[2c-b 15mg] lekki chaos, wypoczynek jest ważny [tytoń]
detale
Tytoń = skręcane szlugi
Setting: Na mieszkaniu matki mojej przyjaciółki na której opiekuję się 2 kotami. Przybyłem wczoraj, jestem tu 2 dzień, mieszkanie całe dla mnie jest dzisiaj.
raporty jestem z kosmosu
[2c-b 15mg] lekki chaos, wypoczynek jest ważny [tytoń]
podobne
Substancje: 2C-B 15 mg(mała dawka) + tytoń(codzienne uzależnienie)
2C-B dostałem w prezencie od przyjaciółki <3 w dawce 25 mg, lecz ponieważ mam obecnie fazę na małe dawki poprosiłem by podzieliła mi je na 10 i 15 mg. Postanawiam wziąć tę większą małą dawkę, bo czemu nie ;D. Szacuję iż powinienem doświadczyć efektów między 1 a bardzo niskim 2 poziomem doświadczenia psychodelicznego, a obecnie ograniczam się do oscylowania między w okolicy 1 poziomu, max do 2 więc idealnie.
Nikotyna towarzyszy mi codziennie w życiu i również jest substancją psychoaktywną i to o bardzo... dziwnym i jedynym w swoim rodzaju działaniu, więc uważam iż ma ona wpływ na tripa i życie i NIE można jej NIE zaliczyć.
Znajduję się również w fazie kilku uzależnień i nakładających się na siebie okresów oczyszczenia z substancji psychoatywnych, wczoraj paliłem jointa, i piłem piwo oraz setkę wódki, od długiego czasu piję jakiś alkochol i spożywam marihuanę niemal codziennie oraz zażywam kofeinę(energole/yerba) od której mam drugi dzień przerwy, ostatni większy trip nastąpił 2 tygodnie temu i był złożony z moch prezentów urodznowych czyli 100 ug LSD + piguła z ok 100 mg MDMA;5mg 4-HO-MIPT;malutko(?)fety, więc to pewnie też będzie miało wpływ na mojego tripa
.
Set: Pozytywne emocje wracają do mojego życia. Część moich problemów psychicznych została rozwiązana, świat jest lepszy niż mój umysł potrafił go postrzegać, spłacam swój dług senny i chętnie postałbym dłużej lecz jestem w miarę wyspany. Mam za sobą parę problemów emocjonalnych, egzystencjonalnych i rodzinnych, lecz czuję że jestem po pozytywnej stronie energii teraz :), choć dalej czuję takie zamulenie, niechęć do działania i lekki chaos.
Setting: Na mieszkaniu matki mojej przyjaciółki na której opiekuję się 2 kotami. Przybyłem wczoraj, jestem tu 2 dzień, mieszkanie całe dla mnie jest dzisiaj.
Rano zacząłem się budzić do tego świata i chętnie pospał bym dalej, lecz czułem że już czas wstawać. Dziś czeka mnie branie 2C-B, a i tak dłużej nie pośpię. Uruchomiłem ekran laptopa na którym czyścił się dysk Ccleanerem i ujrzałem iż jest po 11. W kartach przeglądarki ujrzałem replikacje z 2C-B którą przeglądałem wczoraj( https://gfycat.com/pl/calculatingmadeupacaciarat ). Ciągnie mnie do robienia takich rzeczy, lecz już wczoraj postanowiłem iż z tego doświadczenia powstanie trip raport. Zacząłem przeglądać informacje o 2C-B w internecie(zwykle tak robię przed zażyciem jakiejś substancji) i nalewać sobie wody do wanny, przy załatwianiu podstawowych porannych łazienkowych potrzeb. W międzyczasie wyskoczyłem na szluga i zajadem małe śniadanie złożone z kilku bananów i kanapki z pastą z ciecierzycy, wróciłem do komputera, znowu odesłałem i tak się kręciłem trochę bezsensownie aż zacząłem pisać ten wstęp do trip reportu, w międzyczasie zapaliłem kolejnego szluga i zakręciłem wodę. Teraz dokańczam ten wstęp. No, to pora zaczynać. Wyciągam moje zawiniątko z psychodelikami serotoninogenicznymi i wyciągam sreberko z napisem „15 2C-B”. Wyciągam swój nowy zeszyt i długopis, na górze pierwszej kartki robię duży napis czego będzie dotyczyć najbliższa przestrzeń w zeszycie, wyłączam telefon, zmieniam nazwę dokumentu w którym to zapisuję, skręcam papierosa, odpakowuję sreberko, uruchamiam ponownie Ccleaner, rozpuszczam 2C-B w wodzie i idę na taras by go wypić zapalając szlugiem(jak mieszać to mieszać xD ). Jest 13:25. No to ZACZYNAMY!
