nirwana
detale
raporty unknown
- Jak zostać G-łupawym B-ambrem L-unatycznym (krótki poradnik)
- Zoologiczno spirytualny trip na benzydaminie
- Do czego służy otwieracz???
- Podróż barką
- DXM - moja miłość skończyła się tragedią.
- To chyba Bóg...
- DOI - SROI (Pyndolowe Stany Po Umyciu Pach)
- Tramal wciąga.. 500mg
- Jak się nie nudzić, czyli DXMowe wagary.
- Tramadol test trip
nirwana
podobne
Substancja: AMANITA MUSCARIA
3 wysuszone (upieczone) kapelusze muchomora czerwonego
Spróbuje opisać to, co przydarzyło mi się wczoraj po zjedzeniu
muchomora. Zadanie to nie będzie łatwe a wręcz bardzo trudno.
O godzinie 19.55 zjadłem 3 kapelusze muchomora popijając je
szklanką czystej przygotowanej wody. 20 min. później poczułem go
w żołądku. Uczucie było nieprzyjemne, jakby zbierało mi się na
wymioty. Zrobiłem sobie gorącą herbatę i usiadłem przed
komputerem. Nieprzyjemne uczucie w żołądku utrzymywało się,
herbata jakby troszkę pomagała. O 20.30 czułem, że zaczyna
wchodzić. Początkowo przez całe moje ciało przechodziły potężne
ciary (coś jak po listku tussipecta), było to uczucie całkiem
przyjemne. 10 min później doszedł kolejny symptom zjedzenia
grzybów a mianowicie coś takiego jakby cały obraz oddalał się
ode mnie na 1m, poczym wracał, działo się to z częstotliwością
około 1s (w ciągu 1s obraz oddalał się i wracał). Z tym obrazem
to nie taka prosta sprawa, bo w dalszym ciągu czułem się całkiem
normalnie, normalnie widziałem ekran i wszystko kontrolowałem.
Czułem jakbym został podzielony na dwie równoległe
podświadomości: jedna odczuwała zbliżający i oddalający się
obraz, druga natomiast odbierała wszystko tak jak do tej pory,
czyli jakby była zupełnie trzeźwa. Falowanie obrazu stale się
nasilało w jednej z moich podświadomości, druga cały czas
zachowywała trzeźwość umysłu. Cały czas siedziałem przed kompem
i czytałem artykuły o dragach, z winampa leciała muzyka. W ogóle
nie przywiązywałem uwagi do muzyki, nie interesowała mnie, mogło
lecieć cokolwiek i tak jej nie słuchałem. Po 21 położyłem się,
muzyka cały czas leciała, nie przeszkadzała mi ani nie
absorbowała mnie. Cały czas w jednej z podświadomości obraz z tą
samą częstotliwością oddalał się i przybliżał. Żadnych innych
efektów zjedzenia muchomora nie było. Około 21.30 położyłem się
na inne łóżko (na te, na którym śpię). Leżąc poczułem znowu
mdłości (ostatni raz). Dokładnie o godzinie 21.45 poczułem, że
chce mi się spać. Pomyślałem, że jest tak jak wszyscy piszą, że
po 2h przychodzić ochota na sen. Nie namyślając się wcale
wstałem i zacząłem ścielić sobie łóżko. Chyba nigdy nie byłem
bardziej świadomy tego, co robię w danej chwili. Chodzenie nie
sprawiało mi problemów, wykonywanie ruchów też nie. Gdy
pościeliłem już łóżko poszedłem do łazienki się umyć i znowu
czułem bardziej niż zwykle, że wykonuje normalne czynności. O
21.50 ułożyłem się do snu. Jak do tej pory uznałem, że faza jest
lightowa, gdyż poza rozdwojeniem podświadomości i ciągłym
falowaniem obrazu nic szczególnego się nie działo. Po kilku
minutach leżenia odechciało mi się spać. Obraz znowu zaczął
falować bardziej intensywniej. Słyszałem muzykę, która
dochodziło do mnie z drugiego pokoju. Po jakimś czasie muzyka
przestała grać, gdyż brat wyłączył komputer i włączył telewizor.
To był moment przełomowy całego tripu. Nie wiem, jaki program
leciał, ale rozmowa była o wojnie w Iraku. Leżałem cały czas na
łóżku i przysłuchiwałem się z coraz większą uwagą tej rozmowie.
