lsd rules!!!
detale
raporty unknown
- Jak zostać G-łupawym B-ambrem L-unatycznym (krótki poradnik)
- Zoologiczno spirytualny trip na benzydaminie
- Do czego służy otwieracz???
- Podróż barką
- DXM - moja miłość skończyła się tragedią.
- To chyba Bóg...
- DOI - SROI (Pyndolowe Stany Po Umyciu Pach)
- Tramal wciąga.. 500mg
- Jak się nie nudzić, czyli DXMowe wagary.
- Tramadol test trip
lsd rules!!!
podobne
Hej! Chciałbym się podzielić z wami moimi porzeżyciami po zeżarciu kwasika...
Zresztą muszę nadmienić, że LSD to jest to co najbardziej mi odpowiada. Kwadraty żrę jush jakiś czas i od pierwszego razu pokochałem je... :)))))))))))
W jednym z trip reportów na Neuro Groove przeczytałem ze Bóg przekazł ludziom LSD poprzez ręce p. Hoffmana, aby zobaczyli jaki naprawdę jest świat... To prawda, LSD to furtka do prawdziwego świata.
Pewnego dnia, właściwie wieczora, spotkaliśmy się u kumpla w oczekiwaniu na nasz kwadraciki, które miał nam przywieźć znajomek. W końcu się pojawił i dał nam 3 papiery!!! Podzieliliśmy je, goście zjedli po 1/2 a panienki po 1/3. To był silny kwasik, w tej chwili nie pamiętam, jaki miał rysunek...
Zaznaczam, że dziewczyny brały pierwszy raz... Po zeżarciu wyszliśmy od kolegi z domu w celu długiego spaceru :D Wędrowaliśmy tak czekając aż cosik poczujemy i w końcu stało się, uświadomiliśmy sobie to po tym, jak moja żona chciała coś zjeść, a ja jej dałem bułke z czyms tam i papryką. I tak papryka tak jej zajebiście smakowała, że każdy chciał spróbować.......
Później świadomi swego stanu zaczęliśmy naszą podróż. Szliśmy ulicą i nagle jedna z dziewczyn, krzyknęła że coś się dzieje... wszyscy usłyszelimy głosy i krzyki: "Ratunku! Na pomoc! Wypadek!" A na nocnym niebie zobaczyliśmy biały dym... co za jazda... przeraziłem się, że był jakiś straszny wypadek na tym zadupiu (znajdowaliśmy się za naszym osiedlem jakieś 2 km, za działkami na pustkowiu)... Myślałem co zrobimy... schiza totalna. A tu panie stwierdzją:
"Biegniemy tam!" I ze śmiechem pobiegły, a mnie jakby złapał paraliż... stoję i nie mogę się ruszyć... Oprzytomniałem dopiero gdy ten "wypadek" przejechał koło nas, to był jakiś traktor z przyczepą a na niej ludzie... ufffff.....
Gdy już się trochę uspokoiliśmy to popatrzyliśmy sobie na nasze osiedle, które wyglądało cudownie, takie rozświetlone ferią barw, kolorów, falujące bloki, z daleka widzieliśmy nawet żółty autobus, który jak się później okazało dowiózł nam kolesia z kolejnymi kwasikami.... :P
Chyba po godzinie wpatrywania się w osiedle, udaliśmy się pod Dom Weselny, który byłe jeszcze udekorowany balonikami i kwiatami po weselu. Usiedliśmy pod nim i wpatrywaliśmy się w kałuże. Jedna z koleżanek zaczęła opowiadać co widzi: to była zatoka w której pływały małe stateczki, uwijały się nad nimi mewy... wszyscy słuchaliśmy, aż znajomek zerwał się na nogi i zaczął krzyczeć, okazało się, że zobaczył baloniki i się ich przeląkł.... dawno tak zjazdowanego gościa
nie widziałem.... Po tej zabawie poszliśmy do domku na działce jednego z kumpli. Szliśmy po drodze, na której była wysypana tłuczona cegła... co za jazda! Szliście kiedyś po takiej drodze w nocy, ciemnościach, na kwasie?
