trudniejsze niż wszystko inne
detale
kodeina
benzydamina
mefedron
grzybki halucynogenne
hasz
alkohol
kokaina
mdma
raporty suuugar_abuse
trudniejsze niż wszystko inne
podobne
Ostatnie tygodnie obfitują we wrażenia. Osoby, miejsca, substancje. Oby się nie zatracić. Albo może lepiej było by się zatracić? Kto wie.
Bycie samej w domu, przywołało we mnie dziką potrzebę zmiany swojej świadomości. Skoro i tak opuściłam już drugi dzień pracy, mogłam pozwolić sobie na spędzenie piątku w towarzystwie moich ulubionych psylocybinowych smakołyków.
Jesień jest tak piękna, wszystkie te kolorowe liście na drzewach, powiew chłodniejszego wiatru i przyjemne słoneczko przebijające się przez chmury. Sama w swoim nowym mieszkaniu. Miejsca trzeba oswoić.
Och, potrzebuje papierosa a miałam już nie palić. Rozglądając się w salonie, dochodzę do wniosku, że ze spokojnego grzybowego dnia zostało tylko wspomienie, bo w miarę upływu czasu było więcej i więcej rozpusty i swawoli.
Ale wróćmy do początku.
Wybija południe. Sama w domu. Chciałabym jakoś poczuć to miejsce. W mojej lodówce leżą wcześniej zakupione trufle. Czekały one bowiem na moment, w którym poczuję, że jest on tym właściwym. To był ten moment.
Za oknem słonecznie choć po niebie płyną chmury. Leżę na moim dmuchanym materacu, który w chwili obecnej zastępuje mi łoże. Jest ogromny i bardzo przyjemnie się na nim oczekuje na pierwsze efekty. Muzyka płynie w tle. Przyglądam się ścianą i w pewnym momencie około 30 minut po spożyciu moja percepcja oglądania świata zmienia się. Moje dłonie wyglądają przyjemnie, jasno. Nie wiem czemu, ale zawsze lubię obserwować swoje dłonie gdy odczuwam narkotyczne upojenie.
Wieczór wcześniej wraz z współlokatorką odkryłyśmy, że mamy w domu dodatkowych lokatorów w postaci malutkich myszek szperających w naszych śmieciach. Początkowo byłam tym faktem przerażona, lecz tego dnia postanowiłam się z nimi zaprzyjaźnić. Już nie wydawały się takie groźne. Przeszukałam całą kuchnię na jej najniższym poziomie, lecz ani śladu. Pomyślałam, że bycie taką malutką myszką musi być fajne. Wyobraź sobie to, jesteś tak malutki, możesz wejść wszędzie, w każdą najdrobniejszą szczelinkę. Tak chciałam się skurczyć do ich rozmiaru i sprawdzić jak to jest. Właściwie, w momencie gdy opuściłam kuchnię i przeniosłam się do swojej sypialni to wydała mi się ona taka ogromna, ja sama zaś byłam malutka jak taka myszka, aby w chwilę później stać się znów dużą. A nawet większą niż byłam.
Sekundy zamieniały się w minuty, minuty w godziny, a godziny w dni. Ale nie miało to większego znaczenia. Czas. Czas. Czas.
Krystalizujące się na suficie i wiecznie zmienne fraktale przyciągały spojrzenia podczas gdy ja leniwie wiłam się na materacu. Przez moje ciało przechodziły przyjemne wibracje szczęścia. Być sobą i jednocześnie nie być. Czuć połączenie głowy i ciała i jednocześnie czuć dystans. Wyciągając dłoń w kierunku kolorów na suficie i poruszająć palcami miałam nieodparte wrażenie jakby były we mnie dwie odmienne osoby lecz jednocześnie tak zgodne, iż można by pomyśleć, że to jedność
.
Myśli krążyły swobodnie. Każda myśl rozpadała się na części, aby ponownie złączyć się w całość. Ten spokój i ciepło w moim wnętrzu był błogi. Wszystko miało swoje miejsce i stało się jasne. Och, jak miło było to czuć. Spostrzeżenia unosiły się, krązyły chwilę i rozpływały w powietrzu zupełnie jak dym z papierosa.
Gdy działanie psylocybiny było troszkę mniejsze, postanowiłam opuścić moją bezpieczną przestrzeń i wyjść na zewnątrz aby podziwiać piękno świata. Jazda rowerem była zaskakująco przyjemna chociaż ciężko było ustalić odległość między mną a wszystkim innym. W połowie drogi rower zwyczajnie się rozpadł. Nie przejęło mnie to. Z uśmiechem na twarzy zostawiłam go na środku skrzyżowania, a dalszą podróż kontynuowałam pieszo. Droga była bardzo miła. Wszystko było piękne. Czasem miło jest zgubić się. Podziwiając nieznaną mi drogę, rozmyślałam o joincie w mojej torbie. Więc prześpieszyłam kroku aby zapalić go na ławce w parku wraz ze wspóllokatorką, która właśnie wracała z pracy. Jak to często się zdarza miałyśmy mały problem z określeniem naszych lokalizacji, więc trochę czasu zajęło odnalezienie się. W międzyczasie leżąc na ławce podziwiałam niebo i chmury, które, układały się w przepiękne wzory na niebie.
Moja współlokatorka będąc dobrą osobą wzięła mnie na swój bagażnik i zawiozła do domu, krętą i przedziwną drogą na której znów się zagubiłyśmy. Och, przejażdżka na bagażniku po uprzednim spaleniu jointa była orzeźwiająca. Pędząc przez miasto, przyglądajać się mu w pośpiechu, chcą poczuć każdy najmniejszy liść czułam się wspaniale.
Po tak obwitującym dniu powinna nastąpić krótka pauza i odpoczynek, lecz do naszego mieszkanka przyszli w odwiedziny znajomi, którzy tego dnia mieli trochę inne nastroje, ponieważ jedli oni wcześniej tableteczkę chupa-chups.
Wieczór przerodził się dziką, rozpustną zabawę, w której nie brakowało jointów i browarów. Pokój wypełnił się dymem, który zmiejszył drastycznie przepływ powietrza, lecz zwiększył przepływ emocji. Gdy piwa i palonko się skończyło, wpadliśmy na szalony pomysł wycieczki do miasta. Miasto nocą. Ludzie nocą. Nocą jest tak pięknie. Wszystko jest dozwolone. Zakupiliśmy sobie smaczniutką Perełkę i udaliśmy się na jeszcze odrobinę szaleństw do hotelu. Rozmawiając, tańcząc, leżąc i rozpływając się cieszyliśmy się chwilą. Kolega dał mi odrobinę Chupa-Chups'a, który dodając mi odrobinkę energii pozwolił mi na przyjemny spacer w kierunku domu do, którego mimo iż nie było blisko, to szło się bardzo przyjemnie. Koniec nocy, prawie ranek, ostatni ludzie wracają do domu lub idą gdzieś gdzie poniosą ich nogi. Wdech, wydech. Lewa nóżka, prawa nóżka, Już jesteś prawie w domu. Och co za wspaniała noc!
- 11128 odsłon