pierwsza aviacja
detale
raporty unknown
- Jak zostać G-łupawym B-ambrem L-unatycznym (krótki poradnik)
- Zoologiczno spirytualny trip na benzydaminie
- Do czego służy otwieracz???
- Podróż barką
- DXM - moja miłość skończyła się tragedią.
- To chyba Bóg...
- DOI - SROI (Pyndolowe Stany Po Umyciu Pach)
- Tramal wciąga.. 500mg
- Jak się nie nudzić, czyli DXMowe wagary.
- Tramadol test trip
pierwsza aviacja
podobne
O aviatorze: mężczyzna, 22 lata, 76 kg, 188 cm, blondyn, niebieskie oczy i takie tam...
Poprzednie loty: Marry Jane (znamy się od 7 lat), grzyby (1 raz), gałka muszkatołowa (1 raz)
Środek podróży: Aviomarin - 20 tabletek (wyprodukowane w Krakowie).
Warunki lotu: Ponieważ zostało mi już tylko kilka dni wakacji (wrzesień 2004), postanowiłem sobie zaszaleć i sprawdzić jak działa aviomarin w ilościach ponadprzeciętnych.
Odprawa
W dobrym humorze zakupiłem 4 opakowania (niecałe 20 złotych). Zgodnie z posiadanymi informacjami, miała to być dawka w sam raz. Postanowiłem zarzucić avi, w drodze powrotnej od panny. Marsz trwa średnio 40 minut, więc tabletki powinny zadziałać do czasu powrotu do domu. Jak tylko wyszedłem, zjadłem wszystko co miełem, w odstępie 2-3 minut między kolejnymi 10 tabletkami. Jednak przez następne 1.5 godziny nic się nie działo. Na trzeźwo dotarłem do domu, zjadłem kolację, posłałem łóżko, porozmawiałem przez popularny komunikator młodzieżowy i włączyłem film. W trakcie oglądania, zacząłem przysypiać. I wtedy zaczęło się...
Samolot wystartował...
Przy lekko niedomkniętych oczach pojawiły mi się obrazki. Nie jakieś fraktale, ale takie screenshoty z minionego dnia. Następnie stały się bardziej wyraźne i bardziej kolorowe. Otworzyłem oczy. Patrząc na sufit, widziałem sople lodu. Była to gra światła i cienia, która stała się trójwymiarowa, przez co sople jakby były bliżej mnie i naprawdę wystawały z sufitu. Obróciłem się do ściany, przy której stoi łóżko. Wzorki na tapecie zdawały się falować, zbijać w kupki i znowu rozłazić we wszystkie strony. Skoro film już mnie nie interesował, postanowiłem go wyłączyć i posłuchać muzyki.
Houston, mamy problem!
Okazało się, że jakakolwiek zmiana pozycji jest sporym problemem. Błędnik mi szwankował, nie mogłem utrzymać równowagi. Ale jakoś się udało. Położyłem się znowu na łóżku żeby trochę opanować grawitację. Muzyka okazała się niewypałem - nie zwracałem na nią żadnej uwagi. Dalej podziwiałem wzorki, na przemian z otwartymi lub zamkniętymi oczami. Stwierdziłem, że fajnie byłoby zobaczyć resztę mieszkania, zaczynając od ubikacji, bo pojawiła się taka potrzeba. Podnoszę się, w głowie się kręci. Myślę, że za szybko wstałem. Ale gdzież tam... Błędnik wariuje. Właściwie to go nie ma. Umarł. Kładę się na łóżko i zastanawiam w jaki sposób ulżyć pęcherzowi. Hah, w ogóle to jeszcze powinenem się umyć. Dochodzę do wniosku, że pójdę na czworaka, a jakby było za ciężko, to poczołgam się. Zwaliłem się na podłogę. Sprawdzam pozycję \'na czworaka\'. Kiepsko, ale jakoś daję radę iśc do przodu. Trzeba otworzyć drzwi - nie mogę złapać klamki. Próbuje jeszcze kilka razy, w końcu dociera do mnie, że drzwi cały czas są otwarte. No to teraz do łazienki. Przygarbiomy, podpierając się rękami dochodzę do ubikacji. Kolejny problem. Gdzie jest włącznik? OK, włączyłem światło. Na sedesie musiałem usiąść, bo o staniu nie było mowy. Z kąpieli zrezygnowałem już wcześniej, szukając klamki. Wróciłem do pokoju. Wyłączyłem komputer i położyłem się. Ponieważ i tak mnie już mroczyło, więc szybko zasnąłem. Sny miałem bardzo realistyczne, zapętlające się. Najdziwniejszy, był o tym, iż jeszcze nie wróciłem i ciągle jestem u panny. Leżę u niej na łóżku i co jakiś czas patrzę na zegarek, żeby zdążyć na autobus. Były trzy wersje tego snu: do autobusu mam jeszcze 2 godziny, jeszcze 15 minut, spóźniłem się. Za każdym razem oznajmiałem swojej kobiecie, że nie dam rady wstać i dojść na przystanek. Najgorsza była jednak ostatnia wersja, kiedy wychodziło, że muszę podróżować do siebie piechotą i to w takim stanie! Na szczeście, co chwilę przebudzałem się na tyle, żeby stwierdzić, że jestem u siebie. Za każdym razem doznawałem wielkiej ulgi.
Lądowanie
Obudziłem się rano, ale nie mogłem wstać. W głowie ciągle mi wirowało, jednak mniej niż wieczorem. Mimo tego niemal cały dzień spędziłem w łóżku.
Wspomnienia
Czy warto było? - tak. Przedawkowałem? - tak (jej! ale odkrycie). Halucynacje? - widowiskowe, zaskakujące i piękne. Głębokie przemyślenia? - brak. Szkoda zdrowia? - szkoda. Było niebezpiecznie? - byłoby i to bardzo, gdybym na czas nie wrócił do domu. Szkoda pieniędzy? - eksperymenty są kosztowne. Strata czasu? - jeden dzień regeneracji. Powtórzę? - minęło 1.5 roku i nie powtórzyłem. Czy polecam? - co kto lubi.
26.01.2006 pifi
- 16613 odsłon