changa: spotkanie ze świętą uzdrowicielką
detale
liście banisteriopsis caapi 60%; liście Diplopterys cabrerana 30%; kwiaty niebieskiego lotosu 10%;
DMT fullspectrum ekstrahowane z korzenia mimozy; ekstrakt harmaliny i harminy z ruty stepowej
MDMA, 6-APB, 5-APB, 5-MAPB, 5-API, MDAI
Salvia divinorum, DXM, MXE, gałka muszkatołowa
raporty gluciorro
- Odwarstwianie ego
- Changa: spotkanie ze Świętą Uzdrowicielką
- Oświecenie na wynos, poproszę.
- Hippie fliping. Na szczycie szczytów
- Na pełnym pizdingu! Dzień 2: Cała polana już nie wie co się dzieje
- Na pełnym pizdingu! Dzień 1: Tu jest tak fajnie, a tam w pokrzywach tak śmiesznie
- Wylaliśmy się z siebie złotą kałużą włosów dłoni i ust
- Wszechświat jest Miłością!
- Ciepłą, kwaśną nocą... las jest żywszy niż wy
- Grzybomyśli... czyli każdy ma głowie cały wszechświat, boga i sens
changa: spotkanie ze świętą uzdrowicielką
podobne
Tego poranka otworzyłem rozespane jeszcze oczy i w jednej chwili całkiem jasno poczułem: To będzie doskonały dzień na zapalenie changi! Przez okno do pokoju wpadało miliony świetlistych ambasadorów jesiennego słońca, puchowa kołderka otulała mnie miękko, cały świat wydawał się sprzyjać mojemu świetnemu nastrojowi. Z całą pewnością miało to związek z wczorajszym wieczorem. Wtedy to wraz z moim przyjacielem i jego dziewczyną zapoznaliśmy się z tą magiczną roślinną mieszanką. I chociaż nie udało nam się osiągnąć słynnego przebicia, to kiedy tylko położyłem się na łóżku po wypuszczeniu dymu z trzeciego bucha, odczułem nad sobą kojącą i uzdrawiającą obecność jakiejś potężnej istoty - co znamienne, z całą pewnością istoty płci żeńskiej. Choć było to fascynujące przeżycie, odczuwałem także lekki zawód, że nie udało mi się wniknąć głębiej. Z drugiej strony, nawet to doświadczenie pozostawiło mnie w błogim poczuciu oczyszczenia i naenergetozowania. Tej nocy miałem bardzo żywe sny, zaś w jednym z nich przewijał się motyw DMT.
Intuicja podpowiadała mi, że tym razem duch rośliny może pokazać mi znacznie więcej niż wczoraj. Wsypałem więc do bongo całą ilość materiału roślinnego, która mi pozostała. 130 miligramów. Tym razem chciałem mieć pewność, że doświadczę prawdziwej mocy changi.
Starałem się jednak oczyścić swój umysł z wszelkich oczekiwań i myśli w rodzaju ‘tym razem muszę się przebić’. Jestem gotów na wszystko to, czego chce mnie nauczyć changa, jestem otwarty na każde doświadczenie i pragnę wyciągnąć z niego jak najwięcej – wysłałem w myślach intencję. Zastanowiłem się chwilę, jaka muzyka powinna mi towarzyszyć. Wybrałem 14 minutowy kawałek Bass Communion - 43553e99.01. http://www.youtube.com/watch?v=kmcMWYYwlQI Powietrze wypełniły ambientowe dźwięki delikatnych, mistycznych dzwonów. Wziąłem do ręki zapalniczkę, aby dostosować odpowiednią wielkość płomienia. Okazało się, że ten ledwie płonie – a była to jedyna zapalniczka, jaką miałem. No nie, zepsuta zapalniczka nie przeszkodzi mi teraz – pomyślałem z determinacją. Zdjąłem z niej metalową osłonkę, a zapalniczka od razu buchnęła większym, żywym płomieniem.
