Znowu widzę pułkownika B. — olbrzymia kupa płynnych świń wylała mu się z lewego oka, które zniekształciło się przy tym w sposób potworny. Scena teatralna — na niej potwory sztuczne. Ohydny świnio ryj w zielonej konfederatce z piórkiem. (Witkacy, Peyotl)
Kanał RSS neurogroove

2c-b + 3-cmc, błogostan, czy near death experience?

detale

Substancja wiodąca:
Chemia:
Dawkowanie:
+- 800mg 3cmc i jakieś 30-40mg 2cb dorzucane
Rodzaj przeżycia:
Set&Setting:
Nastrój dobry, oczekiwałem ciężkiej loty, samotny wieczór
Wiek:
17 lat
Doświadczenie:
2C-B pierwszy raz, DXM, Ketamina, THC, Alkohol, 3-CMC, bezimienne kryształy, MDMA, Kodeina, Tramadol, Xanax, N2O

2c-b + 3-cmc, błogostan, czy near death experience?

Godzina około 14:30 - na nowo założonego maila przychodzi mi kod odbioru paczki. Zajebiście, nie będę musiał zapierdalać spowrotem jak debil i marnować na to połowy dnia, więc z zajebistym humorem po lekcjach ogarniam jakąś border kicię i czując się zajebiście.Już nie jak zwykły ćpun z borderem, tylko prawdziwy artysta, gość co się zna i cool ziomek zmierzam z nią w moich designer jeans po moje designer drugs, próbując po drodze obliczyć łączną wartość mojego dopowego zadłużenia, co szło mi dość opornie bo chyba przesadzam ostatnio z dopami. No chuj, mówi się trudno, po chwili zacząłem myśleć o narkotykowej libacji, której dziś wieczorem doświadczę i przestałem martwić się czymkolwiek innym.Wpisuję kod - odbieram pake, idę do kibla w galerii, wyjmuję kilka gram 3-CMC, odmierzam grama, bo zaraz muszę jechać opierdolić to klientowi, resztę chowam do plecaka. Kończąc czynność wyjmuję głowny przysmak mojej paczki, jebane narkotyczne Evisu - atomizer 300mg 2C-B w formie kropel do nosa. Dość tania cena, a chciałem mieć to przynajmniej na kilka okazji, by zbędnie nie wypierdalać kasy na kryształ. Chowam to w kieszeń spodni (designer drugs in my designer jeans) i czując się kimś więcej niż zwykłym ćpunem idę z tą altką po galerii w stronę wyjścia na przystanek autobusowy.3 psiki to podobno 10mg 2C-B ( więc jedento około 3-4mg, będzie to ważne później), więc dla testa, ładuje przy koleżance dla beki te 3 psiki w nos, dojeżdżam do klienta, daje grama kryształu i spierdalam do drugiej galerii.Zaczęła mnie już wcześniej łapać faza - strasznie chciało mi się gadać, słuchać muzy i śmiać się, więc siedzimy chwilę w tej galerii, koleżanka ładuje telefon, ja siedzę z ćpuńską paranoją - że każdy już wie, że po mnie widać, siedzę i mam z tego bekę jak chuj i z trudem powstrzymuję śmiech.Potem poszliśmy do sklepu ale nvm i w końcu czekamy na jej autobus, gadam z nią, kolory są wyostrzone, geometria też trochę inna niż zwykle. W końcu - pojechała, a ja sam czekam na mój dojazd do domu zajadając przy tym donuta Oreo. Smakował dobrze, ale nie tak dobrze jak np. na gastro-fazie, wydaje mi się wręcz, że 2C-B nie zmienia zmysłu smaku i wszystko smakuje dość podobnie jak na trzeźwo.Jakieś 3 godziny od zażycia 10mg 2C-B jestem w domu, rozdzielam kryształ na równe porcje, ważę, pakuję do samarek. Pizda po jak się okazuje dopalaczu (designer drug = dopalacz i brzmi to fajnie tylko po angielsku) przypominała mi wtedy już tylko lekką ziołową fazę, która schodzi. Jako naczelny kryształowy książę mojej mieściny