ciąg dxm + lsd
detale
raporty unknown
- Jak zostać G-łupawym B-ambrem L-unatycznym (krótki poradnik)
- Zoologiczno spirytualny trip na benzydaminie
- Do czego służy otwieracz???
- Podróż barką
- DXM - moja miłość skończyła się tragedią.
- To chyba Bóg...
- DOI - SROI (Pyndolowe Stany Po Umyciu Pach)
- Tramal wciąga.. 500mg
- Jak się nie nudzić, czyli DXMowe wagary.
- Tramadol test trip
ciąg dxm + lsd
podobne
Nie jestem pewien jaki dzisiaj dzien tygodnia. Czuje sie jakbym
przez ostatnie dwa lata mieszkal na bezludnej wyspie. Wszystkie
miesnie mnie bola, glowa peka od niewyjasnionych reakcji. Jestem
pewien, ze od ostatniego piatku non-stop na czyms lece. W piatek
wyjechali rodzice, maja wrocic w ta sobote. Zrobilem sobie wolne,
wcisnalem im kit ze jestem chory, ale nie jestem pewien czy nie
bylem w szkole. Od dawna interesowal mnie ten temat, w jaki sposob
mozna zyc bez przerwy na kwasie. Chodzic do szkoly, robic zakupy,
ale w tym ciekawszym swiecie. Postanowilem wiec sprobowac. Zakupilem
7 kwasow (Panoramixy), kazdy na jeden dzien. I zaczela sie jazda.
W sobote zazylem pierwszego kwasa. To wlasciwie jedyny trip, ktory
zdolalem w pelni zapamietac. Idealnie pamietam wzory na tapecie, jak
zaczely sie wydluzac, az w koncu utworzyly jakis typ siatki wokol
mnie. Gdy zaczelo robic sie widno wyszedlem na dwor. Swiat byl
odmieniony. Nic nie bylo takie jak kiedys, drzewa wydawaly sie takie
madre, wiekowe, w koncu swoje juz przezyly. Mogly opowiedziec mi
historie, ktore zaciekawily by nawet moich dziadkow. Wszyscy ludzie
dookola wydawali mi sie tacy nie wazni. Pamietam ze nie spalem cala
noc, cztery godziny po zupelnym ustapieniu jakichkolwiek efektow
zazylem drugi papier (troche sie przymusilem, ale jednak). Zaczal
sie kosmos. Chyba nawet nie doznalem zadnych halucynacji. Po prostu
siedzialem caly dzien w domu, gleboko zamyslony, co chwila wpadajac
w stan pol-snu. Po poludniu obudzila sie dusza odkrywcy, wyszedlem
wiec na miasto. Boze, co tam sie dzialo. Ludzkie slowa stanowily
malutkie nici w wielkiej pajeczynie jakiegos stworzenia. Potrafilem
z koloru owych nici wyczytac nastroj i emocje towarzyszace
wypowiadanym slowom. Drugi dzien z nikim nie rozmawialem, odlaczylem
nawet telefon. Po powrocie do domu powoli zaczalem bad-tripowac.
Wydawalo mi sie ze moje fizyczne cialo nie zyje, juz dawno je
opuscilem i jestem wyzsza istota, zajmujaca sie wazniejszymi
ludzkimi przypadkami. Usiadlem w wysokim, obitym fotelu na balkonie
i czulem, jak wiatr rozwiewa mi wlosy. Znowu gleboko sie zamyslilem.
W tym momencie przed moimi oczami stanal widok jakiegos podworka i
kilkorga dzieci na nim sie bawiacych. Jedno z dzieci odliczalo do
dziesieciu, wszystko bylo w bardzo szarych, czerwonawych kolorach.
Nagle tempo sie zwolnilo, dzieci rozbiegly sie we wszystkie strony,
a odliczajace dziecko zaczelo szukac pozostalych. Ocknalem sie, a
przed moimi oczami, na podworku grupka szczeniakow zaczela
przygotowania do zabawy zwanej `chowany`. Poczulem glod, ale nie
pamietam jak go zaspokoilem (moze w ogole tego nie zrobilem?).
