w inny świat po trawie
detale
3 piwa
marihuana
grzybki psyl.
makumba
1p-lsd
dxm
kodeina
lsd
xtc
kokaina
mefedron
amfetamina
metamfetamina
2c-b
tramadol
alprazolam
klonazepam
hex-en
raporty psychonaut4
- dzień typowego marychłanisty
- Trzeźwienie dla opornych, czyli urodzinowe grzanie gówna.
- jestem umęczonym odkupicielem waszych grzechów.
- W inny świat po trawie
- dragidragidragidragole!
- Groza i euforia czyli oxo i candyflip.
- O zdekszonych szafach, bananie i śmierci...
- Zdekszonymi ruchami wspiąłem się na szafe słuchając wibracji
- Kwaśna rzeczywistość ludzi epoki kamienia łupanego.
- Wyprawa we fraktalne odmęty czyli remedium na kaca
w inny świat po trawie
podobne
wieczór zacząłem od świńskiego chlania w obskurnym- psychodelicznym barze w którym to nawet całkiem śmiesznie było po trzech piwach, jednak moja frustracja z powodu imprezowania wyłącznie z samym alkoholem narastała, dlatego jak na degenerata przystało, postarałem się o szczyptę czegoś zielonego na uśmierzenie mojej jakże to silnej chęci, cholera, nie ma nic gorszego niż ćpak bez paszy!
transakcja nie poszła idealnie, całość wyglądała jak dziecinada, nowo poznany człek który miał mi pomóc załatwić coś smacznego okazał się twardszym pojebusem i jeszcze wcześniej poszedł w śliskie tango z Władysławem Pikulcem oraz lufą.
byliśmy w jakiejś to ćpuńskiej melinie, każdy z osiedleńców był wystrzelony czeskim przysmakiem, nie ogarnęli tak mocnych atrakcji jakie daje ta substancja i byli agresywni, my im nie pomagaliśmy nie mogąc jak dzieci się zdecydować ile zakupić, co śmieszne już po wykonanym telefonie co zadziałało jak płachta na byka, miałem ich serdecznie gdzieś, nawet moich znajomych, chciałem zapalić odrobinę trawki i iść w objęcia morfeusza.
spaliliśmy całego blanta z caluskiego grama na ~ 8 osób, każdy był cholernie pazernym chujkiem i trzymał jak najdłużej dym w płucach, łącznie ze mną, jakieś 5 minut później nie było już nikomu do śmiechu, odkalsznąłem paskudnie, nie wiem czy to przez te dragi czy jestem chory, cholera, dobrze że tego moja mamcia nie słyszy, zrobiła się straszna zmuła, każdy wygląda tak poważnie jakby zjadł deksa i miałby iść do pracy czy coś w tym stylu, jednak oni po prostu kryli zjaranie, poza mną bo do tego przecież dążyłem cały wieczór, każdy z tych naiwnych cipków nie docenił trawki, zwłaszcza tego że to na prawdę mocna trawunia, chyba najlepsza, zachłanność ich pokarała, mnie nagrodziła, pod powiekami rozkwitały mi wzory, co mnie z początku przeraziło ale po czasie podziwiałem piękno wzorów, ale uprzednio jeszcze obserwowałem stado zjarańców jak walczą z własną głupotą, przytłoczeniem, chęcią wyrzygania się być może lub po prostu z przejaraniem, jednak ku mojemu zdziwieniu ktoś coś burknął, okazało się że mamy drugiego gracza, tenktoś również obserwował jak reszta walczy, nie spodziewałem się takiego zwrotu fabuły, wysłałem mu porozumiewawcze zjarane oczko co było całkiem gejowe ale broni mnie fakt wypalenia ogromnego sukinkota który się uparcie nie kończył, jakiś czas potem człeki się rozgadali a u mnie stan niebezpiecznie narastał, udałem że idealnym pomysłem jest położenie się, ale ich zjarane gaworzenie utrudniało mi sprawę więc postanowiłem założyć słuchawki, zamknąć oczy, uciec w głębie mojego umysły, w te bujne myśli, których filozoficzny charakter się piętrzył coraz to bardziej, aż wkońcu myśli stały się niezwykle harmonijne, zgrały się z tym jakże nieznanym fraktalowym światem w jedną piękną całość, zwykle trawa budziła we mnie przykre moralniaki, dziś dała mi głębokie mistyczne doświadczenie, wzory stawały się jeszcze bardziej złożone tak jak myśli, trudno opisać co widziałem, chciałem to jakoś nazwać, ten cały świat który działa na niezrozumiałych dla nikogo zasadach który daje mi odpowiedzi, na różne pytania, te błache jak i te ważne, moje problemy codzienności stały się teraz skrajnie prozaiczną błachostką, wszystko było takie.. harmonijne, na wszystko dostałem oczywistą odpowiedź, wszystko jest oczywiste, to że nasze życie to jedynie krótka chwila, to coś chciało mi pokazać że jesteśmy wiecznością, cząstką która jest równie ważna co bezkres całego wszechświata, ponieważ to oczywiste, jesteśmy wszechświatem, nasze życie nigdy się nie