szauwia dywanora - czip riipoot
detale
raporty unknown
- Jak zostać G-łupawym B-ambrem L-unatycznym (krótki poradnik)
- Zoologiczno spirytualny trip na benzydaminie
- Do czego służy otwieracz???
- Podróż barką
- DXM - moja miłość skończyła się tragedią.
- To chyba Bóg...
- DOI - SROI (Pyndolowe Stany Po Umyciu Pach)
- Tramal wciąga.. 500mg
- Jak się nie nudzić, czyli DXMowe wagary.
- Tramadol test trip
szauwia dywanora - czip riipoot
podobne
Jako substancji do wyzwalania stanow odpowiednich uzylem ekstraktu x5
z holenderskiego Smartlabu. Do dziobka fajki wodnej zalozylem tzw. screenek
zeby mi
salvia nie wpadala do wody. Odmierzylem analogowo ilosc dostateczna i
zaczalem przygotowywac sie do tripa.
Sposob palenia salvii jst bardzo wazny. Dopiero za trzecim razem
zrozumialem gdzie tkwil blad w moich poprzednich probach - wlasnie w
paleniu. Salvinorin A dziala w sposob troche dziwny - nie mozna go palic
na raty - trzeba wszystko naraz. I jego ilosc musi przekroczyc dawke
progowa,
inaczej jego dzialanie jest zupelnie inne, slabe i niepelne.
Zrobilem gleboki wydech i podpalilem ziolo.
Wzialem jak najglebszy wdech zeby jak najwiecej dymu znalazlo sie w plucach.
Gdy pluca byly pelne dymu odchylilem sie lekko - rozluzniajac sie. W koncu
gdy juz nie moglem utrzymac zaczalem powoli wypuszczac dym. Zrobilem tak
trzy razy - az do pelnego wypalenia sie substacji. Po trzecim razie nie
zdazylem
jeszcze odstawic faji, kiedy sie zaczelo.
Trip ukladal sie w ciag obrazow a zmienialo sie to tak szybko,
ze nie nadarzalem. Pomijam rozne sprawy osobiste (chociaz to chyba
najprzyjemniejsza
czesc tripu)
Od razu przelaczony zostalem na inna rzeczywistosc. Zauwazylem dziecko,
kilkuletniego chlopca, ktory cos ode mnie chcial, ciagnal mnie, opieralem
sie,
potem przyszla mama chlopca - ciagneli mnie oboje. Ja opieralem sie caly
czas,
nie rozumialem co do mnie mowia, w koncu matka dala spokoj, ale chlopiec
meczyl mnie nadal. Bylem mniejszy od niego i wydawalo mi sie ze bylem
jakims zwierzeciem psem, krolikiem. W koncu chlopiec tez poszedl.
Potem pojawili sie ludzie w zachlapanych farba kombinezonach, zaczeli
przynosic drabiny, wiadra i przewracac sciany, sciany przewracaly sie ale
potem wstawaly. Niektore laczyly sie po trzy i toczyly sie gdzies w dol,
pobieglem za nimi. Znalazlem sie zielonej dolinie - calej porosnietej
trawa,
zbiegalem po zboczu na dno tej doliny. Biegem bardzo szybko i czulem ze im
dluzej biegne tym staje sie coraz szybszy i silniejszy,
upajalem sie tym biegiem. Wial watr. Ziemia byla miekka.
Znalazlem sie nad brzegiem wody nad stawem. Polowa powierzchni wody
byla pokryta zielona skorupa. Nagle stamtad wyszla mloda dziwczyna, zielona,
z dlugimi zielonymi wlosami, zielona twarza. Potrzasnela glowa i ochlapala
mnie jaskrawozielona woda. Patrzylem na jej twarz - oczy miala zielone i
nawet
bialka byly lekko zielonkawe. Przygladala mi sie
Pomyslalem - to jest Lady Salvia. Ona sie smiala i
pomyslala do mnie (slyszalem jej glos, ale ona nie ruszala ustami)
- Chcesz zobaczyc Lady Salvie? Prosze bardzo.
Nagle znalazlem sie winnym miejscu - razem z reszta sluzby czekalismy na
przyjazd
nowej pani - Lady Salvii. Stalismy w szeregu przy bramie i zobaczylem powoz
z duza iloscia koni - szesc moze osiem - w srodku gdy mnie mijal zobaczylem
tylko kapelusz, fragment sukni.
Znowu mnie przenioslo - lezalem pod kocem, bylem chory ktos nade mna
siedzial,
i cos robil nad moja glowa. W koncu sobie poszedl, ale wtedy pszyszly owady,
oblazly mnie ale nie czulem sie zle, wielki komar usiadl mi na klatce
piersiowej i dotykal mnie swoja szpila, jakby mnie badal i zabijal na mnie
bakterie.
Inne owady ktore chodzily po mnie byly coraz
wieksze czulem dotyk ich odnozy, jakby dotykaly mnie suche patyki.
Potem zaczely oplatac
mnie rosliny, duzo zielonych wijacych sie galezi, wokol nog, rak po brzuchu,
ale
nie czulem strachu (jednoczesnie bylem soba i mialem swiadomosc ze to
wizje).
Ale to wszystko bylo dosc lagodne i powierzchowne, nie balem sie, nie czulem
wstretu, czulem raczej spokoj.
Potem nagle znalazlem sie w kosmosie - lecialem ktos lecial kolo mnie.
Uslyszalem
glos oburzony - Zobacz! - i zauwazylem chyba jakiegos satelite - brudna
powyginana
kupa zelastwa, halasujaca, zupelnie nie pasujaca do reszty przestrzeni.
Tez poczulem oburzenie, ale raczej bylem zdziwiony ze widze to z tak bliska.
Potem bylem ptakiem - lecialem, wiatr wial mi przez piora skrzydel, puch na
brzuchu
bylo to bardzo przyjemne, bawilem sie tym lotem. Czulem ze na twarzy mam
bardzo
twardy dziob, to bylo dziwne uczucie, jakby usta mi skamienialy.
Ostatni obraz jaki pamietam to byla woda - znajdowalem sie pod woda, czulem
wielki
spokoj, wokolo cisza, poddawalem sie pradowi ktory mnie niosl. I tak trwalo
to
jakis czas.
Caly trip trwal mozez pol godziny, a moze krocej, po tripie bylem bardzo
spokojny
i rozluniony i naprawde czulem duza satysfakcje. Nie mialem tez zadnych
klopotow
z zasnieciem jak mi sie zdarza po innych psychodelikach.
To tyle.
- 8083 odsłony