Znowu widzę pułkownika B. — olbrzymia kupa płynnych świń wylała mu się z lewego oka, które zniekształciło się przy tym w sposób potworny. Scena teatralna — na niej potwory sztuczne. Ohydny świnio ryj w zielonej konfederatce z piórkiem. (Witkacy, Peyotl)
Kanał RSS neurogroove

gumisiowy świat

gumisiowy świat

Pewnego zimowego poranka wybrałem się na imprezę na drugi koniec polski. Po

kilku godzinach podróży do przedziału wprosiło się dwóch nieciekawie

wyglądających typów z browarami, którzy po chwili wyciągnęli lufkę i spytali

się czy jaram. Po paru buszkach przyszedł konduktor i ich zabrał (nie mieli

biletów). Patrzałem sobie za okno i wyłączyłem się rozmyślając o jakiś

dziwnych rzeczach. Naprzeciwko siedział jakiś koleś, który nie palił. Ciągle

mnie zagadywał, ale niezbyt byłem rozmowny. Po jakimś czasie nieciekawi

goście wrócili, spalili jeszcze nabicie, po czym zaczęli się dziwnie

zachowywać, co wkręciło mi dość nieciekawy film i postanowiłem wyjść z

przedziału. W Warszawie centralnej miałem 40 minut czasu na przesiadkę.

Zacząłem chodzić i się trochę pogubiłem, nastrój miałem cały czas niezbyt

ciekawy. W końcu przyjechał pociąg, wpakowało się do niego full ludzi.

Pozostało mi stać na korytarzu. Po pewnym czasie wdałem się w rozmowy z

pociągowymi imprezowiczami :), jednak potrawkowy schiz istniał nadal.





Po 7h podróży dotarłem do celu. Na dworzec przyszedł po mnie znajomy z sieci

(pozdro, F. :)), po czym poszliśmy na miasto czekając na przyjazd kolejnego

imprezowicza (pozdro dla H. :)). Zjadłem sobie cosik na mieście, wypiłem

herbatę. Poszliśmy na dworzec. Przyjechał pociąg i bez problemu odnaleźliśmy

się z nowoprzybyłym. Poszliśmy do domu F. Na autobus musielibyśmy trochę

czekać, więc pomaszerowaliśmy na piechotę. Po jakimś czasie poczułem się

strasznie zmęczony (i ciągle miałem dziwne filmy). Na miejscu czekało na nas

trochę kanapek oraz herbata. Siedzieliśmy, gadaliśmy i szukaliśmy dziwnych

stron na sieci. Na koniec zaparzyliśmy sobie (H. i ja) mocną Yerbę Mate.





Na imprezę dotarliśmy autobusem. Po opuszczeniu tego środka lokomocyjnego

dorwały nas z nieba wielkie płaty śniegu. Impreza była w jakiejś fabryce,

czy coś i trzeba było szukać odpowiedniej bramy. Po jakiś 15 minutach

byliśmy już w środku. Niestety na miejscu nie było szatni, więc wrzuciliśmy

rzeczy w rogu za głośnikami, obok DJki. Na początku nie działo się nic

ciekawego, muzyka też była nienajlepsza. Usiedliśmy przy stole. Ktoś skręcił

jointa i zrobiło się ciekawie. Udało się też nabyć kilka kółek marki

Motorola. W końcu zmiana DJ`a i...muzyki! - czy to się dzieje naprawdę?

Ukochane dźwięki TB303, szybkie tempo. Acid, acid! Poszedłem na parkiet. W

międzyczasie zgubiłem gdzieś okulary :(, cały czas myślałem, że schowałem je

do etui. Po pół godziny kupiłem sobie napój energetyzujący i rozpuściłem w

nim jedną Motorolę. Kręciłem się, tańczyłem. Jednak strasznie odczuwałem

zmęczenie. Drops powoli wchodził. Stwierdziłem - a co mi szkodzi - poszedłem

w ustronne miejsce i wrzuciłem drugą pigułę do lufki. ściągnąłem kilkanaście

chmur, jednak niezbyt dało się to trzymać w płucach - strasznie gryzący

dym... Wróciłem na salę główną, nieźle już nabuzowany. Od tego momentu

niezbyt wszystko pamiętam. Zobaczyłem dwóch kolesi z balonami. Spytałem F. o

co chodzi, a on mi pokazał gościa z butlą i masą balonów! Od razu podszedłem

i nabyłem jeden balon :)). Usiadłem obok, spytałem się H., czy potrzyma mi

balon gdybym odleciał. Zaciągnąłem się. Poczekałem chwilę. Kontaktuję.

Zaciągnąłem się jeszcze kilka razy, oddałem balon...zamykam oczy...kosmos.

nie mogę usiedzieć (to u mnie normalne :(), wstaję i od razu wyskakuję na

parkiet wykonując dziwne akrobacje. Później chyba zamknąłem oczy. Barwne

wizje, kolorowe wzory, tylko to widzę. wszystko obraca się wkoło powoli.

Jestem przerażony na maxa - co ja zrobiłem! Już nie powrócę do normalności,

aaa! Miałem taką samą wizję kiedyś po mocnej MJ, browarze i fajkach,

siedziałem w pokoju ze znajomymi i nie mogłem słowa wydukać. Dół, schiza. A

tu tylko przerażenie. Ale trwało to chwilkę - nagle muzyka się zmieniła,

otworzyłem oczy (jeśli miałem zamknięte ;)) i...AAA !! Jestem w gumisiowej

krainie! Mam wrażenie, że widzę wszystko z góry, obraz się kręci. Widzę

wszystko co się dzieje na parkiecie! Widzę moje ciało jak tańczy, choć

jestem całkowicie od niego odłączony (i nie czuję zmęczenia, bólu, nie czuję

że nim steruję - ono tańczy samoczynnie). Muzyka...ACH! To była muzyka

generowana w mojej głowie. Płynny wkręcający bas i dziwne hałaśliwe dźwięki

zamiast hihatów! I to wszystko leciało tu i teraz. Nie chciało zniknąć.

