Znowu widzę pułkownika B. — olbrzymia kupa płynnych świń wylała mu się z lewego oka, które zniekształciło się przy tym w sposób potworny. Scena teatralna — na niej potwory sztuczne. Ohydny świnio ryj w zielonej konfederatce z piórkiem. (Witkacy, Peyotl)
Kanał RSS neurogroove

pojawiać się i znikać

pojawiać się i znikać


  • Substancja: Bieluń

  • Doświadczenie: pierwszy raz

  • Dawka: wywar z 4 dużych kwiatów

  • Metoda: doustnie :-)

  • set & setting spokoj :D[...]


Godzina 22:00 pakuję się do ogródka i zrywam cztery duże i ładnie pachnące czerwone (?) kwiaty. W pobliżu czekają koledzy :D szybko wyskakuję i udaję się w stronę domu by przygotować magiczny wywar, na który długo czekałem.


Około godziny 23:00 jestem już w domu, zalewam kwiaty ok 0,5l gorącej wody. Naczynie w którym zalałem kwiaty przykrywam talerzem i zostawiam na ok 15 minut w międzyczasie oglądam telewizje i przygotowuję się na to co może mnie spotkać :-) Długo czekałem na mozliwość spróbowania bielunia i wreszcie się doczekałem... (15 minut później :P) wyciągam kwiaty z naczynia i kładę na talerzyku obok (:P) Smakuję wywar, jego smak jest conajmniej zjebany :P ale dla osoby która miała już do czynienia z tantum rosa, gałką muszkatałową i innymi tego typu rarytasami wypicie tego wywaru nie powinno sprawić większych trudności chociaż przyznaję się bez bicia że przy ostatnim łyku miałem odruch wymiotny i gdyby nie to że zatkałem sobie usta ręką pożygał bym się :P.....


Czas leci powoli. W napięciu czekam na pierwsze efekty. Po ok 30 minutach czuję się jakbym wypił 0,25l wódki :), czuję się dobrze, jestem nieźle zamotany :D Jest ok godziny 12:00, wychodzę na dwór i idę po kolegę. Pora może nie jest odpowiednia ale kolega chciał żebym wpadł po niego jak mi bieluń wejdzie. No to pakuje się pod jego okno i zaczynam go wołać... Niestety śpi, trochę się zamotałem i nie wiedziałem co zrobić. Cały czas czuję jak faza narasta, bujam się już na boki :=). Chodzę jeszcze pod jego oknem ok. 2 minut mając nadzieję że wyjdzie do okna, ale niestety nie wychodzi :D.


Wracam do domu ale jednocześnie boję się że jak wrócę to zwrócę na siebie uwage moich starych.. :o Na szczęście wziąłem klucze, otwieram drzwi od mieszkania i szybko kieruję się w stronę mojego pokoju, po czym zamykam za sobą drzwi i siadam przed komputerem. Jestem juz nieźle ujebany, mam poważne problemy z koncentracją ;p. Pisanie na klawiaturze sprawia mi duże problemy, jestem zmęczony :=D




Do tej pory nie miałem żadnych halucynacji :/ Siedzę przed kompem, oglądam jakieś strony, puszczam sobie muzyke... ale wszystko mnie nudzi. W pewnym momencie na czarnym tle mojego pulpitu dostrzegam w odbiciu jak obłazi mnie robactwo, duże, czarne żuki, mało nie dostaję zawału. Zaczynam je z siebie zrzucać, lądują na dywanie i gdzieś uciekają. Wstaję z krzesła i w tym momencie uświadamiam sobie że to tylko halucynacja :D Przez chwilę jeszcze nie dowierzam ale w końcu siadam z powrotem przed kompem :-D


