300mg dxm i depresja układu oddechowego
detale
raporty count to six and die
300mg dxm i depresja układu oddechowego
podobne
S&S – znudzenie, ok. godziny 21, mój pokój
Substancja - 300mg DXM
Doświadczenie – THC, kodeina, benzydamina, amfetamina, efedryna, alkohol, grzyby
Do DXM podchodziłam ostrożnie, dużo czytałam na ten temat i nie chciałam przegiąć. Prócz jednej próbnej dawki DXM, a mianowicie 150mg, nigdy nie miałam z tą substancją styczności. Za pierwszym razem nie było żadnych większych efektów, po prostu miło słuchało mi się muzyki, czułam się bardzo fajnie.
Za drugim razem (wczoraj wieczorem) zjadłam 20 tabsów acodinu ok. 21 i czekałam na efekty leżąc na łóżku i układając pasjansa. Efekty przyszły o wiele szybciej niż się ich spodziewałam. Po ok. 35 min. zaczęło kręcić mi się w głowie, słabo widziałam, czyli standard, więc się położyłam, naciągnęłam słuchawki na uszy i czekałam aż faza się mocniej wkręci. Leżałam tak z 30 minut i muszę przyznać, że czułam niewielki dyskomfort, ale było jeszcze ok. Jednak z każdą minutą ciężej mi się oddychało, jak zamykałam oczy widziałam siebie zamkniętą w ogromnym sześciennym pudle zbudowanym z ruchomych fraktali, które cały czas się zmieniały. Pokój wydawał mi się ogromny, rozciągał się i kurczył.
Nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie to, że ta faza po prostu nie była ani trochę przyjemna, przytłaczała mnie. Było mi cholernie niedobrze i oddychanie sprawiało mi trudność, momentami nie wiedziałam co się dzieje. Uznałam, że może jak zwrócę to mi będzie lepiej, kilka pierwszych prób wstania z łóżka było nieudanych, jak się udało wstać czekał na mnie jeszcze jeden quest: dojść do łazienki. Podejrzewam, że chodziłam jak robot-zombie, ale to nieważne. Niestety ze spawem nieco się spóźniłam, nie było w nim śladu tabletek i oczywiście czułam się jeszcze gorzej, a więc efekt był odwrotny do spodziewanego.
Poleżałam sobie trochę na podłodze, fraktale nie dawały mi spokoju i było coraz straszniej i to bynajmniej nie ze względu na to co widziałam, a na duszności, które się nasilały. Podniosłam się, spojrzałam w lustro, ale gówno zobaczyłam i nagle rozkmina pod tytułem: o kurwa, coś mi się serio dzieje z układem oddechowym. Przełyk wydawał mi się wiotki, nie mogłam przełknąć śliny, płuca bolały, jak się nie skupiałam na oddechu nie byłam w stanie zaczerpnąć powietrza. Nie mogłam siedzieć, ani leżeć.
Przez następne godziny sytuacja wyglądała coraz gorzej. Czułam się umysłowo trzeźwa i zamknięta w ciele, które zupełnie odmawia mi posłuszeństwa. Chodziłam (jeśli można to tak nazwać) po łazience przez ponad 2 godziny w jedną i w drugą i błagałam(nie wiem kogo, albo co), żeby było mi lepiej, bo nie wytrzymam tego psychicznie. Wiem, że teraz to dziwnie brzmi, ale serio ten stan wpływał mi na psychę, miałam wrażenie, że zaraz umrę, że się uduszę, ale z drugiej strony próbowałam to przeczekać i tłumaczyłam sobie, że na pewno przejdzie, że nie mam już 15 lat i jako takie doświadczenie posiadam.
Niestety ok. 00:30 (oczywiście nie wiedziałam, która jest godzina ale nad ranem ustalałam bieg wydarzeń z różnym skutkiem) nie wytrzymałam i zadzwoniłam po pogotowie. I to był pierwszy przypał. Nie wpadłam na to, że nie będę mogła normalnie mówić. Nie mogłam się z kobietą dogadać, krzyczała na mnie (?), że nic nie wiem, że chyba nie wiem co robię i że jest późno i wszystkich to gówno obchodzi. To tak w skrócie. W przypływie litości wysłała jednak karetkę, która pojawiła się na miejscu, ale jej przyjazd trwał wieki. Od momentu jak przyjechali ratownicy pamiętam niewiele, pytali się mnie o ubezpieczenie, bo inaczej wystawią rachunek (sic!), czy piłam, albo coś brałam. Zrobili EKG 2 razy, zapakowali mnie na noszach do karetki, potem wszystko potoczyło się szybko. Pobieranie krwi do pomiaru glukozy, jakieś tabsy, których nie chciałam brać, ale musiałam, bo pielęgniarka przy mnie stała i czekała, aż połknę, za co zresztą nazwałam ją burą suką, ale na całe szczęście nie zrozumiała, co tam bełkotałam.
