wyjście z pudełka
detale
raporty hermiona
wyjście z pudełka
podobne
Wiedziałam już dobry tydzień wcześniej, co się będzie działo, w urodziny mojego kolegi. Mieliśmy wybrane miejsce, zaplanowane wszystko na ostatni guzik. Zajęła się tym moja przyjaciółka, która ma większe doświadczenie, jeżeli chodzi o przeżycia z psychodelikami. To miał być miał być mój drugi raz. Tego dnia rano obudziłam się już w dobrym humorze i z dobrym nastawieniem, uważam, że do takich rzeczy, nastawienie ma bardzo duże znaczenie. Tramwaj, na który czekałyśmy razem z kumpelą przyjechał punktualnie, co również wydało się nam dobrą zapowiedzią dobrego dnia. Zjadłyśmy porządne śniadanie, dotarłyśmy do solenizanta, złożyłyśmy życzenia. W misji udział mieli brać także koledzy solenizanta, razem było nas 6 osób, osób, bardzo podekscytowanych zbliżającą się fazą. Po drodze na miejsce, przeżyliśmy kilka przygód w Tesco i autobusie, potem wystarczyło już przejść przez las, wybrać odpowiednie miejsce i zażyć ten cudowny proszek. Miejsce wybraliśmy idealne, pod drzewem z widokiem na jezioro.
START nastąpił koło godziny 17. Sama aplikacja środka nie była przyjemna, jednak efekt dało się odczuć dosłownie po kilku minutach. Najpierw poczułam dziwne, lecz przyjemne drgawki, a obraz świata wokoło mnie zaczął się zmieniać. Wszystko nabrało barw, których nie będę w stanie nigdy opisać, wiem jednak, że było cudownie oglądać przyrodę przez pryzmat tego specyfiku. Położyłam się wygodnie, spojrzałam w górę i zobaczyłam tam tańczące gałęzie i listki, poruszały się z taką kwintesencją i gracją, miałam wrażenie, że tańczą specjalnie dla mnie, czułam się ich królową. Po drzewie wiła się pantera, rozkoszna, miała na sobie tyle barw, oplatała drzewo jak szalik, wtulała się w nie, pragnęłam także wtulić się w to drzewo, wydawało się takie miękkie i przyjacielskie, uśmiechało się do mnie. Leżąc tak z koleżanką, nie przejmowałyśmy się totalnie niczym. Normalny świat dla mnie nie istniał. Czułam się jak królowa lasu, mogłam wszystko! Blisko nas była ścieżka, po której spacerowali, biegali i jeździli na rowerach ludzie, jednak to jakby było obok mnie, ci ludzie w ogóle mnie nie obchodzili, byłam tak zajęta sobą i swoimi przeżyciami. Postanowiłyśmy zapalić papierosy. Wzięłam swojego w dłoń, nie mogłyśmy zrozumieć dlaczego ta fajka jest taka lekka, nie czułyśmy jej w ogóle w dłoniach, wydawało mi się, że każdy mój ruch spowoduje, iż ona się złamie. Paliło się jednak idealnie, dym, który wypuszczałam z ust, tworzył wzory, piękne mozaiki, a gdy zamykałam oczy widziałam twarze, zwierzęta, po prostu wszystko. Nie zapomnę do końca życia momentu, kiedy poczułam się za mała w swoim ciele, jakbym była zamknięta w zamałym dla mnie pudełku, leżałam na pomarańczowym kocyku i wiłam się jak wąż, próbując uwolnić się z tego pudełka. Następnie przypomniało mi się, że mam ze sobą okulary przeciwsłoneczne, to dopiero było coś! Gdy je założyłam i spojrzałam w niebo, po prostu zabrakło mi tchu! Widok był nieziemski. Okulary podałam któremuś z chłopaków i poszłam usiąść na ławeczkę i popatrzeć na jezioro. Woda raz się otwierała, raz zamykała, obraz był kolorowy, miałam wrażenie, że nadal mam na sobie te okulary, zaczęłam krzyczeć, że chcę je zdjąć, po czym koleżanka uświadomiła mnie, że wcale ich nie mam. Ktoś włączył muzykę, w pierwszej chwili był to cios dla mojego umysłu, po chwili dopiero poczułam magię płynącą z niej. Wszystko ruszało się w rytm muzyki, listki tańczyły, chmury tańczyły, wirowały w powietrzu jak baletnice. Nawet biegający ludzie obok nas, poruszali się zawsze w rytm naszej muzyki.
