ach ta benzydamina!
detale
2 Noc - 3 Saszetki
Dekstrometorfan
Benzydamina
Kodeina
Tetrahydrokanabinol
Dietyloamid Kwasu D-Lizergowego
4 HO-MET
4 AcO-DmT
Zolpidem
Pseudoefedryna
Efedryna
Efedron
Metoksetamina
Am-2201
JWH - 210
3-MMC
Alfa - PVP
Metylofenidat
Etylofenidat
Psylocybina
Amanita Muskaria
Alkohol
Klonozepam
Tramadol
Estazolam
Alprazolam
Nikotyna
Kofeina
Mieszanki/dopalacze:
Sztywny Misha
Fresh & Funky
Kosior
Mocarz
Greenway Speedway
Old SqL
Speedway
Ivory Speed
Exlusive
Cherry CoColino
Funky
Cherry
Eko Groszek
Waikki Ben
Ben
Shrooms
raporty szafanista
ach ta benzydamina!
podobne
Ostatnio z kuzynem zaopatrzyliśmy się w 7 saszetek leku na przeczyszczenie pochwy. Pojechaliśmy wraz z dziadkami do naszej ukochanej wioski, w której przewijało się dużo środków psychoaktywnych. To było pierwsze spotkanie z benzydaminą od 8 miesięcy, kuzyn jeszcze tego nie próbował. Po spokojnym dniu wieczorem przeszliśmy do ekstrakcji, kiedy wysuszyliśmy benze zapakowaliśmy ją do gumowych kapsułek gdyż nie lubimy połykać bombek. Wyszliśmy do kumpli pracujących nad jeziorem, wypiliśmy u nich po 2 piwa i zapaliliśmy parę fajek. Kupiliśmy sztukę jazzu, który walił taką psychodelą, że każdy, kto go palił mówił że jest w czymś maczany (podejrzewamy tryptaminę). Po powrocie do domu stwierdziliśmy, że dobrym pomysłem będzie butla. Poczuliśmy spokój i trochę się pośmialiśmy, to był czas na aplikację benzy.
Po 30 minutach od aplikacji wyjrzałem za okno z którego widać magazynek na rowery, narzędzia i tym podobne rzeczy. Zobaczyłem tam chłopaka, który trzymał na smyczy psa próbując go uspokoić. Natychmiast wyłączyłem komputer i powiedziałem do kuzyna, że już się zaczęło. Potwierdził to i razem przyglądaliśmy się halucynacjom na zewnątrz. Następnie weszliśmy do drugiego pokoju (mieliśmy wolne mieszkanie, dom babci dzielił się na 4 części, w jednej „spaliśmy" my). Tam położyliśmy się i zgasiliśmy światło, z wazonu wychodziły czarne ludki, które miały maksymalnie 1 cm wzrostu. Cały czas gadaliśmy i się śmialiśmy, stwierdziliśmy, że to absurdalne, bo wszystko biło się i walczyło, czarne ludki z białymi, skorpiony z pająkami itp. W pokoju w którym siedzieliśmy było dość ciemno, więc wróciliśmy do pokoju w którym stał laptop. Kiedy chcieliśmy przejść z jednego pokoju do drugiego (nie dzieliły ich drzwi), napotkaliśmy na niebieską barierę, która widoczna była tylko wtedy kiedy jej dotykaliśmy, nie dało się przejść - więc kuzyn powiedział coś w stylu „spierdalaj” i już mogliśmy spokojne przejść. Po zrobieniu 1 kroku od razu poczuliśmy zmiany energii i pojawiły się niebieskie skupiska „pajęczyny”, które po deliriantach widzi każdy nasz znajomy. Byliśmy zszokowani i robiliśmy krok w przód i krok w tył, patrząc jak wszystko pojawia się i znika. Pokój z niebieskimi skupiskami nazwaliśmy „dobrym”, a drugi „złym”. W końcu padło zdanie, które powtarzamy ZAWSZE kiedy jesteśmy naćpani i z którego zawsze się śmiejemy - „trzeba dokurwić, bo słabo coś”. Weszliśmy do pokoju w którym paliliśmy (było tam otwarte okno żeby nie jebało, ale przez to wiało chłodem dlatego siedzieliśmy tam tylko po to żeby zapalić). Po butli zapaliliśmy fajkę. Poczuliśmy trochę zielsko, ale nie zwracaliśmy na to uwagi gdyż bawiliśmy się halunami. Po paru godzinach halucynacji kuzyn stanął w pokoju z siatką na motyle (była na kiju) i strzelał do różnych rzeczy, wyciągnąłem więc telefon i biorąc go za rewolwer przyłączyłem się do niego. Nie byliśmy tak porobieni żeby nie odróżniać siatki od karabinu, ale po tylu przeżyciach z narkotykami umieliśmy wkręcać się i czerpać z tego 100% przyjemności. Po około 6 godzinach od załadowania położyliśmy się w „złym” pokoju i opowiadaliśmy o „laserach” które biły jasnym światłem po pokoju. Kiedy ogarnęliśmy się rano (nie spaliśmy) stwierdziliśmy, że tej nocy powtórzymy akcję.
