własciwa ścieżka
detale
raporty unknown
- Jak zostać G-łupawym B-ambrem L-unatycznym (krótki poradnik)
- Zoologiczno spirytualny trip na benzydaminie
- Do czego służy otwieracz???
- Podróż barką
- DXM - moja miłość skończyła się tragedią.
- To chyba Bóg...
- DOI - SROI (Pyndolowe Stany Po Umyciu Pach)
- Tramal wciąga.. 500mg
- Jak się nie nudzić, czyli DXMowe wagary.
- Tramadol test trip
własciwa ścieżka
podobne
Salvia Divinorum ekstrakt 12x ponoć
Poziom doświadczenia: pierwszy raz
Metoda spożycia: palenie przez lufę wodną
Set & Setting: plener w aucie
Dotychczsowe środki: Maria, MDMA, DXM, LSD, Grzybki, Feta, N2O (wszystko to nie za często) oprócz Marii ;)
O Slavii dowiedziałem się jakiś czas temu i do tego zupełnie przypadkiem. Zacząłem o niej czytać i od samego początku pochłonęła mnie całkowicie. Wkrótce zapragnąłem jej spróbować. Zaistniał problem stania się jej posiadaczem ale po jakims czasie znalazłem dzięki nieznanym mi internautom sprzedawcę. Do tego porwadziłem nieustanną korespondencję z doświadczonymi użytkownikami, którzy wprowadzili mnie na właściwą ścieżkę. Tutaj wyrazy podziękowania dla batmanka ;)
Pewnego dnia puk puk do drzwi moim oczom ukazał się jakiś koleś w niebieskim uniformie trzymał w ręku list polecony ;) To była Ona, szybki podpis i trzymam Ją w ręku. A więc niedługo wszystko się odmieni... W między czasie musiałem dopełnić jeszcze kilku formalności mam tu na mysli skombinowanie lufy wodnej, palnika i sitka na cybuch.
Stało sie...
Było nas czterech każdy palił pierwszy raz.
Godzina gdzieś kolo 20. Z powodu braku miejscówki przyjęcie nastąpiło w samochodzie co jak później się okazało było błędem... Jako że ja byłem prowodyerem całej sytuacji próbowałem pierwszy. Acha kumplom od jakiegos czasu nakręcałem banie z Salvią przygotowywałem ich do przyjęcia i uświadomiłem czego mogą się po niej spodziewać był respekcik nie żadna tam pseudozabawa (poza jednym wyjątkiem)
Skombinowaliśmy zapalniczkę żarową, mała lufa wodna i jazda. Każdy pełen obaw ja chyba najbardziej w aucie cisza jak nigdy, w ręku trzymam bongoska do którego nasypałem malutką szczyptę Salvii. Myślę, zamykam oczy próbuję się wyciszyć. Ogień. Ciągnę nie czuję dymu non stop przypalam, zwęgliło się bardzo szybko, trzymam w płucach wypuszczam. Czekam chwile na efekt, przychodzi ale stopień jego oceniam na "S" dokładam więcej dwie szczypty podpalam ciągnę, reszta patrzy się na mnie niepewnie, spalam wszystko co było w cybuchu, wypuszczam dym i.....?
JEST po chwili nastąpiło wielkie rozluźnienie Salvia zaprosiała mnie do swojego świata, uchyliła tylko rąbek swojej krainy. Trip może nie był tak bardzo wyrazisty, coś w rodzaju snu ale przeniosłem się do jakiejś starej polskiej wioski szedłem na boso wzdłuż piaszczystej drogi po bokach widziałem płot który miał powykręcane sztachety...? miałem na sobie stare workowate ubranie i ogołnie chyba zajmowałem się wypasem gąsek ;) Podczas tego krótkiego tripu towarzyszyło mi uczucie niezwykłego zprzężenia z naturą, czułem się niezwykle dobrze zaprzjeźniłem się chyba z Nią. W tle leciała muzyka która była tak płytka sama w sobie że mój mózg starał się ją wyrzucać, odpychać z ucha środkowego, była po prostu płaska drażniła jakieś pradawne prymitywne instynkta, które nie były w stanie docenić jej pełnych walorów. Ale chyba sasłużyła sobie na to. Była wśród nas jedna osoba która nie była wprowadzona w świat Salvii. Podczas gdy ja szedłem wzdłóż drogi Kumpel usilnie starał się znależć zapalniczke strsznie się przy tym wiercąc i szturchając mnie co jakiś czas. Jezu wydawało mi się to tak prymitywnym i nieodpowiednim do sytuacji zachowaniem że miałem ochote wyjsć z tamtąd do tego jeszcze ten twór w którym siedziliśmy (mam tu na myśli auto) był jakąś sztuczną bezduszną masą, która kompletnie niewspółgrała ze stanem w jakim się znajdowałem. Ostatecznie skończyło się na tym że za sprawą wiercącego się przyjaciela zostałem wyrwany w dość szybki i brutalny sosób ze swiata Salvii...
Zejście było równie przyjemne, generalnie wszyscy po swoich sesjach wpędzili się w niesamowity stan zadumy i wieczór do samego konca nie był jush taki sam...
Salvia zrobiła na mnie gigantycznie pozytywne wrażenie. Poczułem do niej chyba jeszcze wiekszy respekt. Po prostu nie mam słów. Wyciągnąłem tesh wiele nauk szczególnie co do zorganizowania odpowiedniego klimatu. Chodzi o odpowiednie miejsce, odpowiednich ludzi, odpowiednią muzykę i odpowiednie wyciszenie. Co do ekstraktu to nie jestem przekonany do jego dobrej jakości może się mylę bo nie mam punktu odniesienia ale nieco rozczarowałem się małą mocą. Ale jak widomo nie można byc pazernym i tak było niesamowicie. Przeżylem coś czego jeszcze nigdy w życiu nie doświadczyłem...
Pozostał tylko gigantyczny niedosyt...
P.S. cały czas o niej myśle zakożeniła się głęboko w mojej podświadomości...
- 7330 odsłon