sd session wnioski
detale
raporty unknown
- Jak zostać G-łupawym B-ambrem L-unatycznym (krótki poradnik)
- Zoologiczno spirytualny trip na benzydaminie
- Do czego służy otwieracz???
- Podróż barką
- DXM - moja miłość skończyła się tragedią.
- To chyba Bóg...
- DOI - SROI (Pyndolowe Stany Po Umyciu Pach)
- Tramal wciąga.. 500mg
- Jak się nie nudzić, czyli DXMowe wagary.
- Tramadol test trip
sd session wnioski
podobne
wiek: 26
doświadczenia:
MJ od 7-8 lat(pewnie juz z tona uzbierała by się w róznych formach - budynie, nalewki, ciasta itp) XTC duuuzo, SPD kiedyś dużo teraz wogóle, LSD ok 20-30razy (papiery i kryształy), grzyby-łysiczki, kołpaczki, mexicana ze smartshopów w NL, muchomory, bieluń(1 jedyny raz), pokrzyk,cała fura leków-od tramalu po haloperidol, syntetyczna meskalina, kava-kava, eter, kokaina, crack, opium własnej produkcji i jeszcze różne inne experymenty....: )
Druga sesja z SD miała wyjaśnić niepewności krótkiej, ale jakże intensywnej jazdy za pierwszym razem.Tym razem spotykamy się we czwórkę ja, moja kobieta i dwóch kumpli. Mamy 2g extraktu 5x dużą faję i lutownicę gazową. Na podłodze koce i poduszki muza tym razem arabska-Muslimgauze...zaczynamy.
Pierwszy atakuje kolega X i jest to jego pierwsze doświadczenie z SD choć ogólnie doświadczenia ma na podobnym poziomie co ja. Jeden duży Buch! patrzę czekam krąży po pokoju z pustym wzrokiem, mamrocze, po chwili siada ale jest niespokojny. Mówię szeptem zaraz się skończy to jakby go uspokaja. Po ok 10 minutach dochodzi do siebie i opowiada o schodach w podłodze i człowieku, który go tam wołał, ogólnie to mocno się wystraszył tej sytuacji...: )
Teraz kolega Y-taki sam mach i...nic. Zupełnie zero działania! okazał się odporny na salvinorin co za pech..zawód okropny.
Dalej A jedyna w towarzystwie przedstawicielka płci pięknej,nie będę opisywał jej doznań gdyż chyba nie jestem w stanie oddać ich wiernie a poza tym to przecież nie moja bajka...
Moja kolej.Wciągam zachłannie dym głęboko do płuc znów ten metaliczny posmak w ustach i...CIOS!! Ciemno, zaczynam spadać z przerażającą szybkością. Pojawiają się na przemian białe i czarne pasy coś jak piętra w budynku naprawdę szybko nie mogę złapać oddechu (w rzeczywistości byłem bardzo spokojny ponoć) przez chwilę boję się nie wiem co się dzieje nagle STOP. wszystko się zatrzymuje otwieram oczy (z relacji pilnujących mnie osób wiem że wcale tego nie zrobiłem) i widzę pokój, ich i SIEBIE ale z góry, z dużej wysokości i jakiejś nienaturalnie pokrzywionej perspektywy. Zaczynam zastanawiać się jak to właściwie jest że widzę siebie z góry nie wspominając o tym że wygląda to wszystko na wielki plac a nie na pokój a oni tacy malutcy i nawet śmiesznie mi się robi. Nie wiem jak długo tak unoszę się zresztą i tak pojęcie czasu w tym świecie nie istnieje lub jest mocno umowne... dziwne jest to że niby mam świadomość bycia sobą a absolutnie nie mam poczucia cielesności w jakimkolwiek wymiarze i właściwie to tak jakbym oczu nawet nie miał chociaż przez nie patrzę. Przestrzeń zakrzywia się coś jakby olbrzymie, ruchome soczewki przekształcają światło w taniec. Nagle coś się zmienia-jakby ktoś włączył popsuty lub niezsychronizowany stroboskop-takie miganie ale bardziej ciepła niż światła. Pojawiają się jakieś wysokie postacie dookoła moich towarzyszy w dole tworząc coś w rodzaju kręgu, który zacieśnia się jednocześnie pulsując delikatnie boję się ale nie o siebie tylko o nich bo wiem że oni nie widzą tego co ja ale po chwili dopada mnie takie silne przeswiadczenie że wszystko będzie dobrze i zaczynam się śmiać. Śmieję się i wszystko zaczyna znikać zapadam się powoli w swoje ciało, odzyskuję czucie, otwieram oczy, jestem z powrotem.
Bez cienia wątpliwości powiem, że było to najbardziej niezwykłe przeżycie jakie mnie spotkało. Jestem przekonany że pod wpływem SD duchowy pierwiastek człowieka jakkolwiek go nazwiecie opuszcza ciało i przenosi się...gdzieś nie wiem jak to nazwać-inny wymiar? astral? inna rzeczywistość czy raczej nierzeczywistość? Napewno otwiera bramę i to nie tą do podświadomości jak LSD czy Meskalina. Po przejściu tej bramy nie jesteś już SOBĄ.
Ciekawe jest to, że trip który trwa relatywnie krótko (10min) pozostawia w głowie wiecej wspomnień niż cała noc na kwasie i to wspomnień z zupełnie innej półki.
Ja na razie bastuję z salvią-chcę to przemyśleć,zastanowić się czy warto już teraz poznawać TAJEMNICĘ, choć kusi mie by następnym razem spróbować żucia liści by odczucia trwały dłużej i zaczynały się mniej gwałtownie.
Dodam jeszcze że spaliłem 0,5g extraktu w jednym machu z dużej wodnej faji jednak na sucho.
pozdrawiam
- 7693 odsłony