bardzo chciałem tego wieczoru zjeść trochę 3-CMC, ale 2C-B też mi się spodobało, więc zacząłem szukać informacji na temat tego mixu. Jak się pewnie domyślacie - chuja znalazłem.Tylko jakieś wzmianki na amerykańskim reddicie, wpis jednego gościa na dopek.eu, który pytał o ten mix i wszyscy mu odradzali - ale właściwie nikt nie mówił dlaczego i oznaczenie "niebezpieczny" w tabeli miksów. W chuj mnie zmuliło, skończyłem research o jakiejś 22:00 i nie chcąc marnować piątkowego wieczoru zajebałem pasa 3-CMC bez dłuższego zastanowienia. Nie pobudziło mnie to jakoś bardzo, ale zacząłem się bujać do muzy, a to oznaczało jedno - kryształ działa, dalej chce mi się trochę spać, więc muszę zajebać więcej.I tak to się wszystko zaczęło, waliłem linie do jakiejs północy bujając się do jakiegoś chujowego rapu, który na trzeźwo nigdy nie wpadłby mi w ucho. Nie pamiętam dokładnych godzin, więc trochę słabo, ale około 00:00-01:00 w chuj wyćpany, stwierdziłem, że zaryzykuję - zajebałem chyba dwa lub trzy psiki z atomizera 2C-B (7-8mg jeśli dwa, 10mg jeśli trzy) w nos tuż po zajebaniu krechy 3-CMC.Czułem się zajebiście, waliłem krechy co jakieś 30-40 minut i tuż po każdym lajnie psikałem raz do dwóch razy z atomizera w drugą dziurę mojej kichawy. Nagrałem w tym czasie jakiś altpunkowy hyperpop freestyle, który niesamowicie mnie bujnął i z którego miałem niesamowitą bekę, zacząłem zadowolony z siebie rozsyłac go znajomym i słuchałem go do 04:00, czyli jakieś 3-4 godziny bez przerwy.Około 2-3 w nocy włączyłem livea na ig i siedząc na nim i odpowiadając na czat poczułem wielką przyjemność z siedzenia i nie ruszania się, pierdolony błogostan, byłem w niebie, jebana nirvana - największa przyjemność z istnienia jaką kiedykolwiek czułem, oparłem ręką policzek - o ja pierdolę - pomyślałem czując niesamowicie przyjemne mrowienie na moim poliku, wynikające z kontaktu z moją ręką.Czułem na poliku dziwną przyjemność przez ten dotyk, jakbym miał za chwilę dojść, ale nie fjutem, tylko polikiem, dość ciężko mi to opisać. Gdy odwracałem wzrok od komputera widziałem zielone fraktale szybujące po moim pokoju, który cały falował, Zielono niebieskie małe źródło światła, czyli świąteczne lampki LED, które były jedynym co oświetlało mój pokój oprócz monitora komputera -  świeciły wręcz neonowym światłem, którego smugi rozciągały się na szerokość całego pokoju.Zacząłem mieć omamy - wzrokowe i słuchowe. Raz słyszałem bieg, który brzmiał od zamkniętych drzwi pokoju w moją stronę (jakieś 3 metry ode mnie), odwróciłem się i nic tam nie było. Czasem odwracając się od komputera widziałem jakby bardzo słabo widoczne, ale jednak dalej widoczne cienie - tańczące na moich ścianach, raz gdy odwróciłem się od komputera jeden z nich zajebał mi soczystego jumpscarea, skacząc z rozbiegu wprost na moją twarz - niezbyt się przestraszyłem, pewnie z powodu naćpania tymi dwoma substancjami, ale wyglądało to spektakularnie i była to jedyna halucynacja, która choć trochę mnie przestraszyła.Napierdalałem pasy i psikałem w nos chyba do jakiejś 5 rano, wtedy stwierdziłem, że czas się położyć, wszystko falowało. Położyłem się w łóżku i zacząłem oglądać coś na telefonie, nie mogłem się na tym jednak skupić - zacząłem mieć krzywą jazdę, ciągle