rozgrzeszenie
detale
raporty madomnaa
rozgrzeszenie
podobne
Witam :)
Będzie to raport o szczęściu dosłownie eksplodującym ze wszystkich komórek nerwowych.
S&S: impreza techno, dwie piguły na dwie osoby (podobno MDMA). Nie testowane, ze sprawdzonego źródła. Jednak tym razem zaskoczyły.
Doświadczenie: Marihuana na co dzień, MDMA, Al-Lad, LSD, 4Ho-Mipt, 2c-p i wiele innych, 2-oxo-pce, DXM, różne stimy, euforyki. W sumie emkę i psychodeliki znam bardzo dobrze, niejedno przeżyłam - i te lepsze i te gorsze tripy.
STARTUJEMY
Godzina 00:00 (+/- 10 minut)
Zarzucamy po pół serduszka i wyruszamy w drogę na imprezę. Z założenia emeczkę powinniśmy poczuć już na miejscu za ok. 30 min.
Po ok. 20 min. docieramy na miejsce. Pod samym wejściem unosi się znajomy zapach. Nie odstajemy od reszty i szybko nabijamy szkiełko. Jedno zbicie na naszą dwójkę, spalamy, dopalamy papieroska i wchodzimy. W środku gorąco, duszno, kłęby dymu ograniczają widoczność do jednego metra. Przeciskamy się przez tłum ludzi, najpierw do baru po piwko, potem bliżej sceny. Tak przyjemnie zjarani bujamy się w rytmach techno przez dłuższą chwilę.
Godzina ok. 00:30
Stroboskop szaleje. Pierwsze efekty stwierdzam po tym, że gdy stroboskop staje mi nadal wszystko mryga mi przed oczami. Po konsultacji z towarzyszem podróży potwierdzamy info. Zaczyna się. Podekscytowana bujam się jeszcze śmielej, to trochę jak efekt placebo, sama świadomość tego, że cokolwiek czuję cieszy mnie i daje mi energię. Przez trochę za dużą jak na rozmiary sali chmurę dymu zaczynamy się dusić i decydujemy się na wyjście na zewnątrz.
Zaczynają mi się plątać nogi i odczuwam problemy z równowagą i koordynacją ciala. Obijam się o wszystkich i wszystko, dodatkowo słaba widoczność jeszcze bardziej wzbudza nieogar. Udaje nam się przecisnąć przez tłum ludzi. Po zaczerpnięciu świeżego powietrza od razu mi lepiej i zaczynam w pełni cieszyć się euforią. Odpalamy papieroska, coby dotlenić płuca. Decydujemy się na dodatkowy bonus w postaci kolejnej lufki.
Godzina ok 01:00
Wracamy tańczyć. Muzyka wypełnia mnie całą, dźwięki dochodzą nie wiadomo skąd. Tłusty basik trzęsący całym klubem, do tego niesamowite, kwaśne nuty wprost od DJa. Nie wiem jak długo tak tańczymy, czas zupełnie traci znaczenie. Patrzę na ludzi oświetlonych kolorowymi światłami. Wszystko delikatnie faluje i zostają smugi za każdym tańczącym. Kolejna chmura dymu wygania nas przed klub.
Godzina ok 01:30
Wychodzimy na zewnątrz. Czuję się niesamowicie wygrzana. Jest pięknie. Dorzucamy kolejną połówkę, palimy fajeczkę i wracamy.
Tak cudownie porobieni bawimy się dalej nie patrząc na zegarek.
Godzina ok. 03:00
Wychodzimy z klubu. Dopiero po wyjściu na świeże powietrze dociera do mnie kompletny nieogar. I wtedy przychodzi ta myśl: “to na pewno nie jest emka”. Wszystko faluje, często się zawieszam. Spotykamy znajomą, ale z tego co pamiętam chyba nie wypadłam za dobrze. Kierujemy się w stronę taksówek. Po drodze zaczyna do mnie docierać, że to naprawdę psychodeliczna faza i już po paru minutach czuję się coraz lepiej, przecież nie jest mi to obce. Decydujemy się na kolejną lufkę, nieogar wzrasta, ale dla nas to nic. Jest zajebiście.
Wsiadamy do taxy i jedziemy do domu.
Godzina ok. 03:30
Wygrzana tak jak dawno nie byłam kładę się do łóżka ze złudną nadzieją zaśnięcia. Leżę, czekam na sen, ale zamiast tego krążę po jakichś tunelach i bezkresnych spiralach. Po ostatnich przeżyciach zaczynam panikować i nie pozwalam sobie na takie podróże. Jednak po chwili stwierdzam, że trzeba to wykorzystać i “naprawić” co złe.
A więc daję się poddać tej prędkości z ciekawością co tam zobaczę. Co jakiś czas “budzę się”, ale nie ruszam. Założenie jest takie: dotrzeć jak najdalej i wlać tam tyle szczęścia ile się da. Tak więc za każdym razem gdy “zatrzymuję się” w tej zapierdalaninie mówię sobie, że jest dobrze i zbieram całe pokłady szczęścia w tym “miejscu”. Docieram tak daleko, że mam obawy przed tym czy żyję. Ale cokolwiek by się nie działo uwalniam całe pokłady szczęścia.
I nagle to czuję. Orgazm. Fizyczny i psychiczny naraz x100000. Szczęście takie, że aż mnie rozsadza. Jestem całkiem świadoma. Czerpię z tego ile się da i przedłużam ten moment w nieskończoność. Po paru sekundach/godzinach/latach uczucie słabnie. Odpoczywam. Zbieram myśli, nie jestem w stanie tego ogarnąć. Podróżuję dalej, już całkowicie dla funu. Wyobrażam sobie wszystko co najlepsze dla mnie w życiu. Jestem niesamowicie szczęśliwa. Jestem ciekawa ile godzin faktycznie minęło, ale nie mam telefonu w zasięgu ręki, więc olewam temat. Czuję się rozluźniona i jednocześnie wyczerpana, jak po orgazmie.
I nagle dopada mnie jedna myśl: “wjechał sen” (??). I faktycznie po chwili to czuję. Jakbym była w osobnym pomieszczeniu, dookoła mnie gruba ściana, jakby betonowa kula. “Zza ściany” słyszę chrapanie domowników. Chwila obawy, czy aby na pewno to tylko sen. Jednak zaraz zaczynam wymyślać kolejne piękne scenerie, łąki, lasy, plaże, oceany. Całkowicie świadomy sen.
“Zza ściany” słyszę budzik. Godzina 6:00. “Wynurzam się” powoli z tego stanu, aż jestem znowu w łóżku. Ruszam się powoli, przeciągam, leżę dalej. Nie mogę uwierzyć w to wszystko i zaczynam wspominki z podróży. Domownicy po kolei wstają, zaczyna się nowy dzień. Nadal patrząc dookoła jestem nieźle wygrzana. Ale czuję jakbym z tym nowym dniem zaczynała nowe życie. Chodząc mam wrażenie jakbym miała ze dwa metry. Uczucie afterglow trwa jeszcze do godziny 13:00. Doznałam całkowitego rozgrzeszenia.
Odpowiadając na pytania z góry na pytania: nie wiem co to było, po wstępnym rozeznaniu być może 2c-b, kupuję testy i jak sprawdzę to dam znać.
- 8034 odsłony