Usiadłem na łóżku ze skrzyżowanymi nogami. Po chwili do ambientowych drgań przenikających pokój dołączył słodki zapach palonej changi. Pierwszy, ogromny buch wciągałem spokojnie i bardzo powoli. Już w połowie doznałem uczucia jakby zanurzania się w wodzie, zaś cały pokój najpierw rozbłysnął bardzo żywymi kolorami, by zaraz zacząć wyginać się i roztapiać. Drugi buch wtłaczałem już w siebie ostatkiem świadomości. Resztka mojej woli musiała odłożyć na ziemię fajkę, tego już jednak nie pamiętam.
Zapadłem się miękko w głąb siebie. Przed moimi oczami rozbłysnęły poruszające się, kolorowe smugi, jakby wibrujący taniec energii. Chociaż ich piękno było dojmujące, nie mogłem podziwiać ich długo. Zostałem wessany przez jakąś nieodpartą siłę. Ujrzałem porażające, białe światło, które zbliżało się do mnie z ogromną prędkością. Wpadłem w nie z całym impetem - jak w toń pradawnego oceanu. Światło wypełniło wszystko wokół, ze mną włącznie. Istniało tylko światło...
…Ze światła zaś wyłoniła się Ona. Chyba bardziej niż zobaczyłem - poczułem silnie całym sobą obecność duchowej Istoty płci żeńskiej. Jej obecność przenikała całe moje ciało i świadomość. Ucieleśnienie Ducha Rośliny? Opiekunka z innych wymiarów? Tego nie wiem, z całą pewnością jednak czułem, że jest Ona pełna dobra i miłości, opiekuje się mną, kocha mnie nieskończenie i bezwarunkowo. Przepływała przeze mnie uzdrawiająca energia wysyłana mi przez Nią. Czułem, że jestem oczyszczany i uzdrawiany na najgłębszym poziomie. Odczuwałem każdą cząsteczkę swojego ciała, wibrującą w splecionym tańcu energii.
Potem Istota zaczęła pokazywać mi obrazy. Widziałem je przed oczami, jednak wiedziałem, że są one zsyłane przez Nią. Byliśmy w południowoamerykańskiej dżungli. Mogłem obserwować bogactwo tamtejszego życia, rośliny, zwierzęta, dźwięki, zapachy, wszystko w doskonałej harmonii. Wszystko emanowało świętością życia. Gdzieś między lianami, w labiryncie bujnej roślinności przemykał bezszelestnie jaguar. Przystanął na chwilę, by popatrzeć prosto w moje oczy.
Zagubiłem się w tym spojrzeniu dzikich, żywych kocich oczu. Patrząc na nie, zdałem sobie sprawę, że tak naprawdę wciąż patrzę w oczy cudownej duchowej Istoty, która mi się objawiła. W tym momencie Jej obecność ponownie wypełniła całą moją świadomość. Poczułem, że trwam w transcendentalnym połączeniu, komunii z tą Istotą. Zacząłem komunikować się z nią bez słów, bez czasu, bez przestrzeni. Mogłem zadać jej każde pytanie jakie tylko chciałem i natychmiast otrzymywałem na nie odpowiedź. A właściwie uświadamiałem sobie raczej, że odpowiedź od zawsze tkwi we mnie…
Postanowiłem przekazać Istocie podziękowania od dziewczyny którą kocham, a która kilka dni wcześniej także spotkała się z Nią po zapaleniu changi. To ty podziękuj jej ode mnie. Za to, że mogę w niej żyć. Za to, że mogę się w niej ujawniać w twoim życiu. Za to, że jest moim narzędziem do przekazywania ci mojej uzdrawiającej miłości… - pojawiło się w mojej głowie intuicyjne zrozumienie jej odpowiedzi.
