Znowu widzę pułkownika B. — olbrzymia kupa płynnych świń wylała mu się z lewego oka, które zniekształciło się przy tym w sposób potworny. Scena teatralna — na niej potwory sztuczne. Ohydny świnio ryj w zielonej konfederatce z piórkiem. (Witkacy, Peyotl)
Kanał RSS neurogroove

tramal

tramal




















To było moje pierwsze "starcie" z Tramalem. Jakiś czas temu szukając w domowej apteczce jakiś ciekawych środków, natknęłam się Tramal. Poszukałam trochę info na necie, czy jest w ogóle sens spożywania:P, ale jakoś nie wzięłam i wrzuciłam z powrotem do apteczki, całkowicie o nim zapominając. Wczoraj przypadkowo znalałam na NeuroGroove kilka ciekawych opisów przeżyć związanych ze spożyciem tegoż środka i skojarzyłam, że coś takiego mam w domu (nie wiem skąd, nie wiem jak). Siedziałam i nudziłam się, więc postanowiłam wypróbować ten specyfik na sobie. Koło godziny 19:30 połknęłam 4 kapsułki x 50 mg, po jakiejś godzinie moje ciało i umysł opanowało lekkie rozluźnienie i senność, ale zrzuciłam to na zmęczenie (cały dzień chciało mi się spać), jako, że trochę wcześniej zjadłam kolację, pomyślałam, że mogło to osłabić działanie narkotyku i dorzuciłam kolejno 3x50. Po dwóch godzinach nadal czułam specyficzne zmęczenie i niechęć do ruszania się z miejsca. Koło godziny 22 efekty przybrały na sile. Nie mogłam wstać z miejsca, bo zataczałam się jakbym była pijana. Ogarnęła mnie euforia, byłam totalnie peaceful, zero jakichkolwiek negatywnych emocji. Potem już straciłam poczucie czasu, który zresztą dłużył się niemiłosiernie. Każda minuta w moim stanie była rociągnięta w czasie, ja miałam małe zawieszki. Siedziałam na necie i włączył mi się "słowotok" (raczej - pismotok:P), gadałam z wszystkimi i o wszystkim, ta początkowa senność przerodziła się w energię, jakbym była lekko naspeedowana. Całe ciało ogarnęło mrowienie i utrzymywał się stan delikatnego podniecenia. Gdy skupiłam się zbyt mocno na jednej rzeczy wpadałam w jakby trans, gałki oczne "latały", miałam mały szczękościsk. Na kompie leciała spokojna muza - Massive Attack, Amon Tobin, Natacha Atlas, Cocteau Twins, Bjork itp... Wszystko było takie przyjemne... Czułam się jakbym unosiła się w gęstej, ciepłej mgle. Obraz przed oczami miałam troszkę rozmazany (+ te latające gałki oczne), za to węch i słuch mi się chyba wyostrzyły, ale też nie jestem pewna, bo odnośnie słuchu, to słyszałam różne dziwne rzeczy i nie wiem, czy to było realne, czy nie. Mięśnie odmówiły posłuszeństwa, skóra była bardzo ciepła, ogólnie było mi gorąco, mimo, że miałam otwarte okno, a na dworze było stosunkowo chłodno. Właściwie tylko dłonie miałam chłodniejsze od reszty ciała i to znacznie. Fatalnie było z myśleniem - na samym początku właczyła mi się taka mała "myślówa", która zamieniła się później w dziurę - nie potrafiłam sklecić kilku sensownych zdań. Dość męczące bylo także swędzenie całego ciała, drapałam sie i drapałam. Właściwie nawet nie czułam zbytnio tego drapania, mogłam się zadrapać do krwi, a nie poczułabym bólu. To wszystko jest takie pobieżne, bo niezbyt pamiętam co się dokładnie działo. Koło godz. 5 faza zaczęła słabnąć, więc się położyłam i usnęłam. Obudziłam się nagle o 6, zero zajarzenia co i jak, posiedziałam do 8 na necie i znów usnęłam, po 9 się przebudziłam i trwałam w takim półśnie, dodatkowo niesamowicie mnie mdliło, nudności takie jak przy wymiotach. Wstałam ostatecznie przed 13. Myślałam, że już bania zeszła, ale jednak nie. Przez to, że mięśnie miałam jakby w paraliżu słabym, nie mogłam zbytnio się ruszać. Także język i szczęka były jakby znieczulone, przez co z moich ust wydobywał się istny bełkot. Z ujemnych "wrażeń" jeszcze jest to, że nie mogłam złapać głębokiego oddechu, przez co w którymś momencie się przeraziłam, że się uduszę, co jeszcze bardziej pogorszyło ten stan. Ponadto miałam problemy z oddawaniem moczu:D (to chyba przez ten paraliż mięśni), było mi duszno, miałam niewielkie dreszczyki (dość przyjemne, jednak denerwujące, gdy się chciało np.coś napisać) i totalny wstręt do jedzenia. Po kąpieli poczułam się trochę lepiej, aczkolwiek "zjazd" nie był "bolesny", wszedł miękko. Teraz mija 20 godzin odkąd wrzuciłam te tabsy i nadal czuję, że jestem coś tam we krwi krąży, ale zdecydowanie dużo, dużo, dużo mniej jest to odczuwalne niż na "świeżo"!:)



Generalnie, polecam Tramal. Szczególnie przy zdenerwowaniu (uspokaja):D :P Dobry na samotny weekend (poprawia humor:P). Po zażyciu najlepiej uzbroić się w cierpliwość (przde wszystkim nie myśleć o nim) i dużą ilość wody mineralnej (tudzież innego napoju), no i zdecydowanie zaleźć się jak najdalej od samochodów (głównie chodzi o kierowanie pojazdem - otępienie i spóźniony refleks zdecydowanie ograniczają manewry:P). Uważam, że 350 mg, to idealna dawka, nie wiem jak mniejsze, ale z wyższymi lepiej nie próbować, bo można niefajnie skończyć (śmierć przez uduszenie - mięśnie służące do oddychania są "sparaliżowane", czy jak kto woli znieczulone)



Smacznego!:)









Ocena: 
apteka: 
Zawartość serwisu NeuroGroove jest dostępna na licencji CC BY-SA 4.0. Więcej informacji: Hyperreal:Prawa_autorskie
© hyperreal.info 1996-2024
design: Metta Media