Nie wiem jak można uważać benzydaminę za coś złego. Być może dlatego, że my zawsze oganiamy fazę (staż) i potrafimy się tym bawić, a kiedy pojawiało się coś niechcianego myśleliśmy o tym, że to wybucha i faktycznie wybuchało. Kiedy mieliśmy wrażenie że chodzą po nas pająki, skupialiśmy się na barierze wokół nas która ich nie przepuszczała. Ahhh to było fajne, ale nie zdawałem sobie sprawy, co będzie działo się następnej nocy…
Zacznę od tego, że nie spałem już 58 godzin i na trzeźwo miałem omamy. Pojechaliśmy do najbliższego miasteczka turystycznego i kupiliśmy 6 saszetek. Po powrocie do domu zrobiliśmy ekstrakcję i wyszliśmy na dwór spotkać się ze znajomymi. Z dobrym humorem wróciliśmy do domu, położyliśmy się w dużym pokoju, włączyliśmy chilloutową muzykę i piliśmy miętowa herbatę. Po około 30 minutach zjedliśmy bombki i czekaliśmy na pierwsze efekty. Kiedy zaczęły się pierwsze wkręty i halucynacje, włączyliśmy 1 godzinny dubstepowy mix i chwilę poleżeliśmy. W końcu doszliśmy do wniosku, że trzeba wyjść na zewnątrz i to był strzał w dziesiątkę. Była już północ, więc było już całkowicie ciemno, ale od chwili wyjścia z domu wszędzie widziałem grupki ludzi. Jakoś nie pomyślałem o tym, że to mogą być halucynacje. Szliśmy około 15 minut drogą nad jezioro, gdzie w moich oczach było około 50 ludzi, ognisko, śpiewy i tańce. Kiedy przeszliśmy się pomostem do którego były przymocowane łodzie należące do szkółki żeglarskiej zobaczyłem, ze na jednej ktoś siedzi, miał rękę w gipsie i pokrwawioną twarz, zapytałem czy nie potrzebuje pomocy, wtedy odpłynął. Kuzyn powiedział do mnie coś w stylu „tam nikogo nie ma, o co ci chodzi?”, ale ja usłyszałem „dobra, zostaw go musimy iść”. Przez cały czas kiedy do mnie mówił ja słyszałem zupełnie coś innego, dopiero rano zweryfikowaliśmy całą noc. Zobaczyłem ludzi w mundurach i ludzi którzy najwyraźniej byli połamani, pomyślałem więc że był wypadek nad jeziorem. Wracając do domu słyszałem po naszej stronie domu babcie, krzyczała za oknem, że co my sobie wyobrażamy, że dzwoniła po policję, a zaraz obok niej stał dziadek który krzyczał, ze znalazł u nas marihuanę. Kiedy powiedziałem to kuzynowi, On też się przejął, ale wchodząc po schodach zorientowaliśmy się że drzwi od naszej części są zamknięte, a klucz mamy tylko my. Wgramoliliśmy się do domu i zamknęliśmy drzwi, od razu przygotowaliśmy kolejny kubek mięty, po czym weszliśmy do dużej „sypialni” w której zaczynaliśmy tego tripa. Na łóżku zobaczyłem 2 dziewczyny, które spały. Całe były w gipsie, a kuzyn mówił że to jego koleżanki, które miały przyjechać tej nocy. Stwierdziłem że nic w tym dziwnego i usiadłem do komputera, by pobawić się muzyką. Obok mnie stała szafka, a na niej karton w którym były dziurki, widziałem rząd pająków które po kolei były wystrzeliwane w moją stronę. Pomimo że nie miałem pojęcia co jest w kartonie, byłem pewny że siedzi tam mój kumpel z kolegami i strzelają we mnie pająkami, powiedziałem więc: „Piotrek, ja cię lubię ale weź powiedz im żeby przestali!”. Odwróciłem się i zobaczyłem jak kuzyn usiadł jednej z dziewczyn na nogi, pomyślałem że musi czuć niewyobrażalny ból, a nie ma jak tego powiedzieć. Kazałem mu zejść jej z nogi, a On odpowiedział, że spokojnie - nic się nie stanie. Druga z dziewczyn która spała "zwinięta" (miała głowę przy kolanach), wydawała mi się obrzydliwa, a zamiast włosów miała kutasy. Powiedziałem kuzynowi żeby na nią spojrzał, a On powiedział „tak, wiem, ale widziałem obrzydliwsze rzeczy”.