Moja druga podświadomość i migający obraz w międzyczasie
zniknął. Słuchając rozmowy o Iraku zacząłem dochodzić do
oczywistych wniosków. Stało się dla mnie jasne, dlaczego ta
wojna wybuchła, co było tego przyczyną, myślałem o roli Polski w
tej operacji militarnej. Moje rozmyślania cały czas szły w
stronę bardziej ogólną, uniwersalną. W końcu zacząłem myśleć o
kuli ziemskiej i trzech państwach: USA, Polska, Irak.(w tamtym
momencie myślałem tylko o tych 4 rzeczach). W następnej
sekundzie myślałem już tylko o dwóch rzeczach: ludzie i kula
ziemska. Wszystko się działo w ułamkach sekund. Zacząłem myśleć,
że na świecie jest 6mld ludzi i że ja jestem jednym z nich. W
mojej głowie było coraz mniej myśli. Przestałem myśleć o
ludziach i kuli ziemskiej. Doszedłem do tego, że tylko, dlatego
o tym myślę gdyż mój mózg pracuje. Przestałem więc myśleć o tym,
że jestem i że mam mózg. W końcu doszedłem do niebanalnego
wniosku, że wszystko o czym myślę powstaje na skutek tego, że
myślę, więc postanowiłem nie myśleć. I wtedy doszedłem do końca
wszystkiego. Odkryłem, co znaczy prawdziwe nic. Przez chwile
rozpłynąłem się. Nie myślałem, więc nie istniałem. Nie było nic.
Albo było nic. Całkowita pustka. Doszedłem do końca. Poczułem,
że nic nie istnieje, nawet Bóg. Poczułem, czym jest całkowita
pustka.(Dopiero dzisiaj mogę powiedzieć, że coś czułem czy
cokolwiek nazwać). Wtedy nie było mnie, nie było słów, nie było
świata, nie było myśli, wiedziałem, że doszedłem do końca a
raczej początku wszechrzeczy. Nie wiem jak długo przebywałem w
tym stanie. W pewnym momencie poczułem jak mi ślina pociekła po
wardze, to zaburzyło moje nieistnienie. Zaniepokoiłem się. Coś
się stało. Początkowo nie przywiązywałem do tego uwagi, jednak
spowodowało to, że zacząłem myśleć. W mojej głowie zamiast
przecudnej pustki pojawiła się myśl. Odzyskałem zdolność
myślenia (wcale nie byłem z tego zadowolony wręcz poczułem, że
ktoś, coś chce mi odebrać moje nieistnienie i nie myślenie).
Przez następny jakiś okres czasu przebywałem w innym świecie a
raczej poza wszelkimi światami. Zrozumiałem takie rzeczy, o
których sądzę, że nie wie nikt, żadna filozofia ani religia nie
jest w stanie wytłumaczyć tego, co wtedy czułem i doświadczyłem.
Można to oczywiście racjonalnie wytłumaczyć, że to wszystko się
działo na skutek reakcji chemicznych zachodzących w moim mózgu
pod wpływem substancji psychoaktywnych zawartych w muchomorze
(sam się będę trzymał tej wersji gdyż tylko takie myślenie
uchroni mnie przed obłędem albo jakąś chorobą psychiczną).
Spróbuje jednak opisać to, czego wtedy doświadczyłem (nie dla
czytających ten opis, bo raczej nikt nie będzie w stanie tego
pojąć, ale dla siebie, gdyż sam w tej chwili nie jestem pewien
tego, co czułem i doświadczyłem i zastanawiam się nad tym żeby o
wszystkim zapomnieć.)
Gdy już zdałem sobie sprawę, że doszedłem do absolutnego nic i
że już tam nie jestem i znowu zaczynam myśleć, uświadomiłem
sobie, że myślę tylko, dlatego że mam kawałek organu tj. mózg,
który pozwala mi myśleć, byłem jednak cały czas w stanie
zapomnieć o tym, że mam mózg (to akurat było bardzo łatwe),
mogłem nawet na chwilę zapomnieć o tym, że myślę i ponowienie
rozpłynąć się w niebycie nieistnienia, lecz po chwili coś
wyrywało mnie z tego z stanu (coś-jakaś myśl). Ciekawym
doświadczeniem był powrót mojego umysłu do ciała. Zastanawiałem
się czy mam wrócić wiedząc to wszystko, czego doświadczyłem w
ciągu ostatnich minut, czy wrócić jako ja z przed stanu, w
którym się znalazłem. Przełomowym momentem w drodze powrotnej,
do świata, jaki odczuwam dziś, było poczucie jak cieknie mi
ślina po wardze (drugi raz). To był moment wstrząsający, który
bardzo mnie zaniepokoił. Poczułem, że się stało coś bardzo
dziwnego. Powoli do mojej świadomość doszedł fakt, że ja czuję.
