te same dni, inne fazy.
detale
raporty filozof
- Patologiczna substancja i jeszcze gorszy użytkownik DXM IV plateau
- I jak powstrzymałeś się żeby wdupcyć dwie następne?
- Tramal ty kurwo cóżeś mi uczynił? Czem eś zaschwycił a czym żeś zawinił?
- No nie będę ukrywał...spodobało mi się
- Muszkatołowy wędrowiec, luki w pamięci i co tu się odpierdala.
- Noc surrealistycznych przeznaczeń
- Multirozpierdolenie wyrozwijany tunel, czyli najpotężniejsze wejście w życiu.
- Między "delirką" a psychodelą
- Te same dni, inne fazy.
- W oczy śnieg, a siłą psychodela
te same dni, inne fazy.
podobne
11:00
Siedzę na ławce na swoim osiedlu patrząc trupim wzrokiem przed siebie. Nie była niedziela ani żaden dzień wolny tylko środek tygodnia i nie powinno mnie tu być. Wcześniej zobojętniałem na przebieg tego dnia. A w zasadzie całego życia, bo to jeden dzień. Dla mnie ludzie wykonują te same zajęcia, udają się w te same miejsca, myślą tymi samymi schematami, mówią co czarne a co białe, sprowadzają wszystko do jednej praprzyczyny nosz kurwa rzygam tym wszystkim. Jak ja mogłem kiedyś chętnie żyć? To pytanie pozostało bez odpowiedzi.
11:30
Kiedyś to pewnie jarałbym w najlepsze przy takiej okazji. Myśli się spiętrzyły, więc wróciłem na kwadrat. A w domu tylko babcia. Krótka rozmowa z nią później ide do pokoju. I co? Będziesz tak siedział tutaj jak debil i patrzył się w ścianę?(zapytałem sam siebie). W sumie to jeden chuj, jak nie teraz to kiedy indziej. Wyciągam skręconego wcześniej blanta. Miał być na jutro, ale wiadomo jak to jest.
12:10(tak na oko)
Udałem się nad wisłę szukam jakiejś niesztampowej miejscówki i jest gdzieś w jakiś haszczach. Trochę się pokręciłem i czas rozpalać. Pierwsze kilka zaciągnięć i czuję zajebistość tej chwili, ale nie pierwsze efekty.
12:20
Takim tempem jak szedłem wchodziła faza. Oglądam się na wszystkie strony jakbym pierwszy raz tu był. Myśle o tych krzakach co tu rosną i ogarniam jak to jest, że polska przyroda wydaje się taka nijaka i do dupy na trzeźwo a jak się jest po psychodeliku to zastępuje prawie wszystko co chciałbyś widzieć. Stwierdziłem, że trzeba iść sobie siąść na murku.
A obok murku grafy. Wszystko zrobiło się takie jasne i świecące jakhy odbijało światło. Zupełnie jakby szoczewka mieściła większą wiązkę fotonów. Siedziałem tak patrząc na niebo oczarowany tą idealną jasnością. Krótkie ujęcie z życia wywołane zostało jak zjawa. A działo się to 2 lata temu gdy jarałem tu z kolegą (pozdrówka do cb) taką dosyć mocną sativke (również pozdrawiam;) w 40-stopniowym upale, a później tacy przygrzani słońcem i skopceni szukaliśmy cienia przez pół osiedla. I nie znaleźliśmy :) Leżałem później na piasku koło zalewu i miałem jedno z ciekawszych doświadczeń: moje postrzeganie świata zapadło się pod ziemię gdzie zamiast ziemi znalazłem to co na powierzchni tylko na odwrót. Czerwony był niebieski zielony to pomarańczowy kuliste przedmioty stały się kwadratowe itd..
Wstałem z murku i momentalnie świadomość przeniosła mnie do snu sprzed kilku lat co był jeszcze wcześniej przed tamtym zdarzeniem. A działo się to co teraz tylko na jakiejś pustyni. Puściłem tą nutę z telefonu: https://m.youtube.com/?hl=pl&gl=PL . Wszystko płonie w oczach a jednocześnie się nie zmienia.
W międzyczasie kolejne wspomnienia sprzed kilku lat. Faza dosyć hedonistyczna. A może to tylko przez ten klimat?
13:00
Udałem się na schodki. "To się dzieje w kosmosie na jakimś galaktycznym zadupiu". Tak mi powiedział betonowy słupek kilka metrów przede mną. Ma rację, cały czas chodzę po jakiejś wielkiej grudce minerałów. Jest całkiem przyjemnie tylko trochę gorąco. Teraz już wiem, że czasem lepiej zawinąć w blętę bo nie ma tylu nachalnych wizuali jak po smażeniu szkła. A skoro o nich mowa to wymienię parę ciekawszych; rozrywające się niebo wyrzuciło z siebie lawinę różnych przedmiotów, uleciały dzieś w jakieś wiry, pojawił się fraktal będący stertą gałęzi. Wielki płokień podpalił to w kilku tysiącach stopni C po czym w miejsce dymu i pożaru pojawiły się góry ze schodami, które ustawione do nieba zawaliły się po całej lini horyzontu. Następnie galaktyka, która po oddaleniu się okazała się niebieską plamą a w ostateczności spadającym piórem. Wszystko to widziałem w czasie około 5 sekund.
14:00
Wracając do domu wkręciłem sobie, że jestem na Sycylii a przy okazji miałem ochotę kogoś zabić albo pociąć ( mam nadzieję, że ten tekst nie znajdzie się w gazecie). Szybko mi to przeszło. A później wracałem obok starej podstawówki próbując uzmysłowić czy wiele mnie zostało z tamtych czasów. Ogólnie wszystkie te wydarzenia podobnie analizowałem.
16:00
Powrót do spierdolonego świata, zawieszka i nostalgia.
Podsumowanie:
Warto było. O tym co po fazie myślałem już nie pamiętam, a mam jeden inny dzień w życiu więcej.
- 4363 odsłony