pierwszy raz z 2c-b (zelda)
detale
pierwszy raz z 2c-b (zelda)
podobne
T+0
Ziomek walnął dwie ultra linie z tabsa (szara Zelda Moonface 24mg) i mówi, że nak*rwia. Pobiegł do zlewu. No to chyba pora na mnie. Walę pierwszą - od razu spływ. Też biegnę do zlewu. Przez 2-3 minuty walczę ze spływem - ile bedę się męczyć, idę zrobić drugą krechę. Gotowe. Szybciej do zlewu nie biegłem chyba nigdy. Odruchy wymiotne x1000 + plucie szarą pixą. Ziomek mówi że już coś czuje, ja tylko lekką stymulację.
T+15
W dalszym ciągu walczę ze spływem przy zlewie z jednocześnie nasilającą się stymulacją. Ziomek w tym czasie siedzi na kiblu i krzyczy co jakiś czas czy wszystko git - oprócz spływu jest nieźle. Słyszę od ziomka że kratki w drzwiach mu falują jak się przypatrzy - też patrzę i rzeczywiście coś jest, ale nic konkretnego. Muszę się napić więc idę to zrobić. W kuchni u ziomka leży koperek, więc patrzę się na niego z nadzieją na upragnione haluny, których w przeciwieństwie do ziomka nie odczuwam prawie w ogóle - no i koperek już lepiej oddaje visuale, ale nadal szału nie ma, jedynie lekkie falowanie i zoomy.
T+30
Wychodzimy z domu i idziemy z ziomkiem do jego dziadka pomóc z przeniesieniem peletu do piwnicy. Robota na max. 20 minut, ale do jego dziadka mamy 1,5km jak nie więcej. Teraz visuali nie odczuwam praktycznie wcale - pewnie dlatego że jestem ciągle w chodzie. Czuję za to lekkość ciała, dosyć silną euforię, w opór mocną stymulację i coś w stylu odizolowania od świata - jakby mnie on nie dotyczył i był jedynie jakimś miejscem do zwiedzania. W drugiej połowie drogi czujemy nagle bardzo intensywną ciepłotę i potliwość ciała. Ziomek mówi że ma już całkiem mocno podkręcone kolorki - ja nadal nic. Idąc, odnoszę wrażenie jakby haluny bardzo chciały dać mi o sobie znać, ale z jakiegoś powodu nie mogły.
T+60
Jesteśmy już na podwórku i zaczynamy robotę. Pelet podajemy dziadkowi do piwnicy przez okienko, mamy około 30-40 paczek 15kg do podania. Ziomek podnosi i mówi że leciutkie. Też podnoszę - mimo tego że, jestem chuderlak, to rzeczywiście nie czuć tych 15kg. Podczas podawania paczek coraz mocniej wchodzi faza, zaczyna nam odbijać lekka śmiechawa, a w trakcie 2-minutowych przerw (które potrzebuje tylko dziadek XD) staram się znaleźć jakieś visuale, tym samym kontrolując ogromną chęć robienia czegokolwiek. Wpatruję się na kilkanaście sekund w strukturę cementowej podłogi i wreszcie czuję te charakterystyczne zatapianie się w szlaczkach niczym na filmikach z LSD Simulation. Ziomek woła, że już koniec przerwy - nosz k*rwa mać. (Od tego momentu już mocniejszych visuali niż te nie miałem.)
T+90
Robota zrobiona, ziomka babcia podwozi nas pod bar w którym umówieni jesteśmy z jego dziewczyną i jej koleżanką. Faza już wzrosła na tyle że ciężko jest się opanować w samochodzie. Wysiadamy i wchodzimy do baru. Sporo ludzi, a ja się czuję jakby mnie nie widzieli. Witamy się z dziewczynami - chyba nie wiedzą że ćpaliśmy, ale teraz ziomka się nie zapytam czy mogą wiedzieć bo siedzą tuż obok, a jego dupera już coś podejrzewa. Idziemy we dwóch na szluga i knujemy plan - z racji że ja nie potrafię się opanować, a ziomek jeszcze jako tako, to oficjalnie naćpany jestem tylko ja. Palimy szluga, w tym momencie faza sięga peaku. Śmiechawa x1000, na szczęście nie było obok ludzi. Rozśmieszamy się z ziomkiem nawzajem przez dobre 5-10 minut. Słyszymy że idą dziewczyny - trzeba zacząć ogarniać, to może nie będę musiał mówić, że jestem nafurany. TAKIEGO CH*JA. Każda drobnostka mnie rozśmiesza, mięśnie drgają i ciężko usiedzieć w miejscu. Dziewczyny już mają pewność że na czymś jestem, więc się przyznaję. Co za ulga - mogę teraz się śmiać i być nadpobudliwy. Wchodzimy jeszcze na chwilę do baru, ja nie wiem co mam ze sobą zrobić więc kładę głowę na stolik i zamykam oczy - uczucie nienależności do świata nasila się, a czerń lekko się wygina. W tym czasie dziewczyny wraz z troszeczkę trzeźwiejszym ode mnie ziomkiem cisną ze mnie bekę przypominając sobie, jaki miałem odlot kilka minut temu. Po paru minutach odprowadzamy dziewczyny kilka metrów dalej do busa. Wreszcie ich nie ma i mogę gadać z ziomkiem o fazce wracając do niego na chawirę.
T+110
Jesteśmy w domu. Peak już dawno się skończył i teraz nie mamy pojęcia co ze sobą zrobić - trochę niewygodne uczucie. Dodatkowo w domu jest jego matka, na szczęście ma w dupie jego stan i oczy pełne czerni, po moich w sumie nie widać. Siedzimy słuchając muzyki i próbując zająć się czymkolwiek - wszystko jest nudne, a jak już coś zacznę robić to szybko się rozkojarzam przez różne bodźce.
T+150
Ziomek mówi że muszę już spadać, więc wychodzę. Wracając do domu, z fazy zostaje jedynie uczucie odizolowania. Zakładam słuchawki i przeglądam w telefonie informacje o 2C-B. Prawie bym się wpieprzył pod samochód, bo patrząc w telefon zapomniałem, że idę i że na świecie który sobie zwiedzam istnieje takie coś jak samochód, który może mnie je*nąć - znakomicie.
T+180
Jestem już w domciu, w którym jest moja siostra. Na szczęście faza dobiega ku końcowi i czuję jedynie lekką stymulację, no może jeszcze empatia i zaciekawienie czymkolwiek nie doszły do końca do siebie, ale nie jest źle.
Pisząc ten post minęło już ponad 6h od sniffa, jest 21:10. Zero jakiegokolwiek zjazdu. Powiedziałbym nawet, że już po buszku "zjazd" jest mocniejszy. Apetyt mam normalny, zjadłem niedawno cały talerz spaghetti. Z tripa (o ile można to tak nazwać) pamiętam wszystko i podoba mi się to. Ani na bani, ani w nosie nie czuję, że ćpałem, nie mam też absolutnie ciśnienia na kolejną dawkę. Dla mnie 2C-B to zdecydowanie najlepszy narkotyk tuż po trawie, a nawet w kilku aspektach jest od niej lepszy. Zalegalizujcie do cholery 2C-B.
- 3979 odsłon