(jakas godzine pozniej) Żadnych halucynacji, czuję się coraz gorzej, jestem ledwo przytomny, chce mi się pić strasznie, ciężko mi się oddycha :i Wylączam komputer i ide do kibla napić się wody z kranu, po czym wracam do swojego pokoju i znowu stwierdzam że chce mi się pić. I tak kilka razy, w końcu zwróciłem na siebie uwagę moich starych... :DD Wchodzą do mnie do pokoju, w tym czasie leżałem sobie na łóżku, widząc ich wstaję i chcę iść do kibla. Mówią coś do mnie, nawet nie bardzo ich rozumiem ale staram się odpowiedzieć ale zamiast słów słyszę jakiś bełkot :D. W tym momencie dociera do mnie, że nie potrafię mówić ;=)) Idę do kibla jakbym wypił 0,75 wódy, obijam się o ściany itd. W końcu udaje mi się dojść, piję wodę i wracam do pokoju, po drodze potykam się o szafke na buty i ląduje na podłodze. Nie potrafię się podnieść, stary pomaga mi dojść do pokoju, co było dalej - nie pamietam :D ale pewnie poszedłem spać...




Podsumowując, tę noc czułem się fatalnie, miałem tylko 1 zajebisty halun :P + ciagłe uczucie że ktoś mnie obserwuje + przemykające cienie :-). Ale dobra jedziemy dalej, wstaje rano ok 11:30 i widzę jak stary chodzi mi po pokoju. W pewnym momencie dostrzega że się obudziłem i pyta się mnie oburzony co brałem, na co odpowiadam mu żeby się odpierdolił i w ogóle zaczynam na niego najeżdżać :DDD Po krótkiej wymianie zdań stary wychodzi z pokoju i tu zaczynają się konkretne haluny :D Kilka minut po jego wyjściu do mojego pokoju wchodzi 2 kumpli, czują się jak w domu, siadają gdzie chcą i włączają sobie telewizor :=) Przyjmuję to ze spokojem, obserwuję przebieg wydarzeń ;-d Wstaję z wyra i ubieram się, siadam na krześle i patrzę się w telewizor... Dziwnie się czuję, kumpel siedzi mi za plecami i mam wrażenie że cały czas mnie obserwuje. Drugi rozwalił się na fotelu i wyglada na to, że przygotowuje się do spania. Wtula się w kupke ubrań, które leżą na fotelu :} Śmiesznie to wyglada, nic mu nie mowię :D Siedzimy tak sobie kilka minut, w pewnym momencie mówię że idziemy na dwór i wychodzę z pokoju. Koledzy wstają i ida za mną. Przy wyjsciu zatrzymuje mnie stary i chce żebym pomógł mu przenieść wannę, mówię więc do kumpli żeby poczekali na mnie na sieni :i i dalej gadam ze starym... Kiedy się obróciłem już ich nie było, znikły też ich buty :D Na wszelki wypadek poszedłem sprawdzić czy aby na pewno nie siedzą w moim pokoju, no i rzeczywiście nikogo nie bylo :=d (oczywiście cała ta wizyta to jeden schiz, ciekawe co musiał sobie pomyśleć mój stary, kiedy do nich gadalem :O)