Ah, jakże byłem radosny! Przepełniała mnie czysta miłość, energia i motywacja do działania. Wiedziałem, że aby wprowadzić w życie wszystkie zmiany, do których dążę, muszę po prostu zacząć to robić. Wystarczy samodyscyplina i świadomość. Wystarczy zacząć żyć tak jak chcę, a nie mówić czy myśleć o tym. Przepływała przeze mnie niewysłowiona wdzięczność za to czego doświadczam. Zacząłem płakać oczyszczający łzami wdzięczności i radości. Słysząc swój szloch, powoli uświadamiałem sobie własne ciało. Czułem, że nie zostało mi dużo czasu. Nie wiem skąd przyszło mi do głowy, aby zadać ostatnie pytanie. – Co oznacza ten jaguar, którego widziałem w dżungli, teraz i w swoich wcześniejszych podróżach? Czy on jest moim zwierzęciem mocy? – przekazałem jej bez słów. Jaguar jest symbolem naszych rdzennych przodków, ich wiedzy i mądrości. Kiedy tylko jesteś na to gotowy, możesz czerpać od niego nauki. – zrozumiałem od razu. Nie jest jednak twoim zwierzęciem mocy. Możesz jednak poznać, co nim jest…
W tym momencie utwór, który przygotowałem sobie jako ścieżkę do podróży skończył się, a obecność cudownej Istoty zaczęła powoli gasnąć. Poczułem, że odzyskuję władzę nad ciałem i wracam do ‘rzeczywistości’. Jeszcze nie, jeszcze nie teraz! – pomyślałem. Moją uwagę przykuło pozostawione na podłodze bongo. Jeśli dobrze pamiętam, pociągnąłem tylko dwa buchy, więc z całą pewnością coś jeszcze jest w cybuchu! – tak myśląc, pośpiesznie chwyciłem za bongo i zapalniczkę i po chwili do moich uszu dobiegł uspokajający bulgot wody filtrującej zbawienny dym. Świat ponownie zaczął się wyginać i roztapiać. Zwłaszcza zapalniczka… Nagle uświadomiłem sobie jednak, że to wcale nie omamy, a zapalniczka, z której zdjąłem przecież metalową nakładkę, faktycznie topi się w moich rękach! W tym samym momencie na łóżko potoczył się kamień służący do krzesania iskry. W porządku, wyraźniejszego znaku, że nie powinienem już więcej palić nie potrzebuję!
Położyłem się na łóżku i zamknąłem oczy, pragnąć znowu poczuć kontakt z Nią. Zamiast tego jednak z ciemności zaczął wyłaniać się kształt jakiegoś zwierzęcia. Z początku, obserwując jego szybkie i zwinne ruchy, pomyślałem, że to jakiś gryzoń. Gdy się jednak zbliżył, rozpoznałem w nim łasicę albo kunę. A więc to jest moje zwierzę mocy? – zdziwiłem się. W tym samym momencie moje wątpliwości zostały rozwiane. Poczułem jak zwierzę wnika we mnie, staję się z nim jednym. W jednej chwili zacząłem poruszać się tak jak ono i wydawać z siebie dziwne dźwięki. Wypełniała mnie dzika, pierwotna energia. Bliżej nieokreślony czas pozostałem w takim stanie, po czym ponownie zacząłem wracać do siebie. Otworzyłem oczy, by zobaczyć swój pokój. Barwy były wciąż wyostrzone, kontury przedmiotów nieco się zamazywały, jednak z całą pewnością wylądowałem już z powrotem.
Chociaż całość doświadczenia trwała niewiele więcej niż 15 minut, czułem się całkowicie spełniony. To był najbardziej oczyszczający i dodający energii kwadrans w moim życiu! Cały dzień czułem się witalny, rześki i zdrowy jak nigdy. Nie mogę być pewny, czy to odczucie kontaktu ze świadomą i potężną duchową Istotą było zwyczajną halucynacją czy też czymś więcej. Wiem jednak, że w momencie przeżywania tego doświadczenia wydawało mi się ono realniejsze niż cokolwiek innego. Wiem też, że wiele dobrego wyniosłem z tego spotkania. Co więcej, teraz wreszcie czuję bez żadnych wątpliwości: nadszedł czas na ceremonię Ayahuaski!
- 37034 odsłony
Odpowiedzi
dzięki
dzięki z piękny przekaz....
Ananda
,.
Ta substancja jest piękna. Niegdy jej nie zaznałem, lecz mam coraz silniejsze pragnienie doznania tych kilku minut pod wpływem tej substancji...