Spróbujcie... no nie wiem nawet jak to opisać... hmm... chyba się nie da... Krwista droga śmiertelników na rzeź... wijąca się wśród krzaków.. W pewnym
momencie stajemy, bo znaleźliśmy coś niebieskiego obok drogi... zaczęliśmy to ruszać, było sypkie, a jak odgarnęliśmy to pod spodem było jaskrawo żółte podłoże (na drugi dzień tam się wybrałem i znalazłem naszą plamę: to był zwykły piasek....) Po drodze moja małżonka wprowadziła trochę innośći, gdyż cały czas odganiała się od komarów, których zresztą nie było... Ludziska się trochę zeschizowali że coś jej jest... Na szczęście szybko jej przeszło. Zresztą sam sobie trochę sprałem łeb bo wmówiłem sobie, że musze dbać o moją drugą połowę żeby nic się jej nie stało, ona się świetnie bawiła, a ja paranoidalnie się o nią martwiłem, kurwa ludzie to czasem mają pomysły i jazdy...
Po dojściu na działkę, wywiązała się sprzeczka o kolor ścian pokoiku :))))))))) Dziewczyny twierdziły że są koloru zielonego, i nie dały się przekonać że są białe (widzieliśmy to z doświadczenia, bywaliśmy już tu kumpla). Spróbujcie posiedzieć w małym pokoiku, przy świecach na odludziu... Płomyki ciągle się ruszały, każdy się rozglądał... Jeden z kolegów chciał sprawdzić ile ma szlugów w paczce, po chwili liczenia okazało się że ma ich 22 w 20-szt. paczce. Po
pytaniu jak to policzył, stwierdził że się pomylił bo liczył naokoło...
Jedna z koleżanek, miał indywidualną jazdę: wkręciła sobie że nic jej nie jest! I upierała się przy tym okropecznie mimo oczywistych oznak naćpania.... Po kilku godzinach wraz z małżonką postanowiliśmy wrócić do domu. Wracaliśmy ciemnymi ścieżkami. Szliśmy sobie zamyśleni, aż tu nagle z małego stawu wzbiło się w powietrze chyba z 10 kaczek... hhhmmm... nie wiem co o tym napisac... poczułem, nie mogę powiedzieć że się wystraszyłem, nie wzruszyło mnie to, ale wybiło okropnie z rytmu własnych przemyśleń i przeląkłem się że już nic nie wiem i nigdy nie będę wiedział, że o wszystkim zapomniałem...
Po powrocie postanowiliśmy się wykąpać... i... kąpiel była cudowna... ta cieplutka woda, która otacza cię z wszystkich stron, prawie się przelewa przez ciebie, możesz się zanurzać i wynurzać, nabierać ją w ręce, chlapać, polewać się nią, pryskać... W tamtej chwili mój świat ograniczył się do wody...
Wiedziałem, że nie ma nic lepszego od cieplutkiej wody :D ................... Po
kąpieli poszliśmy spać.
Dobra nie będę się więcej rozpisywał, bo i tak już okropecznie dużo napisałem. Mam nadzieję, że jeszcze ktoś doczytał do tego miejsca... Zresztą nie da się opisać wszystkiego, musiałbym pisać, pisać, pisać... Pewnych rzeczy i tak nie da się wyrazić słowami... Kwasowe tripy zawsze zmieniają moje myślenie na kilka dni, a jakaś cząstka zostaje na zawsze. Świat po tripie jeszcze przez kilka dni wydaje się inny, i przez te dni ciągle mam ochotę na kwasa... Próbowałem już trochę różnych dragów i stwierdzam ze kwas is the best of the best (z tych co już poznałem of course). Moje zdanie podziela moja wspaniała małżonka!!! Z tripów zawsze mam wspaniałe wspomnienia, nie ważne czy żrę sam czy z brygadą... Każdego tripa pamiętam i o każdym mógłbym napisać książkę. Kiedyś zastanawiałem się czy nie dać kwasika mojemu dziadkowi, to spoko koles, może powiedziałby coś ciekawego... ale stwierdziłem, że może to być niezdrowe, przecież on się wychował w całkiem inny świecie... bez dragów...
Moja brygada z tego tripa: moja kochana żoneczka Ginger, Rudi, Aga, Kocur, Klepuś, Żaba.
Pozdrawiam wszystkich!!!
Pozdrawiam wszystkich kwasiarzy!!!
P.S.
Ojej, jak to przeglądam to boję się że strasznie dużo napisałem i nikomu nie będzie się chciało tyle czytać... ale z drugiej strony przecież tyle ważnych istotnych szczegółów pominąłem, żeby się nie rozpisywać...
- 8774 odsłony