zielony ręcznik i głupie pomysły
detale
raporty black_king
zielony ręcznik i głupie pomysły
podobne
Wbiegając do łazienki w poszukiwaniu gumek do włosów rzucił mi się w oczy pamiętny zielony ręcznik, dzięki któremu do mojej głowy wpadł pomysł na napisanie tego oto tripraportu. Niestety moje umiętności składnego pisania są znikome, jednakże wspomniany ręcznik nie pozwala o sobie zapomnieć, a zatem zapraszam do przeczytania poniższego tekstu :)
Zacznę od tego, że zdaję sobie sprawę z tego, że wciąganie czy też jak to inni nazywają ćpanie dezodorantu to głównie zajęcie gimnazjalistów którzy, w poszukiwaniu dobrej zabawy sięgają właśnie po ten środek. Ja również pierwszy raz przeżyłam w gimnazjum, właściwie tuż przed.
Były wakacje, ciepło, wiadomo. Przyjechała do mnie kuzynka, siedziałyśmy w pokoju, aż tu nagle ona z bananem na twarzy rzuca się na mój nowy dezodorant. Wytłumaczyła mi po krótce co i jak, a następnie pobiegła do łazienki po uprzednio wspomniany zielony ręcznnik. Ona już uzależniona a ja zielona w tym temacie. Wzięła pierwszy, drugi, trzeci wdech a ja tylko obserwowałam narastające szaleństwo w oczach. Po połowie puszki była ona już w innym świecie, leżąc na podłodze opowiadała mi jak to zielone żyrafy chodzą mi po suficie. To był ten moment kiedy ugięłam się pod jej prośbami, spróbowałam. Pierwszy wdech - nic. Drugi - dziwne ciepło rozchodzące się po całym ciele. Trzeci - zaczęło mi szumić w uszach. Czwarty, a własciwie pół - obraz zaczął falować. No niestety skończył się. Nie było to nic specjalnego, teraz mogę to porównać do 2-3 shotów czystej.
Ale nie jest to koniec, po rocznej przerwie znów spotkałam się z zielonym ręcznikiem, dezodorantem i kuzynką. Wakacje, żaglówka, ojcowie gdzieś w barze a młode dusze spragnione odlotów. Zdesperowane przewróciłśmy całą łódkę w poszukiwaniu pieniędzy, uzbierałyśmy 10zł. Kupiłyśmy 5 dezodorantów na przecenie w osiedlowym sklepiku. Usiadłyśmy w kajucie uśmiechnięte od ucha do ucha, ręcznik do jednej ręki, dezodorant do drugiej. Pierwszy, drugi, piąty, ósmy wdech - nic, około 10 moje ciało przeszyło niesamowite uczucie, coś podobnego od orgazmu. Obraz zaczął falować, migać kolorami, usłyszałam znany mi już szum, wszystkie ruchy zwolniły, serce przyspieszyło. Nagle ona zaczęła się śmiać, nie wiem z czego, ale też się zaczęłam śmiać. To nie był zwykły śmiech, to była histeria. Jednak nagle wszystko ucichło, wszystko. Żadnych szumów, dźwięków z zewnątrz, kompletnie nic. Serce zwolniło, oddech też. Film mi się urwał.
Akcji było jeszcze dużo, jednak były jeszcze dwie których nigdy nie zapomnę.
Jak wiadomo zawsze jest druga strona medalu. Byłam sama w domu, wieczór, pozytywnie nastawiona, sięgnęłam po ten sam ręcznik i po dezodorant. Pierwszy wdech - już mnie uderzyło, szum, Drugi - to uczucie podobne do orgazmu (od momentu gdy po raz pierwszy się pojawiło, pojawia się zawsze i zawsze oznacza początek fazy), Trzeci - wszystko się lekko ściemniło, dalej już nie liczyłam. Po połowie puszki przeszedł mnie dreszcz, pojawił się przeciąg, okno uderzyło. Bałam się, nagle wszystko zrobiło się czarne, nic nie widziałam poza czerwonymi oczami. Wpatrywałam się w nie, z każdą chwilą bałam się coraz bardziej, serce biło coraz szybciej. Złe oczy zapadły się w głebie, a ja poczułam się jakbym leciała. Ocknęłam się chwilę później, czułam dudnienie w głowie. Okno było zamknięte. Od tamtego czasu nie wciągałam.
