w nieznane
detale
raporty kempa855
w nieznane
podobne
No i w końcu do tego doszło, lata czytania neurogroove oraz serwisów pokrewnych wreszcie doprowadziły mnie do mojego własnego trip raportu.
Miał to być mój 4 raz z tryptaminami, a drugi raz z 4-ho-met i stwierdziłem, że dalsze bawienie się w próbowanie dawek traci już sens, jeśli rzeczywiście chcę zacząć DOŚWIADCZAĆ, a nie ślizgać się po powierzchni doświadczenia. Można powiedzieć, że byłem gotów na wszystko, od totalnej euforii, do najgłębszego badtripa (którego oczywiście prorok mi nie poskąpił, hehe).
Przyjęcie planowałem na 22:30 z założeniem, że ta noc na pewno nie będzie służyć do spania :) Był to mój drugi trip zaplanowany na nocke, w dodatku z tak dużą dawką, zatem podekscytowanie związane z podróżą było podszyte naprawde dużym stresem. Uczucie bardzo podobne do tego, jakie osiąga się przed daleką wyprawą, dlatego też całej otoczce chciałem nadać charakter podróżniczy :) W domu miałem być sam przez najbliższe dwa dni, dlatego też nie bawiłem się w ograniczenia odnośnie wystroju. Przygotowałem dwa stanowiska do tripowania, łóżko z duża ilością poduszek, a na podłodze rozłożyłem kołdrę, koce i sporą ilość jaśków do miotania się po większej powierzchni. Ostatni posiłek miałem 2,5 godziny temu, więc stwierdziłem, że po pół godzinie od przyjęcia powinienem być już w odpowiednim stanie :) Przygotowałem także odpowiedni strój - luźna koszula, jakieś wisiory na szyję, bandama na łeb (chciałe się poczuć jak dwani podróżnicy wyruszający w nieznane).
Zatem na opakowaniu od cd mamy 50 mg fumaranu, a w kieliszku obok przepłuczkę z woreczka.
22:30 - Przyjmuję fumaran i wypijam zawartość kieliszka, smak tryptamin poprostu mnie wykręca, ledwo co to znoszę, zapijam chyba 0,5 litra fanty, żeby choć minimalnie zabić smak. Siadam na kocach przy laptopie i zaczynam przeglądać forum ze spokojną głową, że za ok 20 minut zaczną się pierwsze symptomy wejścia.
T+10 minut - jakim cudem??!! muszę się położyć wejście jest tak silne, że już zaczynają się skurcze mięśni i odrealnienie. Po cholernych 10 minutach?? Nic to, mówie sobie, 100 % większa dawka niż poprzednio, to nie w kij dmuchał i trzeba takie niespodzianki brać z dobrodziejstwem inwentarza. Kładę się i zamykam oczy, póki co nic nadzwyczajnego, silne przejścia prądu przez ciało, a przed oczami jasne błyski, po około trzech minutach otworzyłem oczy.....ooooo kurrrrr.....jeśli myślałem, że wiem czym są fraktale, to własnie się dowiedziałem, że gówienko widziałem. Fraktale na ścianach to jedn,o ale aktualnie nawet powietrze składało się z liniowych fraktali o złotym kolorze. W zasadzie nie było rzeczywistych elementów na które nakładały sie fraktale. Materia zaczeła się z nich składać nie mając najmniejszego milimetra złożonego z czegoś, co by się nie ruszało.
Z prośbą do hometa o naukę (hehe, ktoś tu chyba zaczął sie bać) zamykam oczy i odpływam w dal.
