relacja zwiadu
detale
raporty unknown
- Jak zostać G-łupawym B-ambrem L-unatycznym (krótki poradnik)
- Zoologiczno spirytualny trip na benzydaminie
- Do czego służy otwieracz???
- Podróż barką
- DXM - moja miłość skończyła się tragedią.
- To chyba Bóg...
- DOI - SROI (Pyndolowe Stany Po Umyciu Pach)
- Tramal wciąga.. 500mg
- Jak się nie nudzić, czyli DXMowe wagary.
- Tramadol test trip
relacja zwiadu
podobne
no coz... szalwie dostalem od kolegi rapatanga za co mu dzieki
wielkie. zastanawialem sie jakis czas, czy wziac sie do tego sam czy
moze z kumplem. wybralem to drugie, gdyz kazdego narkotyku wole
poprobowac na poczatek w dobrym towarzystwie.
wieczorkiem po malej lufeczce usiedlismy sobie wygodnie u mnie w
chacie, napchalismy do bongosa zeschnietych lisci [mniej wiecej
dwie lufy] i zastanawialismy sie w jaki sposob osiagnac w owym
bongosie najwyzsza mozliwa temperature. przeczytalem bowiem w neuro
grove, ze szalwia wydziela swoje magiczne substancje w wyzszej niz
gandzia temperaturze. zaznaczam, ze najpierw poczytalem co nieco
ale tylko z neuro. to co przeczytalem przekazalem koledze i
ruszylismy na zwiad.
pierwszego macha sciagal kolega. zaparl sie poteznie, liscie
zaczely sie zwijac. nie odrywajac zapalniczki ciagnal, az napelnil
pluca. moja kolej. trzymajac dym w plucach widzialem kontem oka jak
kolega wypuszcza. i teraz...
moja wersja:
widze jak wypuszcza, sam po chwili wypuszczam, siadam na dupsku i
patrze na kolege. nic nie czuje, zero efektow przez jakies 20
sekund. poczym nagle cos sie dzieje. nie wiem co, nie potrafie tego
okreslic. po prostu cos dziwnego, ale tak ulotnego ze nie mialem
czasu sie nad tym zastanawiac, lekkie platanie jezyka, plus calkiem
spore trudnosci z wyslawianiem sie. ale ogolnie, po odjeciu strachu
[co to kurwa jest?!?!] calkiem przyjemne. mimo wspomnianych
trudnosci mysli w glowie ukladaja sie zajebiscie skladnie. pelna
swiadomosc i efekt uboczny - dziwna szczerosc. nie to zebym normalnie
byl klamliwym podstepnym gadem, ale w rozmowie trace jakies opory,
staram sie lukac caly czas na kolege, a ten zachowuje sie co
najmniej dziwnie. wstaje, po czym opada na fotel, o czyms mowimy
ale w tej chwili nie pamietam, dotyka reka sciany, nog. a ja
zaczynam sie glosno smiac. moja ksiezniczka cos tam do nas mowi, ja
jej delikatnei odburkuje, ze to nie jest dobra chwila na zawracanie
mi dupy. przez caly ten czas mam taka brechawe jakiej dawno nie
mialem, co wiecej jestem swiecie przekonany, ze kolega udaje,
zgrywa sie, wkreca mojej damie [co ja robie z pelna swiadomoscia]
klade sie ze smiechu, w oczach lzy. po prostu totalna wesolosc. kolega
mimo dziwnych zachowan smieje sie ze mna. kurde - mysle - cos dziwnego,
smiechu w zadnych opisach nie spotkalem. pozniej nabijam bongosa
[idzie calkiem sprawnie - zdolnoasci motoryczne w lekkim stopniu
uposledzone], i sciagam drugiego macha, bo okazalo sie, ze
poprzednia lufe stuknelismy na dwa machy. kolega troche sie wacha
ale jeszce jednego bierze. znow cala lufa - strasznie szybko sie
pali. w miedzy czasie staram mu sie przekazac, ze powinnismy zejsc
o jakis tam poziom w glab siebie, ale klimat nie jest sprzyjajacy.
zamykam na chwile oczy ale nadal widze-czuje wszystko dookola. i
wtedy rozumiem o co chodzi z tym paleniem szalwi samemu.
czuje/widze [ale to nie sa wizje to cos w rodzaju
przeczucia/swiadomosci/nie wiem czego, ze moja prawa dlon i bark
zaczyna znikac. ale nie tak, ze trace reke i macham jedna szkita.
cos jakby amaterialnosc. i to postepuje i wiem, ze gdybym teraz
pozwolil tej amaterialnosci postepowac dalej, polozyl sie wygodnie
i spokojnie, bez strachu poddal sie temu przezylbym cos
ciekawego.ale jak mowilem klimat nie sprzyja. mowie o tym koledze i
okazuje sie ze mamy podobne odczucia. trwalo to moze z 5 - 7 minut.
dokladnie nie jestem w stanie powiedziec bo nie w glowie mi to
bylo. na tym koniec. do konca wieczoru lekkie dziwnosci, nie do
okreslenia. cos zupelnie nowego.
wersja kolegi:
poczul ja, zanim zdazyl do konca wydmuchnac dym. staram sie postawic
w jego sytuacji i wiem ze wiedzial o tej roslinie i tripach nia
wywolanych to co ja. wiec ja na jego miejscu bym spanikowal i on
zrobil to samo, co pewnie przeszkodzilo mu w dokladnej eksploracji
otwierajacego sie terytorium. a wiec wydmuchuje, opada na fotel.
utrata rownowagi i orientacji. nie dosc, ze nie wiesz co jest gora
a co dolem, to w dodatku twoje cialo dziala ale jakby nie bylo to
TWOJE cialo. masz nad nim kontrole ale nie zuypelna. wzrok wariuje,
przestrzen zaczyna sie rozjerzdzac, musi skupic sie na punktach i
tylko wtedy odzyskuje zdolnosc normalnego widzenia. sprawdza czy
wszystko to nie jest iluzja [dlatego dotykal sciany], proboje
zidentyfikowac doznania. mowil, ze czul jakby cialo zniknelo a on
mial pelna wladze jedynie nad glowa. co wiecej przerazilo go
najbardziej to, ze ma pelna swiadomosc >zaklocen<. ale smieje sie
razem ze mna. poteznie pracuje nad tym aby sie skupic. pozniej to
co u mie ale o wiele silniejsze.
ktos cos wspominal o ludziach wrazliwych na szalwie. jest tego
jakis procent populacji [kto wie ile?]. wydaje sie ze kolega nalezy
do tej grupy. ogolnie obydwaj troszq spanikowalismy. on odczul
potezne uderzenie i starajac sie nad tym zapanowac, poswiecil za
duzo energii na poskramianie tego, zamiast na odkrywamnie. w sumie
wyglada to na zielsko, pali sie jak gandzia, smak calkiem calkiem
[gorsze swinstwa w gebie sie mialo], a tu potezny kop i nie dziwie
sie jego reakcji.
tyle bylo. zwiad powrocil. niedlugo wyruszy nowa grupa. tym razem
uzbrojona w doswiadczenia zwiadu i wiadomosci z erowida [malo kumam
po angielsku - moze ktos ma to przetklumaczone, chocby
najwazniejsze rzeczy].
niedlugo ciag dalszy. bo to baaardzo dziwna roslina. jak zgodnie
stwierdzilismy z kumplem: NOWY narkotyk. ze szczegolnym naciskiem na
nowy.
- 7652 odsłony