Czuję się zmęczony, wychodzę na dwór. Jest ok godziny 12:30. Idę po jednego z kumpli, którzy przed chwilą byli u mnie z wizyta :D Kolega ubrany w spodenki otwiera drzwi i oznajmia mi że nie wyjdzie :P Idę po drugiego który też był u mnie przed chwilą. Ten z kolei oświadcza mi że wyjdzie na dwór jeśli pójdę po kolege nr 3, i tylko jeżeli tamten wyjdzie :DD (a jak było naprawdę to mogę się tylko domyślać ;p) No to walę po kolege nr 3 i przypadkiem spotykam go na schodach klatki schodowej kolegi nr 2, od którego właśnie szedłem. Mówię mu żeby szedł ze mną do kolegi nr 2 bo inaczej ten nie wyjdzie :D ale kolega nr 3 mówi mi że poczeka przy wejściu do budynku i żebym się wrócił i powiedział o tym koledze nr 2. Po chwili namysłu :DD zgadzam się i idę po kolegę nr 2. Ten mi otwiera a ja mówię mu że spotkałem kolege nr 3 na schodach jego klatki schodowej. Ten z niedowierzaniem zgadza się na wyjście na dwór :D W międzyczasie zjawia się kolega nr 1 (który podobno miał nie wyjść :P) o czymś tam gadamy, wiem że strasznie niewyraźnie mówiłem i jąkałem się :] Po chwili wychodzi kolega nr 2 i wszystko wygląda zupełnie normalnie dopóki nie częstuje mnie papierosem :] który w pewnym momencie po prostu znika... Zaczynam go szukać ale bez skutku :/ Patrzę w strone okna i widzę jak stoi na nim (na jednej nodze) młody chłopak :D Mówię mu więc żeby zszedł ale nie słucha mnie... Boję się że spadnie ;/ Kiedy w pewnym momencie na parapet wchodzi kolega nr 1 :DD jak dla mnie wydawało się to strasznie podejrzane bo nigdy tak nie odpierdalał, w końcu to 3 pietro :o ale to nic po chwili przechodzi na drugi parapet i zaczyna się huśtać na lince od prania, która nie wytrzymała by większego obciążenia niż 20 kg :PP Ze zdziwieniem obserwuję całe to zajście, nic nie mówiąc :I W pewnym momencie nawet sam chciałem wejść na parapet, jak tylko kolega zejdzie i pohuśtać się na tej lince :DD ale szybko zrezygnowałem jak wyjrzałem przez okno =P A nagle bum! Wszyscy znikają, pozostaje po nich taki dymek jakby się rozpłynęli :P Rozglądam się i widzę kolegę nr 1 stojącego przy drzwiach mieszkania kolegi nr 2 i pytam się go gdzie poszedł kolega nr 2. Ten odpowiada mi że do domu i sam znika !! :DD Myślę sobie, gdzie oni się kurwa podziali... :S mało prawdopodobne żeby zostawili mnie tak samego więc czekam tam jak na zbawienie, kiedy nagle z mieszkania kolegi nr 2 wychodzi kolega nr 2 i nr 1 :PPP Pytam się ich co się stało ale oni nie wiedzą o czym mowie :=) (spiskowcy :o) Idziemy na dwór po drodze znika mi jeszcze jedna fajka, też jej szukam ale bez skutku. Po chwili dowiaduję się że nie paliłem żadnej fajki :/ Idziemy po kolege nr 1 ??? tylko po co skoro on był cały czas z nami ??? :DDD


Sam już nie wiem jak to było próbowałem się dowiedzieć od kumpli jak to było ale oni twierdzą że było zupełnie inaczej :o W sumie, w ciągu tego dnia nie wydażyło się już nic ciekawego, znikający i pojawiający się ludzie itd. :=)) Wieczorem znowu przeszłem się z kolegą na bielunia. Tym razem zrywaliśmy żółte kwiaty, dużo mniejsze niż te czerwone, wyszło po 4 kwiaty na łebka. Kolega zrobił wywar, wypiliśmy go, po ok 1 godzinie kolega źle się poczuł i poszedł do domu hehe :D Twierdził że źle się czuł ale nie miał żadnych halucynacji, ja zresztą też nie, ale efekt upojenia alkoholowego był wyczuwalny, ale nie dało się tego porównać do fazy z poprzedniego dnia, kiedy ledwo trzymałem się na nogach :P Mi się podobalo ;D Szkoda tylko, że wjebałem się ze starymi, którzy totalnie zjebali mi faze :DD No ale cóż... dochodziłem do siebie chyba z tydzień :D ale zjebałem ten raport ale tak to jest jak się nie pamięta połowy rzeczy a jak się pamieta nie jest się w stanie poukładać ich w czasie =pp [...]


Ocena: 
Zawartość serwisu NeuroGroove jest dostępna na licencji CC BY-SA 4.0. Więcej informacji: Hyperreal:Prawa_autorskie
© hyperreal.info 1996-2024
design: Metta Media