dxm - raz jeszcze. delikatnie(?).
detale
raporty blaze
dxm - raz jeszcze. delikatnie(?).
podobne
Witam :)
EXP: THC, alkohol, DXM(~10 razy, różne dawki), mefedron, kilka dopalaczy.
S&S: Humor średni, może niezbyt szczęśliwy byłem wtedy ale pomysł by potripować chodził za mną już od dłuższego czasu, piątkowy wieczór wydał się być odpowiedni. Miałem gdzieś wyjść, ale jednak zdecydowałem się na pokój, muzykę i przyjaciela D.
Dawkowanie: 18lat - 70kg\450mg Bromowodorku Dekstrometorfanu.
Gwoli wstępu:
To nie mój pierwszy raz z DXM, próbowałem raz większych jak i mniejszych dawek ale dopiero teraz postanowiłem napisać o tym TR gdyż wcześniejsze tripy nie były dla mnie tak głębokie jak ten.
Jako czas T0 przyjmuję 21.07, wtedy poszły pierwsze tabletki.
T0 - Wrzucam 5 tabletek. Sok do popicia to czerwony grejfprut, czekamy 5 min i lecimy dalej. Lekkie poddenerwowanie tym, co będzie się działo, ale bądzmy dobrej myśli. Placebo już daje się we znaki, należę do osób które dosyć mocno to odczuwają. Trzeba przygotować playlistę i zarzucić resztę.
Wrzucałem bardzo ostrożnie i powoli, bez pośpiechu bo mój ostatni trip zakończył się z głową w kiblu, już gdy D się załadował co nie było miłym odczuciem. W każdym razie, teraz postanowiłem wrzucać powoli i ostrożnie. Postanowiłem: 5 tabletek co 5 min, jak było 10 to przerwa 10 min. Sok grejpfrutowy, po 15 tabletkach cytryna na wszelki wypadek i tak podobnym sposobem wylądowała we mnie druga 15tka. Do picia w trakcie, 0,5l Coca-Coli. Rozplanowane wszystko bo tak lubię.
T1 21.50
450mg we mnie, w brzuchu spokój, oczekiwanie na jakieś efekty. W między czasie jakieś pierdoły typu playlista itd. Wybrałem sobie do tripa Shpongle, całą dyskografię. Polubiłem kiedyś psytrance za sprawą właśnie dekstrometorfanu i stwierdziłem że to najlepszy wybór. W głowie już czuje tak typowo że dex się ładuje, rytmy Chemical Brothers pomagają w ładowaniu, odbieram już trochę inaczej muzykę.
T2 22.30
Czas dłuży się masakrycznie, efektów jako takich brak pomimo większej wkrętki w muzykę, podoba mi się bardziej niż zazwyczaj. Stwierdziłem że muszę się wysikać. Wtedy już czułem że inaczej się chodzi, obraz delikatnie smuży, ładuje się.
T3 22.50
Odczuwam zajebiście wielką przyjemność ze słuchania muzyki. Po prostu podoba mi się, w takim stanie idealnie bym się bawił gdzieś w klubie.
T4 23.00
Tutaj już czułem że D ładuje się na poważnie, wzrok dosyć mocno się rozmywa, ciężko dostrzec literki.
Równowaga już dosyć mocno zaburzona, odczuwam dziwne napięcie, jakbym nie potrafił się wyluzować. Oczywiście to mięśnie które już dosyć mocno spięte były. Zamykając oczy kręciłem się cały, całe moje ciało robiło obroty, jednak nie pełne, takie bardziej jak płyta podczas scratch'u, obroty te wydawały się cholernie szybkie.
T5 23.10-23.40
Tutaj już było co raz ciężej cokolwiek ogarnąć, rozmawiałem na GG z bliskimi mi osobami ale ucinałem rozmowę do minimum bo było to trochę męczące poza tym nie zależało mi na tym by ktoś wiedział w jakim stanie aktualnie jestem. Ciężko było mi zrozumieć pewne proste rzeczy. Gdy zamykałem oczy i odchylałem się na krześle o jakieś 20, 30cm to w głowie wyobrażone to miałem jako co najmniej 2 metry. Pamiętam wrażenie dużej głowy i malutkiego monitorka przede mną oraz na odwrót, wielka głowa i bardzo mały monitor. W pewnym momencie doszło do mnie że w jakiś sposób muzykę puściłem z głośnika telefonu, gdzie powinna lecieć z komputera. Co raz ciężej było wysiedzieć przy komputerze, to robiło się męczące. Poza tym, gdy siedziałem na krześle to miałem wrażenie że nade mną stoją moi znajomi i że z kimś rozmawiam, pomimo że sam byłem w pokoju. Nie wiem ile razy ale wiem że zdarzyło mi się powiedzieć na pewno powiedzieć "Co?", "Co mówisz?" itp. To mnie trochę zmęczyło, nie było to też miłe uczucie, czułem jakby strach i kompletne poczucie dezorientacji. Postanowiłem że się położę a to nie było wtedy proste.
