pamiętajcie żeby oddychać...
detale
raporty rduke
pamiętajcie żeby oddychać...
podobne
Doświadczenie: DXM, THC, Amfetamina
Set & Setting: Pozytywne nastawienie. Lekko zmęczony alkoholem wypitym dnia poprzedniego.
Substancja: DXM(30 tabletek acodinu) i THC (1,5 grama MJ)
Wiek: 18 lat
Waga: 69 kg
Ciepły czerwiec, pogoda zmienna jak nigdy. Wychodząc rano w otoczeniu słonecznej aury można wrócić po kilku godzinach mokry i w akompaniamencie burzowych grzmotów.
Dzień, w którym ja i 3 innych moich znajomych postanowiliśmy wybrać się po namiot był właśnie taki sam. Byliśmy nieco zmęczeni alkoholem, który osuszyliśmy dzień wcześniej, ale mimo to postanowiliśmy załatwić nieco MJ i obrócić ją w popiół a konkretnie 6g.
Lubię być ubezpieczony na wypadek gdybym źle się poczuł i dlatego zawsze noszę ze sobą jakieś substancje, które potrafią zwalić mnie z nóg na kilka godzin. Tak było i tym razem.
Miałem ze sobą paczkę Acodinu, którą postanowiłem opróżnić zamiast przypalać swoja działkę. Miałem zjeść całą jej zawartość, trochę polatać i całkiem miękko wrócić na ziemię późnym wieczorem. Myślałem, że tak właśnie zrobię…
18.00 Zaczynam wyciskać i łykać kolejno 30 tabletek. Mam taką taktykę, którą opracowałem na podstawie swojego dość dużego doświadczenia z DXM. 2 Tabletki, co 4 minuty. Zazwyczaj przyjmuję ostatnią dawkę i już czuję przyjemne łaskotanie wewnątrz mojej czaszki.
T + 1h Ostatnia dawka zaaplikowana i pozostaje mi tylko czekać. Godzina spędzona z kartonem soku i kółeczkami w dłoni ciągnie się bardzo długo. Zawsze mniej więcej w połowie zaczynam się irytować, ale myśl, że taki sposób daje niezłego kopa trzyma mnie przy postanowieniu. W dodatku tym razem po zjedzeniu całej zawartości nic się jeszcze nie działo, co dodatkowo zwiększało moją irytację nie mówiąc już o znajomych, którzy od około 30 minut palili zapas trawy całkiem dobrze przy tym się bawiąc.
T + 1,2h Jestem niecierpliwy i nie wytrzymałem. Nie czując jeszcze żadnego poważnego efektu postanowiłem, że zaopiekuje się swoją częścią MJ to może wszystko szybciej się potoczy. Jak postanowiłem tak zrobiłem. Zrolowałem sobie 2 skręty dzieląc 1,5g na równe części. I zacząłem je palić. Po kolei i powoli…
T + 1,4h Nie ma już moich skrętów, ale za to są pierwsze poważne efekty działania DXM i w dodatku objawy upalenia się i to bardzo. Właściwie byłem tak zwichrowany, że z trudem stałem na nogach. Pomyślałem, że to na pewno przez zmiksowanie tych dwóch substancji.
Początkowo rozsiadłem się pod drzewem i sprawdzałem czy tworzą mi się już jakieś wizualizacje. I byłem zaskoczony. Były tak wyraźne, że trochę się przestraszyłem.
Siedziałem tak ze 20 minut, gdy nagle gdzieś nad moją głową niebo przeszyła błyskawica.
Byłem pewny, że to się dzieje w mojej głowie do czasu, kiedy ogłuszający grzmot na chwilę mnie otrzeźwił. Pomyślałem, o k**wa burza i w popłochu oznajmiłem towarzystwie, że idę się położyć w namiocie i żeby mi nie przeszkadzano.
T + 2h Chwiejnym krokiem pokonanie drogi może 40 metrów zajęło mi dobre 10 minut.
W ciągu tych 10 minut drogi mój stan do tego stopnia się wzmocnił, że halucynacje przeszły na otwarte oczy. Tak mi się wydawało a w rzeczywistości byłem oślepiony i widziałem tylko kontury terenu, przez co dość długo zajęło mi odszukanie namiotu. Na domiar złego miałem ubrane mocno przyciemniane okulary przeciwsłoneczne, o których całkowicie zapomniałem.
W końcu znalazłem namiot i wszedłem do niego zamykając wszystkie osłony. Chwilę później od drobnej mżawki do potwornej ulewy rozszalał się deszcz. W rzeczywistości były to liście drzew, które szumiały na dość silnym wietrze.