[T +0] Kawałki tytoniu wpadają mi również do wody z 2C-B. Cóż jak mieszać to mieszać? Papierosy to mój największy problem jeżeli chodzi o psychaktywa. Dziwne uczucie w przełyku i torsie? Już?
[T +0:10] Minęło już 10 minut. Idę do wanny. Chcę po ciemku lecz jak będe pisał? Świeczki! Idę po świeczki i odpalam je. Problem rozwiązany. Mam światło do pisania i nie jest to sztuczne światło, a świeczki do kąpieli są suuuuper. Rozbieram się i wchodzę do wody by się zrelaksować na wejściu. Jest klimacik! Woda jest odrobinę za gorąca, dolewam zimnej, a świeczki dają efekt migotania pomieszczenia.
Woda jest ciepła i mam problem z zanurzeniem się, lecz po chwili kładę się na plecach. Nie wiem czy to już bo łazienka wygląda klimatycznie, każdy ruch cieczy jest w podwyższonej jakości i jast tak mroczno-romantycznie. Zanurzam się cały – postanawiam. Lecz nie jest to takie proste. Coś mnie powstrzymuje. Strach? Przed czym? W końcu zanurzam się w pozycji embrionalnej. Jest cudownie. Długo tak nie wytrzymuje bo wstaje. Mam dziwne uczucie w sercu, żołądku i kroczu. Bodyload? Chcę się zrelaksować ale to trudne. Czy to przez nikotynę?
Kładę się znów, lecz zahaczam nogą o korek, woda spływa. Rozumiem że to już koniec czasu w wodzie. Kładę się, zamykam oczy i afirmuję wodzie oczyszczenie. Gdy woda sływa wychodzę z wanny. Wycierając się zataczam się, moje ciało nie chce się ruszać i jest takie sflaczałe. Woda jest na nim wszędzie, choć je wycieram. W umyśle od wczoraj leci mi „Mother I feel you” [https://www.youtube.com/watch?v=MIqVg8CM1Gg]. Wychodzę z łazienki gasząc świeczki i idę na taras zaglądając do lapka po godzinę. Jest 14:21. Prawie godzina.
[T +1] Zamykam oczy siedząc na krześle na tarasie. Słońce grzeje mi w lewą część twarzy. W ciemności widzę wzorki, paski złożone z czarnych i ciemnożółtych, nienasyconych kolorów. Zamykam je znowu i widzę po lewej stronie(od słońca) kolor żółty już wyraźniej. Potem niebieski, fioletowy... i tak dalej wychodzący jeden ze środka drugiego. Słoneczna CECowa dyfrakcja.
Wracam do pokoju. Postanawiam się położyć i zamknąć oczy. Nakładam kocyk na siebie, tak jak lubię najbardziej i relaksuję się. Czuję że jestem bardziej w swoim ciele. Umysł jest zajęty ostatnimi sprawami, które go napotkały, lecz chwila... czy to się właśnie liczy? Jestem zdystansowany to krążących w nim myśli, wrażeń i konstrukcji. Moje ciało nie chce się ruszać i robić rzeczy. Chce odpoczywać. Odpoczynek jest ważny.
Chwila relaksu dobrze robi. Otwieram oczy i patrzę po wiszących obrazach i lampie na to jak dryfuję mi lekko obraz. Czuję się spokojniej.
