pierwsze spotkanie z pnączem duchów - ayahuasca (by heja)
detale
30g kory korzenia Mimosa hostilis
15g nasion Peganum harmala
raporty pokolenie
- Spotkanie z Krasnalem (by Daft)
- Mój pierwszy papierek (by Yephee)
- To tylko pół kasztana (by Kubek)
- 160 grzybków (by leyus)
- Czekając na oświecenie (by Gothsoul)
- Krew, grzyby, śmierć... (by Homer Huśtawka)
- W pokoju u M. (by Kuba)
- Pierwsze spotkanie z Pnączem Duchów - Ayahuasca (by heja)
- Pure Bliss (by Black Panther)
- Baba na rowerze (by aleXander)
pierwsze spotkanie z pnączem duchów - ayahuasca (by heja)
podobne
W rolach głównych:
Kuba, Piotr, Ja (imiona zmienione). Wszyscy trzej mieliśmy doświadczenia z grzybami (Kuba maks. 40, Piotr maks. 50, Ja maks. 80), a Ja dodatkowo z kwasem (maks. ok 300 mikrogramów).
Ayahuasca (proporcje na 3 osoby):
- 30g kory korzenia Mimosa hostilis
- 15g nasion Peganum harmala
Spotkaliśmy się rano u Kuby. Wszyscy ubrani na biało, przygotowani na najgorsze. Zmieliliśmy 5g Ruty, zalaliśmy wodą z kwaskiem cytrynowym (4-5 pH) i zaczęliśmy gotować. W międzyczasie przygotowaliśmy mieszaninę zmielonej pozostałej Ruty (10g) i Mimozy (30g), zalaliśmy taką samą wodą i nastawiliśmy w osobnym garnku. Zapaliliśmy kadzidło. Po godzinie odsączyliśmy Rutę, zalaliśmy świeżą kwaśną wodą, a zlany wywar odstawiliśmy do odparowania. To samo zrobiliśmy z porcją Ruty z Mimozą. Po następnej godzinie odcedziliśmy drugą porcję wywaru z Ruty i zmieszaliśmy z pierwszą, która do tego czasu znacznie odparowała. Odcedziliśmy drugi wywar z Ruty i Mimozy. Okazało się, że jest różowobrązowy, ale kolor był spowodowany osadem z Mimozy, sam wywar był mętnobiały, zatem postanowiliśmy nie przygotowywać trzeciego odwaru. Po ok. pół godziny wywar z Ruty odparował do 150 ml, które przelaliśmy do słoiczka. Po półtorej godziny wywar z Ruty i Mimozy odparował do ok. 450 ml i zamknęliśmy jego magię w specjalnej butelce. W międzyczasie zarezerwowaliśmy miejsce w domku campingowym nad zalewem w S. Piotr żartuje, że jedziemy po to, aby porządnie się wyrzygać.
Gdy dotarliśmy na miejsce, była 17:00. Wybraliśmy domek na uboczu, z oknami wychodzącymi na las, z którego dobiegał szum strumienia. Przeszliśmy się po okolicy i podjęliśmy decyzję, że nie wybieramy się na pobliską górkę, sesja odbędzie się w domku. Przemeblowaliśmy nieco wnętrze (ohydne, wilgotne i potwornie zakurzone), zapaliliśmy świeczki (było już ciemnawo), otworzyliśmy na oścież okna, zapaliliśmy kadzidła, przygotowaliśmy wiadra na wszelki wypadek. Dalszy opis jest zlepkiem moich własnych obserwacji i rozmów, jakie odbyliśmy następnego dnia, ale będę starał się zachować chronologię wydarzeń.
- 19:35
- Rozlewam wywar z Ruty do filiżanek. Życzymy sobie zdrowia i wypijamy zawartość. Smak przypomina nieco wywar z nasion lnu. Piotr cały czas mówi o rzyganiu.
- 20:00
- Mieszam butelkę z magią, otwieram. Zapalam skręta z tytoniu, chwilę okadzam pokój, wdmuchuję dym do butelki. Rozlewam połowę do filiżanek. Mimo smaku błota wypijamy je bez problemu, zapijając wodą. Chwilę potem wypijamy resztę. Jestem pewien, że każdy z nas spożył identyczną ilość składników: 10g Mimozy i 5g Ruty. W oczekiwaniu na efekty ucinamy sobie pogawędkę. Piotr nabija się z wiader, które ze sobą przywieźliśmy.
- 20:35
- Obserwuję nieznaczne drgania w polu widzenia, ale mogą to być zawroty głowy w związku z nudnościami, jakie od pewnego czasu czujemy. Postanawiamy powstrzymywać wymioty do momentu pojawienia się pierwszych efektów DMT. Kuba z Piotrem wstają, żeby rozprostować kości. Nagle Kuba podbiega do okna, wychyla się i wypuszcza ogromnego pawia. W późniejszych wspomnieniach zgodni byliśmy z Piotrem, że widzieliśmy go wtedy ubranego na czarno! Kuba _rzyga_, krzyczy. Widzi, jak gałąź, która rośnie pod oknem, pomaga mu _urodzić_ wymioty, jest jak akuszerka. W oddali, w lesie, widzi jeszcze jedną, jasną postać, która nie zwraca na niego uwagi. Krzyczy do niej. Po ustąpieniu wymiotów odchodzi od okna i mówi nam, że miał wizję, ale później o niej opowie. Chcąc znaleźć sobie miejsce otwiera drzwi, ale nagle, zobaczywszy wstającą z piasku postać, cofa się i zaczyna mówić o śmierci. Ponieważ z Piotrem nie czujemy jeszcze wyraźnych efektów, zajmujemy się Kubą, który pyta: "Czy my wrócimy?" "Nie ma niebezpieczeństwa śmierci?". Zapewniam go, że będzie OK, że to za jakiś czas minie, próbuję zająć jego uwagę papierosem. Kuba tłumaczy, że ma coś w gardle, próbuje to zwymiotować do wiadra. Nagle gwałtownie podrywa nogi (siedział na tapczanie) i próbuje z siebie strzepnąć coś, co wychodzi z dywanu i próbuje stworzyć z jego nogami jednolitą całość. Paskudny bad trip, który mija dopiero, gdy wzięliśmy się za ręce.