Dobry motyw z lekarzem, który spytał: Jak się nazywasz? Zastanawiałam się z 20 sekund, po czym spytałam: Słuchaaaam ? L: Jak się nazywasz? Ja: yyy XYZ. Lekarz: Jak?? Ja: XYZ. L: I tak nic nie rozumiem. Ja: Mam uczulenie na sierść kota, stąd te duszności, już się dobrze czuję, proszę mnie wypisać. L: Dziecinko, nic nie rozumiem, odpocznij sobie.
To była gdzieś 2 w nocy. Zrobiłam się senna, widziałam amonity i dinozaury i pamiętam, że koszmarnie się bałam. Obudziłam się po 10. Oddech dalej był bardzo płytki i wszystko mnie bolało. Chwilę po tym odesłali mnie do domu.
Chciałabym podkreślić, że podczas tego wszystkiego towarzyszył mi strach, jakiego jeszcze nigdy wcześniej nie doświadczyłam, KOSZMAR, tak wyglądała dla mnie śmierć.
Cały dzień miałam straszny, jeszcze teraz pisząc to bolą mnie płuca i wątroba. Czuję się ogólnie mówiąc chujowo i na dodatek ta niepotrzebna szopka ze szpitalem… Nie mam zamiaru ogłaszać, że DXM to zło wcielone i odradzać go innym. Okazało się, i to w dość drastyczny sposób, że nie jest to po prostu dla mnie. Jednak zastanawia mnie to, jakim cudem przy dawce 300mg wystąpiła u mnie REALNA depresja układu oddechowego i tachykardia zatokowa na poziomie ponad 130 uderzeń na minutę…
Oby to był ostatni tego typu trip w moim życiu, bo mi się zwoje mózgowe rozprostują... xD
- 36307 odsłon
Odpowiedzi
:]
W szpitalu są najlepsze tripy, ej! :D
re
Miałem podobną sytuację, tyle że bez depresji oddechu.
Jak pierwszy raz wrzucałem 600mg, na własne nieszczęście zaraz po wrzuceniu najadłem się bułek (poszło z 5 czy 6).
Jak zaczeły się nudności, naprawde nie było ciekawie.
Czułem się tak samo jak Ty, zacząłem myśleć co ja robie, że jestem głupi, cholernie źle się czułem.
Udało mi się chwiejnym i szybkim krokiem dostać do WC, gdy wymiotowałem widziałem jakby z moich ust wylatywały całe bułki, a w sobie czułem jakby z tymi bułkami leciały moje wnętrzności.
Chwile posiedziałem przy muszli i poszedłem do łóżka, poczułem ulgę, ale chciałem za wszelką cene wyrwać się z tripa.
Pomyślałem sobie, że nawet jakby zrobili mi płukanie żołądka to i tak to nic nie da, bo DXM już działa.
Ogólnie zaraz złe myśli przemineły, mam mocną psychike i wiedziałem po prostu że moje złe poczucie było spowodowane tym wymiotowaniem i nudnościami.
Co do Twojej sytuacji, mogłaś spróbować podeprzeć się ściany i próbować głęboko oddychać, bez paniki.
W sumie dobrze zrobiłaś z tym pogotowiem, przynajmniej jesteś cała i nic Ci nie jest.
Jeszcze takie pytanie, z ciekawości:
co powiedzieli Ci w szpitalu?
Dowiedzieli się, że byłaś pod wpływem DXM?
.
