ciepłe światła
detale
raporty unknown
- Jak zostać G-łupawym B-ambrem L-unatycznym (krótki poradnik)
- Zoologiczno spirytualny trip na benzydaminie
- Do czego służy otwieracz???
- Podróż barką
- DXM - moja miłość skończyła się tragedią.
- To chyba Bóg...
- DOI - SROI (Pyndolowe Stany Po Umyciu Pach)
- Tramal wciąga.. 500mg
- Jak się nie nudzić, czyli DXMowe wagary.
- Tramadol test trip
ciepłe światła
podobne
Chciałbym się z Wami podzielić swoją dzisiejszą podróżą. Moją poważną przygodę z substancjami aktywnymi zakończyłem z grubsza juz prawie rok temu. Od tamtej pory paliłem 2 razy, w dosłownie w kilku przypadkach raczyłem się alkoholem, choć jeśli chodzi o ilość jednego, jak i drugiego - nie przesadzałem. Jakieś 0,2 grama 10x ekstraktu Salvii spoczywa już od dłuższego czasu w mojej magicznej skrzyneczce, która swoim wyglądem przypomina mi o starych, jakże dziwnych czasach... Jakoś tak już jest, że w życiu chyba każdego człowieka zdarza się wielkie COŚ, co pozwala podzielić nasze życie na wydarzenia "PRZED" i "PO". W moim życiu pojawiła się ta Jedyna, a w krótce potem ciąg myślowy... Uświadomiłem sobie, że wolny czas wolę spędzać już z Nią, niż ze zmienionym stanem samoświadomości... Czas pozbierać swoje życie do kupy. Tak też się chyba stało... A jednak po raz 5, czy 6 raz w historii swoich przygód z kodeiną sięgnołem właśnie po nią.
Do rzeczy więc! Kodeinę uzyskałem z rozpołowionych tabletek pewnego leku przeciwbólowego. Razem plus minus 300mg. Około 18:30 polknalem połowę dawki docelowej i wyruszyłem na świerze powietrze. Muszę powiedzieć, że parę razy dosłownie powstrzymałem odruch wymiotny, bo tabletki przyklejały mi się do tylczej części języka, co do przyjemnych nie należało... Po około 35 minutach poczułem pierwsze, zwiastuny tego, co miało niedługo nadejść;) Pojawiło się bardzo delikatne uczucie Ciepła... Nie było to jedynie uczucie fizyczne, myśli stały się cieplejsze, klarowniejsze i jakby bardziej oddalone od ciała. Uczucie to było i miało być jedynie kontrolną jeśli chodzi o nastepne 150mg;)
Kupilem sobie soczek i siadłem sobie na ławeczce w centrum miasta. Połykałem tak kolejne piguły i jakoś nie przeszkadzał mi dziwny wzrok przechodniów. Nie sądzę jednak, żeby było to wynikiem diałania koediny, bo na codzień nie zależy mi na opinii ogółu. Przez następne pół godziny stan wskazujący nie zmienił się drastycznie. Całkiem przyjemnie mi się chodziło:) Około 19:40 zdecydowanie poczułem już efekty charakterystyczne dla kodeiny, a przynajmniej charakterystyczne dla moich wcześniejszych kodeinowych stanow. Mówię tu głównie o poczuciu Spokoju, Wyciszenia i Ciepła... Dawka nie była co prawda ogromna, ale biorąc pod uwagę, że jestem nieco przeziębiony, a kodeinę brałem po raz ostatni około listopada ubiegłego roku, uznałem, że 300mg będzie w tym przypadku wystarczające:) I tak właśnie było.