Szwedalem sie troche po okolicy, obserwowalem ludzi, nie pamietam co
jeszcze. Rano w poniedzialek mialem ogromny zjaaaazd, wszystko
wydawalo mi sie takie szare i nieistotne. Pol dnia przesiedzialem w
fotelu, chyba nic nie robiac. Potem zaczely sie mimowolne
halucynacje-zdawalo mi sie ze zapadam sie w krzeslo. Czulem, jak
otwiera sie podemna jakis typ czafrnej dziury, a ja sie w nia
zaglebiam bez reszty. Teraz nie jestem pewien, czy to zaczal dzialac
kwas, ktorego przyjecia nie pamietam, czy byl to jakis typ
flashbacku. Wiem za to na pewno, ze tego dnia wieczorem zarzucilem
jeszcze jeden papier i przezylem cos bardzo niesamowitego. Wychodzac
z domu poczulem naplyw energii i w jednym momencie widzialem wszystko
dookola zupelnie inaczej. Mialem wrazenie jakby wszystko bylo
stworzone z bardzo cienkich niteczek o roznych kolorach, a ja
moglbym te niteczki dowolnie zmieniac, obcinac i przemieszczac.
Kontrolowalem otoczenie, potrafilem na nie wplywac i to bylo
wspaniale. Po czwartyym papierze doznalem typowego chill-outu,
spalem prawie caly dzien. Jak sie obudzielm bylo jeszcze
gorzej-totalna dekoncentracja, od tamtej pory nie wiem jaka jest
data ani jaki jest dzien. Efekt spotegowalo DXM, ktore wzialem w
ilosci 5mg, jakos popoludniu. Umysl mialem lekko wyklarowany, co
jednak szybko sie zmienilo, wraz z naplywem efektow DXM. Na poczatku
lekkie zmieszanie. Potem poczulem w sobie wielka misje, chec
zrobienia czegos niesamowicie waznego. I wtedy zaczal sie horror. Na
poczatku swedzenie calego ciala-wybieglem w samych bokserkach na
snieg i zaczalem sie w nim tarzac (dobrze ze bylo juz pozno, zaden
sasaid mnie nie zlookal). Wrocilem na chate i wytarzalem sie po
dywanie, czulem tak niesamowite swedzenie. Potem poczulem naplyw
nowej misji. Zlapalem czerwonego markera i wymalowalem sobie na
bialej koszulce znak batmana (wyszedl maksymalnie kiepsko, koszulka
do wyrzucenia). Zalozylem ta koszulke, wyposazylem sie w koncowke od
mopa i odswiezacz powietrza i narzucilem na siebie patchwork-taka
typowa narzute na lozka, tyle ze na domiar zlego zrobiona z
kolorowych latek. Wylecialem do parku, pamietam tez ze w
miedzyczasie znalazlem sie na garazach, myslalem ze wyskoczylem tam
z okna, ale to raczej niemozliwe, zwazajac na ok. 6 metrowa roznice
w pionie i 4 metrowa w poziomie. Biegalem chwile po parku (pamietam
ze mialem zamiar nocowac na drzewie-powrot do korzeni :P), psiknalem
chyba nawet jakiemus gosciowi odswiezaczem po twarzy. Po powrocie do
domu stanalem na balkonie, i mialem szczera ochote wyskoczyc (ale
niestety zdawalem sobie sprawe ze bym tego nie przezyl :)), potem
nie mam pojecia czemu rozwalilem na scinie cztery jajka. Pamietam
tez ze chcialem zostac krolem krowokurczakow, zas inicjacja bylo
wypicie szklanki mleka z jednym surowym jajkiem. Po inicjacji
nalalem pelna szklanke tranu z watroby dorsza i wypilem oddajac tym
samym hold plemionom Opiekunczych Rodzicow. Pamietam jak rzygalem po
tym tranie :) ale to juz chyba nie jest warte wspomnienia. Po
ustapieniu DXM polozylem sie spac i spalem az do rana dzisiejszego
dnia (czyli nie mam pojecia ile), kiedy to o 7.30 zazylem ostatniego
(!) siodmego kwasa.Piszac te slowa nie czuje juz zadnych efektow.
Czuje za to zmeczenie, ale i radosc. Musze sie porzadnie wyspac, bo
wygladam jak upior. Nawet gdyby w czasie mojego mega-tripu wpadli do
domu rodzice, ja prawdopodobnie bym o tym nie wiedzial. Od jakis
dwoch godzin sprzatalem dom (nadaje sie do remontu generalnego po
tych zajsciach), teraz sie klade. Jutro bede myslal nad tym, co dala
mi ta podroz. Na razie wiem, ze bezpowrotnie mnie zmienila. Mam
naprawde ogromna ilosc przemyslen, ale musze je jakos logicznie
ulozyc, jesli to w ogole bedzie mozliwe.
Na liste przesylam mocno skrocona wersje tej mega-jazdy. Jesli kogos
interesuje dany moment, niech pisze-postaram sie zdac jakis
dokladniejszy raport.
I jeszcze jedno-dopiero od dzis w pelni swiadomie pisze listy na
[u]. Jesli zdarzylo mi sie to wczesniej to sorry-bylo to podczas
tripu, nie bierzcie tego do siebie.
- 10304 odsłony