się wierciłem, nie mogłem leżeć bez ruchu. Przez okno (mieszkam na parterze xd) zobaczyłem dźwig, który się wywrócił, jednak szybko skumałem, że to omamy - bo mieszkam na parterze do chuja xD.Próbuję dalej zasnąć - już 6, ciągle się wiercę, mam ochotę się ruszać, przykładam rękę do serca - o kurwa - to jedyne co wtedy pomyślałem, że pierdolnie mi pikawa. Nie wiem jaki miałem puls, ale zapierdalał szybciej niż Kurwica na torze w czasach świetności i choć ciężko w to uwierzyć, to mówię naprawdę - w tamtym momencie dość nieźle się zesrałem, stwierdziłem, że muszę sie uspokoić i naprawdę zasnąć. Jest jakaś 7:00, robi się lekko jasno, leżę obsrany w łóżku i widzę przy moim biurku siedzącego w powietrzu, lekko przezroczystego robota, w sumie nawet się zdziwiłem, że widzę aż coś takiego, ile ja tego gówna wziąłem? Dorzucanie działa aż tak dobrze?O jakiejś 7:20-30 myślałem, że już mi schodzi, było już wyraźnie bardziej jasno, niż ciemno, kilka rzeczy dalej falowało, ale wydawało mi się, że mniej i w tym momencie popatrzyłem się na firankę, która falowała, jakbym miał w pokoju bardzo mocny wiatr, cały czas byłem przekonany, że to wina wiatru, ale w końcu mnie olśniło -  mam kurwa zamknięte okna i drzwi XD, jestem kurwa w domu XD - wtedy też nieźle się obsrałem, zacząłem wpierdalać nieziemskie ilości czekolady i bułek, aby ta faza trochę zeszła i żebym w końcu zasnął.Na początku było zajebiście, w sumie całą fazę, końcowka była tylko w chuj krzywa - psycha? near death experience? nie mam pojęcia, może oba, a może żadne z nich?Co działo się o 08:00 już nie pamiętam, pamiętam tylko, jak w sobotę o 14 obudziłem się, zjadłem obiad i znów zasnąłem, by finalnie wstać o 19:30 i czuć się chujowo.Morał tej historii jest taki: mix 3-CMC i 2C-B chyba da się przeżyć, chyba że jestem ulubieńcem Boga i uratował mnie specjalnie ( a może umarłem i to o czym teraz piszę jest tylko symulacją mojego życia w mojej głowie, po faktycznej śmierci?) nie wiem ile dokładnie kryształu i 2C-B wjebałem, ale uważajcie na siebie, kiedyś na pewno powtórzę te mieszankę dla tego błogostanu (który był jakieś 5 razy większy niż ten, który czułem po molly, gdy jadłem je pierwszy raz, jednak ten po 2C-B i 3-CMC był po prostu nieziemską przyjemnością z istnienia, a nie empatią i kochaniem wszystkich ludzi na świecie), jednak gdy to powtórzę, na pewno będę na siebie o wiele bardziej uważał i już nie przesadzę.Dajcie mi znać jeśli na ten temat istnieje jednak jakiś research i jestem zjebany i nie umiem szukać, dajcie też znać, jeśli wiecie coś na temat tego mixu i dlaczego jest postrzegany jako niebezpieczny.Uważajcie na siebie, pozdro.

Substancja wiodąca: 
Rodzaj przeżycia: 
Wiek: 
17 lat
Set and setting: 
Nastrój dobry, oczekiwałem ciężkiej loty, samotny wieczór
Ocena: 
Doświadczenie: 
2C-B pierwszy raz, DXM, Ketamina, THC, Alkohol, 3-CMC, bezimienne kryształy, MDMA, Kodeina, Tramadol, Xanax, N2O
chemia: 
Dawkowanie: 
+- 800mg 3cmc i jakieś 30-40mg 2cb dorzucane

Comments

.

Xd

Bo ciężko to inaczej skomentować :D

Kurwa aż sam chyba spróboje XDDDD 

Zawartość serwisu NeuroGroove jest dostępna na licencji CC BY-SA 4.0. Więcej informacji: Hyperreal:Prawa_autorskie
© hyperreal.info 1996-2024
design: Metta Media