Zaczeło się od tego, że nagle wszystkie koncepcje (zycie, oddech, samochód, słońce, śmierć, no dosłowanie koncepcje wszystkiego) pojawiły sie przede mną jakby w wielkim jeziorze złożonym z pływających trójkątów, a każdy trójkąt reprezentował koncepcję, oczywiście nie mogło być inaczej jak to, że po chwili w tym jeziorze skończyłem, z silnym pytaniem w głowie co ma tutaj wartość, co miało by mnie określać. To było cholernie bolesne uczucie, bo o czym bym nie pomyślał, że ma wartość w mojej głowie, było zastępowane niby tak samą ważną koncepcją (np. mówię sobie rodzina jest ważna i nagle głos mówi, że równie ważne w tym jeziorze może być oddychanie i tak non stop), aż wreszcie zobaczyłem moją narzeczoną i to było to - krzyknałem w głowie MIŁOść i zobaczyłem, jak wynurzam się z tego jeziora. Otworzyłem oczy, stałem na nogach oddychając i śmiejąc się w totalnym uniesieniu i szczęściu. Czułem się jak totalny heros, jak zwycięzca, pieprzony zdobywca. Naprawde czułem się w tym momencie na równi z największymi moimi bohaterami :)
T+30 minut - wyruszyłem do lustra w przedpokoju przemieszczając się w budyniu z fraktali:) Stając przed lustrem uderzyło mnie uczucie, że wydaję się cholernie męski, w zasadzie nie mogłem pozbyć się odczucia, że moje fraktalne ciało przedstawia właśnie archetyp samca, typowego myśliwego opiekującego sie stadem, po paru minutach zadumy nad tym dotknałem palcem wskazującym lustra i mnie rozpierdzieliło, miałem uczucie jak moja dusza wędruje od ciała po jednej stronie lustra i z powrotem. Miałem przerażające wrażenie, że jeśli oderwe palec w złym momencie, mogę zostać w nierealnym ciele po tamtej drugiej stronie...
W zasadzie w tym fraktalnym świecie wszystko było rzeczywiste i możliwe, jakby zmieniły się prawa fizyki.
T+60 minut - położyłem się na łóżku, ahhhhhh, jaka wygoda, w pokoju miałem delikatny półmrok rozświetlony ciepłym światłem stołowej lampki i nagle jeeeeb, stało się. Ciepłe światło zamieniło się w kliniczne zimne o białym kolorze jarzące się coś.
Z euforii pozostało nic, zniknęły fraktale i w zasadzie czułem sie, jakbym wpadł w kurewsko głęboką depresje. To nie były ponure myśli, ja nie potrafiłem myśleć, byłem jakby zmuszony poprostu istnieć, bez emocji, bez myśli które jakby się rozpływały po sekundzie od ich podjęcia. Totalnie zły stan, poprostu leżałem i patrzyłem i nic więcej, gdzieś tylko w głębi czułem, że nie potrwa to na tyle długo, żebym miał jakiekolwiek złe intencje względem trwania swego życia, hehe.
T+90 minut - nagle zamknąłem oczy i stan pustki zniknął, a zaczeło się coś jeszcze gorszego. Jezioro koncepcji stało się w zasadzie potężnym morzem i już zadne tłumaczenie nie pomagało, doszedłem do poziomu "wszystko jest wszystkim", w tym stanie moje życie miało wartość truskawki lub kosiarki spalinowej :D Wszystko było przerażająco równoważne... Co chwila wstawalem po prostu wykończony, w pewnym momencie, nawet nie wiem kiedy, znalazłem sie na podłodze, zanotowałem także, że podnosząc się co jakiś czas widziałem swoje leżące ciało, choć miałem sto procent pewności, że podnoszę się za pomocą swojego ciała. Totalna abstrakcja.
T+120 minut najsilniejsza faza podróży mijała, zeszła ta głębia, a wizuale osłabły na tyle, że powróciła euforia. Położyłem się na podłodze przed laptopem i gapiłem się w zdjęcie dżungli rozmyślając na najrózniejsze tematy.
T+6 godzin - stwierdziłem, że czas zgasić pobudzenie piwem i po obaleniu 3 butelek w wielkich bólach udało mi się zasnąć.
Podsumowując trip, uważam, że dla mnie, aktualnie totalnym bezsensem będzie przyjmowanie mniejszych dawek. Tak znaczących i potwierdzonych odpowiedzi jakich sobie udzielałem podczas tego tripu i siła ich wrycia się we mnie całkowicie przekonała mnie, że w takim kierunku właśnie będę szedł. Wartościowe przeżycie, pod którego wpływem nadal jestem już od ponad miesiąca i póki ono mi nie zejdzie, kolejna podróż jest odłożona w czasie.
Ps. Shpongle w pierwszym etapie podróży chyba jeszcze bardziej podbijało psychodele O_O
Pozdrawiam wszystkich podróżników :)
- 12896 odsłon
Odpowiedzi
Proszę o komentarze:)
Proszę o komentarze:)
Przyjemnie się czyta, super
Przyjemnie się czyta, super opisałeś mahometa. Też lubie przygotować pomieszczenie do tripów. 4-ho-met cię dotknął i poczułeś jego moc. Zamykając oczy doświadczysz więcej
Pozdrawiam i oby przyszłe wyprawy były rónie owocne