Czuję iż dobrze jst uspokoić żołądek i chce zjeść banana. Wychodzę z pokoju i widzę sensacje przejścia cienioświateł, pod kontem którym obraz mi migoczę. Przychodzi mi myśl do głowy: „Gdzie są koty” i doświadczam muchy która bzycząc przelatuje obok mnie w lekko zwolnionym filmowopsychodelicznym tempie wlatuje do drugiego pokoju, w którym widzę Rufusa. Mucha i znany mi już kot to pierwsze postacie które napotykam w tej swojej podróży. Zbliżam się powoli do rudego kota, który patrzy na mnie leżąc na krześle. Witam się z nim i głaskam. Mruczy i oddajemy się pieszczotom. Jego futerko i mruczenie jest woow. Dziwi mnie że tutaj i teraz jest taki spokojny i pokojowy, gdyż jak pamiętam go z poprzedniego mieszania to już dawno by gryzł. Razem obserwujemy muchę, która lata po pokoju i gdy czuję że to już dość pieszczot, wychodzę z pokoju, zabieram banana z kuchni i wracam do „swojego pokoju”. Zapisuje te wrażenia, w trakcie czego widzę ruch z lewej strony za łóżkiem. Spoglądam tam i widzę kocie oczko wystawione za łóżeczko. To drugi kot, o imieniu Drugi, mówię mu hej, a in wychodzi z pokoju. Postanawiam podążyć za nim.
[T +1:30] Odnajduje go na łóżku w salonie. Podchodzę i głaszczę go oraz miziam twarzą. Oczy mam zamknięte i widzę takie jakby topienie czarnej przestrzeni obleczone ciemnoniebieską obwódką. Wchodzę co raz dalej w swoje ciało, czuję bardziej od środka. Gdziekolwiek popatrzę obraz lekko faluje i zniekształca się.
Jestem teraz na tarasie. Słychać nadchodzącą burzę. Chcę się przejść poza domem. Obserwuję lekkie zmiany kolorów, Color Embross, które wraca po chwile do niewidzialności. Moje ciało wie jak się leczyć i wykonuje pełne długie, joginistyczne ruchy. Chce wyjśc na zewnątrz, założyłem koszulkę na lewą stronę, lekki chaos. Czy to peak? Widzę nieporządek który po sobie zostawiam. Niewielki, lecz chcę go ogarnąć. Chcę się ogarnąć. Chce harmonie i szczęście i porządek i ład. Wyrzucam wczorajszą butelkę po piwie. Na niebie widzę piękne zielone kolory z drzew które je przesłaniają. Każdy dźwięk jest słyszalny, odseparowany od innych, pogłębiony i spowolniony, momentami widać lekką wizualną geometrię.
Odczucia w moim ciele staja się co raz bardziej punktowe, „stałe” i złożone. Idę do pokoju by zjeść w końcu tego banana. Smak bananowy, zwykły, po jego zjedzeniu zrobiło mi się zimno, moje ciało dostało energii do regeneracji. Teraz chcę leżeć i spać Cisza w umyśle. Słychać każdy dźwięk z osobna. Czuję zmęczenie i brak chęci by robić. Minęły już dwie godziny. Położę się znowu.
[T +2] Czuję w swoim ciele taki Visual Drifting, tyle że jest on odczuwalny wewnątrz mojego ciała i nie jest wizualny. Odlatuję w odpoczynek, jest ważny. Czuję sensacje w moim ciele, już nie faluje, zapada się powoli. Jest mi dobrze samemu ze sobą. Czuję się dobrze sam ze sobą. Jest co raz bardziej przyjemnie. Po jakimś czasie dociera do mnie że to może dlatego że 2C-B to afrodyzjak? Bo jest naprawdę przyjeeeemnieee. Za zamkniętymi oczami widzę lekkokolorowe konstrukcje, przypominające hipnagogi w bardziej zaawansowanej fazie zasypiania, lecz nie przykuwają mojej uwagi. Słyszę dźwięk, który wyróżnia się ze wszystkich innych, bo pochodzi z mojej głowy, umysłu, uszu(?) i przypomina on jakiś dźwięk z Mario Bross. Im dłużej leżę tym bardziej zanurzam się w świat przyjemnego relaksu, i co jakiś czas powtarzają się tego typu dziwne dźwięki, które mocniej wibrują i przypominają dźwięki z gier arkaidowych z nałożonym jakimś filtrem, albo szuranie szafy czy coś. Im bardziej zanurzam się w ten relaks, tym jest mi przyjemniej w swoim ciele, sfera wizualna przestaje mieć znaczenie, a myśli, na które i tak wcześniej ledwo zwracałem uwagę, stają się co raz bardziej senne. Odwracam się na drugi bok i tkwię w tym świecie afrorekasu, który ciężko mi tutaj opisać słowami, a nawet niektórych wrażeń sobie przypomnieć chyba...