No do czasu... Jakiś miesiąc temu przyjechała moja najlepsza przyjaciółka, był to nasz któryś raz z tym cholerstwem. Była 22:57 pamiętam, aż za dobrze. Mruknęłam pod nosem coś o dezo, przyjaciółka jak porażona zgodziła się na mój głupi pomysł. Biegiem do sklepu znanego z zielonego płaza, minuta przed zamknięciem, rzuciłyśmy gdzieś przy wejściu dzieńdobry i biegiem przed półkę z chemią. Obie równo krzyknęłyśmy "JEST MĘSKI!", niestety drogie więc kupiłyśmy tylko 1 puszkę. Wróciłyśmy do domu, zielony ręcznik, "po dwa wdechy" naprzemian przekazywany. Wszystko jak za pierwszym razem, żadnych nowości. Wspólne postanowienie - za mało, trzeba więcej. Uzbierałyśmy około 12zł. Pobiegłyśmy do całodobowego, młody student za ladą a my wciąż pod wpływem wielu substancji wybierałyśmy smaki/zapchy. 4 puszki zostały zakupione. Zielony ręcznik i po dwie puszki. Po paru wdechach poczułam jakby w moim gardle utworzyła się pajęczyna. Nie wiem kiedy odleciałam, byłam w innym świecie. Ciężko opisać co czułam, jednak spróbuje. Wyobraźcie sobie, że po bardzo cięzkim dniu, zmęczeni, zrezygnowani kładziecie się do łóżka. Ten niesamowity moment gdy ciało dotyka pościeli, to uczucie rozprowadza się po całym ciele. Do tego jeszcze wyobraźcie sobie zaparowaną łazienkę po długiej kąpieli, moment gdy otwieracie drzwi i uderza was fala chłodnego powietrza. Następnie ciepło, które rozchodzi się po ciele jak to po pierwszym shotcie. Potem wizje, halucynacje, bardzo realistyczne. Zdawało mi się w którymś momencie, że do pokoju weszła siostra, jednak siostry nie było w domu. Słowa do mnie nie docierały, ruchy były zwolnione, myśli splątane. Nie wiedziałam gdzie jestem, co się ze mną dzieje. Obudziłam się dopiero następnego dnia.
Tripy po tym są rózne, każdy odczuwa wszystko inaczej. Główne substancje działające w dezodorantach to Butan, Isobutan, Propan oraz Alkohol. Po dłuższym czasie wciągania zauważyłam, że mam już ulubione marki, smaki, zaczęłam zwracać uwagę na skład, potrafię odróznić już, które będą najmocniej działać. Częściej mi się film urywa. Był moment , w którym potrafiłam wciągać po 2-3 puszki dziennie, źle to na mnie wpływało. Jednak teraz robię to rzadziej, lepiej się czuje, a jak już to zrobię to tripy są silniejsze.
Mam nadzieję, że tekst nadaje się do czytania, a tripy są przynajmniej trochę ciekawe :)
- 14054 odsłony
Odpowiedzi
Tekst do czytania nadaje się,
Tekst do czytania nadaje się, jak najbardziej. Co do ciekawości to powiedziałbym, że wydźwięk słowa "gimbaza" jest jak najbardziej zasłużony. Chyba zacznę dawać dzieciom prawdziwe narkotyki, żeby im tylko do głowy nie przychodziły takie głupoty, jak Tobie, albo nie daj boziu, dopalacze...