Po jakieś chwili uzmysłowiłem sobie, że posiadam zmysły.
Przypominałem sobie, jakie. Wiedziałem już, że mam zmysł dotyku.
Po chwili otworzyłem oczy, szybko je zamknąłem z powrotem, ale
już wiedziałem, że mam zmysł wzroku. Potem coś usłyszałem i już
wiedziałem, że mam zmysł słuchu. Gdy już odkryłem wszystkie
zmysły, dopiero wtedy, uświadomiłem sobie, że mam ciało,
następnie, że mogę wykonywać ruchy, potem, że mogę przesuwać
przedmioty. Muszę tutaj zaznaczyć, że w czasie, gdy mogłem
zapominać o tym, że myślę, to świadomość, że posiadam ciało
całkowicie przestała istnieć. Nie wiem, przez jaki czas (ten,
który my odmierzamy na zegarkach) ja w ogóle nie wiedziałem
(zapomniałem) o tym, że mam ciało, zmysły itp. Ponowne odkrycie
tego faktu było czymś niesamowitym.
Wiele działo się jeszcze przed ponownym odkryciem prze zemnie,
że posiadam ciało. Jednak wydarzenia te będzie najtrudniej ująć
w słowa i najtrudniej będzie je zrozumieć.
Gdy już wiedziałem, że mogę panować nad swoimi myślami poczułem
się mocny (żadne inne słowo nie przychodzi mi do głowy). To już
chyba działo się po odkryciu, że mam ciało. Skoro mogłem
zapomnieć o tym, że myślę to zapomnienie o tym, że mam zmysł
dotyku czy jakiś inny nie stanowiło problemu. Najlepsze było to,
że potrafiłem się poruszać nie ruszając się fizycznie, tzn.
umiałem po prostu opuścić swoje ciało. Inną fajną rzeczą, którą
było mi dane poznać to fakt, że wszystko składa się z atomów.
Czułem, że moje ciało to miliony atomów. Podnosząc rękę czułem
jak cząsteczki opuszczają ją, wręcz widziałem je. Gdy już byłem
świadomy, że posiadam ciało i że jestem pod wpływem muchomora
podejmowałem próby powrotu do nicości. Wyglądało to w ten
sposób: wiem, że jestem i że czuje, zapominam o tym, że jestem,
zapominam o tym, że mam zmysły, zapominam o tym, że mogę
zapominać. Najtrudniej mi było zapomnieć o zmyśle słuchu, gdyż
psy zaczęły bardzo głośno szczekać. W pewnym momencie
zapomniałem już o wszystkim, byłem jeszcze tylko świadomy tego,
że psy szczekają. Niestety, gdy podejmowałem tą próbę muchomor
już nie działał na tyle silnie żebym mógł zapomnieć o zmyśle
słuchu. Nie udało mi się przenieść w stan nie istnienia. To była
ostatnia próba, jaką podjąłem. Po tym wydarzeniu powróciłem do
rzeczywistości, jaką znałem z przed zjedzeniem muchomora. Po
niedługim czasie ponownie zasnąłem. Obudziłem się o 7 rano,
szczęśliwy. Bez żadnego kaca ani jakichś innych uczuć. Obudziłem
się i czułem tak jak to się dzieje każdego innego dnia z tym, że
wiedziałem, że ta noc była inna od wszystkich pozostałych. Na
razie jestem na etapie analizowania tego, co przeżyłem. Trochę
inaczej patrzę na świat. Próbuje na nowo odkrywać rzeczy np., że
zielony to zielony, cieszę się, że mogę czuć jak słońce grzeje
mnie w policzek itp.
Doświadczenie to było naprawdę głębokie, na pewno zmieni mnie,
(bo jeszcze chyba nie zmieniło- jest za wcześnie na tego typu
oceny). Muszę się nad tym, co mnie spotkało zastanowić.
Chcę jeszcze dodać, że podczas całego doświadczenia nie miałem
żadnych halunów nawet przy zamkniętych oczach. Cały trip miał
charakter doświadczenia filozoficzno-duchowego. Myślę, że ma to
związek z moimi zainteresowaniami w tym kierunku. W przeszłość
przez kilka miesięcy prawie codziennie medytowałem i dużo
rozmyślałem na tematy egzystencjalno- filozoficzno- duchowe.