Nie wiedzieli. Nie chciałam mówić, żeby nie zrobili mi testów toksykologicznych i nie wykryli kilku nielegalnych substancji, bo to dodatkowy problem. Jak jechałam w karetce, to już prawie powiedziałam z tej całej zgryzoty, żeby coś z tym zrobili, ale jakoś dałam radę xD. W szpitalu mówili o źrenicach, że ktoś mi czegoś dosypał, bla bla bla, niewiele pamiętam, bo dostałam strasznie dużo różnych tabsów, które tak wzpocniły tripa, że mogłabym jeszcze jeden trip raport napisać dotyczący jazdy w szpitalnym łóżku ;). Szczęście w nieszczęściu było takie, że nie mogli mi początkowo pobrać krwi ze względu na zbyt wysokie ciśnienie (wenflon nie chciał się w żyle utrzymać xDxD)a potem czułam się już lepiej i robiałam wszystko tylko żeby mnie już wypuścili. Lekarz nawet nad ranem się mnie spytał, czy ktoś po mnie przyjedzie, bo nie chce żebym się sama po mieście szwędała, z taką troską w oczach ;D.
Jeszcze odnośnie tego oparcia się o ścianę - nie mogłam ani leżeć ani stać w jednym miejscu, bo się dusiłam xD. Jak "chodziłam" i skupiałam się na oddychaniu było ok. Jak zaczynałam myśleć o czymś innym zaczynały się problemy, bo moje cialo "nie chciało same oddychać" i robiło się czarno przed oczami ;).
hahaha
Dawno się tak nie uśmiałam. Musisz być totalną idiotką, skoro uważasz, że miałaś naprawdę depresję układu oddechowego. Po prostu siadły Ci s&s, czasem po aco to się zdarza, a jak już się zrzygasz to nie ma zmiłuj, zawsze dzieją się takie fazy. Podsumowując - nic Ci się nie stało, miałaś po prostu bad tripa i nie rób z siebie idiotki, bo ktoś jeszcze się tego naczyta i pomyśli że 300mg dexy jest zabójcze :p Mi kiedyś się rozpłynęła wątroba i byłam 100% pewna że umieram. Deksy nie jest dla każdego, ćpać też trzeba umieć, a nie odstawiać lipę.
Tego, czego chciałem przez chwilę, tylko dotknąłem, przez ten smak zwariowałem...
eh
haha, odezwała się profesjonalna ćpunka.
zapewne o wpływie różnych substancji na różne organizmy wiesz tyle, co nic, więc nie będę Cię oskarżał o bezmyślne rzucanie obelg i lansiarstwo, a jedynie polecę zainteresowanie się tematem.
ja kiedyś prawie zszedłem po 1ml GBL. Tak, jednym. Powód się znalazł, być może domniemana depresja koleżanki też ma swój powód.
...
Nie, nie jestem lansiarą i proćpunką, po prostu poznałam się już trochę na deksy i miałam podobne sytuacje. Myślisz, że po depresji układu oddechowego wypuszczają bez słowa ze szpitala? Koleżanka wspomniała, że wymiotowała, co logiczne, że po tym czuła dziwne uczucie w klatce piersiowej i wkręciła sobie, że coś jej się dzieje z płucami. DXMowy standardzik, że tak powiem. Jednak ona nie mogła o tym wiedzieć, bo jak napisała nie brała tej substancji wiele razy.
Tego, czego chciałem przez chwilę, tylko dotknąłem, przez ten smak zwariowałem...
bad trip
Moim zdaniem był to zwykły bad trip (aczkolwiek bardzo mocny) sam to miałem, wkręciłem sobie właśnie depresję układu oddechowego po 450mg DXM. Jednak cały czas powtarzałem sobie ze taka dawka mnie nie zabije i było dobrze, z reszta ja lubię bad tripy, bo po zejściu z fazy jestem radosny że żyję i jestem z siebie dumny że przetrwałem. A jakbyś faktycznie miała depresję układu oddechowego, to albo już byś nie napisała tego TR albo skończyło by się czymś zdecydowanie poważniejszym w szpitalu.
Serdecznie pozdrawiam ;)
hardkorowy opis! sam
hardkorowy opis! sam przedwczoczraj miałem bad tripa(po prostu za duża dawka jak na mnie;d)ściskało mnie w klatce i myślałem,że to koniec,rozmawiałem z bogiem a on powiedział"dam Ci jeszcze jedną szansę".dobrze że na drugi dzień można logicznie myśleć a nawet śmiać się z takiej sytuacji;d