Moja faza była bardzo emocjonalna, taką miała także koleżanka i jeden kolega. Pozostała trójka czuła się bardziej dziko, chłopcy odczuwali pierwotne instynkty, może nawet czuli trochę agresję, byli bardzo niespokojni. Współczułam im wtedy, ponieważ moje życie w tamtym momencie, było idealne, wszystko wydawało się piękne, nie było żadnych zmartwień, ani smutku. Miałam wszystko czego potrzebowałam, chociaż chwilami właśnie z tego powodu ogarniała mnie frustracja, ponieważ nie wiedziałam czego mi się chcę. Raz miałam wrażenie, że jestem głodna, ale może jednak chciałam po prostu załatwić potrzebę fizjologiczną. Dopadały mnie także wielkie rozkminy na temat życia, ludzi, wszystkiego. Razem z dwójką przyjaciół, którzy mieli podobną fazę do mojej, rozmawialiśmy na różne tematy, śmialiśmy się, nie wierzyliśmy jak to jest możliwe, że jest tak pięknie. Czuliśmy się jakby las był naszym domem od zawsze. Kolega pragnął wspiąć się na szczyt Himalajów i porozmawiać z człowiekiem, który mieszka sam na szczycie i pilnuje owiec. W trakcie przeżywania fazy, rozmawiałam też z koleżanką, właśnie na temat samej fazy, jak się czujemy, co czujemy i dlaczego tak jest. Wymieniałyśmy się spostrzeżeniami.
Po godzinie czy dwóch, nie jestem w stanie określić, dwójkę kolegów dopadł pakman, poszli więc na tripa jedzonego, mimo, iż byli w tym miejscu pierwszy raz i nie wiedzieli kompletnie, w którą stronę jest cywilizacja. Poszli jednak, a reszta z nas wcale się o nich nie bała, bo przecież było tak pięknie, że nie musieliśmy się martwić o nic. Koledzy po jakimś czasie wrócili cali, zdrowi i przede wszystkim najedzeni, przynieśli nam nawet batony i cole, co było bardzo miłe, a cola zrobiła mi dobrze bąbelkami w buzi, poczułam orgazm, który wcześniej czułam już kilka razy tego dnia.
Gdy zaczęło się ściemniać, niebo zrobiło się różowo niebieskie, niesamowite! Zostałam sama w naszej bazie, wszyscy poszli na ławeczkę i akurat włączył się soundtrack z Harrego Pottera „hedwig’s theme”, to co wtedy poczułam i zobaczyłam, ochh, nie zapomnę tego nigdy. Patrzyłam w niebo, widziałam sowy, czarownice latające na miotłach, a drzewa tworzyły bramę, która się otwierała i chciała mnie wciągnąć do swojego świata, tak bardzo chciałam tam być!
Około 22 ktoś rzucił pomysłem, aby ruszyć w trasę, gdyż było bardzo przyjemnie, a i szło się też całkiem dobrze, czułam się jak maszerujący żołnierz, który ma swój cel, czułam chęć przygody. Mijaliśmy po drodze tunel, oświetlony i cały wypełniony malunkami. Gdy do niego wchodziłyśmy z koleżanką, którą trzymałam za rękę, czułam się jakbym przechodziła przez jakiś świetlny tunel, prowadzący do innego świata, do bajki, mimo iż cały ten dzień był dla mnie jak jedna wielka, cudowna bajka, w której czułam się fantastycznie. Solenizant rzucił pomysł, aby wrócić do mieszkania, dopóki mamy jeszcze jakieś opcje z miejskimi. W autobusie czułam się zmęczona, ale nadal podekscytowana i po prostu naćpana. Nie mam pojęcia czy było po nas widać, miałam to gdzieś. Ludzie wydawali się tacy śmieszni, wszystko było śmieszne, a żółte elementy w autobusie wyglądały apetycznie. W trakcie jazdy do domu, rozmawiałyśmy o swoich przeżyciach. Wspomniałam o tym, że przeżyłam tego dnia wszystkie swoje możliwe wnętrza, poznałam siebie dogłębnie, dotarłam do samego środka swojego ja i można powiedzieć, iż porozmawiałam sama ze sobą. Śmiałyśmy się także z tego, że nasze twarze ciągle zmieniały formy i kolory. Od żółtego, po zielony, fioletowy, czy czerwony. To był nieziemski widok, myślałam, że jesteśmy momentami na innej planecie.
W domu było również całkiem sympatycznie, delikatnie, nie zabrakło także rzeżuchy, ani śmiechów. Rozmawialiśmy, słuchaliśmy muzyki, przytulaliśmy się w kuchni. Najpierw odpadło dwóch kolegów, potem trzeci, a nasza trójka przeżywających wszystko bardziej jadła pizze, której każdy kęs był doznaniem orgazmu, a każda nuta piosenki sprawiała, że moje ciało drżało, a dusza w środku tańczyła, wiła się we mnie. Usnęłam chyba około 3, nie jestem w stanie tego określić, pamiętam, że we śnie drzewa i listki dalej pięknie dla mnie tańczyły. Tego dnia wszystko było tylko dla mnie, było moim niesamowitym przeżyciem, doznaniem, którego nigdy nie chcę zapomnieć. Pokochałam przyrodę, przez następne dwa dni nadal byłam zachwycona każdym drzewem, każdym liściem, każdym promykiem słońca.
- 8916 odsłon
Odpowiedzi
ochhh
przyjemność ponad wszystko