Wróciliśmy do kuchni i zrobiliśmy sobie ciepłą wodę z miodem, powiedziałem wtedy, że dziewczyny pewnie po wypadku dostały w szpitalu morfinę i dlatego śpią jak zabite, już wtedy kuzyn wiedział, że coś ze mną nie tak i chyba troszkę nie ogarniam fazy. Kiedy usłyszałem szepty z pokoju w którym leżały, pobiegłem ucieszony że będą laski do tripa, otworzyłem drzwi i zobaczyłem, ze dalej śpią. Wróciłem więc do kuchni i powiedziałem „ach, to tylko halucynacje słuchowe” (buahahahahaha). Cały czas słyszałem zza drzwi od mieszkania, że nasi dziadkowie próbują się do nas dobić, krzyczą i wrzeszczą, ze wyważą drzwi. Prosiłem kuzyna żeby ich wpuścić, bo są też tam rodzice tych dziewczyn i nie możemy ich nie wpuszczać. Potem mówiłem Mu, ze czarne ludki przybrały formę naszych dziadków i chcą dostać się do mieszkania. Kuzyn powiedział, żebym poszedł do sypialni, a sam zgasił wszystkie światła, wziął kij od miotły używając go jako miecz i mówił „no chodź kurwo”. Dobrze wiedziałem że wie co robi i nie zniszczy niczego, ale kiedy wszedł do pokoju zobaczyłem że trzymają go jaszczurki, toteż jak najprędzej je z niego strzepałem.
Po paru godzinach weszliśmy do pokoju w którym paliliśmy, ja odpaliłem ostatnią fajkę i zaczęliśmy dialog, który zupełnie zmienił mój pogląd na tego tripa.
- Ok. Widzę, ze już trochę ogarniasz, wiesz, że w tym domu nie ma żadnych dziewczyn?
- Michał… Ile osób jest w tym mieszkaniu?
- Tylko ja i ty.
Wtedy mną wstrząsnęło, to tak jakby ktoś ci powiedział że poszedłeś na imprezę, poznałeś mnóstwo fajnych osób, a tu nagle okazało się że oni nie istnieją. Zaczęliśmy opowiadać sobie o tej nocy i do dziś określamy tego tripa jako „pizda na rowerze” i nierzadko śmiejemy się z tej nocy. Po tych 2 nocach nie chceliśmy przyjąć tego co się działo na trzeźwo, więc zjedliśmy troszkę efedronu, po takich dawce walki z potworami fajnie było poczuć trochę działania empatogenów.
Podsumowanie:
Całkiem ciekawe przeżycie, ale tylko dla ludzi o mocnych nerwach. Na pewno inaczej teraz patrzę na wszystkie delirianty, mimo wszystko to była moc jakiej szukałem i nie spodziewałem się, że znajdę ją w benzie. Trip nie opisuje całokoształt przeżyć, bo gdybym chciał opisać wszystko - nie skończyłbym i za rok.
- 9802 odsłony