Dopiero teraz przypomniałem sobie jak przyjemny jest to stan... Pomimo tego, że na dworze było zaledwie 10 stopni, czułem, że mógłbym bez problemu zdjąć polar, bluzę i byłoby mi ciepło w samej koszulce... To uczucie wielkiego ciepła jest faktycznie niesamowite! Ciepełko zdawało się emanować z przejeżdżającego samochodu, świateł ulicznych, kwiatka rosnącego u jakiejś pani na parapecie... Było mi bardzo dobrze i mógłbym się tak włóczyć po ulicach bez końca. Nie chciałem jeść kodeiny tylko po to, żeby siedzieć w domu i stwierdzić, że mi sie 'inaczej' rozmawialo z kumplem przez gg, jak to wielu moich znajomych ma w zwyczaju, choć nie ukrywam, że sam też kiedyś tak robilem... Dreptalem jednak po ulicach... Bez celu i obserwowałem narastające efekty i twarze ludzi, ktorych mijałem. Byli mi kompletnie obojętni, choć szczerze mówiąc chciałem, żeby mnie widzieli... Żeby widzieli w jakim jestem stanie. Może to dziwnie zabrzmi, ale kiedyś zdarzało mi się, że nawet nie będąc pod wplywem doslowie czegokolwiek, chciałem sprawiać wrażenie nastukanego. Oczywiście nie zawsze, ale lubilem obserwować reakcję np. starszych osób na widok 'naćpanego' młodego człowieka. Tym razem nie musiałem symulować, a poza tym miałem ciekawsze rzeczy do roboty:) Zauważyłem całkiem spore wyostrzenie wzroku i słuchu. Przejeżdżające samochody wydawały przyjemne, przestrzenne odgłosy, jakby otaczające mnie ze wszystkich stron. Pomyślałem, że włączę discmana, ktorego wziąłem ze sobą, ale po przesłuchaniu pierwszego utworu, wyłączyłem muzykę... Głośne dźwięki powodowały, że traciłem równowagę:) Nie wiem też i wolałem nie sprawdzać jak bym zareagował na np. klakson samochodowy.
Ciekawe myśli wypełniały moją głowę... Momentami dosłownie bez ładu i składu, ale mimo wszystko ciekawe - na swój sposób przypomiało to stan umysłu tuż przed zaśnięciem, gdy ciało nie do końca śpi, a umysł już się oddala... Mogłem niemal dotknąć swoich myśli - ciekawy stan...
W pewnym momencie zrobiło mi sie ciężko na żołądku, ale na szczęście było to tylko chwilowe uczucie. Po jakimś czasie postnowiłem wracać do domu i pierwszą rzeczą jaką zrobiłem już na miejscu było sprawdzenie oczu - tak z czystej ciekawości. Prawie nigdy moje oczy nie zdradzały mojego stnu - nawet po paleniu nie miałem przekrwionych gałek, co najwyżej trochę przymrużone;) Teraz jednak zobaczyłem, wąskie źrenice, które raczej jednoznacznie wskazywały na moj stan... Ale co poradzic?
Teraz jest juz prawie północ i powiem szczerze, że jestem bardzo zmeczony... Chyba zjem jakis jogurt, bo chyba te wszystkie tabletki obciążyły mój żołądek... Jakoś nie najlepiej fizycznie się czuję. Nie wydaje mi się, że jakbym wziął teraz kolejne tabletki, poczułbym się lepiej. Swoją drogą: mj podoba mi się z tego powodu, że na efekty nie trzeba czekać pół godziny, a dosłownie parę minut... Ale znowu: co poradzic?;)
Szczerze wątpię, żeby dzisiejsza podróż zmieniła mnie w jakimkolwiek stopniu - było to jednak parę godzin na przyjemne odprężenie po ciężkim tygodniu. W końcu nieczęsto czerpie się przyjemnośc z słuchania odgłosów miasta... Niewielkie efekty uboczne jednak mimo wszystko już teraz odczuwam: nudności, ból lekki głowy i wielka chęć snu...
Nie wiem czemu postanowiłem zażyć właśnie kodeinę - równie dobrze za te pieniądze mogłem kupić trochę palonka, które wystarczyłoby mi na parę dni... i nie wiem czy nie zrobiłbym lepiej. Ogólnie rzecz biorąc: opiaty mają w sobie coś, co do nich ciągnie, ale najwyraźniej mój organizm nie do końca przygotował się na działanie według morfinowego schematu... Kodeinowe doświadczenie jest samo w sobie ciekawe, ale według mnie nie warte kasy, jaką trzeba na nie wyłożyć.
Pozdrawiam Was wszystkich!
- 8984 odsłony