T6 00.00
Po położeniu się gdy zamykałem oczy dalej męczyła mnie wizja grupki przyjaciół stojących nade mną i patrzących na mnie z góry, jak na kogoś przegranego. Wiem że czegoś się panicznie bałem, niestety nie pamiętam czego.
T7 ??.??
Moje ręce chyba same wybrały w odtwarzaczu listę Shpongle gdzie kompletnie odpłynąłem gdzie indziej.
Pamiętam że zaczeło się od jakichś mistycznych obchodów drzewa(?). Jak się okazało to ja byłem tym drzewem. Rozsyłałem energię do innych drzew w lesie, takimi jakby korzeniami, które były puste w środku i tamtędy przechodziły tak jakby impulsy energii, przechodzą i to zajebiście szybko, po prostu taki tunel w którym się zapierdala, widziałem to wszystko i byłem w tym tunelu. W momencie jak energia ze mnie odchodziła wyginałem się tak jak to robią zazwyczaj w kreskówkach typu "Dragon Ball" by lepiej oddać moc(?). W każdym razie to było zajebiste uczucie, takie uwolnienie jakby siebie.
Pamiętam że było wiele więcej ważnych informacji o tym jaka jest funkcja tego drzewa, że miałem o wiele więcej "objawień" na temat natury, ale niestety tutaj pamięć dosyć mocno zawodzi, za cholere niektórych
rzeczy nie potrafie sobie przypomnieć. Byłem się wysikać w między czasie a dojście do łazienki i samo sikanie, uwierzcie, nie należało do najprostszych. Wiem że dzwonił do mnie kolega czy nie idę na miasto dziś w celach grubej zabawy, mówienie nie było łatwe i chyba zakończyłem rozmowę stwierdzeniem że "ja nieeeee" i tyle. Wiem że w jednym momencie tripu, już na łóżku, cholernie się wystraszyłem czegoś w piosence. Moje cało ciało ogarnął wtedy strach, nie zbyt fajne uczucie. Ale gdy ją zmieniłem to strach minął.
Ogólnie muzyka tworzyła tło tripu. Gdy otwierałem oczy to wiedziałem że to pokój ale gdy zamykałem powracało to że jest się drzewem lub inne bliżej nie określone "objawienia" bo na pewno to z drzewem nie było jedyne. To było coś jak temat przewodni mojego tripu a w nim zawarte wiele zagadnień. Wiem że było o tym jak dwa drzewa łączą się, że to bardzo ważne itd. To pewnie odnośnie do tego jak dwóch ludzi się łączy ze sobą poprzez miłość. Było też coś co można było rozumieć jak przyjaźń. Ogólnie to wszystko objaśniał taki jakby szaman, który też był "drzewopodobny", objaśniał mi różne rzeczy, sporo tego było ale niestety nie potrafię przypomnieć sobie tego wszystkiego.
Wiem że przy którejś piosence było wyraźnie słychać wodne otoczenie itp. jednak ja ją przełączyłem gdyż bardziej pasował mi las, nie pytajcie czemu. Ale chyba na chwile dałem się wciągnąć do wodnego świata, jednak tylko na sekunde.
Naprawdę żałuje że mało pamiętam bo to chyba moja dotychczasowa najbogatsza przygoda z D. Chociaż inne również miło wspominam. Bardzo się cieszę że nie miałem żadnych przygód z żołądkiem, to dobrze. Gdy miałem dość już ogólnego tripowania najprościej w świecie zmieniłem muzykę na Paul'a
Kalbrennera(minimal techno) i zasnąłem bez większych problemów. Albo nie pamiętam co się wtedy działo. Jednak wydaje mi się że to było już stosunkowo późno, koło 3-4 w nocy.
Wiem że raz podczas peak'u bodajże spojrzałem na zegarek i ujrzałem 01.02. Ale nie pamiętam co się wtedy działo u mnie w głowie. Możliwe że wtedy poszedłem się wysikać.
Rano lekki nie ogar ale przeleżałem to i jak wstałem to kąpiel, śniadanko i jak nowy. Może lekkie odrealnienie od rzeczywistości ale bez jakichś większych problemów, koło południa już normalnie się czułem, dobry humor odziwo, ale niestety zepsuty wieczorem.
Cóż, DXM to napewno silna substancja której nie poznałem do końca na pewno, i chyba też nie doceniałem. Teraz wiem że drzemie w nim wielka moc, wcale nie zależna od dawki. Bo miałem za sobą już większe dawki(~600-750mg) ale to była jedna z najlepszych przygód. Czy mnie to zmieniło? Myślę że nie, jednak bardziej doceniam teraz moc DXMu.
Czy spróbuje jeszcze kiedyś? Wydaje mi się że to jest godne pożegnanie mojej przygody z DXM. Staram się mieć spore przerwy między braniem DXM, mówię tutaj o ok. 5-6 miesiącach, nie chce wyrobić sobie tolerancji, to przede wszystkim. Poczekamy, zobaczymy :).
Pozdrawiam!
- 7206 odsłon