłem Mke 3 razy w życiu i za każdym razem zasypiałem :/ Nie wiem czemu, może tolerancja na leki czy co, w doświadczeniu mam wpisane neuroleptyki. Obecnie biorę 20mg olanzapiny, lewomepromazyna 125mg i w chuj jeszcze tych głupich leków, nie będę wszystkiego pisać, wypisuję to co biorę i brałem w 2020. Brałem w podobnych dawkach te dwa leki i MDMA nie działało wtedy, a teraz magicznie zadziałało. Zamiast wieczornych leków, połknąłem sobie kolejną Mke :) No i jest zajebiście, mocniej niż po tej pierwszej pixie.
Tripa zacząłem koło 18, kolejną pixe wrzuciłem, gdy poczułem, że faza schodzi, czyli przed 21. I tak schodzi, schodzi, i nagle BUM KURWA wjechało tak mocno gdzieś 21:30, mam rozpierdol wewnątrz siebie (jest godzina 21:54 gdy to piszę). Jak na kodzie się dobrze słucha muzyki to tutaj jest takaaaa różnica mega duża, przecież ten thio wymiękka i ogólnie kaszlaki (o dxm też mówię). Już teraz rozumiem, dlaczego ludzie na różne imprezy biorą ekstazy. Ja bym był królem parkietu, jakbym teraz miał warunki do tańczenia. Szkoda mi teraz, że nie pojechałem do klubiku potańczyć, ale też chciałbym ze sobą zabrać swoją dziewczynę i przy niej wywijać, w ogóle chciałbym, żeby była obok, bo ją mega kocham, a teraz potrzebuję jakoś strasznie jej obecności. Gdy wchodziła pierwsza pixa, ta z gorszym wejściem, grałem sobie kulturalnie w Team Fortress 2 i wjechał mi taki fokus w chuj, że normalnie cały świat nie istniał, skupiłem się całkowicie na grze, jakbym tam faktycznie żył, był tą postacią w tym małym ekranie laptopa. Teraz zato wjechał mi taki fokus na tego trip reporta, którego piszę. Mam nadzieję, że się dość znośnie czyta, no zawsze się o to staram ;)
Potem nic nie robiłem konkretnego, bo długo grałem. Mam trochę luki w pamięci, co mnie dziwi. O i nagle jak to piszę, przychodzą mi flashbacki co robiłem, ciekawe... A więc, była napięta sytuacja z moją dziewczyną, bo zaistniała taka sytuacja, że ją niby namawiałem do ćpania. Nie chciałem zrobić niczego złego, miała strzała mety i zasugerowałem takiemu chłopakowi co umie robić strzały, żeby jej zrobił (bo sama nie mogła wcelować w żyłę). Chciałem po prostu sprawić, żeby było jej dobrze, czuję się teraz z tym okropnie, żałuję i nawet w tym momencie, teraz, siebie nienawidzę. Przeze mnie dokupiła mety i wróciła do mieszkania tego chłopaka, żeby jej strzały robił. Nie życzę nikomu, aby zrobił w życiu coś równie głupiego i teraz tak tego żałował, że najchętniej chciałby się zajebać. Więc pisałem z nią długo, między innymi na ten temat, eh... No a potem jakieś wydarzenia, ogólnie telewizja i szlugi pomiędzy. Nigdy tak dobrze mi się nie jarało szluga, po prostu to jest takie doskonałe, wypuszczanie tego dymu, no cholera, nawet nie wiem czym się tak zachwycam, ale to mi się wydaję takie idealne, doskonałe. Mam teraz takie myślenie, że zjazd musi być okropny, bo ta faza jest tak piękna, że musi być jakaś cena za to. Rozlewam się siedząc na łóżku, na kolanach mam laptop, włączona muzyka, coś pięknego. Pójdę zachwycić się głupim szlugiem na podwórko, wziąć do płuc świeże nocne powietrze, potem wracam do wyrka :3
Przedłużyło się to wszystko, bo do pokoju weszła mama i taki słowotok mi się odpalił, że to szok. Ciągle myślę o mojej dziewczynie, po prostu nie daję mi to spokoju, jak mogłem się tak zachować, kurwa, niech szlag mnie trafi. Poza tym euforia mocna, wewnętrzny orgazm, zszedł już nawet, jest godzina 23:30. Czuję bardzo dużą stymulację, jak po dużej dawce fety. Świdruje mnie całego, przechodzą ciepłe fale przez moje ciało, czuję się cały jakby wypełniony dobrem, empatią wręcz bym powiedział i zrozumieniem świata.
Pozostaję czekanie na zjazd, aby wam go trochę opisać, bo myślę, że każdy musi mieć świadomość, również szkodliwych efektów, nie tylko tych dobrych. Szczerze boję się go trochę, bo jest tak bajecznie, taki normalnie orgazm, że oooo. Obstawiam, że będę czuł po prostu pustkę, gdy to uczucie odejdzie.
Jak się na czymś skupiam to czuję wewnątrz siebie taki kocioł. Jakbym się gotował od wewnątrz, czuję tak każdy fragment ciała, niesamowite uczucie, ale mega dziwne. Włączył mi się tryb overthinking, patrzę, jakbym nie patrzył, taki nieobecny. I tak dużo myśli w głowie naraz. Pojawiła się sedacja nawet, czyli uspokojenie, wewnętrzna harmonia, spokój. Ale o tym muszę jeszcze raz wspomnieć; te fale, raz zimne, raz ciepłe, przechodzące przez ciało, to jest coś naprawdę pięknego.
Wewnętrzna rozkosz. 00:11 na zegarze, na zjazd się nie zanosi, ale kiedyś przyjdzie, będzie trzeba go przyjąć na klatę. Może uda się zasnąć i go uniknąć, chociaż w małym stopniu. Nie zaszkodzi spróbować.
Godzina 00:42 nie ma jak zasnąć, po prostu nie da rady... Więc połknąłem swoje tabletki z wieczora, może jakoś te znużenie przyjdzie, gdy zaczną działać.
Zasnąłem około 3, po 9 już nie spałem. Ogólnie tak jak myślałem, czuję taką pustkę, jakby wypłukany z emocji, ale nie do końca. To co czuć mam w danym momencie, adekwatnie do sytuacji, to czuję, po prostu nie ma tak intensywnego odczuwania szczęścia, jak było na Mce. Nawet jest mi trochę smutno, że już tego nie ma, ale no cóż, chyba normalne, było to największe euforyczne doświadczenie ze stymulantów, jakie doświadczyłem. Wiadomo, że emka to bardziej empatogen, ale nadal także stymulant. Kiedyś może się skusze jeszcze na eme, ale pójdę potańczyć i z ziomami jakimiś na imprezę. Najlepiej wziąć MDMA w miejscu gdzie możesz się wyszaleć, dać upust emocjom. Tak oto przeżywa się zachwyt, będąc na mce.
- 5953 odsłony