T + 2,5h Byłem na kompletnym odlocie. Wizualizacje zmieniły się rzeczywistość. Zazwyczaj wyglądają one jak jakiś film kręcony amatorską kamerą bez dźwięku i nikłymi zdolnościami kamerzysty. Tym razem byłem punktem w próżni. Nie wiedziałem gdzie przód a gdzie tył ani góra i dół. To było przyjemne. Nie było tej znanej z samego DXM lewitacji a zwyczajne uczucie opuszczenia ciała. Nie mogłem się ruszać. Nawet nie wiedziałem gdzie jestem.
To wszystko zdawało się miłe i wspaniałe. W pewnym momencie, kiedy widziałem obraz, który przypominał zdjęcie panoramiczne tyle, że moje pole widzenia miało 360 stopni. Towarzyszyła temu głucha cisza, którą od czasu do czasu przerywał cichy wietrzyk wewnątrz mojej głowy. Nie miało znaczenia czy jest burza czy świeci słońce.
Wszystko miało zielonkawe zabarwienie. Straciłem kompletnie poczucie czasu i miejsca. Może to wszystko trwało 3 godziny a może tylko 20 minut.
Prawdopodobnie ta druga wersja jest bliższa prawdy.
T + 3h Kumple, z którymi byłem postanowili mnie odwiedzić a przy okazji zabrać trochę żywności z namiotu. Nie wiedziałem, że się zbliżają. Nagle usłyszałem głos. Brzmiał on jakbym był po wodą a ktoś krzyczał do mnie z nad powierzchni. I pomyślałem po prostu, że pewnie jestem pod wodą i się topie a znajomi próbują mnie uratować. W pobliżu gdzie rozbiliśmy namioty był ogromny staw. Wszystko to zdało się tak powiązane, że uwierzyłem w to, że powoli umieram. Nie mogłem się ruszyć a wizualizacja zamieniła się w ogromną czerwoną plamę. Im dłużej to trwało tym bardziej robiło mi się jakoś dziwnie i czułem ciśnienie w głowie i klatce piersiowej. Postanowiłem, że sam się uratuje i zachowywałem spokój żeby pomyśleć, dlaczego moja głowa zachowuje się tak jakby miała za chwilę eksplodować. W tym momencie spostrzegłem się, że jestem na bezdechu. Nie oddychałem.
Nie wiem ile to mogło trwać, ale na pewno nie dłużej niż 2 minuty. Nabrałem w płuca tyle powietrza ile tylko mogłem i cały czas kontrolowałem oddech i co jakiś czas sprawdzałem czy oddycham. W chwile później do namiotu przybyli towarzysze pytając się czy nic mi nie jest. Ja tylko mamrotałem coś pod nosem.
T + 3,5h Nie byłem w stanie określić ile czasu już minęło, od kiedy jestem w namiocie.
Zaczynałem sobie zdawać sprawę gdzie jestem i że jestem naćpany, ale bałem się, że to trwa za długo. Chciałem jakoś się pocieszać, ale nie mogłem nic wymyślić. Wtedy zaczął się ostatni bój o odzyskanie świadomości. Byłem przekonany, że jestem już trzeźwy i nie mogłem zrozumieć, dlaczego jestem ułożony w takiej pozycji, że głowę miałem między kostkami. Może to był taki końcowy bad trip ale bałem się. Wszystko zrobiło się różowo- brązowe a ja kręciłem się wokół własnej osi. Chciałem otworzyć oczy, wyjść z namiotu i zwymiotować żeby to się skończyło, ale nie byłem w stanie. Nogi miałem jak z waty.
W końcu udało mi się z tego wyrwać i otworzyć oczy. Postanowiłem, że pod żadnym pozorem ich nie zamknę to będę czuł się bezpiecznie i jakoś to pokonam.
T, + 4h Nie zamykając oczu siedziałem do czasu aż wrócą współ lokatorzy namiotu.
No i wrócili. Koło 22 byłem w stanie nawet usiąść i z nimi porozmawiać. Dalej byłem oszołomiony, ale to nie to, co kilka godzin wcześniej. Wolno dochodziłem do siebie i nawet nie wiem, kiedy zasnąłem.
Rozeznanie czasowe w tej historii nie było by możliwe gdyby nie znajomi.
Rozmawiając z nimi po tym jak przyszli do namiotu powiedziałem im, że przedawkowałem, na co oni zareagowali śmiechem. Pytałem się czy namiot nie przecieka a oni na to, że nie ma ani nie było żadnej burzy. Nie wierzyłem, ale nie miałem sił żeby to zobaczyć na własne oczy. Jeszcze dużo czasu minęło zanim wyszedłem z namiotu żeby się odlać.
Ogólnie cieszy mnie to przeżycie. Fascynujący trip. Zamierzam go powtórzyć, ale to już w zaciszu własnego domu, gdy będę sam.
W każdym bądź razie jak najbardziej polecam, ale tylko dla doświadczonych DXMowców.
Myślę, że amator mógłby wpaść w niezła panikę a 3 godziny męczarni, jaką ja przeszedłem w jakieś 20 minut było by morderczo wyczerpujące.
- 9103 odsłony