- 20:45
- Jeszcze nie czuję wyraźnych efektów, ale nagle mój żołądek wywraca się na drugą stronę i ledwie dobiegam do okna. Czuję ogromną ulgę. Przez dłuższą chwilę odkasłuję, zrozumiawszy, co mogło stanąć w gardle Kubie. Siadam w fotelu we wspaniałym nastroju (głównie efekt wywołany przez MAOI). Wyrzuciłem z siebie wszystkie złe emocje. Jestem gotów do podróży, ta jednak nie ma spodziewanej intensywności.
- 21:00
- Piotr wychodzi, żeby zadzwonić. Mówi, że kręci mu się w głowie i nie może zwymiotować, co przeszkadza mu na skoncentrowaniu się na efektach, które powoli się zaczynają. Stwierdzam, że nic nie ruszy mnie z fotela, a gdyby Piotrowi nagle się zachciało wymiotować, niech bez tłumaczenia rozłączy telefon. Siedzimy z Kubą w pokoju, na jego białym ubraniu podróżują kolorowe wzorki. Co jakiś czas powtarza: "Jest dobrze". Próbuje upewnić się w tym twierdzeniu, co w końcu się mu udaje. Ja co jakiś czas zamykam oczy i przy każdym zamknięciu jestem wrzucany do środka wizji, która dzieje się wokół mnie. Widzę sklepienia, a także ogromne konstrukcje, jakby rusztowania drapaczy chmur, wszystko bardzo wyraźne, w intensywnych tęczowych kolorach. Najpiękniejszą wizją było przeobrażanie się tych konstrukcji w świetliste ptaki, które ulatywały donikąd. Pojawiła się na chwilę jakaś postać, ale zdążyłem tylko zapamiętać jej wygląd, bo musiałem otworzyć oczy. Kuba opowiada, jak pokój zmienia się w jego oczach. Ja wyczuwam nieznaczne pulsowanie przedmiotów, porównywalne z dawką 20-30 grzybów.
- 21:15
- Wraca Piotr, wciąż niezadowolony z braku wymiotów. Mówię mu, że za dużo gadał na ten temat i teraz ma za swoje. Zaczynam nucić melodię, która sama przychodzi mi do głowy. Zauważam, że każdy dźwięk wywołuje inną kolorystykę obrazów, jakie coraz słabiej zauważam pod powiekami. Kuba, siedząc cały czas z zamkniętymi oczami, od czasu do czasu mówi bardzo grzecznym tonem: "Dzień dobry". Po dłuższym czasie Piotr wychyla się przez okno, próbując wymusić wymioty. W końcu mu się to udaje. Widząc z boku strumień wymiocin, jaki z ogromną prędkością wydobywa się z jego ust próbuję to skomentować, ale po chwili cały zanoszę się śmiechem.
- 22:00
- W obliczu zanikających efektów zjadam parę sucharków, które powodują nieznaczny nawrót wizji, ale już mniej intensywnych. Kuba dostaje słowotoku opisując wrażenia z ostatniej półtorej godziny, a także poruszając tematy boga i śmierci. Staram się zrozumieć jego słowa, a jednocześnie z zamkniętymi oczami łapię resztki wizji.
- 22:30
- Proponuję wszystkim "halucynogenne" sucharki. Kuba nadal nawija. Piotr również z zamkniętymi oczami próbuje coś nucić. Mówi, że widzi gotyckie sklepienia i rozety. Komentuje muzykę, jaka dochodzi z pobliskiej zabawy. Odpowiadam, że jeśli chodzi o generowanie dźwięków, jesteśmy samowystarczalni i że mi jakieś Ich troje nie przeszkadza, bo z łatwością mogę je zagłuszyć. Włączamy się z Piotrem do rozmowy z Kubą, który proponuje włączyć dyktafon. Po 15 minutach okazuje się, że baterie są wyczerpane. Wymieniamy na nowe, ale najciekawsza część rozmowy odchodzi w przeszłość.
- 24:00
- Wobec zaniku wszelkich efektów psychedelicznych (z wyjątkiem rozszerzonych źrenic) wychodzimy na spacer. Wracamy przed drugą i kładziemy się spać. Na drugi dzień idziemy popływać po zalewie. Tak, kąpiel po Ayahuasce jest bardzo wskazana. Kuba ma dość enteogenów na długi czas, ale zastanawia się nad podaniem Ayahuaski swojemu umierającemu ojcu. Ja z Piotrem dochodzimy do wniosku, że za jakiś czas trzeba będzie przyrządzić ten święty napój ponownie, tym razem zwiększając dawkę.
- 7182 odsłony
Odpowiedzi
Ayahuasca to cud
Piękne doświadczenie, uśmiechnąłem się w głębi ducha, bo przypomniałeś mi, że jest na świecie coś takiego jak ayahuasca i być może kiedyś będzie mi dane jej spróbować. Dzięki za ten raport!
https://youtu.be/0_h4wFXMazk