Sądzę, że mogło to mieć wpływ na przebieg mojej fazy.
Dopiero teraz uświadomiłem sobie, że podczas tego doświadczenia
przeżyłem, doświadczyłem stanu NIRWANY.
Dla nie obytych w temacie:
Nirwana, czyli niebyt, nicość, nieistnienie, wyzbycie się
namiętności; niezmienny stan spokoju, nie świadomości, w którym
uczucia są nieważne; stan pogrążenia się
"w bezwładności, w omdleniu sennym", wyrzeczenia się woli życia,
popadnięcia w niebyt, nieistnienie; daje ucieczkę od pragnień
tego świata.
Od czasu zjedzenia muchomora minęło 2 tygodnie. Dopiero teraz
mogę w części odpowiedzieć na pytanie czy to doświadczenie
zmieniło mnie w jakiś sposób? Uważam, że to co mnie spotkało po
zjedzeniu Amanita muscaria jest jak na razie największym
przeżyciem w moim życiu. To, czego doświadczyłem było tak
niesamowite, że do tej pory nie mogę ogarnąć w całości tego co
mnie spotkało. Mogę powiedzieć, że ta podróż do innego wymiaru
zmieniła mnie i to bardzo. Zmieniło się moje podejście do całego
świata. Świat, ten co go odbieram za pomocą zmysłów, czyli ten w
którym aktualnie znajduje się moje ciało, stracił na znaczeniu.
Wszystko co jest z nim związane straciło dla mnie na znaczeniu.
Zrozumiałem, że wszelkie rzeczy materialne wcale nie są ważne a
wręcz są tylko potrzebne po to, aby zapewnić sobie wygodę na tym
świecie. Doszedłem do wniosków, że wszelkie uczucia są mi także
niepotrzebne więc staram się je wyeliminować z mojego myślenia.
Próbuję także ograniczyć wszelkie emocje, które są dostępne
człowiekowi. Emocji chciałbym też pozbyć się całkowicie ale na
razie wydaje mi się to niemożliwe, więc chcę jej jak najbardziej
ograniczyć. Na znaczeniu straciło także moje ciało i moja
ludzkość. Nie chciałbym chcieć czegokolwiek od tego świata. Do
tego stopnia pozmieniało mi się w głowie, że odechciało mi się
ćpać czegokolwiek. Pierwszy raz odkąd zacząłem palić zioło, a
jest to okres 3 lat, nie czuję potrzeby palenia go. Nie znaczy
to, że zniechęciłem się do narkotyków, czy że nie będę ich już
używał, po prostu nie czuję potrzeby odurzania się czymkolwiek.
Od czasu zjedzenie muchomora czuję się jak bym był zawieszony
gdzieś między wymiarami. Żyję, (bo muszę) w świecie materialnym,
ale czuję się w nim bardzo wyobcowany. Nie straciłem chęci do
życia, ale chciałbym opuści ten świat, wręcz czekam na śmierć. W
żadnym razie nie biorę pod uwagę samobójstwa, gdyż ten rodzaj
śmierć jest dla mnie najgorszym z możliwych. Z racjonalnego
punktu widzenia można powiedzieć, że wpadłem w marazm,
obojętność, straciłem chęć do życia, straciłem poczucie
rzeczywistości. Nie zatraciłem jednak zdolności racjonalnego
myślenia. Moje horyzonty myślowe znacznie się rozszerzyły.
Potrafię obiektywnie spojrzeć na siebie. Dlatego też wiem, że
oceniając mnie według ogólnie panujących przekonań i norm
społecznych, moje zachowanie oraz mój tok myślowy podchodzi pod
chorobę psychiczną. Zdaję sobie sprawę z radykalności i
indywidualności moich przekonać. Nie twierdzę także, że moje
zachowanie i moje myśli są słuszne. Nie dowiem się o tym dopóki
jestem na tym świecie. W tej chwili mój stan oddaje najlepiej
znana myśl wiem, że nic nie wiem.
Jedzenia muchomora nie polecam nikomu, szczególnie odradzam tym,
których celem odurzania jest czerpanie z tego przyjemności. Po
sobie widzę, że zjedzenie muchomora może mieć nieobliczalne
konsekwencje w ludzkiej psychice.
- 10947 odsłon