skończy, będziemy rozkwitać, wracać co roku jak wiosna, fakt że nasze życie ziemskie to nawet nie wersja demonstracyjna prawdziwego życia wydał mi się bardzo łatwy do zrozumienia, czeka nas uwolnienie od tego wszystkiego, przekroczenie pewnego progu, przed którym strach jest doprawdy bezsensowny, czułem ogromną harmonię i miłość w tym świecie, to coś chciało mi pokazać, że to jest życie które nas czeka, każdego, wieczna harmonia, całkowita jedność ze wszystkimi i wszystkim innym, moje życie to skrajnie krótka chwila, dla niego moja egzystencja była całkowitą drobnostką, co nie znaczy że nie jest czymś pięknym, drobnostką, ziarnem prachu na pustyni który czeka na podbój całego wszechświata, to coś pulsowało, fraktalami, miłością, kolorami, empatią, całkowitym zrozumieniem, wszystko to chciał mi dać w jak największej ilości, co mnie wzruszyło, słyszałem że znajomi przejęli się moimi łzami, myśleli że jest mi wówczas źle, w jakim wielkim błędzie oni byli, piękną istotę istotę która pokazała mi jedynie skrawek siebie oraz innych światów nazwałem bogiem, wielkim artystą który nigdy nie skończy w pełni swego dzieła, jego dzieło będzie się rozrastać w nieskończoność, pętlami bo tak działa natura czyli on, całe życie, funkcjonuje zachowując idealną symetrię, aby zachować idealny porządek swego dzieła, tym jest sztuka, świat, wszystko co nas otacza, wszystkie światy oraz poroznie nie ważne rzeczy są tego częścią które składają się w idealną złożoną całość tworząc prawdziwe arcydzieło, najwybitniejszy obraz -cały wszechświat.
opuszczałem ten świat z melancholią, która mnie zaczeła pożerać, jednak tą przyjemną, która układa mi pewne rzeczy w głowie a nie powoduje zbędnego smutku, lądowałem słuchając The Myrrors, gdy zagrali już mi wszystko, wsłuchałem się w rozmowy, nie mogłem zrozumieć czemu trawka tylko na mnie tak pięknie podziałałą, po chwili okazało się że jednak według reszty najgorzej, cóż za obiektywna opinia, uznałem ża warto jeszcze spróbować wyłapać resztki tego świata, w którym byłem przed chwilą gościem, jednak bez skutku, utrudniło mi to zjarane majaczenie kumpla, który co kilka słów gubił wątek i plótł o czymś kompletnie innym wierząc że wątek jest kompletnie ten sam, mimo że dykcja była nienaruszona o dziwo to jego opowiadania były niezwykle chaotyczne, brzmi to niepokojąco ale on się przy tym dobrze bawił i ja słuchając tych bzdur nawet też a reszta już powoli usychała od słuchania tego, minęło raptem kilka godzin od rozpoczęcia blanta a ja nadal byłem mimo wszystko bardzo urajany z tą różnicą że teraz mogę podjąć jakąkolwiek próbę interakcji z otoczeniem, bo jak wiadomo byłem kompletnie odcięty, co mnie pozytywnie zaskoczyło że po jakiejś tam trawie da się mieć głębokiego tripa, niedoceniłem tej rośliny która zwykle dawała mi niezbyt miłe myśli.
narodził się dziwny problem bo znajoma musiała pilnie wracać, współczułem jej bo była jedyną dziewczyną w grupie napalonych penisków którzy zaczęli skupiać się właśnie na niej, nikt nie myślał nawet o tym by sobie poszła, tym bardziej by ktoś ją odprowadzał, na szczęście, byli nieszkodliwi przez ućpanie i ograniczali się do żałosnych prób zwrócenia na siebie uwagi i na swojego mikroskopijnego spikowanego kutaska między nogami, uznałem że nie ma sensu marnować dalej czasu z ćpakami i mimo mojego stanu postanowiłem ją odprowadzić.
miasto nocą w tym stanie budziło dziwne emocje, trawa mi na tyle zniekształciła spostrzeganie że ze spokojem można uznać że to równy kaliber wrażeń co 40 grzboli ukochanych, budynki się piętrzyły, wyglądały bardziej jakby monumentalnie, drogi rozciągały się do granic możliwości a na płaskich powierzchniach tworzyły się piękne wzory, jakby tego było mało to obraz oddychał i z każdym nowym wdechem jakby wracał do stanu wyjścia, co było na prawdę całkiem piękne, zwykłe rzeczy na które nie marnuje zwykle uwagi jak np. okna kojarzyły mi się całkowicie inaczej, wielkie okiennice wyglądały jak przeogromna jaskinia, kościół wyglądał jak gigantyczny odpoczywający pająk, nie ma sensu się dużo rozpisywać byłem po prostu bardzo zjarany w centrum miasta w środku nocy, wróciwszy nie dałem mózgownicy odpocząć delektując się baraką, trip był jednym z tych które się pamięta bardzo długo.
- 8012 odsłon