Czułem się zjednoczony z całym tańczącym parkietem. Wszyscy mieli mój film -

tańczyli do mojej muzy. Straszna masakra, pozytywna! Poszedłem gdzieś, muza

cały czas dziwna. Dopiero później mi przeszło. Ale szalałem - co mi

przechodziło to kupowałem balon :)). Pojawili się goście z prezentacją ogni,

nie wiem o co tam chodziło do końca. Dwa razy prawie na nich wlazłem, ktoś

mnie odciągał, nie wiem. Po jakimś czasie połowa ludzi chodziła już z

balonami i wszyscy byli wywaleni w kosmos :)). A ja zjadłem kolejną

Motorolę. W międzyczasie F. i H. poszli po J. (pozdro! :)), który w końcu

dojechał stopem na tę imprezę :)). Przywitałem go balonem. Czas mijał,

tańczyć w ogóle nie mogłem - co najwyżej podrygiwać lekko nogami w rytm.

Dorwałem jeszcze czerwone słoneczko, nie wiem po co i dlaczego...Zacząłem

się bezsensownie kręcić i zalegać. Co zamykałem oczy to miałem kolorowe

wizje, masa systematycznych kolorowych tworów. a to całe pole widzenia

posiekane kolorowymi sześciokątami (jak wzór strukturalny benzenu :), a to

jakieś wypełnione kształtne twory. Nie potrafię tego opisać.





Potem zaczęła się zwała - strasznie mnie cały czas rozwalało, a ja zalegałem

na krześle i nie miałem z kim gadać ani nic...Przesiedziałem tak chyba ze

dwie godziny, po czym razem z F., H. i J. się zmyliśmy. Na dworze było

zimno. Mieliśmy drobne problemy z odnalezieniem bramy wyjściowej. Z kieszeni

wyciągnąłem 16 balonów ;). Na przystanku poczekaliśmy na autobus. Czułem

totalną pustkę. W autobusie poczułem się lepiej. U F. wypiliśmy herbatę, ja

zjadłem kanapkę. Pośmialiśmy się z jakiś bzdur, sprawdziłem pociągi powrotne

i położyłem się. Nic mi się nie śniło (co jest dziwne, bo po pigułach sny

mam dość przyjemne i intensywne). Otworzyłem oczy po dwóch godzinach. Czułem

się jeszcze gorzej, ale pomogła "poranna" toaleta. F. sprawdził autobus i po

chwili wybyliśmy do domów. Na autobus nie zdążyliśmy - jak się okazało, F.

podał nam złą godzinę ;)). Poszliśmy z buta na dworzec. Trochę się

zgubiliśmy i poszliśmy okrężną drogą, ale udało mi się cudem zdążyć na

pociąg. Nabyłem bilet i dobity siedziałem. Łyknąłem sobie "Filomag B6"

(600mg wodoroasparginianu magnezu i 5mg witaminy B6). Po 2h byłem w Wawie.

Na przesiadkę miałem 3 minuty, ale się udało. Nabyłem bilet u konduktora

(albo kierownika pociągu - nie wiem). Usiadłem w przedziale i przekimałem

1.5h. Obudziłem się i...surprise! Powróciła mi piguła. Oczy miałem strasznie

rozszerzone (o wiele bardziej niż rano u F.). Zrobiło mi się bardzo ciepło i

przyjemnie. Zacząłem czytać książkę. O 20 dotarłem do domu, gdzie byłem już

zupełnie nieżywy. Zjadłem obiad, napiłem się cytryny, mleka i poszedłem

spać. Następnego dnia byłem jeszcze trochę zmulony i dziwnie kontaktowałem.





To był mój pierwszy kontakt z N2O. Kilka razy próbowałem DXM, jednak moim

zdaniem N2O jest o wiele ciekawsze. Trip jest krótki (moim zdaniem to

pozytywna cecha) oraz "czysty". Jazda na DXM trwa dłużej i poza samymi

efektami odcięcia dostaję strasznej schizy oraz lęków, które pozostają na

jakiś czas... Do tego DXM jest bardzo neurotoksyczny. Prawdą jest, że

człowiek pod wpływem N2O traci kontrolę - pod wpływem MDMA też, ale na pewno

nie kupiłbym tyle tych balonów pod wpływem samego MDMA :).

Po MDMA często miewam CEVy (te wzorki itp.), jednak teraz N2O bardzo je

wzmocniło. Osobiście spróbuję jeszcze nieraz N2O - pociąga mnie ten "odlot"

z ciała pod wpływem dissociatives, przy jednoczesnym zachowaniu pełnej

świadomości. Co do MDMA mam odwrotne uczucia - za każdym razem coraz

bardziej nie lubię tej substancji i jej chorych filmów.





Wiem, że ostro przesadziłem z używkami na tej imprezie. A Tobie, szanowny

używkowiczu, życzę Wesołych świąt i szczęśliwego Nowego Roku. Obyś

zachowywał zdrowy rozsądek w kwestii używek!

Ocena: 
Zawartość serwisu NeuroGroove jest dostępna na licencji CC BY-SA 4.0. Więcej informacji: Hyperreal:Prawa_autorskie
© hyperreal.info 1996-2024
design: Metta Media