[T +3] Otwierając oczy widzę że skórka od banana którą zostawiłem na laptopie robi mi z nim dziwne rzeczy bo leży na touchpadzie. Zrzucam ją na ziemię, i uruchamiam zamknięty przez nią dokument z tripreportem. Cóż zrobić teraz kiedy już go uzupełniłem? Wg psychonautwiki to już po peaku(krótki okres działania :O ), falowanie obrazu które sprawdzam na obrazach, lustrze i podłodze spadło o jakieś 50%. Falowanie obrazu to jak jakiś psychodeliczny test rzeczywistości.
Znów patrzę na pszczółkę ze wstępu do trip reportu. Nawet ją zapisuje na dysku, bo jak widzę takie rzeczy to mam ochotę je obrabiać. Czy ja właśnie kliknąłem mała ikonkę Ae na moim pasku zadań? Czy to się dzieje ze mną automatycznie? Chyba jednak nie kliknąłem, bo się nie uruchamia. A to kliknę jeszcze raz. Dlaczego ja to robię? Czy to uzależnienie? Włączył się i komputer się zawiesił na moment.
Podchodzę do okna. Jest wietrznie i zimno i zapowiada się na burze, lecz niebo wygląda pięknie
[T +3:30] Odpalenie After Effecta zawiesiło mi kompa. U ci się dziwić? Jest uruchomione czyszczenie. Zjem coś i zaopiekuję się kotami, gdyż relatywnie niedługo wychodzę. Drugi wciąż ni ruszył się z miejsca, jedynie zmienił pozycję na leżącą. Nie mają jedzonka więc im dam. Samemu sobie jedzonko i kakao, lecz roś jest nie tak. Kocie jedzonko rozsypuje się wokół, kakao źle rozcinam i też rozwypuję. Potem przyprawy. Coś jest nie tak.
Kakao z przyprawami, miodem i cukrem trzcinowym też daje energii. Zakańczam ten trip report. Jeśli coś się jeszcze stanie to napiszę.
[After] Niedługo po ostatnim zapisie znów zacząłem palić tytoń. Po wyjściu z mieszkania udałem się na tramwaj do przyjaciela u którego zostawiłem jointa. Przyszedłem do niego i namówiłem na wyjście na zewnątrz do ogródka gdzie zapaliliśmy. Przywrócił on cześć efektów z 2C-B. Znów była ta cicha przestrzeń w umyśle, słychać było każdy dźwięk z osobna, wzmocniony. Obraz czasami... nie tyle falował co przemieszczał się pscyhcodelicznie w przestrzeni horyzontalnej i to gdy się zapatrzyłem na coś i to rzadko, lecz za to pojawiła się ciekawa ziołowa geometria. Szybko wróciliśmy na górę po kolejnego, bo spieszyłem się do pracy i na dole zapaliliśmy(pomijając wiele zdarzeń po drodze). 2C-B dało mi inne patrzenie na to moje uzależnienie. Po marihuanie się zamyślam. I przez nią doświadczyłem tego wieczoru wiele negatywów. Spóźniłem się do dorywczej pracy, byłem aspołeczny, nic nie zarobiłem. Przy nadużywaniu marihuany jestem zagubiony i społecznie zdystansowany. Normalnie bym się wkurwił, lecz 2C-B pokazało mi te całe zło nadużywania marihuany w sposób wyolbrzymiony jakby i trochę komiczny. Zaakceptowałem rzeczywistość jako pokaz wrażeń i konstrukcji, lekcje oraz naukę i wróciłem do mieszkania, dużo zjadłem(gastro) i poszedłem spać. Efekty psychodeliczne nie były już obserwowalne. Na drugi dzień również nie zauważyłem żadnych tego typu efektów.
Tak wyglądało moje doświadczenie z małej dawki 2C-B, lecz ty się nim nie sugeruj w odniesieniu to twojego potencjalnego doświadczenia bo po drugie byłem zmęczony życiem i nadużywałem używek(%, 420, kofeina), a po pierwsze Jestem z Kosmosu.
- 12748 odsłon